Było jak w filmie szpiegowskim. Funkcjonariusze białoruskich służb chcieli upozorować ucieczkę trojga opozycjonistów z kraju, w rzeczywistości wypychając ich za granicę. Szyki pomieszała im Maria Kalesnikowa, od poniedziałku narodowa bohaterka Białorusi
Po niedzielnym (6 września) „Marszu jedności” w Mińsku reżim wrócił do desperackich prób zdławienia głosu białoruskiego społeczeństwa. W samej stolicy zatrzymano ponad 630 osób. W poniedziałkowy poranek nieznani sprawcy porwali zaś troje członków opozycyjnej Rady Koordynacyjnej ds. Przekazania Władzy w Białorusi – Antona Rodniekowa, Iwana Krawcowa i Marię Kalesnikową. Z domów zabrano do aresztów kilkoro dziennikarzy i dziennikarek.
Ale we wtorek wszystkie te działania władzy wyzerowała bohaterska decyzja Kalesnikowej, która rwąc swój paszport przekreśliła plan władzy na wypchnięcie jej z kraju.
W obliczu niesłabnących protestów i niedzielnego pokazu siły protestującego gremialnie społeczeństwa aparat reżimowej władzy ponownie podjął drastyczne działania, by ograniczyć organizacyjne możliwości liderów nowej białoruskiej opozycji.
Po wydaleniu Wolhi Kowalkowej i Pawła Łatuszki z kraju spróbowano wypchnąć troje kolejnych przedstawicieli Rady Koordynacyjnej. W poniedziałek 7 września rano zamaskowani sprawcy porwali całą trójkę i wywieźli w nieznanym kierunku.
Około godziny 10:00 urwał się kontakt z Marią Kalesnikową. Zgodnie z protokołem, który przygotowała sobie Rada na taki wypadek, dosyć szybko zlokalizowano telefon Kalesnikowej, który wciąż znajdował się w jej domu. Według własnych słów Krawcew i Rodniekow udali się do jej mieszkania, w którym „nikogo i nic nie znaleźli".
Po wyjściu z klatki natknęli się na czekającego na nich nieoznakowanego busa, do którego wepchnęli ich zamaskowani mężczyźni. Zawieziono ich do siedziby Departamentu do spraw Walki z Przestępczością Zorganizowaną i Korupcją (tego samego, którego szef rozbił w niedzielę witrynę kawiarni, by dostać się do ukrywających się w środku pokojowych manifestantów).
Tam i w kilku innych siedzibach różnych resortów siłowych spędzili kilkanaście godzin, część z nich w kajdankach i z workami na głowach. Następnego dnia rano trafili do siedziby KGB, skąd zabrano ich w stronę ukraińskiej granicy.
W tym czasie białoruskie media zastanawiały się, gdzie może znajdować się Maria Kalesnikowa. Brak jakichkolwiek informacji na jej temat przywodził Białorusinom na myśl wspomnienia o najczarniejszych dniach w historii nowożytnej Białorusi, kiedy pod koniec lat 90. bez wieści ginęli najbardziej znaczący opozycjoniści, by nigdy się nie odnaleźć.
Na przejściu granicznym w Aleksandrowce zamaskowani funkcjonariusze przedstawili mężczyznom scenariusz, według którego miały się odbywać następne zdarzenia. Mieli wspólnie przekroczyć granicę z Ukrainą. Dostarczeni zostali na nią oddzielnie i każdemu z nich mówiono, że ten drugi zgodził się na wyjazd pod groźbą poważnych konsekwencji prawnych.
Krawcew i Rodniekow zostali wsadzeni do samochodu tego pierwszego, ale kiedy w ich polu widzenia pojawiła się Kolesnikowa, jasne dla nich stało się, że – zgodnie ze swoimi wcześniejszymi zapowiedziami – opozycjonistka skłonna była zrobić wszystko, co w jej mocy, by pozostać na terenie Białorusi. Stawiała czynny opór prowadzącym ją do samochodu funkcjonariuszom, głośno krzycząc, że nie zamierza opuszczać kraju.
Kiedy tylko została wepchnięta do samochodu i zobaczyła swój paszport, bez wahania podarła go na drobne fragmenty, wyrzucając je przez okno w taki sposób, by wyraźnie mogli zobaczyć to otaczający pojazd funkcjonariusze. W końcu przez to samo okno wydostała się z samochodu, skąd od razu zabrano ją do stojącego nieopodal busa.
Krawcew i Rodniekow opowiadają, że zrozumienie tego, co się właściwie przed chwilą stało, zajęło im chwilę. Od początku jasne było jednak, że bez paszportu liderka opozycji nie będzie w stanie przekroczyć granicy.
Mężczyźni po kilkunastu sekundach zdali sobie sprawę, że funkcjonariusze służb zdecydowali się zatrzymać ich ponownie. Podjęli więc spektakularną, na szczęście udaną próbę ucieczki, omijając drugi bus, który próbował zatarasować im drogę do ukraińskiej granicy. Ukraińscy pogranicznicy zrozumieli sytuację i bez namysłu wpuścili pędzący samochód do Ukrainy.
Tam okazało się, że funkcjonariusze białoruskich służb chcieli upozorować ucieczkę całej trójki z kraju. W samochodzie Antona i Iwana znaleziono bilety lotnicze z Ukrainy do Turcji, wraz z negatywnymi testami na obecność COVID-19 oraz wymaganymi ubezpieczeniami. Maria Kalesnikowa miała rzekomo lecieć do Monachium, gdzie posiada mieszkanie. Według Iwana i Antona bilety miały w przyszłości posłużyć państwowej telewizji do stworzenia kompromitujących ich materiałów.
Obaj członkowie Rady znajdują się teraz w Kijowie i nagłaśniają wydarzenia, w których brali udział w nocy z poniedziałku na wtorek.
Sama Kalesnikowa jest w mińskim areszcie śledczym. Poprzedni dzień spędziła w mozyrskim oddziale straży granicznej. Trudno przewidzieć, co jej obecnie grozi, ale bez wątpienia swoimi czynami niejako zmusiła władze do przyznania, że ją zatrzymano. Oficjalna wersja podana przez państwową służbę prasową głosi, że liderka została zatrzymana podczas bezprawnego przekroczenia granicy.
W środę 9 września rano, zniknął ostatni aktywny członek prezydium Rady Koordynacyjnej, Maksim Znak. Z prezydium na wolności pozostaje tylko Swietłana Aleksiejewicz, ale nawet do niej tego samego dnia rano próbowała wedrzeć się bezpieka, mimo że pisarka nie uczestniczy aktywnie w pracach Rady ze względu na zły stan zdrowia. Teraz przy jej klatce dyżurują dziennikarze i ambasadorzy kilku krajów, w tym między innymi Rumunii.
Tym silniej wybrzmiewa determinacja, którą wykazała się Maria Kalesnikowa, by pozostać w Białorusi. Zresztą przez cały sierpień aktywnie uczestniczyła w marszach i protestach. Była na pogrzebie mężczyzn, którzy zginęli w trakcie demonstracji. Trafiła nawet na piłkarski mecz Krumkaczou (Kruków), którzy całą drużyną zademonstrowali przeciw przemocy reżimu (dwóch piłkarzy tego klubu skończyło protesty w szpitalu po wizycie w mińskim areszcie przy ulicy Akreścina).
Po wyborach Maria Kalesnikowa jest obok Swiatłany Cichanouskiej osobą, która zyskała najwięcej w oczach Białorusinów. A politycznie być może najwięcej. Po przeprowadzeniu przedwyborczego wywiadu Sławomir Sierakowski nazywa ją przyszłą premierką Białorusi.
Kalesnikowa jest z wykształcenia flecistką i dyrygentką, ale zawodowo przez wiele lat zajmowała się organizowaniem wydarzeń kulturalnych. W politykę zaangażowała się dopiero przy okazji powstania sztabu Wiktora Babaryki, którego została szefową.
9 września Maria Kalesnikowa została również bohaterką nowej Białorusi. Jej podobizny już niespełna dzień po opisywanych tutaj wydarzeniach są rzucane z projektorów na fasady bloków mieszkalnych. Swoim gestem Kalesnikowa wyznaczyła standardy patriotycznego bohaterstwa w XXI wieku.
W tym samym dniu do Białorusi przyjechała czołowa propagandystka Russia Today Margarita Simonian, którą Białorusini przywitali falą wrogości na Twitterze. Jej głównym zadaniem było przeprowadzenie obszernego wywiadu z Łukaszenką. Przy okazji wyprodukowała kilka propagandowych kadrów z mińskich ulic, na których zapewnia Rosjan, że protesty w Białorusi się skończyły.
Najważniejsze słowa padły jednak we wspomnianym wywiadzie. Łukaszenko stwierdził w nim: „Być może trochę się zasiedziałem [na stanowisku prezydenta]”, ale „jeśli teraz upadłby Łukaszenko, za nim upadłby cały kraj”, a nawet „jeśli dzisiaj upadnie Białoruś, to za nią pójdzie Rosja”. Może dlatego zadeklarował też, że „musi bronić tego, co zostało zbudowane naszymi rękami”. W tym samym wywiadzie dyktator nazwał Putina „starszym bratem”.
Waga tych słów jest ogromna, szczególnie że padły w tym samym dniu, w którym Kalesnikowa wykazała się tak dużą odwagą. W chwili, gdy Łukaszenko w pewnym sensie publicznie uznaje swój upadek, a przynajmniej upadek swojego wizerunku („widzą mnie codziennie w żelazku, telewizorze i lodówce. Może mają już dość”), Kalesnikowa dzięki swojej determinacji wskoczyła na piedestał narodowej heroiny.
Niezależny dziennikarz specjalizujący się w tematach Białorusi i Europy Wschodniej. Od 2022 pracuje w Dziale Edukacji Międzynarodowej Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Od 2009 roku związany ze Stowarzyszeniem Inicjatywa Wolna Białoruś, członek Zarządu Stowarzyszenia w latach 2019-2021. Absolwent Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych UW z dyplomem zrealizowanym na kierunku Artes Liberales. Grafik i ilustrator. Z pochodzenia Białorusin.
Niezależny dziennikarz specjalizujący się w tematach Białorusi i Europy Wschodniej. Od 2022 pracuje w Dziale Edukacji Międzynarodowej Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Od 2009 roku związany ze Stowarzyszeniem Inicjatywa Wolna Białoruś, członek Zarządu Stowarzyszenia w latach 2019-2021. Absolwent Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych UW z dyplomem zrealizowanym na kierunku Artes Liberales. Grafik i ilustrator. Z pochodzenia Białorusin.
Komentarze