0:000:00

0:00

Prawa autorskie: / Agencja Gazeta/ Agencja Gazeta

Sytuacja cały czas się zmienia. Aż do 22:00 protest przebiegał spokojnie, policja ani protestujący nie eskalowali konfliktu. Nagle strategia policji się zmieniła. Relację aktualizujemy na bieżąco.

Kocioł i gaz

Około 21:40 policja zamknęła wszystkie wyjścia z placu przed TVP. Demonstranci krzyczeli: wypuśćcie nas i napierali na policję. Policja na oślep rozpyliła gaz.

Potem stało się coś jeszcze bardziej niespodziewanego. Policjanci w cywilu zaatakowali grupę protestujących. "Policyjna prowokacja" - krzyczeli. Kiedy na miejsce dobiegli nasi dziennikarze, policjanci w cywilu atakowali leżącą kobietę pałką teleskopową. Na pierwszy rzut oka wyglądali jak prawicowa bojówka. "Gdzie jest policja?" - krzyczeli ludzie.

"Wyglądali na dresiarzy, prowokatorów, ale w pewnym momencie założyli opaski policja" - relacjonował Maciek Piasecki. Potem osoby w cywilu schowały się za umundurowanymi policjantami, którzy je ochraniali. Użyto gazu. Trafiono między innymi Maćka, którego trzeba było doprowadzić do ratowników.

Gaz trafił też dziennikarza Włodzimierza Ciejkę. "Policja informuje, że każdy, kto chce iść do domu - jest tu kilkaset osób - ma przygotować dokumenty, bo musi zostać najpierw wylegitymowany" - relacjonowała Dominika Sitnicka.

"Policja informuje, że zacznie legitymować zgromadzonych. Prosi o zachowanie spokoju. Po tym, jak uniemożliwili ludziom rozejście się i potraktowali ich gazem. Serio?" - pisała na Twitterze posłanka Magdalena Biejat, która również została zaatakowana gazem.

Na miejscu byli też poseł Franciszek Sterczewski i posłanka Monika Rosa. "Trwają chaotyczne negocjacje. Policja chce wszystkich legitymować, uważamy, że to zupełnie nieuzasadnione. Mam nadzieję, że uda się to z nimi przegadać. Prosimy o cierpliwość" - mówi OKO.press Sterczewski.

Aktualnie na placu ustawia się kolejka do legitymowania i wyjścia z kotła. Na Wilczej pod komendą organizowana jest demonstracja solidarności z dwiema zatrzymanymi osobami, które tam przebywają. Kolektyw Antyrepresyjny SZPIL(A) informuje o kilkunastu zatrzymanych podczas protestów. Na telegramie mówi się o 13 zatrzymanych. W pewnym momencie zatrzymano też Polską Babcię (Katarzynę Augustynek), ale udało jej się wyjść i natychmiast wróciła na protest.

Kaczyński: Macie krew na rękach

W tym samym czasie w Sejmie trwała debata. Ok. godziny 21:06 na sejmową mównicę weszła posłanka Monika Wielichowska: „To się dzieje na ulicach teraz. Policjant naruszył moją nietykalność cielesną, złamał mi legitymację, wiedział, że jestem posłem” - mówiła, zwracając się do Jarosława Kaczyńskiego.

„Zatrzymujecie na ulicy młodych ludzi. Podpalił pan emocje w środku pandemii. Co pan dzisiaj zrobił z Warszawą? Sejm jest wielką twierdzą. Niech pan wyjdzie i powie, co mamy robić. To jest niewiarygodne!”.

Wtedy Kaczyński wstał i wszedł na sejmową mównicę. Marszałek Elżbieta Witek, która prawdopodobnie tego nie widziała, ogłosiła 10 minut przerwy. Ale Kaczyński zaczął mówić:

„Najpierw to łaskawie zdejmijcie te błyskawice esesmańskie”. Oklaski ze strony ław zajętych przez PiS. „To po pierwsze. A po drugie, wszystkie te demonstracje, które żeście popierali i w których w dalszym ciągu… my nie jesteśmy po imieniu [do jednej z posłanek opozycji]… wszystkie te demonstracje kosztowały życie już wielu osób. Macie krew na rękach. Łamiecie artykuł 165. Powtarzam: nie powinno Was być w tej izbie. Dopuściliście się zbrodni”.

Chwilę wcześniej przewodniczący klubu Lewicy Krzysztof Gawkowski mówił, że wobec wicemarszałka Sejmu Włodzimierza Czarzastego policja użyła siły.

Poniżej relacjonujemy, co działo się wcześniej, kiedy nic jeszcze nie zapowiadało, że sprawy przybiorą tak brutalny obrót.

18:00 - początek, zasieki pod Sejmem

"Nie jestem w stanie zliczyć żołnierzy, policjantów i radiowozów" - mówił Maciek Piasecki na początku protestu pod Sejmem wśród barykad obstawionych wojskiem. Ulica Wiejska została zablokowana przez policję, więc uczestnicy protestu zebrali się na placu Trzech Krzyży.

"Uwaga, uwaga, tu policja" - znajomo zaczynało się nagranie puszczane z radiowozów, ale tym razem nie informowało o nielegalności zgromadzeń w sytuacji pandemii. Wzywała za to do zejścia z drogi. "Blokując drogę, łamiesz prawo. Korzystaj z chodnika!" - słychać w relacji OKO.press z protestu. "Policja też jest kobietą. Policja też jest Polką" - odkrzykuje jedna z protestujących.

Przeczytaj także:

"Brakuje chyba tylko drutu kolczastego" - komentowała Magdalena Biejat, która relacjonowała na instagramie, jak dostawała się do Sejmu blokowana przez policję. "To upadek władzy, która odgradza się od swoich obywatelek kordonami policji, zasiekami z barierek. Zamiast uznać, że mamy cholerne prawo do tego, żeby nas traktować jak obywatelki i dorosłych ludzi, którzy mają swój rozum i sumienie, wolą sprowadzać policję z całej Polski".

Nasza relacja tutaj: https://www.facebook.com/oko.press/videos/1278678819177558

Spacer przez Warszawę

Spacer ruszył z placu Trzech Krzyży. Omijając policyjne blokady, protestujący dotarli na ulicę Marszałkowską, blokując centrum Warszawy. Skręcono w Aleje Jerozolimskie, żeby dojść do Ronda de Gaulle'a.

Skandowano: "wolność równość, aborcja na żądanie". W pewnym momencie gruchnęła wiadomość o tym, że Izba Dyscyplinarna zawiesiła immunitet sędziego Tulei. To pozwoli Prokuraturze Krajowej postawić mu absurdalne zarzuty karne za wpuszczenie dziennikarzy na ogłoszenie ważnego dla obywateli orzeczenia. Tuleya został też zawieszony w obowiązkach sędziego i zmniejszono mu o 20 proc. pensję. "Wstyd zostanie, władza minie" - skandował tłum.

W międzyczasie policja zablokowała grupę ludzi na placu Trzech Krzyży. "Prywatna ochrona pana Kaczyńskiego, która udaje policję, zatrzymała nam ludzi. Zobaczymy kogo jest więcej" - mówiła Marta Lempart.

Marsz poszedł w stronę placu Trzech Krzyży, który był odcięty kordonem policjantów. "Chodźcie do nas" - wołano, ale policja nikogo nie przepuszczała. Tłum wokół policjantów robił się coraz gęstszy. Po jednej stronie krzyczano: "puśćcie ich", z drugiej: "puśćcie nas".

"Chyba chcą nas zamknąć na rondzie, ludzi idących tu od Nowego Światu też odcięto. Jest tu dziś na pewno 1 500 funkcjonariuszy z Warszawy, do tego podobno 1 500 spoza" - relacjonowała Dominika Sitnicka. Na wezwanie organizatorów, protestujący wycofali się w stronę Nowego Światu.

Przystanek TVP

Protest doszedł w końcu pod siedzibę TVP na plac Powstańców Warszawy. "Blokujemy TVP PiS" - zarządzono. "Kłamcy" skandował tłum. "Proliferzy byliby bardziej prolife, gdyby zaangażowali się w ratowanie klimatu i życia na ziemi" - mówiła jedna z przemawiających kobiet. "Mińsk Warszawa, wspólna sprawa" - solidaryzowano się z Białorusinami.

Na telegramie pojawiła się informacja o policyjnych prowokatorach ubranych w czarne dresy, którzy weszli w tłum pod TVP.

"Jest za dużo ludzi, żeby zamknąć ich w kordonie i wyłapywać, więc ludzie, którzy chcą wychodzić, są wypuszczani" - relacjonowała Dominika Sitnicka. Przed 21:00 policjanci zapowiedzieli, że zaczną legitymować.

Dziennikarze OKO.press podeszli do protestujących chłopaków. Nie chcieli rozmawiać. "Idźcie rozmawiać z dziewczynami, to ich protest, to one powinny mówić". Dziewczyny powiedziały, że nie boją się legitymowania, a mandatów nie przyjmą. "Nie widzimy podstaw".

"Premierze, prezydencie, wiem, że nawet na pornhuba zagląda się częściej niż do konstytucji, proszę ją przeczytać i przestać łamać. Mam 16 lat i będę tu żyła jeszcze wiele lat, chcę żyć w normalnym kraju" - apelowała jedna z uczestniczek.

"Mam 25 lat urodziłam się z chorobą, w której mogę zajść w ciążę tylko przez in vitro. Jest duża szansa powikłań, które spowodują, że będę musiała usunąć ciążę. Jestem wkurwiona, że państwo odbiera mi prawo do posiadania dziecka i usunięcia ciąży, jeśli będzie zagrożeniem dla mojego ciała" - mówiła inna protestująca.

Zatrzymania i rozmowy z policją

Około 21:00 Kolektyw Antyrepresyjny SZPIL(A) poinformował, że na ulicy Pięknej 5 osób zostało zatrzymanych i wywiezionych przez policję.

Policja kordonem rozdzieliła marsz. "Polska policja broni dyktatora" - krzyczano w ich stronę. "Powiedz córce, gdzie dziś byłeś". Na placu pod TVP zaczyna się robić coraz gęściej. Padł komunikat: "wszyscy idziemy Warecką. Zatrzymują? To zostajemy". Postanowiono, że protestujący nikogo nie zostawią.

"Nie wstyd ci, jesteśmy tu dla ciebie, dla twojej matki, córki, sąsiadki"- krzyczała przez megafon Karolina Micuła stojąca przed kordonem policjantów. Jeden z funkcjonariuszy wyszedł z kordonu, żeby ją wciągnąć, ale uciekła. Wciągnięto inną osobę. Protestujący krzyczeli: "puść ją!"

"Wciągnięto chyba 3 osoby niedaleko nas, żeby przeprowadzić czynności" - relacjonowała Dominika Sitnicka. "Był moment, kiedy policja zupełnie nieprowokowana użyła siły" - dodawał Maciek Piasecki.

"Tyle policji na parę dzieciaków i starą babę. To naprawdę zaszczyt taką karierę robić panie policjant?" - pytała Polska Babcia. A potem zaczęło się to, o czym czytaliście na początku tekstu - nagła eskalacja ze strony policji. Skąd ta strategia? Próbowaliśmy dodzwonić się do rzecznika policji, ale telefonu nikt nie odbierał.

;

Udostępnij:

Maciek Piasecki

Maciek Piasecki (1988) – studiował historię sztuki i dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim, praktykował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej w Londynie. W OKO.press relacjonuje na żywo protesty i sprawy sądowe aktywistów. W 2020 r. relacjonował demokratyczny zryw w Białorusi. Stypendysta programu bezpieczeństwa cyfrowego Internews.

Marta K. Nowak

Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze