0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Foto LLUIS GENE / AFPFoto LLUIS GENE / AF...

„Katalonia ukarała independentyzm” – głosił poniedziałkowy (13 maja 2024) nagłówek konserwatywno-monarchicznego dziennika „ABC”, który nadal wierzy w jedność Królestwa Hiszpanii. Z kolei w konserwatywno-liberalnej „Crónica Global„ Xavier Salvador napisał wręcz ”requiem dla dążenia do niepodległości".

Powód? W wyborach do parlamentu regionalnego zwyciężyła Partia Socjalistyczna Katalonii (PSC) pod przywództwem Salvadora Illa – katalońska frakcja rządzącej w Hiszpanii Partii Socjalistycznej (PSOE).

Katalonia jest regionem federalnym w unitarnym państwie. Ma własne prawo, a jednocześnie różni się kulturowo i gospodarczo od centrum kraju. Kontrola nad Katalonią coraz częściej oznacza kontrolę nad całym Królestwem Hiszpanii.

To właśnie katalońskie (i na północnym zachodzie Hiszpanii – baskijskie) ugrupowania mają często decydujący wpływ na przebieg wielu ustaw w parlamencie w Madrycie, w Kortezach. Tak jest i teraz – to dzięki głosom katalońskich niepodległościowców i wymuszonym przez nich kontrowersyjnym ustawom o amnestii premierowi Pedro Sánchezowi udało się w ogóle utworzyć rząd.

Przeczytaj także:

Sprawdzian dla Sáncheza

Katalońskie wybory były pierwszym sprawdzianem skuteczności polityki Sáncheza. Od pewnego czasu stał się on postacią kontrowersyjną, nie tylko w Hiszpanii. Nawet osoby ideologicznie bliskie premierowi, takie jak jedna z najwybitniejszych publicystek politycznych w kraju Estefania Molina, zarzucają mu dążenie do systemu prezydenckiego, a krytycy idą o krok dalej, mówiąc o autorytaryzmie hiszpańskiego premiera.

Ostatnio doszło do kolejnej kontrowersji – żonę Sáncheza oskarżono o korupcję. Faktem jest, że zarzuty wniósł skrajnie prawicowy związek zawodowy „Manos Limpias”, którego szef Miguel Bernad ma konotacje ideologiczne związane ze spuścizną po generale Franco. Może to być element walki politycznej, co pozostanie w sferze spekulacji, dopóki nie usłyszymy wyroku sądu. Wiadomo jednak, że sam premier na znak protestu na kilka dni wycofał się z życia publicznego, wydając emocjonalne oświadczenie na swoim profilu w portalu X.

Czas na rozmowy koalicyjne

Jednak nawet takie skandale nie podważyły popularności lidera PSOE. W niedzielnych wyborach socjaliści zdobyli 42 mandaty w katalońskim parlamencie. Ich główni przeciwnicy – niepodległościowcy z Junts i Esquerra Republicana – odpowiednio 35 i 20 mandatów.

Partia Ludowa (PP) i Vox, raczej niepopularne w Katalonii, uzyskały kolejno 15 i 11 mandatów. Gorzej poradziły sobie ugrupowania lewicowe – niepodległościowa CUP (4 mandaty) i Sumar (6 mandatów).

Teraz rozpoczną się rozmowy koalicyjne. Hiszpański premier już jednak pokazał, że nawet po kryzysach potrafi „stanąć na nogi” i nadal przewodzić centrolewicy.

Porażka katalońskiej lewicy

Jednocześnie te wybory były zdecydowaną porażką katalońskiej lewicy i zwycięstwem różnych odcieni prawicy. Ugrupowania dążące do niepodległości Katalonii zdobyły mniej mandatów niż poprzednio (mowa o ERC i CUP), podczas gdy do parlamentu po raz pierwszy weszła katalońska skrajna prawica – Aliança Catalana, która reprezentuje postawę „niepodległość za wszelką cenę” i „Katalonia dla Katalończyków”.

„Zawsze narzekaliśmy na faszystów z Madrytu, w końcu mamy swoich” – powiedział mi zaprzyjaźniony działacz barcelońskiej lewicy, związany z CUP.

Jak zauważa kataloński portal „El Crític”, socjaliści PSC zdobyli najwięcej głosów w trzech z czterech najbiedniejszych gmin w regionie (Salt, Lloret de Mar, Santa Coloma de Gramenet). Jednocześnie, co nie jest niespodzianką, w najbogatszych gminach (tj. o największym dochodzie per capita) zwyciężyło prawicowo-niepodległościowe Junts pod przywództwem Carlesa Puigdemonta. Zapowiedział on, że jeśli przegra wybory, wycofa się z polityki. Wciąż czekamy na jego oficjalne stanowisko w tej sprawie.

Jak podaje proniepodległościowy dziennik kataloński „El Punt Avui”, na partie separatystyczne głosowało 43,63 proc. wyborców (obejmuje to również wspomnianą Aliança Catalana). Katalończycy, przynajmniej na razie, opowiadają się za pozostaniem w Hiszpanii – ale pod przywództwem Sáncheza.

;
Krzysztof Katkowski

publicysta, socjolog, student Kolegium MISH UW i barcelońskiego UPF. Współpracuje z OKO.press, Kulturą Liberalną i Dziennikiem Gazeta Prawna. Jego teksty ukazywały się też między innymi w Gazecie Wyborczej, Jacobinie, Guardianie, Brecha, El Salto czy CTXT.es. Współpracownik Centrum Studiów Figuracyjnych UW.

Komentarze