0:000:00

0:00

"228 złotych emerytury miesięcznie... Taki kwitek przyniosła mi pani Maria z Płocka. To jest skandal. Tymczasem rząd i część opozycji odrzucili ostatnio projekt Lewicy o podwyższeniu emerytury minimalnej do 1600 zł. Będę walczył o wyższe emerytury. To się musi zmienić!" - napisał 23 stycznia na twitterze Robert Biedroń.

Pod postem rozgorzała dyskusja, kontrująca narrację kandydata Lewicy na prezydenta. Pojawiły się głosy, że pani Maria jest „sama jest sobie winna”, „przecież mogła zapracować”, „nie była dość przedsiębiorcza”, „widocznie nie dość odłożyła”, „szkoda, że nie przyniosła historii zatrudnienia”, a poza tym - „to problem marginalny”.

Pod postem z oficjalnego profilu odpowiedział nawet ZUS:

"Emeryturę może otrzymać osoba, która wpłaciła do #FUS choćby jedną składkę przez całe życie. Jej wysokość zależy od sumy opłaconych składek. Gwarancja minimalnej emerytury (teraz 1100 zł) przysługuje tylko osobie z wymaganym stażem pracy (20 lat dla kobiet i 25 lat dla mężczyzn)".

Czy pani Maria - i grupa emerytów żyjąca za mniej niż minimum - rzeczywiście „sama jest sobie winna”? Innymi słowy, czy naprawdę odpowiedzialnością za niskie świadczenia powinniśmy obciążać konkretne osoby?

Plaga groszowych emerytur

Emerytury w Polsce uznaje się za coś, co należy wypracować. Taka jest też konstrukcja systemu emerytalnego, w którym do wypłaty minimalnej emerytury - w 2019 roku w kwocie 1100 zł - trzeba spełnić dwa warunki:

  • osiągnąć wiek emerytalny - 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn;
  • oraz wyrobić staż pracy - 20 lat dla kobiet i 25 lat dla mężczyzn.

Kto nie spełni wymogu stażowego, wciąż może liczyć na wypłatę pieniędzy składkowych, ale w kwotach, które na pasku pokazała pani Maria.

Grupa osób żyjących z groszowych emerytur uzupełnianych świadczeniami socjalnymi z roku na rok rośnie. W 2013 roku emeryturę niższą niż minimalna pobierało 23 tys. osób, a pod koniec 2018 roku - już 218,3 tys.

To 30 proc. wszystkich świadczeń emerytalnych wypłaconych w 2018 roku.

Aż 50 tys. osób - tak jak pani Maria - dostawały emeryturę niższą niż 600 zł. Grupa ta powiększyła się szczególnie w 2018 roku (dokładnie o 1/3), bo po obniżeniu wieku emerytalnego przez PiS, uprawnienia nabyło kilka roczników seniorów.

Przeczytaj także:

Nic dziwnego więc, że rośnie również też grupa osób starszych żyjących w sferze niedostatku, czyli poniżej minimum socjalnego. W 2018 roku było to już 2,5 mln osób - o 380 tys. więcej niż w roku 2016.

Ubóstwo skrajne, które wyznacza granica minimum egzystencji (średnio dwa razy mniej niż minimum socjalne), także rośnie, ale nie aż tak dramatycznie. W 2018 roku wzrosło do 4,1 proc., a to oznacza, że

w warunkach dochodowych zagrażających zdrowiu i życiu żyło 274,9 tys. osób.

Od 2016 roku to wzrost o 61 tys. osób.

Bieda emerytury to odprysk sytuacji na rynku pracy

Prof. Ryszard Szarfenberg zwraca uwagę, że największy wpływ na rozrastającą się grupę osób żyjących z groszowych emerytur (nazywanych też subminimalnymi) ma prekaryzacja rynku pracy.

"Pracodawcy od lat nadużywają umów cywilnoprawnych, które nie liczą się do stażu ubezpieczeniowego"

— tłumaczy OKO.press analityk.

Oskładkowanie zlecenia - obowiązkowe dla wszystkich zawieranych przez pracownika umów dopiero od 2016 roku - oznacza tyle, że co miesiąc pracodawca odprowadza składki do ZUS (i ubezpiecza pracownika w NFZ). Praca "na dzieło" nie ma żadnego z tych elementów. Niezależnie od formy umowy cywilnoprawnej są one jednakowo niewidoczne dla stażu pracy naliczanego przez ZUS. Nawet jeśli pracownik pracuje na ciut bezpieczniejszej "umowie zlecenie", to w przypadku odprowadzenia zbyt niskich składek, musi liczyć się z tym, że na emeryturze dostanie świadczenie niższe niż minimalna.

W 2013 roku na „śmieciówkach” zatrudnionych było rekordowe 1,4 mln osób. Mimo notowanego wcześniej spadku, w 2018 roku umowy cywilnoprawne wróciły do łask, a zatrudnionych w ten sposób było już 1,3 mln osób. Pisaliśmy o tym w OKO.press:

Kobiety płacą podwójnie

Nie bez znaczenia jest też różnica genderowa. Aż 86 proc. osób, które pobierają emerytury niższe niż świadczenie minimalne, to kobiety.

„Obowiązki opiekuńczo-wychowawcze, które ciążą na kobietach, oznaczają przerwy w karierze. A to prosta droga do nieuzbierania stażu. Kobiety nie opiekują się tylko dziećmi, ale wszystkimi osobami zależnymi - osobami z niepełnosprawnościami czy starszymi rodzicami”

— mówi OKO.press prof. Szarfenberg.

Familizacja opieki, czyli przenoszenie obowiązków opiekuńczych z instytucji publicznych na rodziny, to nie jedyne co wpycha kobiety w ubóstwo. Na ich niekorzyść działa także decyzja o dywersyfikacji wieku emerytalnego. Krótszy okres płacenia składek emerytalnych oznacza, że kobiety systemowo oszczędzają na emeryturę krócej niż mężczyźni, ale pobierają ją dłużej.

Szacuje się, że kobieta, która przejdzie na emeryturę mając 60 lat, dostanie 66 proc. świadczenia, które przysługuje mężczyźnie w wieku 65 lat.

Niższy wiek emerytalny zmniejsza też szanse kobiet na rynku pracy oraz naraża ich na zwolnienia związane z nabyciem uprawnień - w tym momencie kończy się bowiem wzmożona ochrona stosunku pracy (art. 39 kodeksu pracy - zakaz wypowiadania umowy o pracę pracownikowi w wieku przedemerytalnym).

Jak tłumaczyła prof. Irena Wóycicka, pracodawcy faworyzują też pracowników, w których „opłaca się inwestować”, a podejmując decyzję o redukcji zatrudnienia, często kierują się wiekiem.

Jak to naprawić? Projekt Lewicy zbyt wąski

„Najlepiej ubóstwo wśród emerytów redukuje łatwiejszy dostęp do emerytury minimalnej” — mówi OKO.press prof. Szarfenberg, posiłkując się wynikami badań Joanny Ratajczak-Tuchołki z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu.

„Okazuje się, że znacznie lepiej niż wydłużanie wieku emerytalnego, działa skrócenie wymagań stażowych do 10 lub 15 lat. Szczególnie zyskałyby na tym kobiety, dla których przerwy w pracy wciąż są największą przeszkodą w osiągnięciu świadczenia minimalnego”

— tłumaczy analityk i dodaje, że równolegle należałoby się rozprawić z nadużywaniem umów cywilnoprawnych na rynku pracy.

Robert Biedroń słusznie zwrócił uwagę na problem groszowych emerytur, jednak projekt ustawy Lewicy podnoszący emeryturę minimalną do 1600 zł zupełnie go nie rozwiązywał. Ustawa pomijała bowiem kwestię przepisów stażowych. A to oznacza, że projekt pomógłby ok. 215 tys. osób, które w 2018 roku pobierały emeryturę minimalną, ale nie pomógłby 218,3 tys. seniorom żyjącym pod kreską.

Potrzebne jest też:

  • podniesienie i systematyczna waloryzacja zasiłku stałego z pomocy społecznej, z którego korzystają osoby starsze.

Prof. Szarfenberg zwraca uwagę, że najważniejszym zasiłkiem pomocowym dla seniorów bez emerytury lub z emeryturą groszową jest zasiłek stały, który wynosi od października 2018 r. maksymalnie 645 zł. Są też inne świadczenia, np. zasiłek pielęgnacyjny czy dodatek mieszkaniowy, ale wlicza się je do dochodu seniora, pomniejszają więc zasiłek stały i nie poprawiają sytuacji emeryta.

„Przede wszystkim należałoby więc nie wliczać do dochodu innych świadczeń. Ważne jest też systematyczne podnoszenie tych zasiłków. Jednym z rozwiązań do rozważenia jest parametryczne ustalenie maksymalnej wysokości zasiłku stałego na poziomie 60-70 proc. emerytury minimalnej brutto (w 2020 roku dałoby to 720-840 zł). To pomogłoby nieco lepiej zabezpieczyć sytuację osób, które nie mają uprawnień emerytalnych” – mówi prof. Szarfenberg.

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze