Plac Lecha Kaczyńskiego w Łodzi zmieni nazwę. 5 stycznia w południe radni przegłosowali (25 głosów do 12), że wraca poprzednia nazwa - Plac Zwycięstwa. Decyzja zapadła w ostatnim momencie. 7 stycznia wchodzi w życie nowelizacja ustawy dekomunizacyjnej i zmiana nazw zdekomunizowanych ulic będzie wymagała zgody IPN. Radni PiS sugerowali zemstę rządu
Formalnie Plac Kaczyńskiego nie zmienił jeszcze nazwy, bo dzisiejsza (5 stycznia 2018) uchwała Rady Miasta wejdzie w życie 14 dni po opublikowaniu, czyli zapewne pod koniec stycznia. Za zmianą głosowało 25 radnych, przeciw było 12. Nikt się nie wstrzymał. Podczas debaty radni PiS dawali do zrozumienia, że Łódź może zapłacić za swoją decyzję. Bo jak to jest, że miasto oczekuje od rządu pieniędzy na inwestycje (m.in. tunel łączący dwa dworce), a nie chce, by plac nosił imię Lecha Kaczyńskiego?
Tym samym Rada Miasta przekreśliła decyzję Zbigniewa Raua z 13 grudnia 2017 . Wojewoda łódzki, tzw. zarządzeniem zastępczym zdekomunizował nazwy 26 ulic i jednego placu - Placu Zwycięstwa.
1 stycznia 2018 zarządzenie się uprawomocniło, ale tabliczki z nową nazwą "Plac Lecha Kaczyńskiego" jeszcze nie zawisły, więc nie będzie trzeba niczego zmieniać.
Podczas sesji rady miejskiej 27 grudnia 2017, pojawiły się wątpliwości, czy Plac Zwycięstwa powinien w ogóle podlegać dekomunizacji. Prawica upierała się, że powinien, bo chodziło wprawdzie o zwycięstwo nad faszystowskimi Niemcami, ale Polskę wyzwoliła Armia Czerwona.
W odpowiedzi łódzcy radni PO i SLD przyjęli uchwałę, która postawiła PiS w trudnej sytuacji. Plac ma upamiętniać zupełnie inne zwycięstwo - w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 roku.
W debacie 5 stycznia 2018 radni PO i SLD rozwinęli tę argumentację historyczną.
„W tym roku obchodzimy 100-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości. Dobrze, żeby na mapie Łodzi pojawiło się miejsce, które będzie oddawało cześć zwycięzcom w wojnie polsko-bolszewickiej. Warto podkreślać chwalebne chwile naszej historii” – mówił Tomasz Kacprzak, przewodniczący rady miejskiej przedstawiając uchwałę.
Mateusz Walasek (PO) przekonywał, że topograficznie i symbolicznie wszystko się dobrze składa: przez Plac Zwycięstwa przebiega al. Piłsudskiego, a z placu widać kościół Matki Boskiej Zwycięskiej, który został wybudowany jako votum za zwycięstwo w wojnie polsko-bolszewickiej.
Radnym PiS trudno było z tym polemizować. Próbowali ironizować (czy uzasadnienie do uchwały zostało skopiowane z wikipedii?), pytali, dlaczego radni przez 12 miesięcy nie zdekomunizowali sami ulic, mimo apeli wojewody łódzkiego i dlaczego wybrali właśnie zwycięstwo w 1920 roku.
„Na ostatniej sesji tak zachwalaliście zwycięstwo nad faszystowskimi Niemcami, a dziś zmieniacie nazwę placu na pierwsze z brzegu zwycięstwo? Może trzeba było poszukać innych? Może bitwa pod Grunwaldem? A może ktoś dostał pod choinkę książkę o tym zwycięstwie?” – pytał jeden z radnych PiS.
„Wiedzę o zwycięstwach uzyskuje się w szkole. My jesteśmy dumni z wszystkich zwycięstw” – odpowiadał Kacprzak.
Radni PiS zaatakowali nieobecną na sesji prezydent Hannę Zdanowską, twierdząc, że jest reżyserem tej sesji (prezydent Łodzi nigdy nie angażowała się w sprawę nazewnictwa ulic i nie wypowiadała się publicznie na ten temat). „Z jednej strony mówi, że dobrze współpracuje jej się z rządem i robi sobie zdjęcia z przedstawicielami rządu, a z drugiej strony atakuje ikonę jaką dla polskiej prawicy jest Lecha Kaczyński” - oburzał się Sebastian Bulak, szef klubu PiS.
Wspomógł go klubowy kolega Łukasz Magin. Zarzucił prezydent Łodzi, że oczekuje od rządu pieniędzy na inwestycje, m.in. tunel łączący dwa dworce, a nie chce, by plac nosił imię Lecha Kaczyńskiego.
Zabrzmiało to jak groźba.
„Radny Magin użył tutaj pisowskiego szantażu, czyli: nie chcecie zmieniać ulic, to pogódźcie się, że Łódź będzie pomijana przy rozdzielaniu pieniędzy na inwestycje” – przetłumaczył Maciej Rakowski, radny SLD.
„Mieliśmy do czynienia z szantażem typu: Kochaj Lecha Kaczyńskiego, bo inaczej nie dostaniesz pieniędzy na rozwój swojego samorządu” – zaznaczał Bartosz Domaszewicz, radny PO.
„Nie róbcie cyrku! Przez 12 miesięcy nie zmieniliście nazw ulic, to nie szargajcie imienia Lecha Kaczyńskiego! Nie szargajcie poważnej sprawy! Mamy zerwać z komunizmem, co w ustawie z 1 kwietnia 2016 roku potwierdziły wszystkie siły w parlamencie” – oburzał się Włodzimierz Tomaszewski, radny PiS.
Maciej Rakowski, radny SLD, przyznał, że w 2016 roku rzeczywiście wszystkie kluby w Sejmie zagłosowały za dekomunizacją w przestrzeni miejskiej, bo posłowie opozycji wykazali się naiwnością. „Nie przewidzieli, że dla wnioskodawców to nie ustawa dekomunizacyjna, ale o ustawa o kaczyzacji ulic.
Chodziło o to, żeby w każdym mieście była duża ulica, miejsce albo plac, które można nazwać imieniem Lecha Kaczyńskiego” – mówi Maciej Rakowski.
Urszula Niziołek-Janiak, radna niezrzeszona: „Nie życzę sobie kultu jednostki w przestrzeni naszego miasta. Boję się faszyzmu, totalitaryzmu, nacjonalizmu. Nie podważam zasług Lecha Kaczyńskiego dla partii, ale nie życzę sobie, by obsesja jednej partii powodowała kłopoty zwykłych mieszkańców”.
A kłopoty to zmiana dokumentów, pieczątek i przyzwyczajenie się do nowych nazw ulic. „Może dla wojewody było zabawne, że ktoś mieszka przy ulicy Aldrigde, albo przy ulicy Wayne’a, ale nie dla mieszkańca, który będzie podawał swój adres” – mówi Maciej Rakowski.
Na koniec dyskusji projektodawcy poprosili o podjęcie decyzji, bo w niedzielę, 7 stycznia, wchodzą przepisy, które spowodują, że zdekomunizowane ulice i place będą pod szczególną ochroną wojewody i IPN.
Podczas głosowania 25 radnych było za zmianą nazwy placu z Lecha Kaczyńskiego na Plac Zwycięstwa, 12 radnych zagłosowało przeciw. Uchwała wejdzie w życie 14 dni po opublikowaniu w Dzienniku Urzędowym Województwa Łódzkiego.
Narzucona przez wojewodę zmiana nazwy Placu Wolności na Kaczyńskiego oburzyło wielu łodzian. Były prezydent RP nie był zbyt mocno związany z Łodzią. OKO.press przedstawia komplet informacji.
Bracia Lech i Jarosław Kaczyńscy mieszkali przez pewien czas w Łodzi w 1962 roku, kiedy - jako trzynastolatkowie - grali w filmie „O dwóch takich, co ukradli księżyc”. Lech grał Jacka, a Jarosław Placka.
Jako prezydent Lech Kaczyński gościł w Łodzi kilka razy.
Wiosną 2006 roku przyjechał na zjazd Prawa i Sprawiedliwości i oddał legitymację partyjną.
W lipcu 2006 roku odwiedził Wytwórnię Filmów Fabularnych, obejrzał wystawę poświęconą filmowi „O dwóch takich, co ukradli księżyc”, spotkał się z przedstawicielami Uniwersytetu Łódzkiego.
W 2008 roku gościł na otwarciu nowej płyty postojowej na łódzkim lotnisku w drodze do Wiednia na mecz Polska-Austria podczas EURO 2008.
W 2009 roku, podczas obchodów likwidacji Litzmannstadt Ghetto, odsłonił Pomnik Polaków Ratujących Żydów w Parku Ocalałych.
W 2014 roku łódzcy radni PiS, dzięki wstrzymaniu się od głosu klubu SLD, przyjęli uchwałę, by skwer w centrum Łodzi nosił imię Lecha Kaczyńskiego. Miał stanąć na nim pomnik byłego prezydenta. Działacze PiS już sprzedawali cegiełki na jego budowę.
Łodzianie tego nie chcieli. Kilka razy tajemniczy ktoś zmieniał tablicę na skwerze i nosił on nazwę Boba Marleya albo Hana Solo. Zebrali 7 tysięcy podpisów pod obywatelskim projektem uchwały i rada odebrała skwerowi patrona. Pomnik nie powstał.
To drugi w Polsce przypadek zmiany przez samorządowców narzuconego przez wojewodę patrona Lecha Kaczyńskiego.
W zeszłym tygodniu radni z Bydgoszczy przywrócili świeżo wprowadzonej Alei Lecha Kaczyńskiego nazwę Aleja Planu 6-letniego.
Komentarze