Zakończony bohaterskim remisem 3:3 mecz Legii Warszawa z Realem Madryt był jednym z najważniejszych wydarzeń w ostatniej historii polskiej piłki – Real Madryt to zeszłoroczny zwycięzca Ligi Mistrzów, w której polski klub po raz ostatni wystąpił ponad 20 lat temu.
Mecz odbył się przy pustych trybunach. To kara UEFA za zachowanie kibiców Legii podczas meczu z Borussią Dortmund 14 września 2016 r., gdy na trybunach doszło do zamieszek.
Błaszczak miga się od pracy
Odpowiedzialny za policję i bezpieczeństwo publiczne minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak nie uchylił się od komentarza – jego wypowiedź jednak jest w ustach szefa MSWiA zupełnie kuriozalna.
Ten problem należy rozwiązać na poziomie PZPN i klubów. Policja nie jest organizatorem meczów piłki nożnej. Za to odpowiedzialny jest klub.
fałsz. Fałsz. W żadnym kraju nie rozwiązano problemu bez wsparcia państwa.
Oczywiście, kluby piłkarskie i zrzeszające je organizacje organizujące rozgrywki oraz samorządy sportowe – m.in. PZPN – powinny pracować nad strategią przeciwdziałania chuligaństwu. Trudno jednak oczekiwać, że będą w stanie coś osiągnąć bez wsparcia instytucji państwa.
Dla rozwiązania problemu stadionowych bandytów kluczowe są działania policji oraz zmiany prawa i polityki społecznej. Krótko mówiąc, bez pomocy Błaszczaka i Ziobry kluby nie mają szans.
Minister Błaszczak mógłby wziąć przykład z Wielkiej Brytanii. Jeszcze w latach dziewięćdziesiątych angielscy kibole cieszyli się najgorszą reputacją w Europie. Dziś Zjednoczone Królestwo jest przykładem kraju, który niezwykle skutecznie poradził sobie z przemocą na stadionach.
Wojna Thatcher z kibolami
Poważnie do sprawy podszedł, jeszcze w latach osiemdziesiątych, rząd Margaret Thatcher. Wówczas, z powodu chuligańskich wybryków, angielskie kluby przez ponad 5 lat były wykluczone z międzynarodowych rozgrywek.
Na meczach zaczęli pojawiać się policjanci – również w cywilnych ubraniach – oraz specjalnie przeszkoleni stewardzi, których zadaniem było przerywanie bójek. Policja zaczęła zajmować się zorganizowanymi grupami chuliganów, które zostały potraktowane jak organizacje przestępcze (często zresztą kibole, również w Polsce, łączą demolkę z innym działaniami przestępczymi). Kiboli poddano obserwacji, metodami operacyjnymi rozpracowywano grupy organizujące „zadymy”.
Sądy usprawniły proces prowadzenia spraw w tym zakresie oraz przyznawania zakazów stadionowych. Pomogła też technologia – obecny w angielskiej Premiership monitoring pomaga łatwo identyfikować sprawców przestępstw i przekazywać ich dane policji.
Te i inne rozwiązania są możliwe do przeszczepienia na polski grunt. Ale do tego potrzebna jest wola polityczna. Bez zaangażowania władz, szczególnie ministra spraw wewnętrznych, problem nie znajdzie rozwiązania.
Romanse PiS z kibolami
Wypowiedź Błaszczaka ma jednak drugie dno – PiS i zależne od niego media od lat są w dwuznacznych relacjach z kibolami, którzy identyfikują się ze skrajnie prawicowymi, kultywującymi pamięć „żołnierzy wyklętych” organizacjami takimi jak ONR i Młodzież Wszechpolska.
W 2011 roku, gdy pod zarzutem handlu narkotykami aresztowany został „Staruch”, lider chuliganów Legii, politycy prawicy – wśród nich m.in. Beata Kempa – poręczyli za jego niewinność. „Bardzo mi przeszkadza, jeśli na ludzi urządza się nagonki. Tutaj mamy do czynienia ze świadomą nagonką, ustawką wyborczą – mówił wówczas u Moniki Olejnik senator Zbigniew Romaszewski z PiS. – Tymczasowe aresztowanie zamienia się w odbywanie kary – kontynuował później Stanisław Piotrowicz (PiS)
Podobnie było w czasie Marszów Niepodległości, gdy PiS i jego media broniło demolujących Warszawę chuliganów, opowiadając o „lewackich prowokacjach” albo twierdząc, że za podpaleniem budki strażniczej przy Ambasadzie Rosji stały służby specjalne.