0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Jaroslaw Kubalski / Agencja Wyborcza.plJaroslaw Kubalski / ...

Kaczyński powołał sekretarzy wojewódzkich PiS 1 lutego, zgodnie z zapowiadanymi już od miesięcy planami reorganizacji aparatu partii - w perspektywie zbliżających się w 2023 roku wyborów.

Formalnie sekretarze wojewódzcy PiS będą zatrudnieni w Biurze Krajowym PiS, na którego czele stoi sekretarz generalny PiS Krzysztof Sobolewski.

Sekretarze wojewódzcy mają przygotować „raport otwarcia” w każdym regionie. „Później zajmą się kwestią nadzoru nad poszczególnymi strukturami, koordynacją działań zleconych przez centralę partii, a także podejmowanie autorskich działań” - wyjaśnił (niezbyt precyzyjnie) sekretarz generalny PiS rolę lokalnych sekretarzy PAP.

PiS ma także w terenie zarządy okręgowe i prezesów okręgów. Sekretarze mają przygotować struktury partii do reformy - zapowiedzianej przez Kaczyńskiego na kongresie PiS w lipcu 2021 roku.

Napis na chodniku "PiS=PZPR"
Rzeszów, październik 2017, fot. Patryk Ogorzałek / Agencja Wyborcza.pl

Sekretarz jak w PRL

Jednym z ulubionych zajęć opozycji jest porównywanie rządów PiS do PRL w czasach Edwarda Gierka (lata 70.) czy Władysława Gomułki (lata 60.). Językoznawca prof. Michał Głowiński już w 2016 roku porównywał język propagandy PiS do języka propagandy PRL.

Język przemówień samego Kaczyńskiego porównywano wielokrotnie do języka przemówień Władysława Gomułki; w lutym 2019 roku robiła to np. w OKO.press reżyserka Agnieszka Holland.

Także publicyści ekonomiczni porównywali wielkie inwestycje rządu PiS - pozostające głównie na papierze - do nieudanych wielkich inwestycji z czasów Gierka (np. tutaj).

Także styl zarządzania państwem krytyczne wobec władzy media porównywały niekiedy do czasów PRL. „W PRL był premier, była nawet Rada Państwa, ale realną władzę sprawował prezes partii. Pardon, I sekretarz KC” - pisał w „Newsweeku” w 2016 roku Dariusz Ćwiklak.

Tytuł „sekretarza generalnego”, jak i „sekretarza wojewódzkiego”, musi przypominać czasy PRL - zarówno samemu Kaczyńskiemu (urodzonemu w 1949 roku; miał więc 40 lat, kiedy PRL upadł), jak wielu jego współpracownikom, którzy je doskonale pamiętają.

Sekretarz KW, ważna figura

Czym się zajmował w PRL sekretarz komitetu wojewódzkiego PZPR na „swoim” terenie?

Odpowiedź brzmi: właściwie wszystkim.

Formalnie nie miał kompetencji wydawania poleceń organom państwowym. W praktyce to on decydował.

Cechą systemu politycznego i administracyjnego w PRL była dwuwładza - obok struktur państwa (takich jak województwa czy do reformy administracyjnej w 1975 roku powiaty) istniały struktury partii - od podstawowych organizacji partyjnych (tzw. POP) w zakładach pracy czy urzędach, po struktury wyższego szczebla.

Historyk PRL prof. Dariusz Stola pisał o tym w studium finansów partii (2008) tak:

„Była [PZPR] organizacją hierarchiczną i scentralizowaną, o rozbudowanych funkcjach nadzorczych szczebli wyższych wobec niższych. Jako organizacja o jednoznacznym, choć coraz mniej wyrazistym, profilu ideowym była dla swych członków i ogółu ludności swoistym »producentem ideologii«.

Ponadto, czy też przede wszystkim, była faktycznym centrum władzy PRL, »superrządem«, który nadzorował ciała prawodawcze i sądy, rząd i administrację państwową, wojsko i służby policyjne oraz olbrzymią biurokrację zarządzającą upaństwowioną gospodarką.

Nadzorowała również organizacje społeczne, zwłaszcza masowe organizacje o charakterze »pasów transmisyjnych« (związki zawodowe, organizacje młodzieżowe itp.)”.

Dodajmy, że obsada wszelkich stanowisk kierowniczych (nawet najdrobniejszych) musiała uzyskać aprobatę sekretarza partii.

Aparat PZPR był bardzo rozbudowany. Pod koniec lat 70. partia zatrudniała ok. 18 tys. pracowników i pracownic.

Kto był ważniejszy? Wojewoda czy sekretarz?

Nie ma prostej odpowiedzi na te pytania. Wojewodowie zajmowali się kwestiami administracyjnymi, ale sekretarze PZPR — wszystkim, nawet jeśli nie mieli formalnie kompetencji.

Utrudniało to zarządzanie i prowadziło do konfliktów oraz dwuwładzy. W „Przerwanej dekadzie” (1992) Edward Gierek, przywódca PRL od 1970 do 1980 roku, wspominał w rozmowie z dziennikarzem Januszem Rolickim:

„Gdy obejmowałem funkcję pierwszego sekretarza, z własnego doświadczenia wiedziałem, że tę dychotomię trzeba jakoś rozwiązać. Dlatego rzuciłem owo hasło: »Rząd rządzi, partia kieruje«.

Niestety, w państwie socjalizmu realnego pokonanie owej sprzeczności było niewykonalne. Chyba jedynym wyjściem, zresztą najbardziej logicznym, byłoby przyjęcie zasady, że pierwszy sekretarz jest zwyczajowo premierem.

Był w naszej historii taki okres, kiedy Bierut łączył dwie funkcje, czynił to jednak bez powodzenia”.

Z perspektywy obywatela taka dwuwładza nie zawsze była czymś złym - kiedy np. czegoś odmówiła administracja, można było poprosić o interwencję lokalną organizację partyjną.

Kariery działaczy partyjnych polegały często na „przeskakiwaniu” z jednego aparatu do drugiego. Np. Stanisław Kociołek (1933-2019) zaczął karierę jako I sekretarz Komitetu Uczelnianego PZPR na Uniwersytecie Warszawskim (1956-1958), potem piął się w strukturach partii, aż wreszcie został I sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego w Warszawie (1964-1967), a potem w Gdańsku (1967-1970).

W lipcu 1970 roku awansował na wicepremiera (w czasie grudniowych protestów robotniczych w 1970 roku Kociołek wygłosił przemówienie, w którym zachęcał robotników do powrotu do pracy, a zakłady blokowało wojsko - które zaczęło strzelać; Kociołek do dziś obarczany jest odpowiedzialnością za masakrę).

Ile władzy miał Komitet Wojewódzki? Bardzo dużo

Komitet Wojewódzki, jak powiedzieliśmy, mógł podejmować w praktyce decyzje na każdy temat - decydował albo współdecydował o inwestycjach, o awansach i karach, o obsadzie stanowisk w lokalnych zakładach pracy. Był ramieniem partii w terenie.

Ponosili także polityczną odpowiedzialność, przynajmniej w teorii. W 1956 roku tygodnik „Po Prostu” opisał katastrofalne warunki życia robotników i robotnic w nowym kombinacie włókienniczym w Zambrowie, zakończył artykuł wezwaniem do „narady winnych”. Podsumował: „Sądzimy, że powinien być [jej gospodarzem] sekretarz KW PZPR w Białymstoku - gospodarz i kierownik polityczny terenu. Kiedy? Jak najprędzej. Zambrów czeka na socjalizm”.

Komitet wojewódzki mógł także interweniować w zakładach pracy. Np. w 1950 roku „Życie Gospodarcze” - główne polskie czasopismo poświęcone gospodarce - pisało:

„Kwestią słabego włączenia się wielkich zakładów do wałki o ponadplanową produkcję zainteresował się KW PZPR w Katowicach, ustanawiając własnych delegatów - rzeczoznawców z zadaniem zbadania powyższej kwestii”.

A więc delegaci KW wchodzili do fabryk - i ich dyrekcjom nawet nie przychodziło do głowy, żeby ich wyprosić (to było nie do pomyślenia).

Plecy i kacykowie

Sekretarz KW miał bardzo dużą władzę - i często pisano, że wokół takich lokalnych władców (nazywanych „kacykami”) tworzyły się „kliki”, czyli skorumpowane koterie wspierających się wzajemnie dygnitarzy.

Np. w 1956 roku czytelnik tygodnika „Po Prostu” komentował sprawę niejakiego Krupy, lokalnego dygnitarza oskarżonego o korupcję. Gdy Krupa został z trudem usunięty ze stanowiska po licznych udowodnionych nadużyciach, koledzy z Komietu Wojewódzkiego przenieśli go na wyższe stanowisko. W liście czytelnik opozycyjnie nastawionej gazety pisał, że ów Krupa może być bezkarny, ponieważ ma „plecy” w komitecie wojewódzkim

„Drodzy Towarzysze! (…) Rozumiem, jeżeli Krupa był kiedyś kacykiem i samowładcą (…), każdy człowiek popełnia błędy, ale jeżeli w porę potrafi je sam zrozumieć i naprawić, wyrzecze [!] się tego co jest złe, potrafi swoją uczciwą pracą zrehabilitować się wobec Partii i społeczeństwa - to wtedy staje znów w nasze szeregi.

A Partia mu na pewno przebaczy za to, że kiedyś był kacykiem. Ale jeżeli ten sam człowiek nie zmienia swojego postępowania - to wtedy należy go mocno piętnować. Krytyka bowiem i gazety nasze nie mają na celu żeby człowieka zniszczyć - lecz mają na celu, żeby ściągnąć ze złej drogi.

U kacyka Krupy nie widać ani samokrytyki ani też żadnej poprawy. Może dlatego, że ma pewne i mocne plecy w KW PZPR w Gdańsku - którzy za Krupę odpowiadają na wszelką krytykę”.

Kaczyński oczywiście musi to wszystko pamiętać. Być może specyficzne poczucie humoru prezesa sprawia, że sam mianuje swoich wojewódzkich sekretarzy. A może już jest mu po prostu wszystko jedno, z czym się to Polakom będzie kojarzyć.

;

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze