0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Grazyna Marks / Agencja GazetaGrazyna Marks / Agen...

“Nie ma wątpliwości, że rodzina zasługuje na szczególne wsparcie” - mówił 10 czerwca prezydent Andrzej Duda podczas prezentacji Karty Rodziny. Dokument jest zbiorem gwarancji i deklaracji dotyczących życia rodzinnego.

Jak prezydent je rozumie? Jako wielopokoleniową wspólnotę, na którą składają się rodzice, dzieci, a także dziadkowie. “Rodzina jest konstytucyjnie afirmowana, a dla każdego państwa stanowi fundament jego istnienia” - mówił Duda.

I cofał się do początków polskiej państwowości, by uzasadnić ochronę rodziny jako “szczególnej wartości”. “Tradycja oparta na pniu wyrosła przez 1050 lat chrześcijaństwa. To jest nasz kod kulturowy, który pozwolił Polsce przetrwać najtrudniejsze okresy w dziejach, kiedy próbowano nas wynaradawiać, kiedy zakazywano modlitw w języku polskim. Rodzina te wartości potrafiła przechować”.

Duda wystawia sobie laurkę, konkretów brak

W niemal godzinnym wystąpieniu o realnym wsparciu było mało. Słyszeliśmy więcej podsumowań niż nowych propozycji, co symptomatyczne dla całej kampanii ubiegającego się o reelekcję Andrzej Dudy.

Kandydat zapewniał, że jego prezydentura to gwarancja ciągłości programu 500 plus, wyprawki szkolnej czy obniżenia wieku emerytalnego. Na liście nowych propozycji pojawiły się:

  • ogłoszony już wcześniej bon turystyczny dla rodzin z dziećmi;
  • obietnica wsparcia osób z niepełnosprawnościami i ich opiekunów, ale to dopiero gdy “materialnie będziemy bliżej społeczeństw zachodu”;
  • program centrów zdrowia dla seniorów;
  • surowe i bezwzględne kary dla sprawców przemocy;
  • egzekwowanie prawa do alimentów;
  • ochrona dzieci przed pornografią i uzależnieniami.

Karta Rodziny to w zasadzie sklejka wszystkiego, o czym słyszeliśmy przez ostatnie 5 lat z mglistymi obietnicami. W części - jak surowe karanie sprawców przemocy czy wsparcie osób z niepełnosprawnościami - niezbyt wiarygodnymi.

Duda nie wyciągnął asa z rękawa, czym udowodnił, że go nie ma.

Obrał za to kurs na homofobię, by odróżnić się od najmocniejszego dziś w sondażach rywala - Rafała Trzaskowskiego.

Karta Rodziny ma być odpowiedzią na "Deklarację LGBT", którą prezydent Warszawy podpisał w lutym 2019 roku. Dla prawicy to wydarzenie było kamieniem węgielnym kampanii budowanej na strachu przed "obcą ideologią". Po tę samą strategię sięga Duda. Ustawiając w centrum zainteresowania rodzinę - rozumianą wąsko jako rodziców, dzieci i dziadków - odtwarza jak na zdartej płycie całe imaginarium zagrożeń, które na nią dybią.

Duda znów łowi pomysły Putina

Prezydent Duda potwierdził, że nie ma i nie będzie w Polsce zgody na małżeństwa par jednopłciowych i adopcję dzieci.

"Nie mam wątpliwości, że takie rozwiązania to obca ideologia"

- mówił.

Straszył, że próbują one przeniknąć do naszej rzeczywistości, są nam narzucane siłą, ale stabilne państwo powinno im stawiać odpór.

Najostrzejszą, choć nie nową, propozycją prezydenta jest wprowadzenie "zakazu propagowania ideologii LGBT w instytucjach publicznych". Z kontekstu wynika, że chodzi głównie o szkoły, bo prezydent rozwodził się nad prawem rodziców do wychowywania dzieci zgodnie z własnymi "przekonaniami". "Nikt nam nie będzie narzucał" - powtarzał wielokrotnie Duda.

Jak miałoby wyglądać to prawo? Nie wiadomo.

Pomysł jest zaczerpnięty z putinowskiej Rosji, gdzie zakaz homoseksualnej propagandy rozciągnięty jest na całe życie społeczne.

Od 2013 roku kara grzywny lub ekstradycji (dla obcokrajowców) grozi każdemu, kto trzyma swojego partnera lub partnerkę za rękę na ulicy, uczestniczy w marszach równości albo prowadzi kampanię społeczną profilaktyki HIV/AIDS. To świadomy zabieg polityczny, który Władimira Putina miał ustawić jako jedynego obrońcę chrześcijańskiej tradycji i konserwatywnego porządku. Andrzej Duda najwyraźniej chce dołączyć do tego grona. Akces wyraził już w listopadzie 2018 roku, gdy w wywiadzie prasowym przyznał, że gdyby w Polsce powstała taka "dobrze napisana" ustawa, to bez wahania by ją podpisał.

Przeczytaj także:

Duda podniósł też temat edukacji seksualnej, stwierdzając, że nie ma możliwości, by jakiekolwiek władze czy instytucje ingerowały w tę sferę. "Rodzice doskonale wiedzą, jak przygotować dziecko do życia. Ludzie mają dużo wiedzy, są doskonale przygotowani, by w tym zakresie kształcić swoje dzieci" - wyjaśniał prezydent.

I można by to odebrać jako akcent humorystyczny, gdyby brak wiedzy polskiej młodzieży o zdrowiu seksualnym, tożsamości i seksualności nie prowadził do prawdziwych tragedii. Przemoc seksualna, nieletnie ciąże, brak poczucia akceptacji, zinternalizowana homofobia, wstyd - to tylko nieliczne z problemów, z którymi mierzą się nastolatki.

Zdarta płyta, choć szkodliwa

Na wystąpienie Andrzeja Dudy zareagowała między innymi Kampania Przeciw Homofobii. "Panie Prezydencie, powiemy Panu raz jeszcze - głośno i wyraźnie: nie istnieje coś takiego jak wyssana z homofobicznego palca „ideologia LGBT” - LGBT to lesbijki, geje, osoby biseksualne i transpłciowe, to ludzie, którzy na własnej skórze odczuwają skutki podsycanej również przez Pana homofobicznej i transfobicznej nienawiści. To Kacper, Dominik i Milo - osoby, których już nie ma wśród nas, bo zabiła je nastawiona na wygraną homo i transfobiczna propaganda władzy" - piszą w oświadczeniu.

"Czas to zmienić i my to zmienimy! Rozliczymy Pana, Panie Prezydencie przy urnach wyborczych. Niech 28 czerwca wygra w Polsce wolność, szacunek i solidarność wzajemna".

Jednak prezydent Andrzej Duda po trupach idzie na zwarcie. 10 czerwca minister Waldemar Buda w poranku TVP Info przekonywał, że podpisanie Karty to kwestia "wiarygodności". A naczelny ekspert prawicy prof. Mieczysław Ryba, politolog z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, w Polskim Radiu mówił, że na naszych oczach rozgrywa się spór cywilizacyjny. "Karta LGBT oznacza rewolucję kulturową, a Karta Rodziny poszanowanie tradycyjnych zasad etyki".

Słyszmy to nie po raz pierwszy. Mateusz Morawiecki w listopadzie 2019 roku, w swoim exposé bronił "arcypolskiej rodziny" przed "ideologiczną ręką". A prezes Jarosław Kaczyński fantazjował o najbardziej polskiej z polskich rodzin: "jeden mężczyzna, jedna kobieta, dwójka dzieci". Słyszeliśmy też okrzyki: "wara od naszych dzieci".

Pytanie, czy zagranie homofobiczną kartą to dobry ruch. Co można zyskać? Skonsolidować twardy elektorat. W takiej retoryce nie ma co marzyć o przyciągnięciu wyborców w centrum. Można też straszyć najmocniejszym dziś w sondażach kontrkandydatem. Rafał Trzaskowski w opowieściach prawicy urósł do rangi obrońcy Antify, konspiratora wspieranego przez zagraniczne lobby, które ma twarz filantropa George'a Sorosa i piewcy obcych ideologii.

Tyle że takie szczucie, równie mocno mobilizuje elektorat centrum i lewicy. Ten, dla którego prawa człowieka są niezbywalne.

Ruch Andrzeja Dudy pokazuje, że kandydat nie tylko stracił świeżość sprzed 5 lat, ale też pokazuje ograniczenia całej Zjednoczonej Prawicy. Z jednej strony traci wizerunek "ludowej", "bliskiej doświadczeniom ludzi", z drugiej - coraz mocniej zaczyna przypominać szaloną krucjatę, pod którą nie podpisze się nawet typowy wyborca PiS.

;

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze