Jak podało Ministerstwo Zdrowia, program leczenia niepłodności metodą in vitro za rządów PO-PSL objął 19617 par, urodziło się 8395 dzieci, co oznacza wysoką skuteczność 43 proc. I rodzą się kolejne z zamrożonych zarodków, łączna liczba dzieci z in vitro może przekroczyć 10 tys. Jedno takie dziecko "kosztuje" budżet ok. 25 tys., 30 razy taniej niż z 500 plus
Ministerstwo Zdrowia poinformowało 13 listopada 2017, że w wyniku rządowego programu in vitro, który trwał od 1 lipca 2014 do 30 czerwca 2016 za czasów premiera Tuska i premier Kopacz, urodziło się w Polsce łącznie 8395 dzieci, z tego:
Informację ministerstwa zdrowia opublikował na twitterze Rafał Mundry, ekonomista z Wrocławia, który o wystąpił o nią do resortu ministra Radziwiłła.
Choć Konstanty Radziwiłł zastopował program, dzieci rodzą się nadal z zamrożonych zarodków, przy czym rodzice nie płacą za ich transfer (wszczepienie), ponoszą tylko niewielką opłatę za ich przechowywanie.
Jak powiedziała OKO.press dr Katarzyna Kozioł, prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Rozrodu i Embriologii, dzieci z rządowego programu urodzi się jeszcze dużo. Według danych ministerstwa zdrowia, jakie dostała dr Kozioł, 28 lipca 2017 było ich 7947. Skoro 13 listopada ich liczba wzrosła do 8395, to oznacza, że w trzy i pół miesiąca urodziło się 448 dzieci.
Zdaniem dr Kozioł ostateczna liczba dzieci z rządowego in vitro przekroczy 10 tysięcy. W warszawskiej klinice nOvum, którą dr Kozioł współprowadzi, czekają zamrożone zarodki "kilkuset, może nawet 1000 par" z rządowego programu.
Obecne wyliczenia są zgodne z szacunkami OKO.press z połowy 2016 roku, kiedy mieliśmy tylko dane z czerwca 2016 - 5285 dzieci. Ekstrapolując liczbę ciąż z in vitro określiliśmy ilość "pewnych" dzieci z programu na 7049. Pisaliśmy jednak, że ta liczba "nie uwzględnia ani przyszłych ciąż z zamrożonych komórek, ani z transferów w trakcie realizacji. Realny efekt rządowego in vitro może sięgać 8 a nawet 10 tys. dzieci".
Wyniki opublikowane przez ministerstwo pokazują, jak znaczący efekt można uzyskać przy pomocy programu, który premier Ewa Kopacz w informacji rządowej z 2015 roku określiła jako "triumf zdrowego rozsądku nad fanatyzmem”. Ten sukces trwa nadal w epoce nienaukowej naprotechnologii, którą obecny minister Konstanty Radziwiłł, ortodoksyjny wyznawca etyki seksualnej Kościoła katolickego, uważa za niemoralną a swój pogląd przypisuje - wbrew wynikom sondaży - większości społeczeństwa.
Dr Kozioł ocenia, że około 30 polskich placówek medycyny rozrodu, które brały udział w programie, zdało egzamin.
Uzyskana skuteczność leczenia - 43 proc. (stosunek żywych urodzeń do liczby par zakwalifikowanych do programu) jest na tle UE wysoka, a wraz z kolejnymi ciążami z zamrożonych komórek - będzie rosła.
Jest to tym większe osiągnięcie, że rządowy program - wyprzedzając ustawę, która weszła w życie w listopadzie 2015 - wprowadził ograniczenia: maksimum sześć komórek jajowych pobieranych do zapłodnienia i transfer jednego zarodka, a tylko w wyjątkowych wypadkach dwóch (np. gdy kobieta jest w "zaawansowanym" wieku).
Oczywiście nie oznacza to, że statystyczna para zakwalifikowana do programu miała aż tak duże szanse na dziecko, bo jednak zdarzały się ciąże mnogie, a nieliczne kobiety mogły w ramach programu zdążyć urodzić dwukrotnie. Każda z uczestniczek programu miała bowiem prawo do trzech bezpłatnych cykli stymulacji i pobierania komórek jajowych a następnie ich zapładniania in vitro.
W 2015 roku urodziło się w Polsce 369 308 dzieci, co oznacza, że urodzone z rządowego in vitro 3046 stanowiły 0,82 proc. Innymi słowy na każde 121 dzieci jedno zawdzięczało życie programowi.
Oczywiście efekt prodemograficzny całego in vitro w Polsce był i jest znacznie większy. Można go tylko oszacować, bo oficjalne statystyki (np. GUS) nie obejmują takich danych.
Jak wynika z raportu „Medycyna wspomaganego rozrodu” opracowanego przez Sekcję Płodności i Niepłodności Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego na podstawie informacji od 33 klinik (najlepsze z dostępnych badań) w 2011 roku wykonano 15340 zabiegów in vitro finansowanych przez same niepłodne pary, które było stać na wydatek rzędu 10 tys. zł (za jeden cykl). Powstały 4873 ciąże. Biorąc pod uwagę liczne - wtedy - ciąże mnogie mogło to oznaczać 6-7 tys. dzieci.
Od 2011 roku ta liczba na pewno wzrosła.
Można ostrożnie szacować, że w 2015 roku dzieci z in vitro ("rządowego" i "prywatnego") było co najmniej 10 tys., czyli 2,7 proc. Co 35-40 dzieciak urodził się wtedy dzięki in vitro.
Jak widać, potencjał prodemograficzny metody in vitro jest duży. Potrzeby będą rosły, m.in. w związku z tym, że – w Polsce, tak jak w całej Europie – rodzą coraz starsze kobiety. W Wielkiej Brytanii rocznie wykonuje się ok. 50 tys. zabiegów.
Ministerstwo zdrowia podało też ostateczne koszty programu. W kolejnych latach wyniosły one:
Oznacza to, że cały program kosztował ostatecznie 238,2 mln, nieco mniej niż zapowiadano (247 mln).
"Koszt dla budżetu" jednego dziecka z rządowego in vitro wśród już urodzonych 8395 dzieci wynosi 28 374 zł. Wraz z kolejnymi dziećmi ta kwota będzie maleć i spadnie zapewne do 25 tys., a nawet mniej.
Pozwala to porównać koszty z programem 500 plus, którego ważnym - choć nie jedynym - celem był wzrost liczby urodzeń. Program ma wspierać rodziny, zwłaszcza uboższe, w wychowywaniu dzieci, tak, by – zgodnie z deklaracją premier Szydło z expose – “jak największa liczba Polaków mogła korzystać z owoców rozwoju”. Jednocześnie – jak to ujął rzecznik rządu – jest “największym programem prodemograficznym w ostatnim 25-leciu, a nawet w całej historii Polski”.
Program 500 plus faktycznie dał efekt pronatalistyczny, ale niezbyt duży i w dodatku trudny do utrzymania w związku z trendami demograficznymi. Według danych GUS od stycznia do lipca urodziło się 235,1 tys. dzieci. Jeśli ten trend się utrzyma w całym 2017 roku będzie ich nieco ponad 400 tys. (ok. 403 tys.) czyli o 6 tys. więcej niż zapowiadała policzona przez OKO.press tzw. suma krocząca od lipca 2016 do czerwca 2017 roku (397 tys. wg danych GUS).
Oznaczałoby to, że 2017 roku możemy mieć wzrost o 33,7 tys. w porównaniu z 2015, kiedy liczba urodzeń spadła do niemal najniższego poziomu po II wojnie światowej 369,3 tys.
Koszt 500 plus w 2017 roku jest szacowany przez ministra Mateusza Morawieckiego na 24-25 mld, przyjmijmy 24,5 mld.
Oznacza to, że za jedno dziecko ekstra (ponad poziom z 2015 roku) budżet "płaci" 727 tys. zł. Czyli dzieci z in vitro byłyby dla budżetu 30 razy "tańsze" niż dzieci, które urodzą się z 500 plus.
To porównanie ma tylko pokazać skalę obu wydatków i nie można go traktować zbyt dosłownie. Bo o ile jedynym celem programu rządowego in vitro jest rodzenie dzieci, o tyle 500 plus ma także inne cele.
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze