0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Jacek Marczewski / Agencja GazetaJacek Marczewski / A...

Nadchodzi 14. emerytura. Zrozumiałe jest patrzenie na nią tylko i wyłącznie jak na prezent dla wiernej grupy wyborców. Ale faktem pozostaje, że emerytury w Polsce nie są na tyle wysokie, żeby dodatkowe świadczenie miało być dla emerytów bez znaczenia.

Dla wielu to potrzebny zastrzyk pieniędzy. Tym bardziej że rośnie grupa emerytów, którzy nie otrzymują nawet emerytury minimalnej (minimalna nie jest bowiem wcale najniższą wypłacaną emeryturą - niżej wyjaśniamy ten paradoks).

Najnowsze dane pokazują, że w grudniu 2020 takich osób było już aż 310 tys.

11 miliardów

Według rządu czternasta emerytura trafi do 9,1 mln osób, w tym do 7,9 mln trafi pełna kwota świadczenia, czyli emerytura minimalna. Do tych, którzy otrzymują co miesiąc powyżej 2,9 tys. złotych, zastosowano system złotówka za złotówkę – każda dodatkowa złotówka powyżej 2,9 tys. złotych będzie od kwoty „czternastki” odejmowana.

Emerytura minimalna to w tym roku 1 250 złotych brutto. Rząd szacuje więc, że na świadczenie wyda 11,4 mld złotych. Wypłata czternastki w listopadzie. Trzynastej emerytury – w kwietniu.

„To przykład spełnionej obietnicy i przejaw troski o sytuację materialną polskich emerytów i rencistów” – mówiła w sejmie minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg. PiS obiecywało trzynastkę w 2020, a trzynastkę i czternastkę w 2021 roku.

Według badania exit poll w wyborach parlamentarnych w październiku 2019 wśród wyborców powyżej 60. roku życia PiS wybrało 55,6 proc. osób.

Jednorazowy prezent?

Partia nie obiecywała jednak nic na kolejne lata. I tutaj jest problem – PiS podwyższył emerytom dochody jednorazowo w 2021, w przyszłym roku 14. może już nie być.

A trzynasta i czternasta emerytura to zauważalne podwyższenie dochodów. W marcu 2020 roku medianowa emerytura wynosiła 2 120 złotych. W 2021 roku kwota będzie najpewniej nieco wyższa, ale nie na tyle, żeby diametralne zmienić obraz. Dlatego użyjemy zeszłorocznych danych. Gdyby do takiej medianowej emerytury dołożyć prezenty PiS w postaci 13. i 14. emerytury, to miesięczny dochód zwiększy się o nieco ponad 200 złotych do 2 328 złotych.

Jeśli PiS w kolejnym roku nie doda czternastek, emeryci poczują, że ubożeją. Trzynastka na razie została wpisana do ustawy. Ale wiemy jak PiS traktuje prawo - w razie potrzeby z pewnością partia nie zawaha się, żeby ustawę zmienić kolejny raz.

Oczywiście, wycofanie się z 14. politycznie byłoby ryzykowne, więc być może pieniądze ponownie się znajdą. Ale w ten sposób psuje się system – zamiast naprawiać rzeczywiste problemy, łata się dziury pojedynczymi świadczeniami, uchwalanymi na nowo co rok.

Granica minimum socjalnego

Dla ubogich emerytów to z pewnością bardzo ważny wpływ do domowego budżetu, ale też niepewność, bo tego świadczenia nawet nie trzeba zabierać – w kolejnym roku można go po prostu nie uchwalić. Szczególnie że dla budżetu państwa to spore obciążenie.

Ubogim emerytom trzynastka i czternastka pozwala zbliżyć się do granicy minimum socjalnego - to granica, powyżej której osoba przestaje być zagrożona ubóstwem.

W II kwartale 2020 dla jednoosobowego gospodarstwa emeryckiego wyniosła 1 257,31 zł. Dla dwójki emerytów - 1 052,70 na osobę. Liczona jest na wydatkach, dlatego tutaj będziemy operować kwotami netto.

W przypadku dwójki emerytów sama emerytura minimalna pozwala tę granicę przekroczyć - od marca 2021 to 1 068 złotych netto.

Dla osoby samodzielnej trzynastka i czternastka wspólnie z comiesięczną emeryturą minimalną to 1 246 złotych miesięcznie. Więc wciąż poniżej kwoty, którą określa się też jako granicę ubóstwa relatywnego.

Przeczytaj także:

Niższa niż minimalna - paradoks?

Nie wpływa to jednak znacząco na problem głodowych emerytur, których jest coraz więcej. Dla osób z bardzo niskimi świadczeniami 13. i 14. to bardzo duży zastrzyk gotówki. Ale systemowo nic się nie zmienia - dalej ich podstawowa kwota comiesięcznego przelewu od ZUS może być dramatycznie niska.

Jak to możliwe, że aż co dwudziesty emeryt dostaje świadczenie rzędu 700, 500, czy nawet 100 zł?

Paradoksalnie brzmiące określenie „emerytura niższa od minimalnej”. Bierze się stąd, że emerytura minimalna nie przysługuje automatycznie wszystkim, którzy ukończyli wiek emerytalny (po reformie PiS z 2016 roku wiek emerytalny wynosi 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn).

Komu emerytura minimalna przysługuje?

  • Mężczyznom po 25 latach okresów składkowych i nieskładkowych,
  • Kobietom po 20 latach okresów składkowych i nieskładkowych.

Okresy nieskładkowe nie mogą przekroczyć jednej trzeciej okresów składkowych. Okres składkowy to ten, w którym opłacaliśmy składki do ZUS, np. gdy byliśmy zatrudnieni na umowę o pracę. Okres nieskładkowy to np. czas, gdy pobieraliśmy zasiłek chorobowy lub uczyliśmy się w szkole wyższej. Wówczas składki nie są opłacane, ale czas ten liczy się, gdy sprawdzamy, czy przysługuje nam emerytura minimalna.

W praktyce oznacza to, że nie ma prawa do emerytury minimalnej osoba, która:

  • zaczęła pracę w wieku lat 20
  • przepracowała w swojej karierze zawodowej 24 lata na umowie o pracę oraz
  • 21 lat na spędziła na bezrobociu (składki są odprowadzane wraz z zasiłkiem dla bezrobotnych, którego okres wypłacania jest bardzo krótki – ogromna większość zarejestrowanych bezrobotnych nie ma odprowadzanych składek); to niestety nie jest nieprawdopodobny scenariusz, zwłaszcza w regionach wysokiego trwałego bezrobocia.
  • Następnie, wówczas w wieku 65 lat, pracowała na czarno lub np. na umowy o dzieło, a wysokość jej pensji nie pozwalała samodzielnie odprowadzać składek do ZUS.

To tylko przykład. Obrazuje on, że przypadek osoby bez prawa do emerytury minimalnej nie jest aż tak abstrakcyjny, jak może się wydawać.

310 tys. z głodowymi emeryturami

Brak wymaganego do emerytury stażu składkowego częściej dotyczy kobiet, m.in. dlatego, że to głównie one rezygnują z pracy zawodowej, by zająć się opieką nad dziećmi lub rodzicami. Powodem jest też ich niższy wiek emerytalny.

Według statystyk GUS, 84 proc. osób z głodowymi emeryturami to kobiety.

W czerwcu 2020 pisaliśmy o 333 tys. emerytów z takimi świadczeniami. Były to dane szacunkowe Federacji Przedsiębiorców Polskich. Mamy już najnowsze dane ZUS na ten temat z grudnia 2020. Liczba jest niższa, ale to nie powód do samozadowolenia. W grudniu takich osób było 310 tys.

W stosunku do grudnia 2019 to wzrost o prawie 50 tys. Takie tempo wzrostu utrzymuje się już czwarty rok z rzędu. Na emerytury zaczynają przechodzić osoby, których większość zawodowego życia przypada na czasy po reformie z 1999 roku. Wtedy to zreformowano system emerytalny. Rosnąca liczba emerytur poniżej świadczenia minimalnego jest konsekwencją tamtych decyzji.

Co zmienić?

W wywiadzie dla OKO.press dr Janina Petelczyc, ekspertka ds. zabezpieczenia społecznego z SGH, tłumaczyła jak można naprawić system emerytalny tak, żeby osób z głodowymi świadczeniami było jak najmniej.

„Musimy zastanowić się nad paradygmatem emerytalnym - czy rzeczywiście tylko i wyłącznie zdefiniowana składka, czy nie powinniśmy mieć jakiegoś modelu hybrydowego. On i tak de facto istnieje, bo ci, którzy mają minimalną, a jej nie wyrobili składkami, mają emeryturę dofinansowaną przez państwo, czyli nas wszystkich.

Trzeba zbadać, dlaczego tak jest, że ludzie nie wypracowują godnych emerytur. W dużej mierze to problem np. samozatrudnienia. Czyli wracamy do rynku pracy.

Trzeba nie unikać składek, nie szukać sposobów płacenia jak najniższych tylko w miarę możliwości płacić takie, które pozwolą wypracować świadczenie.

No i oczywiście umowy - umowy o pracę, zlecenia. Zlecenia są już od kilku lat oskładkowane, to jest moim zdaniem krok w dobrą stronę”.

Posłanka Lewicy Magdalena Biejat złożyła w styczniu w komisji pracy i polityki społecznej poprawkę do ustawy - dawne zlecenia liczyłyby się do stażu pracy uprawniającego do emerytury minimalnej. Poprawka została odrzucona bez dyskusji.

„Najlepiej ubóstwo wśród emerytów zredukuje szersze przyznawanie im emerytury minimalnej” - mówił OKO.press prof. Szarfenberg, posiłkując się wynikami badań Joanny Ratajczak-Tuchołki z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu.

„Okazuje się, że znacznie lepiej niż wydłużanie wieku emerytalnego, działa skrócenie wymagań stażowych do 10 lub 15 lat. Szczególnie zyskałyby na tym kobiety, dla których przerwy w pracy wciąż są największą przeszkodą w osiągnięciu świadczenia minimalnego”

- tłumaczył analityk. Również wskazywał, że równolegle należałoby się rozprawić z nadużywaniem umów cywilnoprawnych na rynku pracy.

;

Udostępnij:

Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze