Porozumienie Gowina i Solidarna Polska Ziobry wprowadzą do Sejmu łącznie 36 posłów. Bez jednego lub drugiego PiS straciłby większość. Jarosław Kaczyński będzie więc musiał dać im więcej władzy niż dotychczas. Dodatkowym problemem może być to, że "ziobryści" i "gowinowcy" mają inne pomysły na to, jaki powinien być kurs nowego rządu
Obaj koalicjanci PiS-u - Solidarna Polska i Zbigniewa Ziobry i Porozumienie Jarosława Gowina - w nadchodzącej kadencji znacznie wzmocnią swoją pozycję w Zjednoczonej Prawicy, czyli koalicji PiS, SP i Porozumienia. Zyskają dzięki wprowadzeniu kilku posłów więcej i nowej konfiguracji partii w Sejmie.
W tym roku Zjednoczona Prawica ze swoich list wprowadziła 235 posłów, czyli dokładnie tyle samo, co cztery lata temu. Już wtedy wystąpienie z koalicji ośmiu posłów SP lub dwunastu posłów Porozumienia odebrałoby partii Kaczyńskiego niezbędną do rządzenia większość - bezwzględną większość gwarantuje dopiero 231 posłów.
W praktyce jednak ucieczka ziobrystów lub gowinowców niewiele by im dała, bo lukę po jednych lub drugich PiS mógłby zapełnić, wchodząc w koalicję z klubem Kukiz'15 lub wyławiając pojedynczych posłów z innych partii. Zresztą PiS i tak to robił. W ciągu kadencji jego klubowi przybyło pięciu posłów. Nowe nabytki w większości odłączyły się od Kukiza.
Tym razem, gdy partia Ziobry i Gowina wprowadziła po 18 posłów, odejście jednej z nich realnie zagrażałoby władzy Kaczyńskiego.
Na przykład gdyby z klubu PiS odeszli wszyscy posłowie Porozumienia, zostałoby w nim 217 osób. Wtedy PiS nie utrzymałby większości nawet gdyby zawarł koalicję z całym klubem Konfederacji, liczącym 11 posłów. Do bezwzględnej większości wciąż brakowałoby trzech posłów, których PiS musiałby wyłuskiwać z innych partii.
Bunt Gowina lub Ziobry mógłby więc doprowadzić nawet do przedterminowych wyborów. Mając taką możliwość obaj mogą grać z Kaczyńskim o wyższe stawki.
Zbigniew Ziobro jest jednym z największych zwycięzców niedzielnych wyborów parlamentarnych. Sam jako „jedynka” na liście PiS w Kielcach zdobył około 116 tys. głosów - prawie dwa razy więcej niż w poprzednich wyborach (wtedy głosowało na niego 67 tys. osób).
Co jeszcze ważniejsze: do Sejmu wejdzie ponad dwa razy więcej posłów związanych z Solidarną Polską, niż poprzednio.
W 2015 roku było ich ośmiu, dziś piętnastu. Część z nich to bliscy współpracownicy europosła Patryka Jakiego. Za jego człowieka uważany jest też nowy poseł PiS - Sebastian Kaleta.
W sumie w ławach poselskich zasiądzie więc 18 osób bliskich Ziobrze i Jakiemu.
Do Sejmu dostali się najbliżsi współpracownicy Ziobry z Ministerstwa Sprawiedliwości: trzej wiceministrowie - Michał Wójcik, Marcin Warchoł i Sebastian Kaleta i rzecznik prasowy resortu Jan Kanthak.
Mandat zdobył także Michał Woś. To jedna ze wschodzących gwiazd Solidarnej Polski i Zjednoczonej Prawicy. Mimo młodego wieku (rocznik 1991) szybko awansował z doradcy Ziobry, przez wiceministra sprawiedliwości, na fotel ministra ds. humanitarnych w KPRM. Teraz w okręgu bielskim zdobył prawie 38 tys. głosów.
Do Sejmu wejdzie także m.in. Tadeusz Cymański.
Jak opisywaliśmy wcześniej w OKO.press, dobry wynik udało się osiągnąć działaczom Solidarnej Polski m.in. dzięki sprytnemu wykorzystywaniu dotacji Funduszu Sprawiedliwości, z nadzorowanego przez resort Ziobry.
W czasie kampanii wyborczej działacze Solidarnej Polski przekazywali pieniądze z Funduszu na karetki pogotowia, wyposażenie dla szpitali, wozy i sprzęt Ochotniczych Straży Pożarnych.
Żeby ich "gesty" dobrze wypadały w mediach, dotacje przekazywano na symbolicznych, dużych czekach. Przekazaniu wozów strażackich towarzyszyły całodzienne pikniki albo festyny.
Duża część z tych dotacji była uznaniowo przyznawana przez ministra Ziobrę. To od niego zależy kto i na co dostanie miliony złotych. NIK w lipcu ostro skrytykował taki sposób przyznawania pieniędzy. Izba uznała, że brak przejrzystych procedur oceny wniosków może stwarzać „ryzyko działań korupcyjnych”.
Ziobro we wrześniu i październiku przekazał łącznie z Funduszu pięć milionów zł. na szpitale w okręgu wyborczym, z którego startował.
Dotacje na szpitale przekazywali także Kanthak, Woś i Warchoł.
Mnóstwo pozytywnych artykułów dotyczących Funduszu Sprawiedliwości pojawiało się w mediach lokalnych i ogólnopolskich. Wiele z nich było oznaczonych jako „artykuł partnera” lub „artykuł sponsorowany”. Prawdopodobnie publikacje te były częścią kampanii, która miała promować Fundusz. Resort Ziobry zapłacił w 2018 roku zapłacił za tę kampanie prywatnej firmie 15 mln zł.
Czytając sponsorowane artykuły o Funduszu trudno jednak nie odnieść wrażenia, że ich głównym celem była bardziej promocja resortu sprawiedliwości i poszczególnych polityków, niż informowanie o możliwościach uzyskania pomocy.
Układając się z frakcją Ziobry, PiS będzie musiał prawdobodobnie liczyć się z tym, że swoje ambicje mają również członkowie coraz widoczniejszej wśród "ziobrystów" frakcji Patryka Jakiego.
We wrześniu dziennikarz Wojciech Szacki na łamach „Polityki” pisał: „Tę grupę łączy nie tylko bliskość do Jakiego, lecz także młody wiek i poglądy. Jaki zapewnił im zresztą coś w rodzaju platformy ideowej. Ogłosili na Facebooku „Siedem zobowiązań nowego pokolenia w polityce”. Brzmią jak mieszanka haseł PiS i Konfederacji: walka z „ideologią LGBT”, sprzeciw wobec roszczeń żydowskich, postulat zaostrzenia kar, a także sprzeciw wobec nielegalnej migracji oraz podwyżki podatków.”
W nowym Sejmie znajdzie się pięciu "jakistów":
Najbardziej znany z tej grupy jest Sebastian Kaleta, oficjalnie członek PiS, obecnie wiceminister sprawiedliwości. Trampoliną do kariery politycznej była dla niego Komisja Weryfikacyjna zajmująca się skutkami reprywatyzacji w Warszawie. Najpierw był jej wiceszefem, a od czerwca 2019 - szefem (zastąpił Patryka Jakiego, który został wówczas europosłem).
W ostatnich wyborach samorządowych Kaleta zdobył mandat radnego Warszawy. Od tamtej pory nie przepuścił żadnej okazji, żeby w mediach i na konferencjach prasowych krytykować i atakować prezydenta Rafała Trzaskowskiego. W niedzielnych wyborach zdobył ponad 17 tys. głosów.
Kolejny "jakista", Jacek Ozdoba, był niegdyś związany z partią Jarosława Gowina. W 2018 r. został szefem sztabu Patryka Jakiego - wówczas kandydata na prezydenta Warszawy. Sam zdobył w Warszawie mandat radnego.
Janusz Kowalski to były wiceprezydent Opola (do 2015 roku). Po poprzednich wyborach parlamentarnych został powołany do zarządu PGNiG (zasiadał w nim do listopada 2016 roku), był też członkiem rad nadzorczych spółek-córek PGNiG, a w czerwcu 2017 powołano go do rady KGHM. W sumie zasiadając we władzach tych wszystkich spółek zarobił do 2018 roku ponad 2,3 mln zł.
W wyborach do parlamentu poparło go ponad 18 tysięcy osób. Już po ogłoszeniu wyborów w wywiadzie dla Radia Doxa powiedział: "Chcę być kontynuatorem polityki Patryka Jakiego”.
Mariusz Kałużny jest dyrektorem Centralnego Ośrodka Sportowego w Toruniu, a Aleksandra Szczudło wiceprzewodniczącą sejmiku podlaskiego.
Swój stan posiadania w Sejmie powiększyła także partia Jarosława Gowina. W poprzedniej kadencji Porozumienie wprowadziło do Sejmu dwunastu posłów. Obecnie jest ich osiemnastu - tyle samo, co ziobrystów. Oznacza to, że obie partie mogą utworzyć samodzielne kluby poselskie (do ich utworzenia potrzeba 15 posłów).
Porozumienie będzie miało także dwóch senatorów - Tadeusza Kopcia i Józefa Zająca. Tu jednak "gowinowcy" stracili w porównaniu z poprzednią kadencją (wtedy mieli 5 mandatów).
Jeszcze przed ogłoszeniem oficjalnych wyników wyborów Porozumienie pochwaliło się “Drużyną Gowina w Sejmie” na Facebooku.
Najlepszy wynik (43 958 głosów) osiągnęła Jadwiga Emilewicz, wiceprezeska Porozumienia, która startowała z pierwszego miejsca na liście PiS w Poznaniu. Dobry wynik przypuszczalnie pomoże jej partii w utrzymaniu władzy nad Ministerstwem Przedsiębiorczości i Technologii. Emilewicz kieruje nim od 2018 r., gdy zostało wyodrębnione z resortu rozwoju. Wcześniej była wiceministrem w MR.
Wynik Emilewicz był niemal trzykrotnie lepszy niż wynik Jarosława Gowina - lidera Porozumienia oraz ministra nauki i szkolnictwa wyższego. Start z ostatniego miejsca listy PiS w Krakowie dał mu zaledwie 15 802 głosów. Na krakowskiej liście PiS wyprzedzili go Małgorzata Wassermann i Andrzej Adamczyk.
Więcej głosów od niego zdobył także Wojciech Maksymowicz, profesor medycyny z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, startujący z jedynki w Olsztynie (31 575 głosów). Nie jest co prawda członkiem partii, ale współpracuje z Porozumieniem, a od 2019 r. jest podsekretarzem stanu w kierowanym przez Gowina resorcie nauki.
Posłanką z poparciem Porozumienia choć bez legitymacji partyjnej została też lekarka Anna Dąbrowska-Banaszek, która kandydowała z listy w Chełmie.
Więcej głosów od przewodniczącego zdobyli także kandydaci Porozumienia z Opola Kamil Bortniczuk i Marcin Ociepa (16 593 i 16 066 głosów). Pierwszy z nich został posłem już w 2018 r., gdy wszedł na miejsce wybranego na burmistrza Namysłowa Bartłomieja Stawiarskiego.
Kolejnym posłem Porozumienia w nadchodzącej kanencji będzie Michał Wypij.
O Bortniczuku i Wypiju pisaliśmy już w OKO.press, gdy między innymi w ich sprawie Komitet Kryzysowy Humanistyki Polskiej w kwietniu 2018 r. złożył doniesienie do Centralnego Biura Antykorupcyjnego.
Obaj zasiadali w zespole, oceniającym wnioski w konkursie “Wsparcie Uniwersytetów Trzeciego Wieku”. Przyznał on 247 tys. 980 zł Fundacji InnWarmia założonej 7 dni po rozpisaniu konkursu, choć wymogiem udziału w konkursie było dwuletnie doświadczenie w pracy edukacyjnej.
Gdy wyszło na jaw, że Wypij zna się z prezesem InnWarmii, działacz Porozumienia zapewnił, że wyłączył się z oceny jego wniosku.
CBA zakończyło postępowania w tej sprawie w grudniu, nie dopatrzywszy się nieprawidłowości.
Oprócz Bortniczuka i Jarosława Gowina w Sejmie zostanie pięciu posłów Porozumienia z poprzedniej kadencji. Wśród nich są m.in. Iwona Michałek, od 2019 r. sekretarz stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej, Andrzej Sośnierz, były prezes NFZ i Mieczysław Baszko, który w styczniu 2018 r. przeszedł do Porozumienia z PSL.
Do Sejmu nie dostał się za to Zbigniew Gryglas, były poseł Nowoczesnej, który w październiku 2017 r. opuścił jej klub, by przejść do Porozumienia.
Zbigniew Ziobro i jego współpracownicy z Solidarnej Polski przed wyborami obawiali się, że jeśli PiS wygra wybory miażdżącą przewagą, obniży się ich pozycja w Zjednoczonej Prawicy. Dlatego w czasie kampanii wyborczej mobilizacja w ich szeregach była ogromna.
Dziś już wiadomo, że bez polityków partii Ziobry PiS nie miałby nie miałby większości w Sejmie. Z pewnością będzie on więc chciał mieć znaczący wpływ na politykę nowego rządu.
Komentując wyniki wyborów, Ziobro przekonywał, że są one dużym sukcesem. "Po czterech latach to jest ewenement. Takiego wyniku żadna partia nie miała. Urósł w stosunku do tego, co było wcześniej. Możemy mówić o sukcesie" - mówił portalowi w Polityce.pl.
Według Ziobry wynik wyborów daje PiS-owi mandat do dalszego przeprowadzania zmian. Jego zdaniem, wyborcy nie uwierzyli w narrację opozycji, że PiS przeprowadzając zmiany w sądownictwie robi zamach na demokrację. "Polacy zauważyli, że jesteśmy pierwszą formacją, która chciała tę stajnię Augiasza oczyścić" - mówił.
Wszystko wskazuje więc na to, że Ziobro będzie namawiał PiS do kontynuacji, a może nawet zaostrzenia dotychczasowego kursu w sprawie "reformy sądownictwa".
Ale do większości potrzebny jest PiS-owi też Gowin, a on - zdaje się - ma inny pogląd.
W komentarzach powyborczych dla mediów Gowin konsekwentnie wraca do wątku rozliczeń wewnątrz PiS. W rozmowie z Wirtualną Polską mówił: "Od 4 lat jesteśmy liderem w UE jeśli chodzi o tempo wzrostu gospodarczego, realizujemy najszersze w Europie programy społeczne i jednocześnie ponad połowa Polaków głosuje przeciwko nam, czy na inne ugrupowania. To na pewno musi nam dać do myślenia".
Na Twitterze Gowin napisał: "Dziękuję Wyborcom Zjednoczonej Prawicy, że docenili 4 lata naszej ciężkiej pracy. Dziękuję Wyborcom opozycji za szeroki udział w święcie demokracji. Pora, by zacząć zasypywać podziały."
Przypuszczalnie lider Porozumienia będzie więc chciał przekonywać PiS, by w tej kadencji złagodził kurs.
Władza
Wybory
Jadwiga Emilewicz
Jarosław Gowin
Patryk Jaki
Jarosław Kaczyński
Sebastian Kaleta
Janusz Kowalski
Zbigniew Ziobro
Ministerstwo Sprawiedliwości
Porozumienie
Prawo i Sprawiedliwość
Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego
Solidarna Polska
zjednoczona prawica
Od wiosny 2016 do wiosny 2022 roku wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press. Wcześniej dziennikarka „Polityki” (2000-13) i krótko „GW”. W konkursie Grand Press 2016 wybrana Dziennikarzem Roku. W 2019 otrzymała Nagrodę Specjalną Radia Zet - Dziennikarz Dekady. Laureatka kilkunastu innych nagród dziennikarskich. Z łódzkich Bałut.
Od wiosny 2016 do wiosny 2022 roku wicenaczelna i szefowa zespołu śledczego OKO.press. Wcześniej dziennikarka „Polityki” (2000-13) i krótko „GW”. W konkursie Grand Press 2016 wybrana Dziennikarzem Roku. W 2019 otrzymała Nagrodę Specjalną Radia Zet - Dziennikarz Dekady. Laureatka kilkunastu innych nagród dziennikarskich. Z łódzkich Bałut.
Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.
Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Komentarze