Zdjęcia rozczłonkowanych płodów i informacja, że "aborcja to zabójstwo i największa zbrodnia" - ulotki z taką treścią w języku ukraińskim otrzymują uchodźczynie z Ukrainy od fundacji "Życie i Rodzina" Kai Godek
Kaja Godek postanowiła wykorzystać masową ucieczkę kobiet z Ukrainy do Polski jako okazję do kampanii antyaborcyjnej. Ukrainkom uciekającym przed wojną wręcza ulotki z hasłem "Aborcja to zabójstwo".
Towarzyszy im drastyczne zdjęcie abortowanego płodu oraz cytat Św. Matki Teresy z Kalkuty: "Największym zagrożeniem dla pokoju jest aborcja. Jeśli matce wolno zabić własne dziecko, cóż powstrzyma ciebie lub mnie abyśmy się nawzajem nie pozabijali?".
W ulotkach znajdują się informacje o karze więzienia do lat 8 dla lekarza, który dokonuje aborcji. "Karze podlegają także osoby, które namawiają lub pomagają w zabiciu pani dziecka" - mówi ulotka.
"Aborcja to zabójstwo i najgorsza zbrodnia. Jeśli ktoś proponuje pani aborcję, namawia do niej (na przykład wykorzystując fakt, że jest pani w trudnej sytuacji, po wyjeździe ze swoich rodzinnych stron), organizuje środki, aby zabić pani dziecko, proszę natychmiast zgłosić sprawę pod numer alarmowy 112 lub skontaktować się z najbliższym komisariatem Policji".
Godek przekonuje jednak, że to "aborcjonistki zaczęły", a jej kampania jest tylko reakcją na działania grupy Aborcyjny Dream Team.
"Aborcjonistki z ADT żerują na ofiarach wojny i oferują pomoc w zabijaniu ukraińskich dzieci. To obrzydliwe, że nawet wojna nie jest w stanie powstrzymać aborcjonistki przed promowaniem zabijania. Nie możemy pozostać bierni wobec tego procederu. Musimy ratować przed śmiercią również nienarodzone ukraińskie dzieci" - czytamy na stronie fundacji "Życie i Rodzina". I dalej:
"Od momentu wybuchu konfliktu zbrojnego za naszą wschodnią granicą, każdego dnia przybywa do Polski tysiące imigrantów. Wśród osób uciekających z ogarniętej wojną Ukrainy są również kobiety w ciąży. Organizacje proaborcyjne potraktowały tę sytuację jako okazję, by zabić jeszcze więcej dzieci! Aborcjonistki docierają do Ukrainek z informacjami o tym, w jaki sposób mogą dokonać aborcji poza granicami prawa na terenie Polski lub poza nią".
W rzeczywistości działania aktywistek z ATD są reakcją na realne potrzeby Ukrainek. Jak informują, od początku wojny otrzymują dziennie kilka zapytań o aborcję od osób uciekających z Ukrainy.
"To nie jest tak, że jak zaczyna się wojna, to wszystkie inne codzienne problemy znikają i liczy się tylko przetrwanie. Wręcz przeciwnie, te problemy piętrzą się, a rozwiązanie ich staje się jeszcze trudniejsze. A aborcja nie jest od tego odseparowana i dla wielu osób staje się właśnie kwestią przetrwania" - mówi "Wysokim Obcasom" Natalia Broniarczyk z Aborcyjnego Dream Teamu. Aktywistki przetłumaczyły protokół zamawiania leków aborcyjnych i zażywania ich na język ukraiński i udostępniły na stronie internetowej i w mediach społecznościowych. "[Ukrainki] muszą wiedzieć, że są organizacje, u których mogą szukać wsparcia" - informują.
Od 1995 roku prawo w Ukrainie dopuszcza aborcję do 12. tygodnia ciąży bez podawania przyczyny, na koszt państwa. Po tym okresie przerwanie ciąży jest legalne w przypadku gwałtu, kazirodztwa, deformacji płodu i zagrożenia zdrowia kobiety. Z kolei tak zwane tabletki "dzień po" są tam dostępne bez recepty. Te przepisy Fundacja Życie i Rodzina interpretuje jako "mordercze prawo panujące w Rosji i Ukrainie".
"Nie ma zbyt wielu danych na temat liczby aborcji w trakcie konfliktów zbrojnych, choć pewne jest, że potrzeba dostępu do bezpiecznej aborcji wzrasta. Ważnym elementem, o którym musimy wspomnieć jest przemoc.
Przemoc seksualna jest nieodłączną częścią konfliktów zbrojnych. Osoby, które zachodzą w ciążę z powodu gwałtu wojennego, rzadko otrzymują dostęp do aborcji. Prawo antyaborcyjne, brak jasnych przepisów, stygmatyzacja przemocy seksualnej i aborcji skutkują tym, że ofiary gwałtów wojennych zostają bez wsparcia.
Gwałt jako broń wojenna został udokumentowany w wielu krajach i regionach. Badania przeprowadzone wśród kongijskich osób uchodźczych w Ugandzie pokazują, że wiele osób w obawie przed zetknięciem się z systemem, nie znając swoich praw, sięgało po niebezpieczne metody aborcyjne" - informuje ADT i zapewnia wsparcie dla kobiet, które potrzebują aborcji.
Zdaniem Kai Godek, akcja informacyjna i pomoc kobietom z Ukrainy, organizowana przez ADT, to "mordercza propaganda".
"Aborcyjny Dream Team niezadowolony, że docieramy do Ukrainek z prawdą o aborcji. Przecież to oni sami zaczęli! Sami chcą, żeby jak najwięcej kobiet docierających do Polski zabiło swoje dzieci. Nagabują je, organizują im te aborcje, sieją morderczą propagandę. Bardzo boli, że zaczęliśmy dostarczać tym kobietom prawdę o zbrodni. Z satysfakcją przyjmujemy te głosy, bo wiemy, że świadczą o naszej skuteczności" - napisała w poście na Facebooku.
Z kolei na stronie fundacji Życie i Rodzina czytamy: "Niebywała perfidia ze strony aborcjonistek: kobietom uciekającym przed wojną oferują swoje mordercze »wsparcie«. Wojna, w której giną ludzie, jest dla aborcyjnych hien okazją do zarobienia pieniędzy. Normalnie ludzie oferują uchodźcom lokum, jedzenie, pomoc medyczną czy transport, a aborcjonistki – zabijanie dzieci".
Tymczasem Wielka Koalicja za Równością i Wyborem (WKRW), która zrzesza 118 inicjatyw i organizacji na rzecz praw kobiet, przypomina, że aborcja w Polsce z powodu zagrożenia zdrowia, także psychicznego jest możliwa w Polsce na NFZ. "Kaja Godek zdaje się nie rozumieć, że wojna wprawdzie odebrała kobietom z Ukrainy bezpieczeństwo, ale nie możliwość samostanowienia, decydowania o swoim zdrowiu i życiu! Kobiety w Polsce mogą LEGALNIE, na NFZ, przerywać ciążę, gdy zagraża ona ich zdrowiu psychicznemu czy fizycznemu. I żadne ulotki Godek nie zatrzymają kobiet przed ratowaniem swojego życia!" - pisze WKRW.
Przypomnijmy, że zgodnie z prawem "istnieje uzasadnienie dla przerwania ciąży ze wskazań psychiatrycznych – zgodnie z przesłanką wynikającą z ustawy z 7.01.1993 r.”. Jednak w praktyce z przestrzeganiem tych przepisów bywa różnie. Tak było choćby w przypadku 26-letniej Agaty, której - mimo dwóch niezależnych zaświadczeń psychiatrów, potwierdzających, że kontynuacja ciąży naraża ją na ryzyko pogorszenia stanu psychicznego - odmówiono wykonania zabiegu aborcji w białostockim szpitalu. Dlatego działania organizacji takich jak ADT czy FEDERA są konieczne, by dążyć do egzekwowania prawa oraz uświadamiania kobiet zza granicy, które nie znają polskich przepisów dotyczących aborcji.
WKRW wystosowała apel do Ministra Zdrowia Adama Niedzielskiego i Prezesa NFZ Filipa Nowaka w sprawie respektowania praw reprodukcyjnych wszystkich kobiet uciekających przed wojną.
"Apelujemy do Ministerstwo Zdrowia o wprowadzenie wytycznych, które umożliwią placówkom medycznym przyjmowanie i bezpłatnie leczenie wszystkich osób uciekających przed wojną, także tych bez paszportu ukraińskiego.
Oczekujemy, że poradnie ginekologiczne będą przyjmować uchodźczynie bezpłatnie i bez wyjątku. Domagamy się poszanowania ich godności i podążania za pacjentkami. Jeżeli zdecydują o zakończeniu ciąży, to oczekujemy, że ginekolodzy i ginekolożki będą je wspierać w terminacji. Wszak wojna jest traumatycznym doświadczeniem i dla wielu uchodźczyń kontynuacja ciąży jest zagrożeniem ich zdrowia, a nawet życia" - czytamy w liście.
Z ogarniętej wojną Ukrainy uciekło do Polski już niemal 2 mln osób, z czego zdecydowana większość to kobiety z dziećmi.
Dziennikarka i badaczka. Zajmuje się tematami wokół praw człowieka, głównie migracjami i uchodźstwem. Publikowała reportaże m.in. z Lampedusy, irackiego Kurdystanu czy Hiszpanii. Przez rok monitorowała sytuację uchodźców z Ukrainy w Polsce w ramach projektu badawczego w Amnesty International. Laureatka w konkursie Festiwalu Wrażliwego. Współtworzy projekt reporterski „Historie o Człowieku".
Dziennikarka i badaczka. Zajmuje się tematami wokół praw człowieka, głównie migracjami i uchodźstwem. Publikowała reportaże m.in. z Lampedusy, irackiego Kurdystanu czy Hiszpanii. Przez rok monitorowała sytuację uchodźców z Ukrainy w Polsce w ramach projektu badawczego w Amnesty International. Laureatka w konkursie Festiwalu Wrażliwego. Współtworzy projekt reporterski „Historie o Człowieku".
Komentarze