Pod pewnymi warunkami kompromis Jarosławów Kaczyńskiego i Gowina może być dobry dla polskiej demokracji. Jakie to warunki? Kaczyński nie oszukuje szefa Porozumienia i kolejny raz nie zadrwi sobie z obywateli. Jedno jest pewne: wybory 10 maja, które byłyby katastrofą demokracji a przy okazji opozycji, nie odbędą się. Kaczyński tę grę przegrał
Gowin i Kaczyński zdecydowali się na wariant, który opisywaliśmy w OKO.press: wybory 10 mają po prostu się nie odbędą, a marszałek Sejmu Elżbieta Witek nie wyznaczy na maj nowego terminu głosowania. W kolejnym kroku Sąd Najwyższy ogłosi, że wybory, które się nie odbyły, są nieważne, a wtedy cały proces wyborczy zaczyna się od nowa: począwszy od zgłaszania kandydatów i zbierania podpisów, a skończywszy na na nowym biegu kampanii wyborczej.
Całą procedurę reguluje to art. 129 ustęp 3 Konstytucji:
"W razie stwierdzenia nieważności wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej przeprowadza się nowe wybory, na zasadach przewidzianych w art. 128 zarządzenie wyborów prezydenckich i kadencja ust. 2 dla przypadku opróżnienia urzędu Prezydenta Rzeczypospolitej".
Po decyzji Sądu Najwyższego marszałek Witek będzie musiała zarządzić w ciągu 14 dni nowe wybory, które odbyłyby się w terminie 60 dni, co oznacza, że nowe głosowanie mogłoby się odbyć pod koniec lipca lub na początku sierpnia, jeszcze przed upływem kadencji prezydenta Andrzeja Dudy.
Według informacji "Wyborczej" ma zostać przyjęta zasada, że obecni kandydaci nie musieliby powtórnie zbierać podpisów, a 300polityka mówi "o zachowaniu ich praw nabytych", choć trudno sobie wyobrazić, jak można by to uzasadnić na gruncie konstytucyjnym. Nie wiadomo, czy taka zasada - musiałby ją ustalić w orzeczeniu Sąd Najwyższy - dopuszczałaby pojawienie się także nowych kandydatów, czy lista byłaby zamknięta.
Plan polityczny zakłada - rzecz bez precedensu - że Sąd Najwyższy ogłosi nieważność wyborów (art. 129 Konstytucji), co z punktu widzenia państwa prawa jest podwójnie wątpliwe:
To ostatnie przypomina słynną sprawę uniewinnienia przed Dudę kolegów partyjnych Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika pomimo braku prawomocnego wyroku.
Nie wiadomo też, jak można ogłosić nowe wybory prezydenckie w terminie innym niż konstytucyjny (między 100 a 75 dniem przed końcem kadencji Dudy 6 sierpnia).
Wybory odbędą się w trybie korespondencyjnym. Jak głosi oświadczenie liderów PiS i Porozumienia, ugrupowanie Gowina "poprze ustawę o głosowaniu korespondencyjnym i jednocześnie przedstawi, w uzgodnieniu z PiS, propozycje jej nowelizacji". I tu jest pies pogrzebany.
W czwartek 7 maja znajdziemy się w sytuacji, w której - jak teraz wiemy - obowiązywać będzie przegłosowana ustawa o głosowaniu pocztowym pod nadzorem wicepremiera Jacka Sasina. To wymarzona sytuacja Jarosława Kaczyńskiego.
Jeśli prezes PiS nie poczuwa się do lojalności wobec paktów z Gowinem, może po prostu zignorować wspólne ustalenia.
Marszałek Witek będzie w (niekonstytucyjnym) prawie, by ogłosić wybory 23 maja, a PiS będzie mógł je przeprowadzić pod partyjnym nadzorem.
Gowin w takim wariancie zostanie wystrychnięty na dudka, a Kaczyński zadrwi sobie również z opinii publicznej.
Załóżmy jednak (choć to trudne założenie), że Jarosław Kaczyński okaże się lojalny politycznie wobec partnera z prawicowej koalicji. Wyborów 10 maja nie będzie.
Ale to nie oznacza, że te, które odbędą się latem, będą demokratyczne. Wszystko zależy od treści poprawek do ustawy o głosowaniu pocztowym i od przegłosowania ich przez Sejm.
Podstawowa kwestia to przywrócenie Państwowej Komisji Wyborczej pełnego nadzoru nad organizacją i przebiegiem głosowania oraz nad liczeniem głosów. To warunek, który musi być spełniony, by mówić o standardach demokratycznych.
Jeśli ten scenariusz by się spełnił, byłby to wielki sukces społeczeństwa obywatelskiego i jego nacisku na obóz władzy oraz, trzeba to przyznać, triumf Gowina - jego polityczna gra zakończyłaby się całkowitym powodzeniem. Doprowadziłby do przełożenia wyborów i jednocześnie pozostałby elementem obozu władzy.
To oznaczałoby również nowe otwarcie dla opozycji: ponieważ proces wyborczy zacząłby się od nowa, mogłaby na przykład wymienić kandydatów lub kandydatki, lepiej przygotować kampanię wyborczą, która wówczas byłaby nieco bardziej równa dla wszystkich kandydatów.
Decyzja Gowina i Kaczyńskiego, o ile rozumieć ją tak jak to opisaliśmy, narusza zasady praworządności i jest bardzo konstytucyjnie wątpliwa. Z sytuacji, którą stworzył PiS jedynym poprawnym wyjściem byłoby wprowadzenie stanu klęski żywiołowej.
Ale ten trick władzy - patrząc wyłącznie na jego konsekwencje - jest dobrą wiadomością dla demokracji i obywateli:
Jest to także dobra wiadomość dla partii i sił opozycyjnych:
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Komentarze