Kaczyński wychodzi z Europy. I zachęca aparat PiS do pokonania Niemiec, bo inaczej wybory wygra PO
Jarosław Kaczyński na spotkaniach z działaczami PiS mówi otwarcie, że o pieniądze z KPO nie będzie się prosić, więc pieniędzy nie będzie. Dumna Polska nie może się ugiąć, bo nie będzie godna marzeń Lecha Kaczyńskiego. Zamiast wsparcia z UE mamy więc żądać od Niemiec reparacji
Taka deklaracja dotycząca kluczowych spraw gospodarczych i politycznych powinna być główną wiadomością wszystkich mediów. Nie jest, bo choć Kaczyński mówi otwarcie, to precyzyjnie dostosowuje swój przekaz do odbiorców — wyborców PiS i aparatu PiS. Elementy tego przekazu pojawiają się w czasie objazdu prezesa po kraju od początku lipca.
Prezes otwarcie mówi, że pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy przelane do Polski na warunkach Komisji Europejskiej oznaczałyby podporządkowanie naszego kraju Niemcom i w efekcie — podcięcie możliwości rozwoju. Polska da sobie radę bez tego i tak wybije się na wielkość, a Niemcy dzięki temu będą u nas zbierali szparagi.
Bo – i to jest najważniejsza myśl Kaczyńskiego -
rozwój dzięki współpracy między krajami nie jest możliwy, a silniejsi zawsze zdominują słabszych.
Dlatego Polska musi walczyć z Niemcami, które chcą nas zdominować. Kto uważa inaczej, kto nie rzuci wyzwania Niemcom – nie jest dobrym Polakiem, a w zasadzie jest zdrajcą.
Aparat PiS już podchwycił tę myśl i rozwija ją w kolejnych tweetach i wystąpieniach w rządowych mediach.
Spróbujmy więc zdekodować wizję świata prezesa. Bo wtedy lepiej zrozumiemy, dlaczego pieniądze z KPO szkodzą, a roszczenia odszkodowawcze za II wojną światową (i za I wojnę też) - sprzyjają potędze, nawet jeśli wypłat nie dostaniemy za to tak szybko.
“Ja tu mówię do tych, którzy pamiętają PRL“ (Bielsk Podlaski)
W dekodowaniu Kaczyńskiego najważniejszym jest zidentyfikować, do kogo mówi. A mówi do ludzi, którym w ostatnich latach się powiodło – bo są związani z aparatem PiS. Ale mówi też do tych, którym się powiodło, bo świat władzy stał się dla nich bardziej zrozumiały i przestał kojarzyć się z lękiem przed upokorzeniem i wyśmianiem (o tym, jak "nas" w przeszłości "wyśmiewali", Kaczyński mówi stale).
Prezes snuje tę narrację, zarzucając słuchaczy faktami. W pamięci przelicza, ile obecnie warte jest 56 mld dolarów po kursie sprzed 20 lat, opowiada o najeździe Brzetysława i XIII plenum KC PZPR z 1963 roku. Zna nazwiska negocjatorów traktatów z Niemcami sprzed 50 lat (obszerne cytaty z prezesa Czytelnicy znajdą w tych fragmentach tekstu, który rozwija się po kliknięciu - wypowiedzi Kaczyńskiego może wyglądają na nieporadne, ale trzeba je traktować poważnie, bo mówca nie żartuje).
Przeczytaj także:
Prezes mówi obrazami, powtarza w jednym zdaniu to samo po kilka razy. Mówi "sputnik" zamiast "satelita", nieustanie napomyka, że zanim powstał RFN, był NRF. No i mówi "smarfon"/"sfarfon" zamiast "smartfon". Bo osoby, do których ma trafić przekaz, nie korzystają z nowoczesnej komunikacji, tylko z "narodowych mediów". Ale pamiętają "eneref" i sputnika, a "sfarfon" dla nich to raczej prezent dla wnuka, by nie czuł się gorszy, niż coś, gdzie szybko się sprawdzi, o co chodzi z Brzetysławem.
I dlatego, choć Kaczyński mówi o Unii zupełnie otwarcie, trudno go złapać za słowo.
Analizę wizji Kaczyńskiego trzeba zacząć od kryzysu. Ludzie się go boją — ale na spotkaniach z Kaczyńskim nie chodzi o inflację, o brak węgla, o wojnę za wschodnią granicą, tylko bardziej o powrót "tamtych" do władzy. "Tamci" przyniosą upokorzenie, znowu "będziemy wyśmiewani" i "pozostawieni sami sobie". Ten lęk wykorzystuje prezes, zwracając się do publiczności.
Kaczyński pokazuje aparatowi partyjnemu, jak mobilizować ludzi groźbą powrotu "tamtych", jak zrównać "tamtych" z Niemcami i jak budować poczucie godności na odrzuceniu pieniędzy z "niemieckiej Unii" i na żądaniu pieniędzy od Niemiec za wojnę.
Zaczyna od odpowiedniego spozycjonowania "naszych przeciwników", czyli PO (reszta partii praktycznie nie istnieje, są złośliwości pod adresem PSL i nieoczekiwanie ciepłe słowa pod adresem SLD, ale na marginesie).
PO i Tusk to ludzie, którzy nie kochają Polski tak jak Jarosław Kaczyński ("Ja kocham Polskę", Bielsk Podlaski), stworzyli system, w którym możliwe były wielkie przekręty. Ale najgorsze — są niemiecką partią.
"To, co wyprawia się w Polsce, tak zwana opozycja totalna, to jest zjawisko zupełnie w świecie niespotykana. To jest rzecz niebywała. Oni bardzo często reprezentują tu niemieckie interesy i pokazują na Zachód, na Niemcy, jako na wzór" (Gniezno).
"De Gaulle mówił o partii komunistycznej, że to jest partia zewnętrzna. Tak, to była partia zewnętrzna — w istocie rosyjska. I podobnie jest w Polsce. Przynajmniej Platforma Obywatelska to jest partia zewnętrzna wobec polskich interesów" (Kórnik).
"Tusk jest nadzieją polskiej niewoli i polskiego podporządkowania pod but niemiecki" (Gniezno).
"To zostało wniesione z zewnątrz, a polityka tych, co rządzili przez 8 lat, [służyła] podporządkowaniu Polski i to podporządkowaniu na obydwu kierunkach, na obydwu azymutach – no azymutów jest oczywiście więcej, są cztery, ale ten, który jest na wschód, chociaż to się liczy odwrotnie przy azymutach, i ten, który jest na zachód, były tutaj właśnie najistotniejsze" (Poznań).
"Stawką tych wyborów, które mają być za kilkanaście miesięcy, będzie pytanie, czy w Polsce ma być demokracja i praworządność, czy jakaś władza o charakterze chaotycznej dyktatury, która się z żadnym prawem, żadnymi regułami, żadnymi tak zwanymi wartościami europejskimi nie liczy, choć oczywiście Europa, a w szczególności Niemcy, przyklasną, że dobrze, poklepią po plecach" (Kórnik).
Kaczyński: jeśli PO chce wygrać w wyborach, to znaczy, że realizuje politykę niemiecką
"Choćby ostatni wywiad kanclerza Niemiec Scholza [dla “Gazety Wyborczej” - red]. On mimo tej sytuacji, w której teraz znalazły się Niemcy, no sytuacji nie najlepszej w sensie przede wszystkim politycznym i moralnym, w dalszym ciągu głosi zjednoczenie Europy pod kierownictwem Niemiec.
Czyli krótko mówiąc podporządkowanie w Europy Niemcom, przy czym oczywiście, jeśli chodzi o Francję, to ona się obroni. Sama będzie sobie tam na południu kogoś podporządkowywała. No jeżeli chodzi o Polskę, to nie miejmy co do tego żadnych złudzeń.
Otóż, Szanowni Państwo, nigdy w historii się nie zdarzyło, że ktoś zdominowany na tym korzysta. Zawsze korzystał dominujący. I to musimy wiedzieć. A w Polsce mamy formacje, które się na tego rodzaju dominację zgadzały. I to można wykazać wskazując na to, co działo się w latach 2007-15. I to w obydwu kierunkach, jak mówiłem.
I dzisiaj ta formacja dąży do władzy i ta determinacja w tym dążeniu do władzy, ta gotowość łamania wszelkich reguł, ta gotowość zapowiadania, że będzie łamana konstytucja – oni oczywiście tego wprost nie mówią, ale jeśli ktoś mówi o wyprowadzaniu prezesa Trybunału Konstytucyjnego czy prezesa banku narodowego siłą z jego miejsca pracy, a to są stanowiska kadencyjne – to mówi przecież o oczywistym łamaniu Konstytucji.
Ta zapowiedź zemsty. Ta lumpenproletaryzacja, o której tutaj mówiłem na początku, to niszczenie języka, to wszystko proszę państwa pokazuje na jedno: na to, że tutaj mamy do czynienia z kimś, kto chce realizować tego rodzaju politykę.
Czy wszyscy członkowie Koalicji Obywatelskiej zdają sobie sprawę? Nie wiem. Ale ci, którzy są na górze, jeżeli nawet sobie nie zdają sprawę, to muszą sobie zdawać, bo mają taki obowiązek. Bo polityka w żadnym nie usprawiedliwia tego, że on czegoś, co jest oczywiste, nie rozumie. Może nie rozumieć czegoś, co jest jakoś bardzo ukryte, no nie są jasnowidzami, łagodnie mówiąc, i nie są jakoś szczególnie przenikliwi (he he). Ale …[oklaski]
Więc mogą się bardzo różne rzeczy zdarzyć, ale jeśli chodzi o tych, którzy są na samej górze, to jest to kwestia odpowiedzialności za tego rodzaju działania i trzeba powiedzieć, że ta odpowiedzialność któregoś dnia musi być naprawdę wyegzekwowana. [oklaski] (Poznań)
Teraz tylko trzeba zrozumieć, dlaczego Niemcy, choć to sojusznik i partner gospodarczy, to w zasadzie jednak przeciwnik, a nawet wróg.
Najgorsze niebezpieczeństwo od zawsze czyha z zachodu
Otóż Niemcy — mówi Kaczyński — są od zarania naszych dziejów najpotężniejszym wrogiem Polski. Podobnie jak Rosja, ale jednak bardziej. I nic nie zmieniła wojna w Ukrainie.
Kaczyński rozwija myśl o tysiącletnim konflikcie Polski z Niemcami – historycznie to bzdura i anachronizm, ale słuchacze prezesa pamiętają ten wywód ze szkoły. Bo to wbijano do głowy każdemu urodzonemu przed 1975 rokiem. A prezes, podobnie jak władcy PRL, uważa taką interpretację historii za pożyteczną, gdyż wzmacnia poczucie wspólnoty w opresji.
Kaczyński mówi: Niemcy zawsze na nas czyhali, Krzyżacy zawsze atakowali, a Zachód oczerniał Polskę od XVIII wieku. Tak jak i teraz. Ale Polska oparła się temu przez tysiąc lat – i teraz też się oprze. Dzięki PiS.
Ten wywód Kaczyński najpełniej przedstawił w Gnieźnie. Zaczynając od chrztu Mieszka:
"Mieliśmy bardzo wielu przeciwników i nie tak wielkie siły. I trzeba powiedzieć, że po przeszło 1050 latach, kiedy trzeba wziąć pod uwagę ten punkt wyjścia, to naprawdę daliśmy sobie radę. (…)
No ale na zachodzie ciągle jest państwo, które jest naszym sojusznikiem w NATO, jest w Unii Europejskiej, ale nie ma najmniejszej wątpliwości, że próbuje nas zdominować.
Mamy tutaj do czynienia z taką sytuacją, która w polityce niemieckiej [trwa] od chwili, kiedy Niemcy się zjednoczyły i znów zaczęły być wielką siłą [prezes mówi tu o wieku XIX] (…), to ta tendencja do ofensywy, Drang nach Osten, i do dominacji była bardzo, bardzo silna. Ujmowana na różne sposoby (…), nawet uznająca koncepcję Mitteleuropy, czyli Europy Środkowej, [i] prawo Polaków do istnienia w państwie (…) [Ale] to państwo nie ma prawa przekroczyć pewnego poziomu, jeżeli chodzi o gospodarkę.
Jeżeli spojrzeć na dzisiejszą politykę niemiecką, to można powiedzieć, że to jest dokładnie to samo. (…) Czyli jesteśmy tutaj w trudnej sytuacji. (…)
Powiem tylko, że w Polsce jedni odpowiadają na tą sytuację taką gotowością do podporządkowania się, do pewnego rodzaju uniżenia się i samoograniczenia własnych ambicji. A drudzy, czyli my, mówią NIE (…) To jest taka zasadnicza różnica między nami".
Czyli: PO to niemiecka partia, a PiS nie ugina się przed Niemcami.
Kaczyński o stosunkach polsko-niemieckich na przestrzeni 1050 lat
"Z jednej strony nasze małe wtedy państwo, z drugiej strony - potężny na zachodzie żywioł niemiecki, wielokrotnie już po ustabilizowaniu się naszego państwa około pięciokrotnie liczniejszy i mający bardziej rozwiniętą cywilizację. Z drugiej strony równie liczny żywioł ruski, do tego Pieczengowie [chodzi o Pieczyngów - red], później Połowcy, takie plemiona najeźdźcze, które atakowały, szczególnie południowo-wschodnią Polskę, ale nie tylko, Prusowie na północy, później zastąpili ich Litwini. Było też mniejsze plemię, Jadźwingowie. No, od XIII wieku Mongołowie, którzy atakowali naprawdę w sposób niezwykle groźny, później zmienili się można powiedzieć w Tatarów. Nie będę tutaj wdawał się w różnego rodzaju precyzowanie i opisywanie tego skomplikowanego procesu, jak się zmieniali.
Ale w każdym razie mieliśmy z różnych stron przeciwników, bo i Czesi byli w pewnych momentach przeciwnikami, najazd Brzetysława na Polskę był naprawdę niesłychanie groźny, bardzo niszczący. Dzisiaj archeologowie ustalają, że tu, na tych terenach właściwie, wszystko zostało zniszczone. Zrabowali zresztą także Gniezno i katedrę gnieźnieńską.
Krótko mówiąc - mieliśmy bardzo wielu przeciwników i nie tak wielkie siły. I trzeba powiedzieć, że po przeszło 1050 latach, kiedy trzeba wziąć pod uwagę ten punkt wyjścia, to naprawdę daliśmy sobie radę.
Daliśmy sobie radę mimo tych ogromnych kłopotów, mimo że nasza historia miała różne momenty. Były te momenty wielkie, ale były też momenty bardzo, bardzo trudne.
Ale spójrzmy na mapę polityczną dzisiaj. Wszyscy wiemy – jest przecież wojna na Ukrainie. Z jednej strony mamy Rosję, która jest bardzo agresywna, atakuje zupełnie otwarcie, odrzuca to wszystko, co wydawało się po 45 roku w Europie trwałe I to jest atak już o charakterze militarnym, często wręcz ludobójczym, zbrodniczym.
Z drugiej strony mamy na południu w tej chwili sojuszników i to jest naprawdę bardzo duże dobro. Dobra jest też sytuacja na północy, mimo że bywały tam różne, ale drobne kłopoty.
No ale na zachodzie ciągle jest państwo, które jest naszym sojusznikiem w NATO, jest w Unii Europejskiej, ale nie ma najmniejszej wątpliwości, że próbuje nas zdominować. Że mamy tutaj do czynienia z taką sytuacją, która w polityce niemieckiej można powiedzieć [trwa] od chwili, kiedy tylko Niemcy się zjednoczyły i znów zaczęły być wielką siłą, największą na kontynencie europejskim, no bo wtedy jeszcze było imperium angielskie, o którym można powiedzieć, że było prawdopodobnie silniejsze niż Niemcy.
W każdym razie, jeśli chodzi o politykę wschodnią, to ta tendencja do ofensywy, Drang nach Osten, i do dominacji była bardzo, bardzo silna. Ujmowana na różne sposoby, czasem bardziej brutalne, czasem łagodniej, nawet uznające koncepcję Mitteleuropy, czyli Europy Środkowej, prawo Polaków do istnienia w państwie - niedługo ta książka, która miała taki tytuł, książka z 1915 roku, więc przeszło sto lat temu wydana w Niemczech, ukaże się też w Polsce - ale w tej książce wszystko jest jasne: Polska ma mieć prawo nawet do swojego państwa, czy Polacy mają mieć prawo do swojego państwa, ale takiego państwa pod nadzorem i to także pod nadzorem gospodarczym. To państwo nie ma prawa przekroczyć pewnego poziomu, jeżeli chodzi o gospodarkę.
Jeżeli spojrzeć na dzisiejszą politykę niemiecka, to można powiedzieć, że to jest dokładnie to samo. Co prawda to państwo jest pewnie trzy razy większe od tamtego, które sobie Niemcy wyobrażali (tutaj w rozważania historyczne na ten temat nie będę się wdawał), ale w dalszym ciągu ta tendencja istnieje. Czyli jesteśmy tutaj w trudnej sytuacji (…).
Powiem tylko że w Polsce jedni odpowiadają na tą sytuację taką gotowością do podporządkowania się, do pewnego rodzaju uniżenia się i samoograniczenia własnych ambicji. A drudzy, czyli my, mówią “nie”. My się na to nie zgadzamy, my chcemy iść do przodu, my chcemy być państwem silnym, poważnym – to marzenie mojego świętej pamięci brata, żeby o Polsce tak jak o Turcji mówiono, że to poważne państwo, z którym się trzeba liczyć, i chcę jednocześnie ten proces dościgania, ten proces, który trwa, poziomu rozwoju Zachodu, w tym także Niemiec, kontynuować. I nie chcemy, żeby nam ktoś w tym przeszkadzał.
To jest taka zasadnicza różnica między nami. (Gniezno)
Unia Europejska to Niemcy
Niestety – mówi swoim działaczom prezes – Niemcy zdominowały Unię Europejską. (“Wiadomo, że w Unii w tej chwili decydują Niemcy”, Kórnik)
Więc walka z PO oznacza nie tylko walkę z Niemcami, ale też z Unią.
Unia, tłumaczy Kaczyński, sama z siebie jest dobra. Nie można więc wprost zarzucić PiS-owi, że jest przeciw Unii. Zła jest tylko Unia niemiecka, czyli taka, jak obecnie:
"My uważamy, że powinniśmy być w Unii Europejskiej. Że to nam, generalnie rzecz biorąc, bardzo pomaga, jest ten wspólny rynek, możliwość eksportu, możliwość przychodzenia różnego rodzaju technologii, inwestycji ułatwiona.
Ale wiemy, że w tym wszystkim musimy zachować to, co jest podstawową wartością. Wartością, która dla nas Polaków powinna być szczególnie cenna. Bo mieliśmy bardzo trudną historię. Tą wartością jest suwerenne państwo (…).
Naprawdę, narody europejskie, ich kultura, ich odmienności, ich różne obyczaje, to jest wielka wartość, a nie coś, co należy zniszczyć. Należy zniszczyć nie w imię jakiejś wielkiej idei, nie w imię ludzkości, tylko w imię interesów Niemiec i co najwyżej jeszcze Francji, która przynajmniej jeszcze próbuje udawać, że jest partnerem Niemiec. Bo kiedyś była. Kiedyś nawet dominowała nad Niemcami, ale dzisiaj jest zupełnie inaczej”. (Płock)
Kaczyński o Unii Europejskiej
"My uważamy, że powinniśmy być w Unii Europejskiej. Że to nam generalnie rzecz biorąc bardzo pomaga, jest ten wspólny rynek, możliwość eksportu, możliwość przychodzenia różnego rodzaju technologii, inwestycji ułatwiona. Ale wiemy, że w tym wszystkim musimy zachować to, co jest podstawową wartością. Wartością, która dla nas Polaków powinna być szczególnie cenna. Bo mieliśmy bardzo trudną historię. Tą wartością jest suwerenne państwo.
Suwerenne państwo.
I że tej suwerenności w żadnym wypadku nie należy sprzedawać. Nie należy się poddawać jakimś marzeniom, marzeniom zresztą, które coś tam ukrywaj a, o czym jeszcze będę mówił, o jakimś wspólnym narodzie europejskim, o tym, że to, co jest w tej chwili, to jest tylko jakiś moment historii, a później będzie coś innego, lepszego.
Szanowni Państwo, za tym ukrywają się dążenia do dominacji. Te o których już mówiłem. Unia Europejska jest dobrym pomysłem i ci, którzy ją tworzyli, na pewno mieli jak najlepsze intencje. Ale odwoływali się do idei chrześcijańskiej, nie przychodziło im do głowy, że Unia będzie nośnikiem lewackiej ideologii.
I powtarzam, nie lewicowej, a lewackiej.
I przede wszystkim, nie przychodziło im do głowy, że ktoś wpadnie na pomysł, że to gigantyczne bogactwo, jakim jest kultura europejska składająca się z kultur wielu narodów, które są różne, bardzo różne, przy całym szacunku dla Portugalczyków i całej sympatii dla nich, piękny i miły kraj – ale nas łączy stosunkowo niewiele.
Coś jest takiego, co nas oczywiście łączy, ale my nie do końca jesteśmy w stanie się zrozumieć.
Naprawdę, narody europejskie, ich kultura, ich odmienności, ich różne obyczaje, to jest wielka wartość, a nie coś, co należy zniszczyć. Należy zniszczyć nie w imię jakiejś wielkiej idei, nie w imię ludzkości, tylko w imię interesów Niemiec i co najwyżej jeszcze Francji, która przynajmniej jeszcze próbuje udawać, że jest partnerem Niemiec. Bo kiedyś była. Kiedyś nawet dominowała nad Niemcami, ale dzisiaj jest zupełnie inaczej.
To po prostu do niczego nie prowadzi i my się temu przeciwstawiamy. Powtarzam, nie w imię żadnego nacjonalizmu, nie w imię jakiś innych niedobrych, szkodliwych teorii, ale w imię najlepiej zrozumianego interesu i naszego, i całej tej europejskiej wspólnoty. W imię po prostu dobrej przyszłości. Dobrej przyszłości i to nie tylko Europy.
Bo Europa, Szanowni Państwo jest częścią pewnej większej całości. Tą całością jest ta cywilizacja, która wyrosła z chrześcijaństwa. I można się zaklinać sto razy na różne sposoby, można opowiadać różne bajki, pisać różne książki uczone, jak to w istocie wywodzimy się w sensie kulturowym z barbarzyńców, którzy zniszczyli Rzym. Ale to wszystko jest po prostu nieprawda. My się wywodzimy z chrześcijaństwa, z kultury greckiej, rzymskiej no i z kultury żydowskiej, bo ta z kolei przenosi się do nas poprzez chrześcijaństwo.
I powtarzam, to jest najbardziej życzliwa cywilizacja człowiekowi. Najbardziej życzliwa cywilizacja, jaką kiedykolwiek stworzono na kuli ziemskiej. I ta cywilizacja musi trwać. I nie można jej niszczyć w imię jakichś szaleństw, jakichś mód. Kidy wchodziliśmy do Unii Europejskiej, to Sejm podjął ogromną większością głosów taka uchwałę o suwerenności kulturalnej Polski. I ta uchwała jest przez niektórych zapomniana. Ja ją przypominam. Ja ją przypomina i stwierdzam bardzo wyraźnie: my jesteśmy strażnikami tego, że by nam obcych obyczajów, obcych mód nie narzucano.
I to nie jest żadne ograniczenie wolności. (…) Musi być rzeczywista wolność, a nie wolność w imię lewackiej ideologii. Nie każdy na świecie musi być liberalnym demokratą. Demokracja ma różne odmiany. (…)
Nadejdzie ten dzień, kiedy będziemy mogli powiedzieć tym, którzy mają wobec nas poczucie wyższości: Kochani, u nas nie jest gorzej, u nas jest lepiej. I to pod każdym względem, bo nie tylko mamy dobrobyt, ale mamy prawdziwą wolność. A wy może dobrobyt macie, ale wolności żeście oddali, sami sobie żeście zabrali. My tego nie zrobimy (…)” (Płock)
Mobilizując aparat partyjny, Kaczyński sprawnie odwołuje się do poczucia niepewności i przekonania, że aby żyć, trzeba mieć rację — ale jeśli my mamy rację, to inni jej nie mają ("Ale na razie jest jedna opcja dla Polski", Poznań). Po prostu nie ma takiego czegoś, że ludzie przedstawiają swoje racje i wspólnie się porozumiewają, choć mają różne poglądy (słuchacze nie mogli mieć w szkole lekcji o tym, jak działa Unia. A jej mechanizmy ucierania poglądów i dochodzenia do ustaleń są trudne).
Ustępstwa są dowodem słabości, a w polityce unijnej chodzi o grę i dominację.
Kaczyński o tym, jak dostosowanie się do wymagań Unii oznacza powrót PO i dyktatu niemieckiego
"Bo można pewne rzeczy załatwiać powoli, idąc na kompromisy, mimo że traktaty europejskie pozwalają nam tutaj na zupełną swobodę, to w ogóle nie jest objęte traktatami europejskimi, no ale skoro druga strona prowadzi grę, której cel jest zupełnie oczywisty, to powiedzmy sobie jasno: niech społeczeństwo potem odpowie sobie jasno, czy woli zmiany, czy woli wyprowadzenie ludzi pełniących wysokie funkcje państwowe przez silnych mężczyzn (skądinąd nie wiem, dlaczego pani prezes musi być przez silnych mężczyzn wyprowadzana, bo pani prezes Trybunału, o ile mi wiadomo, żadnych sztuk walki nie trenowała, może się mylę, skądinąd z tego miasta przecież osoba, ale chyba nie trenowała i sądzę, że pewnie skądinąd silne kobiety też by sobie radę dały. Ale tak to zostało powiedziane).
Czyli, krótko mówiąc,
albo anarchia, łamanie prawa i Konstytucji – wszystko w imię interesu pewnej grupy, partii, tych którzy korzystali z tego systemu nadużyć, które w Polsce były przez wiele, wiele lat nie tylko tolerowane, ale i wspierane, także można powiedzieć ideologicznie,
czy też normalne rządy w Polsce. Normalne rządy prawa, normalne rządy Konstytucji i normalny rząd, który po prostu realizuje najbardziej elementarne interesy narodu. (...)
Polska może się rozwijać wyłącznie jako państwo suwerenne. W Unii Europejskiej, ale państwo suwerenne. (Poznań)
Gra Unii z Polską jest do tego niemoralna, bo Unia to Niemcy, a Niemcy...
"Niemcy żadnych przesłanek do tego, żeby Europie przewodzić nie mają. A przede wszystkim nie mają przesłanek moralnych (…).
Ile razy Niemcy biorą się za europejskie sprawy, za każdym razem z tego jest nieszczęście" (Gniezno).
Akcja Kaczyńskiego jest więc w istocie w obronie Unii — przed Niemcami i lewacką ideologią PO. I to działacze powinni rozumieć.
A także walką w obronie wolności, czyli tego, żeby nic się nie zmieniało.
Wątek wolności pojawia się na spotkaniach regularnie i – jak wynika z kontekstu – to taka wolność, która pozwala zwolennikom PiS robić to, co uważają za słuszne. Nie ma mowy o instytucjonalnym ograniczaniu mandatu władzy, która zdobyła większość w wyborach ("Nie każdy na świecie musi być liberalnym demokratą. Demokracja ma różne odmiany”, Płock).
Ale wolność to prawo Kaczyńskiego do szydzenia z posłanki Grodzkiej, oraz heheszki w sprawie 150 płci (transfobiczne komentarze Kaczyńskiego o uzgadnianiu płci umieszczane są precyzyjnie, by słuchacz mógł opowieść o Drang nach Osten i KPO sprowadzić do prostej myśli, że lewaccy Niemcy wraz z Tuskiem chcą przy pomocy rzekomej praworządności przerobić chłopów na baby – tymczasem ich, Niemców, miejsce jest na polskim polu szparagów).
Kaczyński o wolności i kronice Kadłubka
“Ale jest i druga sprawa, która towarzyszyła naszej historii i jest opisywana w pierwszych kronikach, szczególnie mocno przez Kadłubka, to jest sprawa wolności. Polacy jako naród wolności. On pisze, że Polacy to naród, którego nigdy nie udało się ujarzmić, nikomu się nie podporządkowali.
Ale to nie jest tylko sprawa wolności zewnętrznej, wolności narodu jako całości. To jest także sprawa wolności indywidualnej tych, których przed wiekami nie nazywano obywatelami, tylko poddanymi, ale którzy chcieli mieć swoje prawa, chcieli wpływać na bieg wydarzeń. Nie chcieli być niewolnikami, nie chcieli być własnością państwa czy własnością władcy, bo tak wyglądała pierwsza faza naszej historii, tak to było zresztą w całej Europie, tak zwana monarchia patrymonialna. Ale to w Polsce trwało naprawdę bardzo krótko, a później już zaczął się proces tej wolności zdobywania.
I to, proszę państwa, nam towarzyszy przez całe te tysiąc lat. Ciągle to pytanie o wolność - my tej wolności chcemy, chcemy, żeby obywatele naszego kraju mogli mieć szeroką sferę, zarówno, jeśli chodzi o kwestie polityczne, ale także jeżeli chodzi o kwestie gospodarcze i w ogóle wszystkie kwestie społeczne w szeroką sferę wolności.
I ta wolność (bo przecież nie mogę tutaj robić wykładu z historii) została po ‘89 roku odzyskana. Był proces, który troszeczkę trwał, ale mogę powiedzieć jako uczestnik życia publicznego także i wtedy, że ta wolność rzeczywiście w Polsce była. Były ogromne różnice poglądów i często duże emocje między poszczególnymi formacjami politycznymi, ale nawet taka formacja, na czele której stałem, czyli ówczesne Porozumienie Centrum (z Porozumienia Centrum powstało Prawo i Sprawiedliwość) mogła na przykład spotykać się na każdej uczelni w Polsce. (…)
A teraz mamy do czynienia z takim procesem, który występuje w Europie, chociaż oni mają słabszą historię wolności, proces cofania się wolności. I są w Polsce ci, którzy chcą, by w Polsce proces wolności cofnąć. Żeby Polaków wziąć, jak to się mówi, za twarz”. (Gniezno)
Walcząc z niemiecką Unią o wolność, nie można z niej brać pieniędzy
Kaczyński stawia słuchaczom za wzór Turcję. To może trochę mylić - ludzie zapewne słyszeli o ogromnej tureckiej inflacji, a to przy naszej inflacji może się źle kojarzyć. Ale Kaczyński nie ma takich skojarzeń.
Ciągle powtarza, że marzeniem jego brata, prezydenta, było, by Polska była równie poważanym krajem "jak Turcja":
"Mój świętej pamięci brat mówił często, także w naszych prywatnych rozmowach, że, wiesz, ja bym chciał, żeby o Polsce mówiono tak jak o Turcji, że to jest poważne państwo. Bo nie zawsze tak mówiono.
My doprowadzimy do tego, że Polska będzie poważnym krajem. Możemy to zrobić w oparciu o tą część społeczeństwa, która jest patriotyczna. A takich ludzi jest bardzo dużo właśnie na tej ziemi". (Bielsk Podlaski)
"To marzenie mojego świętej pamięci brata, żeby o Polsce tak jak o Turcji mówiono, że to poważne państwo, z którym się trzeba liczyć". (Gniezno)
W Gnieźnie tajemnica Turcji się wyjaśnia: według Kaczyńskiego rząd Turcji w czasie II wojny irackiej odrzucił ofertę 56 mld dolarów za przejście wojsk amerykańskich przez tureckie terytorium.
"Turcy odmówili. Nie przyjęli tych pieniędzy, bo uważali, że to jest jakby poniżej ich godności. A także jest sprzeczne z ich interesami. Teraz jest po prostu pytanie, jaki jest poziom godności Polaków. Jeżeli ten poziom jest odpowiednio wysoki, to możemy w istocie załatwić sobie w Unii wszystko".
To jest właściwie istota przekazu Kaczyńskiego: poważne państwo jest w stanie odmówić przyjęcia wielkich pieniędzy. Taka odmowa świadczy o potędze i nie może być traktowana jak porażka.
Jeśli opozycja lamentuje nad utratą unijnych funduszy, to dlatego, że jest uległa Niemcom i reprezentuje obce interesy (tu tylko małe wyjaśnienie: w świecie równoległym, opisywanym w "The New York Times" jest inne państwo Turcja. A ono domagało się w czasie II wojny irackiej kilkudziesięciu miliardów dolarów za zgodę na przejście wojsk amerykańskich, ale ich nie dostało).
Kaczyński: godne państwo potrafi odmówić dużych pieniędzy. Tak jak Turcja
Jarosław Kaczyński odpowiadał na pytanie z kartki “Czy polski prawicowy rząd ma szansę obrony w zderzeniu z brukselskimi eurokratami i pozatraktatowymi roszczeniami?”.
"Mamy takie szanse i to wszystko zależy od społeczeństwa. Kiedyś Turkom, wtedy, kiedy była ta interwencja w Iraku, proponowano 56 mld dolarów - no to by było w dzisiejszych [dolarach] przynajmniej 76 [mld], bo od tego czasu dolar znacznie stracił, albo i więcej - za przepuszczenie wojsk, które by miały zaatakować od drugiej strony Irak. Od tej strony kurdyjskiej.
Turcy odmówili. Nie przyjęli tych pieniędzy, bo uważali, że to jest jakby poniżej ich godności. A także jest sprzeczne z ich interesami.
Teraz jest po prostu pytanie, jaki jest poziom godności Polaków. Jeżeli ten poziom jest odpowiednio wysoki, to możemy w istocie załatwić sobie w Unii wszystko. Tylko ci z Unii, a szczególnie ci z Niemiec, liczą na tych słabych, na tych miękkich, wystraszonych, którzy się boją własnej polskości. Powinni się przeliczyć. To zależy, powtarzam, od nas.
Rząd mający poparcie społeczne może oprzeć się wszystkiemu. I - żeby było jasne - może jednocześnie szybko rozwijać Polskę gospodarczo i podnosić stopę życiową, jednocześnie podnosić poziom życia polskiej prowincji, polskich małych ośrodków miejskich. No, prowadzić to wszystko, co my prowadzimy”. (Gniezno)
I w tym kontekście Kaczyński mówi, że nie zamierza dalej negocjować w sprawie KPO. Albo Unia się ugnie, albo niech sobie schowa swoje pieniądze. Za bycie państwem, które jest poważnie traktowane, też czasem się płaci.
"Wiem jedno i to powtarzam: dość tego. My na dalsze ustępstwa, które są poza traktatami – to jest wyjście poza traktaty, to, czego oni się od nas domagają - już dalej nie pójdziemy, bo właśnie gry w ciuciubabkę mamy absolutnie dosyć. To nie jest tak, że nas się da sterroryzować" (Kórnik).
"Jeżeli chcemy być poważnym państwem, to musimy wiedzieć, że za to też czasem się płaci". (Kórnik)
“Robimy to, czego byśmy nie zrobili, gdyby nie Unia, a Unia w odpowiedzi zamiast po prostu dać nam to, co nam się należy absolutnie jak każdemu innemu państwu, to nie daje. No to – to w takim razie koniec”. (Poznań)
"To znaczy, że ja uważam, że my w tej chwili powinniśmy przystąpić do zmian w polskim wymiarze sprawiedliwości”. (Poznań)
"No, mówię tutaj w tej chwili swoje indywidualne zdanie, bo decyzji partyjnej nie ma, ale to zdanie jest krótkie: no koniec tego dobrego”. (Płock).
Zatem wzywanie do wypełnienia warunków Unii, jest działaniem przeciw interesowi polskiego państwa. Jest to działanie antypolskie i PiS się nie ugnie, bo kocha Polskę.
Kaczyński o konieczności stawienia oporu Unii Europejskiej
Pytanie z kartki zadane w Płocku: Co dalej z nowymi kamieniami milowymi wymyślonymi przez Unię Europejską?
“Proszę państwa, ja rzeczywiście słyszę te wszystkie wypowiedzi, że coś się znowu nie podoba. No, mówię tutaj w tej chwili swoje indywidualne zdanie, bo decyzji partyjnej nie ma, ale to zdanie jest krótkie: no koniec tego dobrego.
Myśmy naprawdę wykazali tutaj maksimum dobrej woli. Z punktu widzenia traktatów nie mamy żadnych obowiązków, żeby słuchać Unii w sprawie wymiaru sprawiedliwości.
Żadnych!”
Pytanie zadane z kartki w Poznaniu: "Czy nie jest czas na ogłoszenie, że jesteśmy na wojnie z Unią"
"Ja sądzę, że w Polsce w te chwili wypowiadanie wojen nie jest wśród ludzi specjalnie popularne. A my jesteśmy przed wyborami – to jest pierwsza sprawa. A po drugie – my nie prowadzimy wojny z Unią. To Unia prowadzi wojnę z nami. I my tylko po prostu do pewnego czasu mieliśmy podejście niezwykle koncyliacyjne i pokojowe. Tylko że to się okazało, że nic to nie daje, bo nawet jeśli założyć przez chwile, że na przykład sama pani von der Leyen, no, chciałaby jakoś coś załatwić. No, ale to Parlament Europejski, tutaj siedzi świadek, grozi, że ją odwoła. No to jak jej grozi, że ją odwoła, a to jest możliwe, może być wotum nieufności dla Komisji Europejskiej, to już się zdarzało, to proszę państwa, koniec wszystkiego i związku z tym ciągle mamy ten mechanizm.
Powtarzam, ja nie jestem pewien, że to jest taki z góry założony plan, czy też mechanizm szaleństwa, który jest w Unii, plus oczywiście pewne interesy, no głównie oczywiście niemieckie. Ale to z naszego punktu widzenia jest obecnie obojętne. Wynik jest taki, jaki jest.
Robimy to, czego byśmy nie zrobili, gdyby nie Unia, a Unia w odpowiedzi zamiast po prostu dać nam to, co nam się należy absolutnie jak każdemu innemu państwu, to nie daje. No to – to w takim razie koniec, no". [oklaski]
[tab tekst="Kaczyński o tym, dlaczego wbrew Unii będzie dalej "reformował sądy"]
"Potrzebny jest w Polsce normalny wymiar sprawiedliwości. To znaczy taki, który nie uznaje, że pani w zacnym wieku, bardzo mi bliskim, bo ja mam niewiele mniej, 77 lat jak wbiegła na pasy, że biedny kierowca nie mógł zahamować. Nawet gdyby to była sprinterka, to by miała z tym kłopot. Ale przecież to jest z uzasadnienia pewnego wyroku.
I takich wyroków jest dużo.
Łamanie prawa, łamanie równości wobec prawa, łamanie procedur, odrzucanie ustaw, odrzucanie wyroków Trybunału Konstytucyjnego, to wszystko stanowi o tym, że dzisiaj w Polsce my normalnego sądownictwa nie mamy. A tych przykładów można by ogromną ilość mnożyć. Często nieuwzględnianie najoczywistszych faktów i na takiej zasadzie, że się w ogóle nie dopuszcza do postępowania dowodowego, a jeżeli tak już miało miejsce [oklaski] to po prostu i tak pewne fakty są po prostu nie brane pod uwagę, albo przekręcane w najoczywistszy sposób.
Ja sam, przepraszam, że mówię o sobie, miałem kiedyś sprawę, nieważną, dawno zapomnianą - wytoczyłem proces pewniej gazecie, bardzo znanej (he he), ale nie chcę mieć kolejnego (he he). Za to, że napisała o mnie, z moim nazwiskiem i moją karykaturą, nie było wątpliwości, że to ja. Że ja kończąc kadencję premiera, niszczyłem dokumenty, w domyśle kompromitujące dokumenty, służb specjalnych. No podczas procesu udowodniono, po pierwsze, że to, co zrobiłem - bo zarzucano mi, że wydałem też odpowiednie prawo – to było moim obowiązkiem, że to prawo było uzgodnione także z opozycją, ale przede wszystkim udowodniono, że w tym czasie niczego nie niszczono, nie było żadnego brakowania dokumentów. Krótko mówiąc, że wszystko nieprawda.
I w pewnym momencie pani sędzia pyta przedstawiciela tamtej strony, dziennikarza, a kto jest na tej karykaturze. Tamten odpowiada z kamienną twarzą, że to jest anonimowy agent ABW (ha ha).
Otóż zapada wyrok, z którego wynika, że pozew jest oddalony, bo jest cały artykuł - powtarzam, z moim nazwiskiem w tytule – nie dotyczył mnie.
Czyli krótko mówiąc, sądy rzeczywiście mogą wszystko. To jest przykład trzeciorzędny, mnie się żadna krzywda z tego powodu nie stała. Ale takich przykładów jest mnóstwo i to trzeba, proszę państwa, zmienić.
To trzeba zmienić i niektórzy pytali, co to znaczy, że ja powiedziałem w odniesieniu do kolejnych działań, kolejnych aktów, no, oszukiwania nas przez Unię Europejską "dość".
To znaczy, że ja uważam, że my w tej chwili powinniśmy przystąpić do zmian w polskim wymiarze sprawiedliwości [oklaski]
Widzę, proszę państwa, że to jest wielki ból społeczny. (…) I to też jest dla nas wskazówka". (Poznań)
Bez pieniędzy od niemieckiej Unii niebawem pokonamy Niemcy
Odrzucenie pieniędzy europejskich jest możliwe także dlatego, że one są dla rozwoju kraju w zasadzie nieistotne. Polska rozwija się pod rządami PiS wspaniale głównie dlatego, że PiS uniemożliwił rozkradanie Polski, zmieniając system, który stworzyła PO.
Zdobył dzięki temu w ciągu siedmiu lat ponad 800 mld zł do budżetu (“824 czy 828 miliardów więcej do budżetu, dokładnie nie pamiętam”, Kórnik). Kaczyński mówi tu o luce VAT, słowem nie wspomina o funduszach unijnych. Bo to nie one decydują o rozwoju. Państwa bowiem rozwijają się przeciwko sobie, a nie razem, a teraz właśnie Polska ma szansę pokonać gospodarczo Niemcy.
Teraz albo nigdy.
Tak jak Irlandia pokonała gospodarczo Wielką Brytanię.
[tab tekst="Kaczyński o tym, jak "Irlandia pokonała Anglię"]
"Dla nas przykład, który warto naśladować, to jest przykład Irlandii. Przez wieki była dużo biedniejsza od Anglii. Anglicy do Irlandczyków odnosili się w sposób, powiedzmy sobie, mało wyposażony w szacunek, tak bym to określił. Natomiast dzisiaj, i to jest zjawisko, które nastąpiło w ostatnich dziesięcioleciach, Irlandia nie tylko dogoniła Anglię, ale jest pewnie już około 50 proc. wyżej, jeżeli chodzi o PKB.
Jest, pomijając Luksemburg, a to jest przecież maleńkie państwo, najbogatszym dzisiaj państwem w Europie, wyprzedzającym także Holandię, Austrię, czyli te kraje, które są bogatsze na głowę mieszkańca niż Niemcy.
Bo jest kilka krajów, które są bogatsze niż Niemcy, a od nich wszystkich bogatsza jest Irlandia.
Oczywiście tam było wiele różnych elementów, których my nie mamy: język angielski, ogromna diaspora w Stanach Zjednoczonych, łatwość inwestycji amerykańskich w Irlandii właśnie z tego powodu, ale tam, proszę państwa, było też jeszcze coś innego, czego naprawdę strasznie braknie.
Otóż oni, można powiedzieć, w pewnym momencie postanowili, że oni to zrobią. Że oni zmienią swoją mizerną kondycję. Bo ta kondycja była rzeczywiście przez długie, długie lata, już wczasach ich niepodległości - mizerna. I tam doszło do porozumienia. Ktoś może powiedzieć: cóż takiego dziwnego?
Tylko to było porozumienie między partiami, które się nawzajem rozstrzeliwały. W najbardziej dosłownym tego słowa znaczeniu. Tam porozumiewali się ludzie, których rodzice zostali rozstrzelani przez rodziców ich partnerów. Ja sam takich ludzi miałem okazję poznać. Tam po prostu tą straszną przeszłość tej ciągnącej się wojny domowej odrzucono. I odrzucono niezwykle ostre emocje z tym związane. Tylko że ta wojna tam toczona była rzeczywiście wojną wewnętrzną. Obie strony były głęboko przekonane, że bronią irlandzkiego interesu. Obie nie były sterowane, a przynajmniej w żaden poważny sposób nie były sterowane z zewnątrz. Zapytajmy, czy ta przesłanka jest w tej chwili także w Polsce obecna i aktualna.
Otóż ja nie chcę z góry powiedzieć, że jej nie ma. Ale wszystko jednak wskazuje, że tej przesłanki nie ma. Po prostu przynajmniej w tej chwili ona nie funkcjonuje. Że interesy zewnętrzne tutaj rozstrzygają. Że narzucanie nam różnego rodzaju rozwiązań, te nieustanne ataki, odbieranie nam pieniędzy. To wszystko wynika z dążenia, które w tej chwili zresztą jest, Szanowni Państwo, prezentowane na arenie publicznej zupełnie wprost. Choćby ostatni wywiad kanclerza Niemiec Scholza [dla “Gazety Wyborczej”]. No on mimo tej sytuacji, w której teraz znalazły się Niemcy, no sytuacji nienajlepszej w sensie przede wszystkim politycznym, i moralnym, w dalszym ciągu głosi zjednoczenie Europy pod kierownictwem Niemiec. (…)
Rozwiązanie irlandzkie, którego bardzo bym sobie życzył, jest w Polsce nierealne. Jeżeli pewnego dnia tamci dojdą do wniosku, że szli bardzo złą drogą i się do tego przynajmniej w praktyce – nie mówię o biciu się w piersi - przyznają, to oczywiście jesteśmy gotowi. Ale na razie jest jedna opcja dla Polski. Do tego, żeby Polska była wymarzonym przez mojego brata państwem traktowanym poważnie (…)
(Poznań)
Wojna w Ukrainie jest właśnie wielką szansą dla Polski, bo pozycja Niemiec w Europie osłabła i możemy teraz zaatakować. Jednocześnie rola Polski w czasie wojny w Ukrainie sprawia, że kraj ma lepszą opinię:
"Złą opinię nam robiono – no pomijając już czasy krzyżackie, bo oni umieli to dobrze robić, ale przynajmniej od początku XVIII wieku konsekwentnie Polskę oczerniano. (…)
Niestety, trwał także po ‘89 roku i najgorsze, że znalazł potężnych sojuszników w naszym kraju. Ludzi, którzy chorują na ojkofobię, czyli nienawiść do własnej ojczyzny. (…)
Myśmy zaczęli z tą chorobą w Polsce i na zewnątrz Polski, z tą antypolską propagandą, zaciekle walczyć. A dzisiaj, co się zdarzyło po 24 lutego, mamy coraz większe szanse". (Gniezno)
Kaczyński o Krzyżakach, dobrej passie Polski w czasie Wiosny Ludów i ojkofobii
"Złą opinię nam robiono – no pomijając już czasy krzyżackie, bo oni umieli to dobrze robić - ale przynajmniej od początku XVIII wieku konsekwentnie Polskę oczerniano. Wtedy, kiedy formalnie była niepodległa, kiedy straciła niepodległość, co może trochę złagodziło, były takie momenty, kiedy nawet było takie wzniesienie propolskie, nawet w okresie Wiosny Ludów, ale generalnie ten proces cały czas trwał.
Niestety, trwał także po ‘89 roku i najgorsze, że znalazł potężnych sojuszników w naszym kraju. Ludzi, którzy chorują na ojkofobię, czyli nienawiść do własnej ojczyzny. (…)
Myśmy zaczęli z tą chorobą w Polsce i na zewnątrz Polski, z tą antypolską propagandą, zaciekle walczyć.
A dzisiaj, co się zdarzyło po 24 lutego, mamy coraz większe szanse. Bo naprawdę to, co zrobiło polskie społeczeństwo i polskie państwo, zostało na świecie zauważone. I gdybyśmy mieli normalną klasę polityczną, która się różni między sobą, kłóci, wzajemnie oskarża, ale jest patriotyczna, to ta szansa mogłaby być wykorzystana w 100 procentach, to mógłby być wielki przewrót. Ale tylko my próbujemy to wykorzystać. Wszyscy inni albo nic nie mówią, albo w dalszym ciągu idą w kierunku, no pani Thun et caetera”. (Gniezno)
Kaczyński opowiada słuchaczom, że za płacę minimalną Polak kupi dziś więcej niż Amerykanin. Siła nabywcza polskiej płacy minimalnej jest na poziomie Hiszpanii, "tuż za Słowenią i niedaleko, za dwoma czy trzema państwami, które nas wyprzedzają, ale cała reszta jest poniżej nas" (Płock).
Polska w oszałamiającym tempie goni inne kraje. One, a zwłaszcza Niemcy, wcale się z tego nie cieszą - dlatego, żeby przyspieszyć rozwój, trzeba nie dać się Niemcom.
"Nie jeździmy tu [z Kórnika] na szparagi. Bardzo bym chciał, żeby Niemcy tu przyjeżdżali popracować. To jest możliwe. Przez wieki Irlandia była biedniejsza niż Anglia a teraz są w istocie najbogatszym krajem w Europie. Nie licząc Luksemburga, no ale to jest maleństwo.
Wszystko jest możliwe, a Anglicy mieli obyczaj się z Irlandczyków śmiać. A teraz Irlandczycy mają tak z 50 proc. więcej na głowę mieszkańca. Jeśli nie całe 50, to niewiele mniej. Młodzież może być jeszcze młoda, a Polska będzie bogatsza niż Niemcy. (Kórnik)
"I trzeba nie mieć kompleksów. Trzeba nie mieć tego przeświadczenia, że my, Polacy, a niektórzy jeszcze gorzej mówią, ale nie będę tego nawet cytował, my to jesteśmy gorsi. My to jesteśmy słabsi. Już teraz nie ma nas, proszę państwa, na polach szparagów. A daj boże przyjdzie czas, że to u nas będą i z Zachodu na tych polach". (Płock)
"Nadejdzie ten dzień, kiedy będziemy mogli powiedzieć tym, którzy mają wobec nas poczucie wyższości: Kochani, u nas nie jest gorzej, u nas jest lepiej. I to pod każdym względem, bo nie tylko mamy dobrobyt, ale mamy prawdziwą wolność. A wy może dobrobyt macie, ale wolności żeście oddali, sami sobie żeście zabrali. My tego nie zrobimy". (Płock)
Kaczyński o tym, jak Polska przegania Zachód
"By Polska była, jak to mówił mój świętej pamięci brat, państwem poważnym i traktowanym. I jednocześnie, żeby była państwem, które szybko dogania innych. Tych na zachód od naszych granic.
Dogania, jeżeli chodzi o poziom życia, o możliwości technologiczne. Dogania, można powiedzieć, pod każdym względem.
Ten cel nie jest żadną bajką. Większość państwa się pewnie zdziwi. My w tej chwili płace minimalną liczoną wedle siły nabywczej – to nie jest polskie obliczenie, to jest obliczenie Unii Europejskiej – mamy wyższą niż amerykańska. Tak, proszę państwa, wyższą niż amerykańska. Mamy niższą niż niemiecka, Niemcy są tu w Europie na pierwszym miejscu, nie licząc takich krajów jak Luksemburg, które są super bogate, no ale to są bardzo malutkie kraje. Mamy mniej więcej na poziomie Hiszpanii, tuż, tuż za Słowenią i niedaleko, za dwoma czy trzema państwami, które nas wyprzedzają, ale cała reszta jest poniżej nas.
Powtarzam. Tu chodzi o silę nabywczą i ja jeszcze raz tłumaczę, bo się ze mnie śmiano, bo ja powiedziałem, zresztą bardzo ostrożnie, że euro jest warte w Niemczech co najwyżej 3 złote. Teraz to obliczono i nawet "Gazeta Wyborcza" przyznała, że jest warte najwyżej dwa pięćdziesiąt pięć.
Ale wielu ludzi ciągle tego nie rozumie, że czym innym jest wartość na giełdzie, wartość walutowa, relacja walutowa, a czym innym wartość w sile nabywczej. Otóż ja o tej płacy mówię w sile nabywczej. To nie jest tak, że jak się weźmie te euro, które dostaje Niemiec, i przeliczy je na złotówki według wartości 4,85, to będzie tak wynikało, jak to tutaj powiedziałem. Tylko że, Szanowni Państwo, nasza płaca, ta o której mówiłem, ta minimalna, wynosi 1120 mniej więcej euro, a gdyby przeliczyć ją poprzez te 4,85, to oczywiście byłaby dużo niższa.
Ja bym chciał, żeby państwo takie rzeczy przyjęli do wiadomości. Że tak po prostu jest. Tak to się liczy.
Że jeśli popatrzeć na te relacje, to Polska ma teraz 33 tysiące, może więcej 37 tysięcy dolarów dochodu na głowę i to jest oczywiście dużo mniej niż Niemcy, bo tam 57 tysięcy mniej więcej, mniej niż Francja, jakieś 48 tysięcy czy 49. Ale proszę państwa, niewiele czasu trzeba przy dobrym rozwoju, żeby to nadrobić. My się znacznie szybciej od nich rozwijamy. I będziemy się dalej rozwijać w tym tempie, to naprawdę bardzo, bardzo wielu z nas dożyje tego momentu, w którym będziemy już na równi.
I to jest nasz cel.
Ale ten cel naprawdę nie prowadzi poprzez politykę, którą prowadzą - bo tutaj z malutkimi przerwami, bo była ta próba Jana Olszewskiego, czyli przecież nasza próba, bo to przecież był nasz kandydat na premiera, tylko to wtedy było Porozumienie Centrum. I później te lata 2005-07, kiedy no w bardzo trudnej koalicji też się sporo udało zrobić, chociaż zakończyło się to przegranymi wyborami.
Ta droga, którą myśmy wybrali, powtarzam, droga w gruncie rzeczy zdrowego rozsądku i elementarnej wiedzy o mechanizmach ekonomicznych, o mechanizmach społecznych, o relacjach międzynarodowych, jest drogą jedyną. Jedyną, która nas prowadzi do tego celu, który powinien wszystkich łączyć. Bo każdy człowiek normalnie myślący o swojej wspólnocie (?), ale jesteśmy Polakami, chce, żeby ona była silna, zamożna, licząca się. Tylko ktoś, kto ma coś tam nie bardzo, że tak powiem, w głowie, może myśleć inaczej. I my właśnie tak myślimy. Myślimy, że trzeba być normalnym.
I trzeba nie mieć kompleksów. Trzeba nie mieć tego przeświadczenia, że my, Polacy, a niektórzy jeszcze gorzej mówią, ale nie będę tego nawet cytował, my to jesteśmy gorsi. My to jesteśmy słabsi. Już teraz nie ma nas, proszę państwa, na polach szparagów. A daj boże przyjdzie czas, że to u nas będą i z Zachodu na tych polach". (Płock)
Niemcy są nam moralnie winni ogromne sumy
I teraz dochodzimy do reparacji: zamiast pieniędzy z niemieckiej Unii, o które trzeba się prosić, Polska będzie żądać reparacji za II wojnę światową. Kaczyński uprzedza, że sprawa jest trudna i nie należy oczekiwać szybkiego "deszczu pieniędzy".
Jednak uruchomienie debaty - którą Kaczyński zapowiada na 1 września – jest sprowadzeniem Niemiec na ich właściwe miejsce:
"Oczywiście Niemcy za to zrobili w Polsce i innych krajach, za Holocaust, to jeszcze przez 7 pokoleń powinni być tam odpowiednio nisko ustawieni" (Kórnik).
Poza tym świat musi się dowiedzieć, że Polska cierpiała w czasie II wojny bardziej. Bo świat wie o Holokauście i o masakrze czeskich Lidic. A Polska ma tysiąc takich Lidic, i nikt tego nie wie. Kaczyński opowiada, jak na prośbę Angeli Merkel do odstąpienia od roszczeń próbował go przekonać Luksemburczyk Jean-Claude Juncker. Mówił Kaczyńskiemu, że Luksemburg zamknął sprawę II wojny i wybaczył Niemcom, choć był przez nie okupowany, a w samej rodzinie Junckera z 12 synów aż pięciu zostało wcielonych do Wehrmachtu i posłanych na front wschodni.
"No ale przeżyli" - mówi Kaczyński. Czyli nie mają pojęcia, co to jest prawdziwe cierpienie.
1 września Polska pokaże więc pierwszy tom dokumentacji swoich strat sprzed 80 lat. Do tego będzie tom drugi, ze zdjęciami, i trzeci – z tłumaczeniami, ale te są jeszcze w przygotowaniu.
"Tak że ten nasz raport, obok tego żądania finansowego, ma też ogromne znaczenie, jeżeli chodzi o pokazanie, jak to naprawdę było". (Płock).
Następnie - ale nie wiadomo dokładnie, kiedy, Polska wystąpi z notą oficjalną, w której wskaże swoje roszczenia. Uważa bowiem, że umowa z 1952 roku, w której PRL zrzekła się roszczeń wobec Niemiec, prawnie nie istnieje, jako że nie została opublikowana w Dzienniku Ustaw, ani zarejestrowana w ONZ.
"Kiedy złożymy oficjalną notę, to, proszę państwa, tego w tej chwili państwu nie powiem. Ale trzeba się śpieszyć, bo czas jest sprzyjający. Akurat to jest dobry moment, żeby tą sprawę postawić, tak jak i sprawę, o której też mówiłem, ale przecież nie mogę w każdym przemówieniu mówić tego samego, to znaczy sprawę nie tylko potwornych zbrodni niemieckich, ale także potwornych zniszczeń, jakie wywołali. I tak przy okazji, także w czasie I wojny światowej. O tym też pamiętajmy". (Płock)
Domaganie się reparacji jest moralnie i godnościowo słuszne, buduje mocarstwową pozycję Polski, nie ogranicza władzy Kaczyńskiego w kraju i pozwoli mu iść w ślady Piłsudskiego ("Proszę państwa, to jest droga pod górę. Jest taka książka o Piłsudskim »Lodowa ściana«. I my też często stoimy przed taką lodową ścianą. On się wspiął, my też musimy. Kto nie próbuje, ten, proszę państwa, na pewno nic nie uzyska”, Poznań).
A wizja reparacji dobrze zorganizuje działaczy PiS przez najbliższe miesiące.
Kaczyński o reparacjach: winien jest cały naród niemiecki. Ten dzisiejszy
"To, co wyprawia się w Polsce, tak zwana opozycja totalna, to jest zjawisko zupełnie w świecie niespotykane. To jest rzecz niebywała. Oni bardzo często reprezentują tu niemieckie interesy i pokazują na Zachód, na Niemcy, jako na wzór.
Oczywiście Niemcy za to, co zrobili w Polsce i innych krajach, za Holocaust, to jeszcze przez 7 pokoleń powinni być tam odpowiednio nisko ustawieni. Ale jest prawdą, że w wielu wypadkach można się od nich uczyć. Właśnie tego, że są zjednoczeni. Ze działają razem. Że w istocie w sprawach, które są ważne dla ich narodu wszyscy mówią jednym głosem. Bardzo bym, chciał, żeby w Polsce stało się podobnie. No ale dzisiaj w Polsce niestety nie tylko nie ma jednego głosu, bo to też byłoby źle - ja mówię tylko oczywiście tych sprawach, które są wspólne dla narodu. Ale my mamy w Polsce, Szanowni Państwo, trzeba to sobie jasno powiedzieć, głos Polski i głos zewnętrzny. (...)
Wiadomo, że w Unii w tej chwili decydują Niemcy. Oni niestety niewiele nauczyli się z tego, co przyniosła im II wojna światowa, w sensie potwornej klęski militarnej - zostali rozbici, okupowani, zbombardowani, obrabowani, pogwałceni itd. Wszystko, co może się tylko zdarzyć. Nie wyciągnęli z tego wniosków innych niż czysto polityczne, bo te wyciągnęli, natomiast nie wyciągnęli wniosków o charakterze moralnym. To jest sprawa odszkodowań wobec Polski.
Proszę państwa, oni siedemdziesięciu państwom wypłacili odszkodowania na podstawie porozumienia z 1952 roku. Siedemdziesięciu. Ogromna część z tych państw, to były państwa, które im wypowiedziały wojnę, ale na tej wojnie nie było ani jednego ich żołnierza, albo jedna grupa – bo przy końcu wojny zaczęto masowo wypowiadać wojnę Niemcom. Natomiast nam w gruncie rzeczy nie zapłacono nic, chociaż dopuszczono się tutaj po prostu niebywałych zbrodni.
Ja to często powtarzam, ale to jest dobry przykład. Jest taka więc w Czechach Lidice. Po zastrzeleniu Heydricha – to był jeden z ważniejszych współpracowników Hitlera, szef Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy i szef SD, czyli takiej wewnętrznej służby SS, służby bezpieczeństwa SS - otóż on został tam zabity, bo został też gubernatorem, czy też protektorem, jak się to tam nazywało, Czech i Moraw. I w odpowiedzi wymordowano wieś Lidice i jeszcze jakąś drugą. No mordując - nie od razu, bo początkowo zdaje się dzieci oszczędzono, ale potem też w większości zostały wymordowane.
I ta nazwa jest naprawdę w Europie znana jako taka straszna zbrodnia. A proszę państwa, wiecie, ile takich wsi i małych miasteczek było w Polsce? Tylko w tej części Polski, która dziś jest w naszych granicach? Nie licząc tych na wschód? Wiecie, ile? Około tysiąca.
Około tysiąca, pewnie razem z tymi, które są dalej, to chyba 3 tysiące. Być może tu nawet dochodziło do 3 tysięcy. No ale tego myśmy już nie policzyli, bo tam zresztą też nie ma odpowiednich warunków.
Około tysiąca. Wymordowano tam w tym, po części spalono żywcem około 200 tysięcy osób. I było to tylko kilka procent zbrodni - mówię tylko o zbrodni zabójstwa, które popełniono w Polsce licząc oczywiście także ofiary Holokaustu. No jeżeli nie liczyć ofiar Holokaustu, to by było około 8-9 procent zbrodni popełnionych w Polsce.
To jest rozmiar, proszę Państwa, tych spraw. I tu chodzi o to, żeby i Niemcom to uświadomić, bo przeciętny Niemiec tego naprawę nie wie, i żeby to uświadomić Europie. Bo Europa tego nie wie i świat tego nie wie. To musi być powiedziane. 1 września będzie I tom raportu.
I Niemcy niedawno dopiero zakończyli spłacanie swoich zobowiązań za I wojnę światową.
Wiadomo, że to by musiało trwać, gdyby zostało załatwione, kilkadziesiąt lat. To nie będzie żaden deszcz pieniędzy, tylko w ratach, ale musimy bardzo twardo walczyć, chociaż sytuację prawną mamy niełatwą, ale bardzo twardo walczyć o to, żeby nie było tak, że wszystkim trzeba płacić, ale Polakom nie. Za wszystko trzeba karać, ale za zbrodnie w Polsce – nie.
Bo już nie chcę się tu rozwodzić nad tym, co on zrobili ze zbrodniarzami, kiedy powstały te zachodnie Niemcy (starsi pamiętają, że nazywano to kiedyś NRFem. Nie RFNem tylko NRFem do 1970 roku; do tych porozumień nazywano to NRFem).
Tam w istocie ogłoszono nie wprost, ale abolicję dla zbrodniarzy, tych którzy mieli na rękach krew ogromnej ilości ludzi. No przecież Reinhard [Heinrich Friedrich Reinefarth – red.], ten, który tłumił Powstanie Warszawskie, przynajmniej część, i który też mordował. Nie jest prawdą, że on był głównie odpowiedzialny za mord 50 tysięcy ludzi co najmniej na Woli i części Ochoty, bo tam działała żandarmeria, czyli zwykli Niemcy, nie żadni SS-mani, bo te jednostki były przeznaczone do walki. One prowadziły walkę. Te z żandarmerii się do walki, szczególnie wyjątkowo trudnej walki ulicznej, bo to jest najtrudniejszy rodzaj walki, natomiast zajmowały się mordowaniem, a składały się z zupełnie przeciętnych Niemców, różnego rodzaju urzędników, nauczycieli, robotników, no takich wziętych do tego rodzaju działania, na ogół już w dojrzalszym wieku, no bo tych młodszych to kierowano do innego rodzaju jednostek.
Tak to, proszę Państwa, wyglądało i to wszystko trzeba powiedzieć. I wyraźnie powiedzieć: nie żadni naziści, tyko Niemcy jako naród, jako całość narodu są odpowiedzialni za te zbrodnie”. (Kórnik).
Kaczyński o reparacjach: mamy prawo do pieniędzy za I i II wojnę
"Jeśli dobrze pójdzie - mam nadzieję, że dobrze pójdzie - to ta pierwsza część raportu, bo on ma aż trzy części, będzie ogłoszona 1 września. Dodam, żeby ktoś nie mówił, że próbuje tak zmanipulować, że tego roku oczywiście. To nie jest tak, że jakiegoś 1 września, tylko 1 września tego roku będzie ogłoszone.
Te dalsze, czyli taki album ze zdjęciami z tych strasznych wydarzeń i tłumaczenia - to jest ta część trzecia, bo chcemy to wydać w kilku językach, to troszkę czasu jeszcze potrwa, ale to jest liczone w miesiącach.
Kiedy złożymy oficjalną notę, to proszę państwa tego w tej chwili państwu nie powiem. Ale trzeba się śpieszyć, bo czas jest sprzyjający. Akurat to jest dobry moment, żeby tą sprawę postawić, tak jak i sprawę, o której też mówiłem, ale przecież nie mogę w każdym przemówieniu mówić tego samego, to znaczy sprawę nie tylko potwornych zbrodni niemieckich, ale także potwornych zniszczeń, jakie wywołali. I tak przy okazji, także w czasie I wojny światowej. O tym też pamiętajmy.
Po I wojnie światowej mieliśmy 15 proc. przemysłu sprzed tej wojny. W Królestwie Polskim, a Królestwo Polskie to było 25 proc. przemysłu cesarstwa rosyjskiego. Więc, pamiętajmy, że to nie było mało i zostało tylko 15 proc. z tego. To była w dużej mierze sprawa zrobiona przez Rosjan, bo oni ewakuując się stąd, porwali dużą część tego przemysłu. Ale także około 2 mln ludzi, z których tylko około miliona wróciło. I to byli ludzie, którzy coś umieli, bo oni tylko takich potrzebowali. Także o tym też, bo o tym bardzo mało ludzi po prostu wie. A tak też było.
Myśmy w 1918 roku naprawdę rozpoczynali z bardzo, bardzo trudnej sytuacji. (…)
Chcemy to zrobić.
Trzeba też zmienić świadomość zachodniej Europy.
Przepraszam, że tak długo odpowiadam na to jedno pytanie, ale proszę państwa, ja kiedyś miałem rozmowę z tym panem, którego pewnie oglądaliście potem państwo często, bo był przewodniczącym Komisji Europejskiej, nazywał się Juncker, miał pewne wady (he he), no ale... Jak ja z nim rozmawiałem, jeszcze wtedy nie był przewodniczącym Komisji Europejskiej, na prośbę pani Merkel. To pani Merkel poprosiła, żeby on ze mną porozmawiał. To nie było... to było w Helsinkach.
To on mnie przekonywał do tego, żeby Polacy wybaczyli Niemcom, bo Luksemburczycy wybaczyli. Jaki dawał przykład? Żeby było jasne, Luksemburg został w czasie wojny włączony do Rzeszy Niemieckiej. Otóż w jego rodzinie było aż 12 synów i mogę w tej chwili pomylić liczbę, ale bodajże pięciu z nich już było w takim wieku, że ich wzięli do Wehrmachtu i wysłali na wschód. No ale wrócili jakoś i oni to wybaczyli. A my też powinniśmy. (he he)
Tylko że, proszę Państwa, w Europie znana jest nazwa Lidice. Bardzo wielu jakichś takich bardziej rozgarniętych Europejczyków, jak im powiedzieć "Lidice", to wiedzą, że to jest wieś w Czechach, którą Niemcy wymordowali. A tam też była taka druga wieś, nazwa jest mi nieznana. Czesi potrafili zadbać, żeby to pokazać. A wiecie Państwo, ile w Polsce, tylko na tych terenach, które teraz są w Polsce, nie na tych terenach wschodnich, tylko na tych, które są dzisiaj w Polsce, wiecie, ile było takich wsi i małych miast?
Około tysiąca.
Około tysiąca. Zamordowano w nich około 200 tysięcy osób, w tym po części spalono żywcem, i jednocześnie to było tylko kilka procent zbrodni zabójstwa popełnionych w Polsce. Tak to wyglądało.
Ale tam, na Zachodzie, naprawdę często o tym nie wiedzą. Nawet ludzie wykształceni, obyci, po prostu nie mają o tym zielonego pojęcia i porównują to, co tam, i to co tu. Mówią "Wyście nie ratowali Żydów". No kiedyś Duńczycy zadawali pytania, jak wywożono Żydów, dlaczegoście nie robili demonstracji. (he he)
No tak, tak sobie to wyobrażają. Bo Dania była okupowana, ale tam był rząd duński, był ambasador niemiecki, rezydował w Kopenhadze, skądinąd ten sam człowiek później prowadził te rokowania, bo to tylko starsi z nas pamiętają, za czasów jeszcze Gomułki, te pierwsze porozumienia z 1970. Nazywał się Duckwitz. Był z naszej strony Winiewicz, a z drugiej strony Duckwitz. I on właśnie był tym ambasadorem
Tak że proszę Państwa, ten nasz raport, obok tego żądania finansowego, ma też ogromne znaczenie, jeżeli chodzi o pokazanie, jak to naprawdę było. Bo nas już ustawiono no właściwie niemalże w roli sprawców, bo współpracownicy Hitlera. No, to jest coś zupełnie nieprawdopodobnego, że można tak kłamać. Tak to jest i musimy z tym walczyć. Zaciekle walczyć, a nie nisko skłaniać głowy i wyszukiwać argumentów na to, że to w gruncie rzeczy racja, jak robią niektórzy w Polsce, a szczególnie jest taka gazeta. Mam nadzieję, że państwo jej nie czytają. (he he)" (Płock)
Kaczyński opowiada o reparacjach: Polska się zrzekła reparacji, ale w sposób prawnie niewiążący
Pytanie na kartce w Płocku: Kiedy mówimy o reparacjach, to obserwujemy coraz bardziej agresywne zachowanie Donalda Tuska"
Kaczyński: "No to ja się nie dziwię. Jest takie powiedzenie: pan każe, sługa musi".
Wypowiedź z Poznania:
“Niemcy powołują się na to rzekome zrzeczenie się przez Polskę i na to, że w jakiś niejasny co prawda elementy, który odnosił się do tego zrzeczenia, zawarty jest także w porozumieniach polsko-niemieckich z 1990 roku. Podobno wniesiony w ostatnim momencie przez Kohla.
To trzeba, Szanowni Państwo, dokładnie przestudiować, ale mogę Państwu tu powiedzieć, jako – no tu mogę o sobie powiedzieć, że jestem byłym prawnikiem, bo już tak dawno się tym zawodem nie zajmuję, że miło mi tutaj było słyszeć, że jestem doktorem prawa właśnie, ale rzadko mnie to spotyka, i słusznie.... Otóż. Ale tyle mogę powiedzieć, że nawet jeśli to nawiązanie istnieje, to jeśli ono jest nawiązaniem do czegoś, czego nie było, to nie ma żadnego znaczenia.
A tamto ani nie zostało zarejestrowane, to zrzeczenie się w roku 1952, bo to tak wtedy nastąpiło, w tym rejestrze ONZ-towskim i w ogóle od tego się dyskusja zaczęła - to pan Kostrzewa-Zorbas to stwierdził i jakby wznowił tą dyskusję w Polsce. Ani nie zostało to ogłoszone w tzw. organach promulgacyjnych w Polsce. To znaczy w żadnym Dzienniku Ustaw, ani Monitorze Polskim, ani na jakimś dzienniku urzędowym MSZ, to nie zostało ogłoszone.
Czyli krótko mówiąc to z punktu widzenia prawnego nie istnieje.
My musimy przede wszystkim rozpocząć wielką kampanię moralną. Pamiętajcie Państwo, że i w Niemczech miliony ludzi i w Europie, co jest bardziej może zrozumiałe, i w Stanach Zjednoczonych, nie wie o tym, co się w Polsce działo. Dla nich zbrodnie niemieckie to jest jednak wielka zbrodnia, rzeczywiście największa, czyli Holokaust. No ale to, że była jakaś zbrodnia największa, nie oznacza, że nie było tych innych. Jeżeli w jednym domu wymordowano wszystkich mieszkańców, a winnych tylko część, to nie oznacza, że tych innych zbrodni nie było. A to tak troszkę jest w świecie dzisiaj traktowane. (…)
Tamta świadomość jest żadna. I my musimy przeprowadzić - i zaczniemy to 1 września tego roku - ogromną kampanię uświadamiania. Musimy szukać sojuszników. I w polityce tego rodzaju metody z czasem bardzo często przynoszą efekty.
I chociaż suma odszkodowań tych najbardziej oszczędnie liczonych jest ogromna, to też nikt nie spodziewa się jakiegoś deszczu pieniędzy. Bo to będzie, jeżeli będzie, rozliczane na wiele, wiele lat. A proces dochodzenia do tego pewnie też będzie długi.
Na razie wśród niemieckich polityków jedynie Zieloni są gotowi na ten temat rozmawiać. Ale będziemy na ten temat rozmawiać (…)
Proszę państwa, to jest droga pod górę. Jest taka książka o Piłsudskim “Lodowa ściana”. I my też często stoimy przed taką lodową ścianą. On się wspiął, my też musimy. Kto nie próbuje, ten proszę państwa na pewno nic nie uzyska.
Trzeba te sprawy te rzeczy stawiać twardo. (Poznań)
Wojna z Niemcami wydaje się pomysłem Kaczyńskiego na mobilizację działaczy i starszego elektoratu. Kaczyński zapowiada, że kampania uświadamiająca w sprawie reparacji będzie “ogromna”. Zamiast rozmawiać o Unii i przyszłości, będziemy znowu oglądali "Czterech pancernych". Ale młodsi może tego nie znają?
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze