Po marcowej waloryzacji już 333 tys. emerytów pobiera głodowe świadczenia. Problem dotyczy już co 20 emeryta w Polsce. Ekonomista Federacji Pracodawców Polskich przewiduje, że w 2030 roku będzie to 641 tys. osób. To wada systemu, której nikt nie chce naprawić. Dlaczego?
Już 333,4 tys. emerytów pobiera świadczenie niższe niż emerytura minimalna wynosząca w 2020 roku 1200 brutto. Te liczby nie mają nic wspólnego z obecnym kryzysem - kryzys głodowych emerytur jest permanentny i będzie się jednostajnie pogłębiał w kolejnych latach, tak bowiem zaprojektowany jest nasz system emerytalny.
Tymczasem mierzone poziomem wydatków minimum socjalne dla jednoosobowego gospodarstwa emeryckiego wyniosło pod koniec 2019 roku 1195 zł. Minimum egzystencji dla takiego gospodarstwa domowego wyniosło 585 zł.
Jak to możliwe, że aż co dwudziesty emeryt dostaje świadczenie rzędu 700, 500, czy nawet 100 zł?
Paradoksalnie brzmiąca „emerytura niższa od minimalnej” bierze się stąd, że emerytura minimalna nie przysługuje automatycznie wszystkim, którzy ukończyli wiek emerytalny (po reformie PiS z 2016 roku wiek emerytalny wynosi 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn).
Emerytury "sub-minimalne" będą coraz większym problemem - ostrzega Łukasz Kozłowski autor analizy Federacji Pracodawców Polskich.
Średnio emeryci otrzymują 2413,64 zł brutto - to dane z pierwszego kwartału 2020. Do obecnej średniej emerytury wciąż wliczają się względnie wysokie świadczenia, naliczane według starego systemu. W dużym uproszczeniu: emerytura osób urodzonych przed 1949 rokiem tylko pośrednio zależy od wpłacanych składek, zasadnicze znaczenie ma staż pracy - to tzw. stary system.
Dla tych, którzy urodzili się później, wysokość emerytury zależy przede wszystkim kwoty wpłaconych składek.
W praktyce oznacza to, że jeżeli ktoś lata pracował na umowach zlecenia, umowach o dzieło (przez lata nadużywanych na polskim rynku pracy) lub na czarno, to jego emerytura będzie znacznie niższa.
Komu emerytura minimalna przysługuje?
Okresy nieskładkowe nie mogą przekroczyć jednej trzeciej okresów składkowych.
Okres składkowy to ten, w którym opłacaliśmy składki do ZUS, np. gdy byliśmy zatrudnieni na umowę o pracę. Okres nieskładkowy to np. czas, gdy pobieraliśmy zasiłek chorobowy lub uczyliśmy się w szkole wyższej. Wówczas składki nie są opłacane, ale czas ten liczy się, gdy sprawdzamy, czy przysługuje nam emerytura minimalna.
W praktyce oznacza to, że osoba, która:
To tylko przykład, ale obrazuje, że przypadek osoby bez prawa do emerytury minimalnej nie jest aż tak abstrakcyjny, jak może się wydawać.
Brak wymaganego do emerytury stażu składkowego częściej dotyczy jednak kobiet, m.in. dlatego, że to one częściej rezygnują z pracy zawodowej, by zająć się opieką nad dziećmi lub rodzicami. Powodem może być też niższy wiek emerytalny. Według statystyk GUS, 84 proc. osób z głodowymi emeryturami to kobiety.
Federacja Przedsiębiorców Polskich w komunikacie na temat najnowszych danych podała, że wzrost jest wyższy niż przewidywany. Ekonomiści FPP zakładali rok temu, że takich emerytów przybędzie 43 tys. Mamy przyrost o 53,5 tys. W 2011 roku taką emeryturę pobierało jedynie 23,9 tys. osób. Mamy więc 14-krotny wzrost. Tempo przyrostu powinno zwolnić. Natomiast jeśli politycy nie znajda jakiegoś rozwiązania, możemy się spodziewać stałego wzrostu o kilkadziesiąt tysięcy osób rocznie. Według Łukasza Kozłowskiego z FPP w 2030 roku będzie to 641,8 tys. osób z głodowymi emeryturami.
Dane FPP różnią się nieco od danych GUS. Na wykresie z analizy FPP autorstwa ekonomisty Łukasza Kozłowskiego widzimy 279,9 tys. emerytów z emeryturą niższą niż minimalna w 2019 roku. GUS podaje, że w grudniu 2019 było ich 260,8 tys. Skąd biorą się różne dane?
„ZUS podaje w swoich publikacjach dane za grudzień danego roku, a ja bazuję na danych dotyczących struktury wysokości po waloryzacji w danym roku, która przeprowadzana jest w marcu” – komentuje dla OKO.press autor analizy. „Ale w tych danych nie jest podane wprost, ile osób otrzymuje emerytury poniżej minimum, mamy liczbę osób otrzymująca świadczenie w określonych widełkach kwotowych, najczęściej 10 zł. Stąd też mogą brać się pewne różnice”.
Na podstawie danych ZUS z grudnia 2019 możemy zobaczyć, ile zarabiają ubodzy emeryci. 141 tys. z nich ma świadczenie niższe niż 800 złotych. 58 tys. z nich dostaje mniej niż 600 złotych miesięcznie. A pamiętajmy, że jest to kwota brutto. Dziś, po marcowej waloryzacji emerytur, takich osób jest jeszcze więcej. Bo, paradoksalnie, podwyżka emerytury minimalnej pogłębia różnice między najbiedniejszymi emerytami a tymi, którym udało się wypracować wymagany staż pracy.
Łukasz Kozłowski: „Wydaje mi się, że emerytury »sub-minimalne« będą coraz większym problemem. Te osoby są wykluczone z instrumentów wspierania emerytów z najniższymi świadczeniami, bo nie mają prawa np. do waloryzacji kwotowej, którą rządzący tak chętnie wprowadzają każdego roku. A skutkiem tego jest, że emeryci z minimum coraz szybciej uciekają od tych emerytów bez minimum”.
Dzieje się tak, ponieważ osoba, która otrzymywała emeryturę minimalną, dostała w tym roku podwyżkę z 1100 do 1200 złotych. To wzrost o 9,1 proc. Emeryci z niższymi świadczeniami mogą liczyć tylko na waloryzację procentową. W tym roku to 3,56 proc. Dla kogoś, kto miał 1000 złotych, to 35,60 złotego. Dla osoby ze świadczeniem w wysokości 500 złotych – zaledwie 17,80 złotego.
W wywiadzie dla OKO.press dr Janina Petelczyc mówiła, jak można naprawić system emerytalny tak, żeby osób z głodowymi świadczeniami było jak najmniej.
„Musimy zastanowić się nad paradygmatem emerytalnym – czy rzeczywiście tylko i wyłącznie zdefiniowana składka, czy nie powinniśmy mieć jakiegoś modelu hybrydowego. On i tak de facto istnieje, bo ci, którzy mają minimalną, a jej nie wyrobili składkami, mają emeryturę dofinansowaną przez państwo, czyli nas wszystkich.
Trzeba zbadać, dlaczego tak jest, że ludzie nie wypracowują godnych emerytur. W dużej mierze to problem np. samozatrudnienia. Czyli wracamy do punktu wyjścia, rynku pracy.
Trzeba nie unikać składek, nie szukać sposobów płacenia jak najniższych tylko w miarę możliwości płacić takie, które pozwolą wypracować świadczenie.
No i oczywiście umowy – umowy o pracę, zlecenia. Zlecenia są już od kilku lat oskładkowane, to jest moim zdaniem krok w dobrą stronę”.
Obecnie jednak żadna z głównych partii politycznych nie zajmuje się pracami nad głębszą reformą systemu emerytalnego. PO-PSL proponuje emeryturę bez podatku, kosztowną i w istocie antyrównościową (bogaci zyskają znacznie więcej, niż uboczy). Lewica złożyła projekt ustawy podnoszącej emeryturę minimalną do 1600 zł. Ale właśnie - minimalną. Problem głodowych emerytur poniżej minimalnej jest jednak trudniejszy do rozwiązania - wymaga głębszej reformy systemu.
Istnieje ryzyko, że polityczny koszt podwyższenia wieku emerytalnego przez koalicję PO-PSL sprawił, że nikt w najbliższych latach nie będzie chciał podejmować tego tematu. PiS tę reformę cofnął ze sporym poparciem społecznym. Niestety, jej bezpośrednią konsekwencją jest większa liczba ubogich emerytów.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze