Jako Polak mogę jedynie przytoczyć słowa mojego brata Lecha, które powtarzał: "Angela Merkel jest dla nas Polaków najlepszym wyjściem". Uważam, że miał rację. Z polskiego punktu widzenia mówię: byłoby dobrze, gdyby Pani Merkel została ponownie wybrana.
zbity zegar. W 2011 r. Kaczyński bał się, że Merkel odbierze nam ziemie zachodnie
Według dzisiejszego Kaczyńskiego Niemcy powinny prowadzić politykę „partnerstwa ze swoimi sąsiadami i innymi krajami UE”. Merkel „znakomicie by się odnalazła w tej roli”.
Tymczasem w książce „Polska naszych marzeń” w 2011 r. Kaczyński pisał:
„Merkel reprezentuje to pokolenie polityków niemieckich, które chce odbudować mocarstwowość Niemiec. Elementem tego jest strategiczna oś z Moskwą, a w tym może przeszkadzać Polska, czyli nasz kraj musi być w jakiś sposób podporządkowany. Oczywiście ta polityka jest realizowana innymi metodami, ale nadal jest w tym dość bezczelne nieliczenie się z nami”.
Dalej prezes PiS podkreślał, że nie ma powodu, by cieszyć się z niemieckich inwestycji w zachodniej Polsce. Niemcy, jako dużo silniejsze gospodarczo, mogą Polskę nawet… uszczuplić geograficznie. Za „wspólne inwestycje” należy zabrać się dopiero, gdy poziomy gospodarcze zostaną wyrównane. Inaczej, zdaniem Kaczyńskiego, „obudzimy się w mniejszej Polsce”.
Cały rozdział „Angela Merkel, czyli specjalne sąsiedztwo” rozpoczyna się od stwierdzenia, że wybór Merkel na kanclerza Niemiec nie był zbiegiem okoliczności. Tomaszowi Lisowi Kaczyński ujawnił: chodziło o to, że potrzebny był kanclerz ze wschodnich Niemiec. Niemieckie media sugerowały, że prezesowi mogło chodzić o Stasi. Kaczyński o Stasi nie wspominał, ale ze słów wycofać się nie chciał i nie chciał tłumaczyć, o co dokładnie chodziło.
Całe to zamieszanie miało miejsce w ostatnich tygodniach kampanii przed wyborami parlamentarnymi w 2011 r. Po przegranych wyborach prezes PiS stwierdził: „(…) wypowiedź w książce na temat Angeli Merkel, nie ukrywam, że to był mój błąd. Mamy już badania w tej sprawie, to mniej zaszkodziło niż inne rzeczy”. Nie wycofał zatem swej opinii, a jedynie uznał ją za błąd w kampanii.
Jarosław Kaczyński pisał książkę, gdy kanclerz Merkel urzędowała już szósty rok (od 2005 r.), nie można go zatem usprawiedliwić brakiem wiedzy o polityce Niemiec wobec Polski. Zarzuty wobec Merkel, która chce odbudować mocarstwowość Niemiec, są trudne do pogodzenia z obecnym poglądem, że ponowny wybór Merkel jest dobry dla Polski. W polityce zagranicznej Niemiec nie widać nagłego zwrotu, który miałby uzasadnić taką zmianę poglądów Kaczyńskiego.
Pochwała Merkel jest tym dziwniejsza, że Kaczyński często wyraża niechęć i brak zaufania do Niemców. 11 grudnia 2015 w TV Republika mówił: „Niemcy są nam winni bardzo dużo w każdym wymiarze, począwszy od moralnego, a skończywszy na ekonomicznym. Rachunek krzywd jest ogromny. Od wojny te sprawy nie zostały wyjaśnione, a w sensie prawnym są aktualne. Kampania, która jest w tej chwili w Niemczech, te wszystkie lata wyśmiewania Polaków przypomina Republikę Weimarską, a przypominam co z tego wyszło”.