0:000:00

0:00

Nawet pierwsze reakcje polityków na wyniki sondaży wyborczych ujawniają to, czego nie chcieliby ujawnić.

Prezes PiS Jarosław Kaczyński nie krył, że miał apetyt na lepszy wynik niż 43,6 proc., które dają jego partii exit polls z godz. 21.00 13 października. "Mimo ewidentnych i oczywistych osiągnięć - westchnął. - Otrzymaliśmy dużo, ale jesteśmy formacją, która zasługuje na więcej".

Przeczytaj także:

Kaczyński: To za mało. Morawiecki: Najwięcej

"To jest powód do tego, żeby się zastanowić, jak poprawić tę sytuację. Musimy stać się lepsi z punktu widzenia społeczeństwa.

A te rzeczy, które nam zagrażają, muszą zostać wyeliminowane" - zagroził Kaczyński.

Co dokładnie zamierza wyeliminować PiS? Sam prezes niedawno zapowiadał, że zamierza "regulować" zawód dziennikarza. I kontynuować przejmowanie niezależnych sądów. A przedstawiciele "elit, którzy [jeszcze] pracują dla naszych wrogów są napiętnowani. I będą, proszę państwa, piętnowani dalej".

Prezes stwierdził, że niezadowalające 43,6 proc. to zobowiązanie do lepszej pracy i większej inwencji. "Bo Polska musi zmieniać się dalej i to zmieniać się na lepsze".

"Przed nami cztery lata ciężkiej pracy.

Musimy przyjrzeć się potrzebom grup, które nas nie poparły.

To, co było nasza siłą, to dotrzymywanie słowa w ostatnich czterech latach. Musimy podtrzymać naszą wiarygodność, doprowadzić do tego, by nikt w Polsce nie miał wątpliwości, że to, co czynimy jest i dobre i odpowiedzialne".

W przemówieniu prezesa kilkakrotnie przebijała się głęboka niepewność co do ostatecznego wyniku.

"Panujemy nad finansami publicznymi, poprawiliśmy radykalnie ich stan i tak będzie dalej [...], jeśli będziemy rządzić. Kończymy pewien etap. Zaczynamy nowy, trudniejszy, ale może zakończony jeszcze większym sukcesem".

Nastroje próbował podbudować Mateusz Morawiecki.

"Żadna partia nigdy nie miała procentowo takiego wspaniałego wyniku, to wielka wasza praca, wasza zasługa".

I jak to ma w zwyczaju zacjehał metaforę na śmierć:

"To była droga z plecakiem pełnym kamieni, pod górę, kręta droga, a jednak się udało".

Schetyna: Koalicja chce dalej łączyć opozycję

"To było i jest święto demokracji. Dziękuję wszystkim, którzy głosowali na partie opozycyjne" - rozpoczął lider Koalicji Obywatelskiej Grzegorz Schetyna.

Zdaniem Schetyny daleki od ideału wynik KO - 27,4 proc. i 130 mandatów - to przede wszystkim wynik "nierównych zasad" gry w kampanii wyborczej. Nawiązał do przejętych przez PiS mediów publicznych.

"To była nieuczciwa walka, w której stosowano nieuczciwe metody".

Recepta na lepszą przyszłość? Lider KO kilkakrotnie podkreślał, że zamierza pracować nad dalszą integracją opozycji, choć wynik wyborów pokazał, że dzielenie daje niezły efekt:

trzy demokratyczne siły opozycyjne zebrały razem 48,9 proc., o ponad 5 pkt. proc. więcej niż PiS. Sondaże nie dawały "zjednoczonej opozycji" aż takiego poparcia.

W sondażu OKO.press z sierpnia 2018 chęć głosowania na kandydatów opozycji do Senatu zadeklarowało 39 proc., a na kandydatów PiS - 43 proc.

"Wierzymy w zwycięstwo w Senacie i dalszą współpracę i integrację partii opozycyjnych. A już w przyszłym roku kolejne wybory. Wygramy wybory prezydenckie, to nasza obietnica! - zapowiedział Schetyna. - Nie będzie Budapesztu w Warszawie!".

Jak na ironię, Budapeszt może symbolizować dziś nadzieję, a nie jej brak. 13 października, w stolicy Węgier odbyły się wybory na prezydenta miasta. Wszystko wskazuje na to, że zostanie nim kandydat opozycji - Gergely Karácsony.

"Ludzie chcą współpracy, nie chcą Polski pękniętej na pół. Nie chcą, żeby pękało im serce. Będziemy współpracować z każdym, kto podziela nasze wartości" - zapowiedziała Małgorzata Kidawa-Błońska trzymając się łagodnego tonu, jaki wprowadziła w kampanii Koalicji.

Czarzasty: ja nie miałem nic, ty nie miałeś nic, razem weszliśmy do Sejmu

W sztabie Lewicy jako pierwszy głos zabrał Robert Biedroń.

"Wracamy do Parlamentu, tam zawsze było miejsce polskiej lewicy. Po czterech latach!" - tryskał entuzjazmem lider Wiosny, choć wynik exit poll - 11,9 proc. i 43 mandaty - może być rozczarowujący, bo sondaże dawały Lewicy nawet 14-15 proc.

Z drugiej strony powrót do Sejmu to sukces zjednoczonych sił lewicowych. I spełnione oczekiwania wyborców.

"Ja nie miałem nic, ty nie miałeś nic, ty nie miałeś nic. Razem weszliśmy do Sejmu" - Włodzimierz Czarzasty użył słynnego cytatu z "Ziemi Obiecanej" Reymonta/Wajdy zwracając się do Biedronia i Adriana Zandberga.

Jaką opozycją chce być Lewica? Nie odpuści obrony praworządności i pozycji Polski w Unii Europejskiej.

"Składamy deklarację, że będziemy konstruktywną opozycją, która każdego dnia będzie bronić Konstytucji" - obiecywał Robert Biedroń, który sam - wbrew wcześniejszym obietnicom - będzie obradował jako europoseł w Brukseli.

"Będziemy mogli przedstawiać swój program, mówić o Unii Europejskiej, do której polska lewica Polskę wprowadziła. Będziemy przekonywać Polaków do naszej wizji. Chyba że IPSOS się pomylił i będziemy rządzić!" - żartował Czarzasty.

"Zrobiliśmy to, wchodzimy do parlamentu jako trzecia siła. Jarosław Kaczyński ma problem. W Sejmie będzie opozycja odważna, będziemy walczyć o lepszą jakość" - podkreślił Adrian Zandberg, jeden z liderów partii Razem.

PSL z Kukizem w "racjonalnym centrum"?

W sztabie PSL wyraźna euforia. Wynik 9,1 proc. to znacznie więcej, niż sondaże dawały "Koalicji Polskiej", czyli połączonym siłom PSL i Kukiz'15.

Władysław Kosiniak-Kamysz: "Jeżeli te wyniki się potwierdzą, to jest to wielki mandat od Polaków dla racjonalnego centrum. Mandat, by na nowo połączyć Polaków, przywrócić braterstwo. My ten cel zrealizujemy. Zapraszam do współpracy wszystkich ludzi dobrej woli, przyzwoitych, umiarkowanych, oddanych Polsce".

Lider PSL podkreślał, że jego formacja, we współpracy z Pawłem Kukizem, chce zająć miejsce w politycznym centrum. Oznacza to - w jego ujęciu utrzymanie "kompromisu" w kwestiach obyczajowych. "Nie będzie niebezpiecznych skrętów ani w prawo, ani w lewo".

"Nie pozwolimy na żadną rewolucję obyczajową, ale nie będziemy nikomu zaglądać za firanki" - powtórzył swoje wyborcze hasło Kosiniak-Kamysz. Już w maju 2019 mówił OKO.press o firankach: "Ani w mieście, ani na wsi nikt nie chce, żeby ktoś mu zaglądał za firanki. Taka jest ta nasza Polska. Czy ktoś wierzy w pana Boga, czy nie, Polska jest dużym krajem i znajdzie się miejsce dla każdego”.

Paweł Kukiz dziękował za zaufanie "wszystkim wojownikom". Przekonywał, że wraz PSL będą tworzyć "centrową siłę", która będzie pracować nad "usprawnianiem" państwa. Dla Kukiza oznacza to - rzecz jasna - dalszą walkę o wprowadzenie w ordynacji wyborczej do Sejmu jednomandatowych okręgów wyborczych.

Kukiz wymógł też na Kosiniaku-Kamyszu obietnicę, że ten nie odstąpi od tego postulatu.

Korwin-Mikke: Zajmiemy się gadaniem

Exit polls dały Konfederacji 6,4 proc. głosów, czyli 14 mandatów. To lepiej niż wskazywały sondaże, w których skrajna prawica balansowała na granicy progu wyborczego.

"W Wielkiej Brytanii obowiązuje do tej pory niezniesione prawo karzące śmiercią magów, wróżbitów i przepowiadaczy pogody. Na razie powstrzymałbym się z radością" - zaczął Janusz Korwin-Mikke.

To nawiązanie do wyniku majowych wyborów do Parlamentu Europejskiego. Exit polls dawały wówczas Konfederacji (jeszcze przed rozpadem) ponad 6 proc. głosów i szanse na kilka mandatów w PE. Ostatecznie Konfederaci dostali 4,6 proc. głosów i znaleźli się pod progiem. Do Brukseli i Strasburga nie pojechał żaden z nich.

Korwin-Mikke dziękował też TVP, która w ostatnich dniach musiała w "Wiadomościach" opublikować przeprosiny dla Konfederacji. Bo ta w trybie wyborczym wytoczyła proces telewizji za niepodanie jej wyniku w sondażu poparcia. TVP miała też pominąć mandat przewidywany dla Konfederacji przy omawianiu wyników badania.

"Trzeba podziękować telewizji pisowskiej, TVPiS. Bo to dzięki telewizji państwowej mamy taki wynik. On pokazuje, że Polacy nienawidzą jak kogoś się krzywdzi. Dziękujemy Jackowi Kurskiemu, mamy nadzieję, że będzie siedział" - stwierdził Korwin.

A zapytany przez TVN24, czym się zajmie w Sejmie, odpowiedział "Gadaniem". I demaskowaniem "tych wszystkich drani".

;

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Komentarze