Fundacje powołane m.in. przez PKP, Lotto, PGE czy Polską Grupę Zbrojeniową w ostatniej chwili zgłosiły się do Państwowej Komisji Wyborczej, żeby móc prowadzić kampanię referendalną. W ten sposób, de facto za pieniądze spółek Skarbu Państwa, obóz władzy może promować swój przekaz
Ogłoszone przez PiS ogólnokrajowe referendum ze skrajnie tendencyjnymi czterema pytaniami odbędzie się 15 października, razem z wyborami do Sejmu i Senatu. Rządzi się jednak swoimi prawami (reguluje je osobna ustawa), tak samo, jak kampania przed referendum.
Podmioty, które wezmą w niej udział, mogą promować lub krytykować referendum za pomocą tego wszystkiego, co znamy z kampanii wyborczych, a więc plakatów, ulotek, billboardów, spotów w internecie i mediach tradycyjnych.
Łakomym kąskiem jest darmowy czas na spoty w mediach publicznych, które – zgodnie z prawem – muszą udostępnić czas antenowy podmiotom biorącym udział w kampanii referendalnej.
Na 68 podmiotów, które zgłosiły się w sprawie kampanii do Państwowej Komisji Wyborczej, aż 13 to fundacje spółek Skarbu Państwa.
Oprócz nich są także NGO'sy przychylne władzy lub wręcz prowadzone przez kandydatów PiS w najbliższych wyborach.
Te ostatnie muszą spełnić kilka warunków, ale są one dosyć ogólne, np. muszą działać co najmniej rok przed zarządzeniem referendum, a w celach statutowych muszą mieć „działalność związaną z przedmiotem referendum”.
Żeby wziąć udział w kampanii referendalnej, fundacje i stowarzyszenia spełniające opisane wyżej warunki muszą do 5 września zgłosić się do PKW, a ta – po weryfikacji – przyznaje im status „podmiotu uprawnionego” do prowadzenia kampanii.
Co daje taki status?
Przede wszystkim darmowy czas antenowy w mediach publicznych – TVP i Polskim Radiu. Publiczni nadawcy są zobowiązani ustawą, żeby w dniach od 29 września do 13 października nadawać dostarczone przez te NGO'sy spoty i audycje.
TVP przeznaczy na to łącznie 15 godzin oraz po 10 godzin w każdym ze swoich kanałów regionalnych. Polskie Radio – 30 godzin materiałów oraz po 15 godzin w swoich rozgłośniach regionalnych.
Oczywiście, oprócz tego podmioty biorące udział w kampanii mogą robić to wszystko, co kojarzymy z kampanii wyborczych: rozwieszać plakaty, rozdawać ulotki, kupować billboardy i publikować reklamy w internecie. Wszystkie te materiały muszą mieć jednak informacje, od kogo pochodzą.
Obostrzenia są dwa. Po pierwsze, kampanii referendalnej nie można prowadzić na terenie publicznych urzędów, sądów oraz jednostek wojskowych. Po drugie, niedopuszczalne jest prowadzenie pod płaszczykiem kampanii referendalnej kampanii wyborczej. Tutaj szczególnie muszą pilnować się partie polityczne i dbać o to, żeby kampania wyborcza nie mieszała się z kampanią referendalną.
Przykładowo, jeśli biorąca udział w kampanii referendalnej Fundacja X drukuje plakaty i produkuje spoty, w których oprócz tematu referendum będzie np. zachęcać do głosowania na konkretną partię, to łamie prawo. W konsekwencji PKW może uznać, że tak naprawdę było to działanie na rzecz konkretnego komitetu wyborczego i np. odrzucić potem jego sprawozdanie finansowe z kampanii jeśli nie będzie w nim kosztów poniesionych przez Fundację X, co może doprowadzić do utraty pieniędzy z subwencji przez partię.
Tyle przepisy prawa, jednak kiedy pytania referendalne są tak tendencyjne i wymierzone w opozycję,
jak oddzielić spoty i plakaty dotyczące referendum, od tych promujących lub atakujących konkretną partię?
Jak można sprawdzić na stronie PKW, chęć udziału w kampanii zgłosił w sumie 68 podmiotów. Na razie PKW pozytywnie rozpatrzyła zgłoszenia 31 z nich.
Kto się zgłosił do prowadzenia kampanii?
Jednak najciekawiej zrobiło się niedługo przed zamknięciem listy zgłoszeń (termin upływał 5 września). Do udziału w kampanii hurtem zgłosiło się 13 fundacji powołanych przez spółki Skarbu Państwa, a dokładnie fundacje:
Mamy w OKO.press nowy program polityczny! Co tydzień w czwartki Dominika Sitnicka i Agata Szczęśniak opisują i komentują rzeczywistość polityczną. Czasami na poważnie, kiedy indziej z lekkim przymrużeniem oka. Sprawdźcie najnowszy odcinek:
Zgłoszenie się 13 fundacji spółek kontrolowanych przez obóz władzy praktycznie w tym samym czasie można oczywiście uznać za przypadek, jednak wygląda to po prostu na sprytny ruch ze strony Zjednoczonej Prawicy.
Wspomniane fundacje dostają pieniądze ze spółek, które je powołały. Kwoty nie są małe. Przykład: jak wynika ze sprawozdania Fundacji LOTTO, dostała ona w 2021 roku od swojej spółki-matki ponad 32 mln złotych, Fundacja PGE – prawie 15 mln złotych.
Fundacje wydają pieniądze wedle własnego uznania na dotowanie najróżniejszych projektów, np. remonty szkół, zakup sprzętu, wsparcie dla szpitali itd.
Teraz te miliony złotych będą mogły – zgodnie z prawem – zostać przekierowane na kampanię referendalną,
czyli produkcję spotów, zakup billboardów, plakatów i promocję w internecie. Można z dużym przekonaniem stwierdzić, że przekaz wszystkich tych materiałów dotyczących referendum będzie zbieżny z przekazem Zjednoczonej Prawicy.
W opisywanych fundacjach podobnie jak w ich spółkach-matkach, nie rządzą przecież przypadkowe osoby.
Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.
Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.
Komentarze