W jaki sposób Kaczyński chce "zakazać jak mój świętej pamięci brat", czy choćby "ograniczyć" marsze równości? Zrobił to Putin, zakazując "propagowania nietradycyjnych zachowań seksualnych wśród nieletnich". Rok temu Duda deklarował, że rozważyłby podpisanie ustawy "zakazującej propagowanie ideologii gender i promocji związków homoseksualnych". To nas czeka?
W jaki sposób Kaczyński zamierza po wyborach wcielić w życie zamiar, by "zakazać jak świętej pamięci brat", czy choćby "spokojnie ograniczyć" marsze równości, żeby "nie niszczyły polskiej kultury i nie niszczyły Kościoła"? - ten temat "grzeje" media 12 sierpnia 2019 po zdumiewającej deklaracji prezesa PiS z niedzielnego pikniku wyborczego.
Z tej okazji OKO.press przypomina wypowiedź prezydenta Dudy z 10 listopada 2018 roku (i tekst, który jej poświęciliśmy). Prezydent rozwodził się nad zagrożeniami płynącymi z rozpowszechniania "ideologii gender i promocji związków homoseksualnych" jako przejawów źle rozumianej wolności, zgodnie z którą wolno wszystko. I zadeklarował, że
gdyby powstała ustawa zakazująca takiej propagandy w szkołach czy harcerstwie i byłaby dobrze napisana, nie wykluczam, że podszedłbym do niej poważnie".
Rzecz w tym, że taka ustawę ma Rosja Władimira Putina. Od 2013 roku kara grzywny lub ekstradycji (dla obcokrajowców) grozi w Rosji wszystkim osobom, które "propagują nietradycyjne zachowania seksualne wśród nieletnich". Próby manifestacji osób LGBT rozpędza policja, bo propagować nie wolno. Przy okazji zakazywane jest nie tylko jakiekolwiek manifestowanie swoich uczuć nie hetero, ale nawet kampanie profilaktyki przed HIV.
To był świadomy wybór polityczny Putina, by pokazać, że jest obrońcą tradycyjnych, chrześcijańskich wartości i przeciwstawiona jest dekadenckiemu i bezbożnemu Zachodowi. Podobnie Kaczyński w imię obrony polskiej tradycji i religii katolickiej nie przebiera już w słowach nakręcając homofobiczny hejt (marcu 2019 wołał: "Wara od naszych dzieci"). Na użytek wyborczy PiS prowadzi prawdziwą krucjatę przeciwko zachodniemu i rodzimemu "lewactwu", która skupia się na "ideologii LGBT". Nie ma znaczenia, że jest to zapewne cyniczna kalkulacja wyborcza, bo ani Putin, ani Kaczyński zapewne homofobami nie są.
"Gdyby to ode mnie zależało, no to byłoby jasne" - odpowiedział podczas niedzielnego 11 sierpnia 2019 "pikniku wyborczego" Jarosław Kaczyński na pytanie pewnej pani, co zamierza zrobić "z tymi z tak zwanymi marszami równości. My się na to jako Polacy nie zgadzamy".
"Wie pani, problem jest taki, że gdyby to ode mnie zależało, no to byłoby jasne. Mój brat świętej pamięci, warszawiak [Lech Kaczyński], gdy był prezydentem Warszawy, to zakazał. Natomiast, no tu jest sprawa przepisów Unii Europejskiej. Uchylą nam takie zakazy. Sądy zresztą też uchylą, bo sądy są całkowicie pod wpływem tej ideologii. To trzeba inaczej, spokojnie ograniczyć to. W ten sposób, żeby to nie niszczyło polskiej kultury, nie niszczyło polskiego Kościoła. I o to będziemy walczyć".
Kaczyński, jak to ma w zwyczaju, wyraził się nieprecyzyjnie i insynuacyjnie.
Jednak wymowa jest jasna. Złożył deklarację, że będzie [on, czyli PiS] dążyć do ograniczania a w miarę możliwości zakazywania marszów równości, bo propagują niszczącą dla polskiej kultury i polskiego Kościoła ideologię LGBT.
Przy okazji wykazał się obsesją, jaką ma na punkcie sądów - wysunął absurdalna tezę, że "sądy są całkowicie pod wpływem tej ideologii". Tymczasem jak wielokrotnie pokazywaliśmy, w wyrokach sądów dopuszczających te marsze, nie idzie o żadną "ideologię LGBT", ale o przestrzeganie konstytucyjnego (art. 57) prawa do demonstrowania swoich przekonań, prawa do zgromadzeń.
"Każdemu zapewnia się wolność organizowania pokojowych zgromadzeń i uczestniczenia w nich. Ograniczenie tej wolności może określać ustawa".
Taką ustawę ma Rosja. I o tego typu ustawie mówił Andrzej Duda w wywiadzie z 1o listopada 2018. Czy PiS może przyjąć po wyborach 2019 tego typu regulację? Kaczyński wie, że Unia Europejska by protestowała i środowisko sędziowskie także. Ale nie takie rzeczy już PiS przeprowadził i jakoś Unia się nie zawaliła.
Prezydent Andrzej Duda - choć nazywa się prezydentem "wszystkich Polaków" - coraz częściej zwraca się w stronę skrajnej prawicy.
Najpierw zdecydował, że wraz z rządem Zjednoczonej Prawicy 11 listopada przejdzie we wspólnym marszu z faszyzującymi organizacjami - ONR-em, Młodzieżą Wszechpolską (plus włoskie Forza Nuova).
W rozmowie z tygodnikiem "Niedziela" powiedział, że gdyby ustawa Kai Godek zakazująca przerywania ciąży ze względu na wady płodu przeszła przez Sejm to na pewno by ją podpisał. Zdaniem prawników ustawa jest niezgodna z Konstytucją i traktatami międzynarodowymi.
I wreszcie, w przededniu obchodów rocznicy odzyskania niepodległości, udzielił wywiadu "Naszemu Dziennikowi" (nomen omen zatytułowanemu "Wyzwanie jedności"), w którym wyraził zainteresowanie ustawą "zakazującą propagandy homoseksualnej".
Duda uznał, że wojna kulturowa, która toczy się dziś w Polsce ogniskuje się wokół rozumienia wolności. "W ideologii skrajnie liberalnej [wolność] oznacza, że wolno wszystko. Ja się z tym nie zgadzam. Tak nie jest i tak nie powinno być" - mówił Duda. Zagrożenie dostrzega m.in. w "ideologii gender i promocji związków homoseksualnych", dlatego - naturalnie - zapytany przez dziennikarki czy podpisałby ustawę zakazującą takiej propagandy w szkołach czy harcerstwie odpowiedział, że:
"Jeśli taka ustawa by powstała i byłaby dobrze napisana, nie wykluczam, że podszedłbym do niej poważnie".
Takie prawo to nie wymysł dziennikarek "Naszego Dziennika". W Federacji Rosyjskiej od 2013 roku kara grzywny lub ekstradycji (dla obcokrajowców) grozi wszystkim osobom, które "propagują nietradycyjne zachowania seksualne wśród nieletnich". Prawo popularnie nazywane jest właśnie "zakazem propagowania homoseksualizmu", czyli "rozpowszechniania informacji ukierunkowanej na formowanie nietradycyjnych seksualnych zainteresowań, informacji o atrakcyjności takich zachowań, błędnego przekonania o społecznej równorzędności tradycyjnych i nietradycyjnych relacji międzyludzkich, a także informacji budzących zainteresowanie podobnymi relacjami”.
Przepisy są tak ogólne, że pod płaszczykiem obrony nieletnich przed "niewłaściwymi treściami", karana jest każda publiczna ekspresja nienormatywnej seksualności czy tożsamości płciowej.
Co to oznacza? Na ulicach, w sklepowych witrynach, a nawet na własnym balkonie nie wolno eksponować tęczowych emblematów. Karze podlega też publiczne okazywanie sobie uczuć przez osoby tej samej płci - trzymanie się za rękę czy całowanie. A to oznacza, że włodarze miast nie muszą się tłumaczyć, gdy nie wydają pozwolenia na organizowanie Parad Równości. Każdy spontaniczny protest jest pacyfikowany przez policję, a jego uczestnicy - podlegają pod federalny zakaz propagandy. Nawet stanie na ulicy z transparentem "homoseksualizm jest normalny" jest złamaniem prawa poprzez "umyślne wprowadzenie młodzieży w błąd". Zakazane są też akcje edukacyjne i kampanie informacyjne dedykowane społeczności LGBT.
Na etapie tłumaczenia - prewencyjnie - z zagranicznych książek wymazywane są rozdziały o osobach LGBT. Kontroli i cenzurze poddana jest także działalność obywateli w sieci.
W maju 2018 roku sąd ukarał grzywną organizację "ParniPlus", która informowała o prewencji zakażeń HIV wśród homoseksualnych mężczyzn.
Wcześniej sąd kilkukrotnie próbował rozprawić się z "Children 404" - inicjatywą, która w sieci oferuje porady psychologiczne i prawne dla nieheteroseksualnej młodzieży w Rosji.
W sierpniu 2018 za wrzucenie do sieci zdjęć przytulających się mężczyzn przed sąd trafiła pierwsza niepełnoletnia osoba. Neverov, 16-latek zaangażowany w walkę o prawa obywatelskie, przez sąd pierwszej instancji został skazany na karę grzywny w wysokości dwóch pensji minimalnych w Rosji. W ostateczności - ku zaskoczeniu opinii publicznej - został uniewinniony przez sąd drugiej instancji, ale tylko dlatego, że był nieletni.
Dla Putina prawo wymierzone w społeczność LGBT to flagowy element polityki wewnętrznej i zewnętrznej. Wizerunkowo Federacja Rosyjska wyrasta na obrońcę tradycyjnych, chrześcijańskich wartości i przeciwstawiona jest dekadenckiemu i bezbożnemu Zachodowi. Zakaz propagandy skutecznie hamuje też rozwój organizacji społecznych, które działając na rzecz praw osób LGBT i szerzej praw człowieka, stanowią jednocześnie punkty oporu wobec autorytarnej władzy w Rosji.
Dla społeczności LGBT ma to fatalne konsekwencje.
Systemowa dyskryminacja w stosunkowo krótkim czasie doprowadziła do znaczącego zwiększenia skali przemocy motywowanej homo- i transfobią. Raport Niezależnego Centrum Badań Społecznych z 2017 roku mówił o dwukrotnym wzroście liczby przestępstw z nienawiści między 2013 a 2017 rokiem.
Svetlana Zakharova, członkini zarządu rosyjskiej organizacji "LGBT Network", komentując wyniki raportu w wywiadzie dla Reutersa mówiła: "Sprawcy przemocy są coraz bardziej agresywni i coraz mniej przestraszeni. (...) Wielu z nich otwarcie opowiada o pobiciach - a nawet morderstwach - traktując je jako czyny szlachetne".
Brak możliwości prowadzenia prozdrowotnych akcji informacyjnych jest też główną przyczyną "katastrofy epidemiologicznej" w Rosji. Co roku o 10 proc. rośnie liczba zakażeń HIV wśród mężczyzn. Lwią część wzrostu stanowią właśnie mężczyźni, którzy uprawiają seks z mężczyznami.
W 2017 roku Europejski Trybunał Praw Człowieka uznał przepisy za dyskryminujące i nakazał Moskwie wypłacić prawie 50 tys. euro odszkodowania trzem aktywistom LGBT, wielokrotnie karanym z federalnego zakazu propagandy.
Z takim prawem Rosja rok do roku plasuje się na końcu rankingu ILGA Europe, który sprawdza poziom równouprawnienia osób LGBT w Europie. W 2018 roku Rosja zebrała zaledwie 11 na 100 punktów. Za to Polska co roku przesuwa się coraz bardziej na wschód. Od pierwszej Malty dzielą nas 73 punkty, a od Rosji - zaledwie 7.
Ochrona dzieci przed "innymi" jako polityczny instrument wykluczania konkretnych grup z życia społecznego i politycznego to strategia stara jak świat. Z tej retoryki dziś korzystają Ordo Iuris i MEN szczujące na dyrekcje, które pozwoliły w swoich szkołach zorganizować "Tęczowy Piątek". Używa jej też skrajna prawica i radni PiS, którym nie podobają się Marsze Równości w miastach takich jak Lublin czy Częstochowa.
Teraz korzysta z niej prezydent Andrzej Duda. Gdybyśmy zachowanie głowy państwa potraktowali jak papierek lakmusowy nastrojów w PiS, musielibyśmy uznać, że rządząca frakcja szuka nowego paliwa, na którym może dojechać do wyborów z poparciem utrzymującym się na poziomie ponad 30 proc. Z jednej strony prezydent zerka więc w stronę centrum mówiąc: "prezydent jest jeden, a społeczeństwo zróżnicowane". A z drugiej wysyła sygnały w stronę radykałów przypominając o chrześcijańsko-nacjonalistycznej bazie polityki swojego obozu.
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze