0:000:00

0:00

Od 1 stycznia 2020 roku ma zacząć działać Fundacja Świętego Józefa, która ma pomagać ofiarom przestępstw seksualnych popełnionych przez duchownych – postanowili biskupi podczas zebrania plenarnego Konferencji Episkopatu Polski.

Powołana dzisiaj fundacja ma być finansowana przez diecezje, a jej głównymi zadaniami będzie pomoc psychologiczna i prawna. Ale nie pomoc finansowa.

"Celem fundacji nie jest spełnienie roszczeń finansowych niektórych skrzywdzonych ani nie jest ona w żadnym wymiarze funduszem odszkodowawczym" – czytamy w komunikacie KEP.

Biskupi zrzucą się na fundację

Powołanie fundacji pomagającej ofiarom księży było jednym z głównych tematów trwającego w dniach 8-9 października zebrania KEP. Za stworzenie fundacji odpowiada prymas Polski abp Wojciech Polak, od marca delegat KEP ds. ochrony dzieci i młodzieży. Powołanie takiej organizacji prymas Polak zapowiadał w maju.

Z pomocy będą mogły korzystać osoby skrzywdzone "w dzieciństwie lub młodości, w stanie niepełnosprawności lub bezradności, gdy sprawcami wykorzystania seksualnego byli duchowni lub inne osoby zaangażowane w aktywność wychowawczą, edukacyjną oraz duszpasterską Kościoła".

Z informacji przekazanych przez KEP wynika, że fundacja:

  • będzie miała charakter ogólnopolski, w każdej diecezji będzie działał jej koordynator;
  • ma rozwijać telefon zaufania oraz sieć ekspertów (psychologów, pedagogów, prawników i księży);
  • będzie mogła udzielać "stypendiów edukacyjnych dla osób skrzywdzonych, potrzebujących pomocy w ukończeniu szkoły lub studiów".

Fundacja Świętego Józefa ma być finansowana "przede wszystkim" z pieniędzy przekazanych przez diecezje. Każdy biskup ordynariusz będzie musiał zapłacić kwotę proporcjonalną do liczby księży i biskupów w swojej diecezji. Ile będzie wynosił budżet fundacji i po ile będą się zrzucać biskupi? Tego KEP nie mówi.

"Decyzja o finansowaniu fundacji jest wyrazem solidarności biskupów i księży z ofiarami przestępstw wykorzystania seksualnego, których dopuścili się niektórzy duchowni" – mówił prymas Polak. Dodał, że działalność fundacji będzie mógł wesprzeć każdy, "komu leży na sercu dobro osób pokrzywdzonych w Kościele".

Przeczytaj także:

Żadnych odszkodowań nie będzie

Fundacja nie będzie jednak wypłacać ofiarom zadośćuczynień, co jest jednym z głównych postulatów osób molestowanych i gwałconych w dzieciństwie przez księży.

Polscy biskupi twardo stoją na stanowisku, że za przestępstwa seksualne odpowiada jedynie sprawca. Nawet prymas Wojciech Polak w wywiadzie-rzece udzielonym Markowi Zającowi („Kościół katoludzki Rozmowy o życiu z Ewangelią”, WAM 2018), stwierdził, że „Polski system prawny nie przewiduje odpowiedzialności kościelnych instytucji za czyny konkretnych duchownych”. To samo wynika z wytycznych episkopatu z 2015 roku.

Kościół ma się czego bać, bo jak pokazują doświadczenia innych krajów, lawina zadośćuczynień dla ofiar może kosztować biskupów miliardy.

Kwoty wypłat podsumowała w 2018 roku „Gazeta Wyborcza”:

  • USA: według danych Bishop Accountability (Biskupia Odpowiedzialność) odszkodowania otrzymało ponad 5 tys. osób, jedna trzecia ofiar, o których wiadomo. Łączna suma: 3 mld 236 mln dol. Zapłaciły diecezje, zakony i ich ubezpieczyciele;
  • Australia: raport królewskiej komisji z 2017 roku wskazał ponad 4 tys. ofiar. Zadośćuczynienie otrzymało ok. 3 tysięcy z nich. Suma: 213 mln dol. amerykańskich;
  • Irlandia: łącznie ofiary otrzymało 1,5 mld euro. „Tylko” 127 mln pokrył Kościół, resztę – na mocy porozumienia – wziął na siebie rząd;
  • Niemcy: raport ekspertów opublikowany w 2018 roku wskazał 3677 ofiar. Kościół niemiecki zaoferował ofiarom symboliczne odszkodowania wynoszące do 5 tysięcy euro. Przeciętne „odszkodowanie” wyniosło 3 tys. euro. Organizacje zrzeszające ofiary w Niemczech domagają się realnych odszkodowań i utworzenia komisji, badających nadużycia seksualne w każdej diecezji.

W Polsce na razie głośne są dwie takie sprawy. Ledwie wczoraj, 8 października 2019, Sąd Apelacyjny w Gdańsku roku orzekł, że były ksiądz Andrzej S. musi przeprosić swojego dawnego ministranta Marka Mielewczyka (bohatera filmu "Tylko nie mów nikomu" braci Sekielskich), a także wypłacić mu zadośćuczynienie. Andrzej S., wspólnie z parafią i diecezją pelplińską ma zapłacić 400 tys. złotych.

To drugi wyrok w Polsce, w którym sąd nakazał instytucji kościelnej osobie prawnej wypłacenie zadośćuczynienie ofierze wykorzystywania seksualnego przez duchownego. Z Kościołem wygrała także Katarzyna, ofiara ks. Romana B. z zakonu Towarzystwa Chrystusowego. Sąd przyznał jej milion złotych zadośćuczynienia i dożywotnią rentę w wysokości 800 zł. Zakon odwołał się od tego wyroku do Sądu Najwyższego.

Kobieta na czele fundacji

Fundacją ma pokierować Marta Titaniec, jedna z założycielek inicjatywy świeckich katolików „Zranieni w Kościele”, czyli telefonu zaufania dla ofiar księży. Titaniec obecnie pracuje w sektorze pomocy humanitarnej oraz działa w Klubie Inteligencji Katolickiej.

Na czele fundacji ma stanąć także ks. dr Tadeusz Michalik, zaangażowany – jak pisze KEP – w tematykę prewencji przed wykorzystaniem seksualnym.

Oprócz nich w fundacji będą działać także:

  • ojciec Adam Żak – koordynator ds. ochrony dzieci i młodzieży przy Episkopacie Polski i dyrektor Centrum Ochrony Dziecka w Krakowie;
  • dr Małgorzata Skórzewska-Amberg – prawniczka zajmująca się tematyką ochrony dzieci w cyberprzestrzeni;
  • ks. prof. Piotr Majer – prawnik kanonista
  • oraz Wiktor Porycki jako przedstawiciel ofiar księży.

"Nie Lękajcie Się" do likwidacji

Za kilka miesięcy ma zostać zamknięta Fundacja "Nie Lękajcie Się", pierwsza w Polsce organizacja, która pomagała ofiarom wykorzystania seksualnego przez księży. Oprócz pomocy pokrzywdzonym, jej członkowie stworzyli „mapę kościelnej pedofilii” i przygotowali raport o tuszowaniu przypadków pedofilii przez biskupów. Raport trafił do rąk własnych papieża Franciszka.

Do końca maja 2019 roku prezesem fundacji był Marek Lisiński. Odszedł po publikacji reportażu „Gazety Wyborczej”, w którym został oskarżony o wyłudzenie pieniędzy od jednej z podopiecznych fundacji. Publikacja wywołała burzę, a oskarżenia wobec byłego prezesa uderzyły także w fundację. O szczegółach sprawy pisaliśmy w maju.

Po dymisji Lisińskiego fundacja zarządziła audyt. Jego wyniki zaprezentowano we wrześniu. Mimo tego, że nieprawidłowości dotyczyły przede wszystkim błędów w księgowaniu wydatków (a nie sprzeniewierzenia pieniędzy), władze fundacji stwierdziły, że liczba błędów i niejasności jest zbyt duża, żeby działać dalej. "Nikt nie chce zostać nowym prezesem i nieść bagażu zostawionego przez byłego prezesa Marka Lisińskiego" – mówił wtedy zarząd.

;

Udostępnij:

Sebastian Klauziński

Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.

Komentarze