0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

Małgorzata Kidawa-Błońska nie będzie kandydatką Koalicji Obywatelskiej w wyborach prezydenckich. Jej miejsce zajmie prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. Tak wynika z nieoficjalnych informacji od polityków Platformy Obywatelskiej. W PO jest jednak również silna frakcja popierająca europosła Radosława Sikorskiego.

Jak podaje TVN, ostateczną decyzję w tej sprawie partia ma podjąć na zebraniu zarządu w piątek 15 maja o godz. 10:00. Jednak z naszych informacji wynika, że do ogłoszenia zmiany kandydata może dojść jeszcze w czwartek 14 maja.

"Kiedy w czwartek Małgorzata Kidawa-Błońska powiedziała, że najważniejsza jest wygrana w wyborach, było wiadomo, że decyzja została podjęta" mówi OKO.press polityk PO.

Przeczytaj także:

Bez poparcia

Dyskusje o wymianie kandydatki zaczęły się w Platformie po tym, kiedy okazało się, że wyborów 10 maja nie będzie. Jak pisaliśmy, dopóki wybory miały się odbyć w maju, PO grała na ich bojkot. Kiedy okazało się, że wybory zostają przesunięte, a cały proces wyborczy ruszy na nowo, w KO zaczęły się kuluarowe dyskusje: jeśli moglibyśmy zmienić słabego kandydata na silniejszego, to dlaczego by nie skorzystać?

Jak pisaliśmy, Kidawa od lutego straciła 18 punktów procentowych. Mimo tego, że KO w sondażach partyjnych dobija do 20 proc., na ich kandydatkę chce głosować zaledwie 5-7 proc. wyborców.

Dyskusję na temat wymiany podgrzewali sami politycy KO, którzy mówili w mediach: naszą kandydatką jest Małgorzata Kidawa-Błońska, ale... Do 10 maja widać było, że Kidawa oprócz poparcia wyborców, traci także poparcie we własnej partii. "Po tych wypowiedziach było pozamiatane. Nie można potem powiedzieć »Lepszy kandydat się nie znalazł, zostajemy przy Kidawie«" - ocenia polityk PO.

„Na początku epidemii, kiedy ludzie schowali się w domach, żyli w wielkim niepokoju, a Małgosia wtedy się schowała. Powiedziała, że bojkotuje wybory – za szybko. Ludzie chcieli kogoś, kto ich nie zostawi, kto powie »jestem z wami, nie boję się, będę o was walczyć«. W to miejsce wskoczył Szymon Hołownia” - mówi nam ważny polityk PO.

Drugi powód? Rozgardiasz w partii po wyborze Borysa Budki. „Nowa Platforma się jeszcze nie ukonstytuowała. Marcin Kierwiński nie zdążył zostać sekretarzem generalnym, objechać swojego podwórka, czyli wszystkich regionów. A Borys Budka nie zdążył przekazać pałeczki i zrobić wyborów na szefa klubu parlamentarnego. Nie było podziału ról" - opisuje sytuację w partii polityk Platformy.

Kandydatów było wielu

Po 10 maja w KO huczało od plotek na temat potencjalnych kandydatów na kandydata. Padały nazwiska:

  • Donalda Tuska (jak donosi "Wyborcza" odmówił);
  • Tomasza Grodzkiego (politycy PO wskazywali jednak na duże ryzyko tej kandydatury: z jednej strony nieustannie podgrzewane przez TVP zarzuty o rzekomym przyjmowaniu łapówek przez marszałka, z drugiej jego kandydatura to utrata przez opozycję większości w Senacie);
  • Borysa Budki (granie na szefa partii miało być najbardziej naturalne, tak jak na swojego lidera Władysława Kosiniaka Kamysza gra PSL, jednak mogłoby też pogłębić chaos w partii, w której Budka łączy już dwie role, a doszłaby mu trzecia - kandydata);
  • Radosława Sikorskiego (jako kandydata gotowego na ostrą walkę, w przeciwieństwie do Kidawy-Błońskiej, która była kreowana na kulturalną i miłą, stroniącą od politycznych zapasów w błocie);
  • Rafała Trzaskowskiego (wygrał wybory na prezydenta Warszawy w pierwszej turze)
Ostatecznie PO ma postawić właśnie na Trzaskowskiego. Jak wynika z naszych informacji, jeśli on ostatecznie się nie zgodzi, drugi w kolejce jest Sikorski.

Jak mówią nam działacze partii, w otoczeniu Trzaskowskiego tę decyzję rozważano od kilku dni. Jeszcze wczoraj dominowało przekonanie, że PO nie powinna zmieniać kandydata, dopóki nie będzie znany ostateczny kształt ustawy wyborczej. Dlaczego? Bo PiS mógłby wpisać tam np. zakaz łączenia kandydowania z pełnieniem jakiegoś urzędu.

Ludzie Trzaskowskiego obawiają się też, że gdyby - w razie wygranej kandydata PO - do miasta wszedł komisarz z PiS, zacznie masowo zwalniać urzędników, również tych z niższych szczebli. Tak było poprzednim razem.

Sikorski też jednak ma w Platformie silną frakcję. Onet donosi, że prowadzi intensywny lobbying wewnątrz partii. Część członków PO uważa, że jako kandydat bardziej konserwatywny niż Trzaskowski miałby większe szanse. A skoro w obecnej kampanii dominują kandydaci konserwatywni (Duda, Kosiniak-Kamysz, Hołownia), to trzeba wejść na ich pole i odebrać im wyborców.

100 tysięcy podpisów w trzy dni?

Problemy KO ze zmianą kandydata ma co najmniej trzy. Po pierwsze, nieoficjalnie wiadomo, że sama Kidawa wcale nie chce rezygnować ze startu w wyborach. Poinformowanie o takiej decyzji wbrew jej woli raczej nie wchodzi w grę. Politycy PO muszą ją do takiej decyzji przekonać.

Jeszcze w środę w nocy kandydatka zamieściła na Twitterze enigmatyczny wpis, cytat z generała George’a Pattona: „Prowadź mnie, podążaj za mną, albo zejdź mi z drogi”. Z naszych informacji wynika, że w czwartek z Kidawą-Błońską miał rozmawiać Donald Tusk.

Ważny polityk PO mówi OKO.press: „Mamy najlepszą kandydatkę bez szans na wygraną. Małgosia byłaby idealna - pogodziłaby zwaśnione polskie plemiona".

Drugi problem może być jeszcze poważniejszy. Nowa ustawa o wyborach wciąż jest procedowana.

Zgodnie z projektem ustawy, kandydujący w nieprzeprowadzonych wyborach 10 maja nie będą musieli ponownie zbierać 100 tysięcy podpisów. Żeby zgromadzone wcześniej podpisy posłużyły do rejestracji kandydata na nowo, wystarczy, że jego komitet powiadomi Państwową Komisję Wyborczą o jego dalszej chęci ubiegania się o prezydenturę.

Jednak nowi kandydaci będą musieli zebrać podpisy od nowa i to najprawdopodobniej w bardzo krótkim czasie. Kalendarza wyborczego wciąż nie znamy, będzie ustalała Marszałek Sejmu Elżbieta Witek.

"Podejmowanie takiej decyzji w sytuacji, kiedy nie ma jeszcze nowej ustawy, jest ryzykowne. Kidawa się wycofa, a nagle się okaże, że mamy trzy dni na zebranie 100 tys. podpisów i to w czasie epidemii"

– mówi OKO.press poseł PO.

Dlatego też, jak donosi "Wyborcza", liderzy KO z całej Polski dostali sygnał, że mają być gotowi do błyskawicznej zbiórki podpisów wśród działaczy, zwolenników i przyjaciół partii.

W czwartek „bratnią pomoc" zadeklarował w TVN24 Władysław Kosiniak-Kamysz: „W przypadku gdyby Koalicja Obywatelska zdecydowała się na zmianę kandydata na prezydenta i został narzucony jakiś kuriozalny termin zbierania podpisów pod nową kandydaturą, jestem gotów pomóc w zbiórce podpisów potrzebnych do rejestracji kandydata".

Po trzecie, czy w tak krótkim czasie można wypromować nowego kandydata? I czy kandydat taki jak Rafał Trzaskowski jest w stanie zdobyć poparcie poza wielkimi miastami. Spektakularna wygrana w Warszawie nie przesądza o możliwości wygranej w całej Polsce. Grzegorz Schetyna mawiał, że „wybory wygrywa się w Końskich".

"W sześć tygodni jesteś w stanie stać się rozpoznawalny, jeśli jest świetny aparat, organizacja, plakaty w każdym miasteczku, ogłoszenia w każdej lokalnej gazecie. Trudno powiedzieć, czy PO w obecnej kondycji jest to w stanie zapewnić" – rozmyśla osoba z otoczenia KO.

;

Udostępnij:

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Sebastian Klauziński

Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.

Komentarze