0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Il. Mateusz Mirys / OKO.pressIl. Mateusz Mirys / ...

„Polacy to z natury świnie, tak panowie jak i słudzy; wszyscy źle się ubierają, a nade wszystko płeć niewieścia: ozdoby pasują im jak świni złoty łańcuszek” – pisał około roku 1785 Georg Forster. Ten podróżnik, rewolucjonista i wykładowca z uniwersytetu wileńskiego miał korzenie polsko-niemiecko-szkockie, jednak najbardziej przysłużył się Berlinowi. Jego liczne krytyczne uwagi pod adresem mieszkańców Rzeczypospolitej podchwycone zostały przez pruską, a potem niemiecką propagandę.

Tak budowano poczucie wyższości i pogardę, które przyniosły później krwawe żniwo.

Cywilizowanie europejskich Irokezów

„Popularności sądów Forstera sprzyjał zapewne jego dosadny, obfitujący w przejaskrawienia język; słowa uczonego opisujące polskie obyczaje jako mieszaninę »sarmackiego czy wręcz nowozelandzkiego prostactwa i przesadnej francuskiej elegancji, w tym pozbawionym smaku i wiedzy, choć opływającym w luksusy, oddającym się hazardowi, kochającym się w modzie i blichtrze narodzie« cytowane były m.in. w opiniotwórczych leksykonach” – zwraca uwagę dr Anna Kochanowska-Nieborak z Zakładu Historii Literatury Niemieckiej UAM na stronach projektu Interakcje. Leksykon komunikowania polsko-niemieckiego.

Owo przekonanie o polskiej niegospodarności, niechlujstwie, lenistwie i nieporządku pojawiało się już wcześniej, jednak pod koniec XVIII wieku utrwaliło się pod ironicznym pojęciem „polnische Wirtschaft”, oznaczającym „polskie gospodarzenie”. Celował w tym „oświecony” król Prus Fryderyk II, który fałszował też polskie monety, poprzez grupy werbowników porywał obcych poddanych do własnej armii, a po rozbiorze Rzeczpospolitej mówił o Polakach: „Biednych tych Irokezów będę się starał oswoić z cywilizacją europejską”.

Państwo polsko-litewskie faktycznie przeżywało ogromny kryzys i było zanarchizowane, a jednak potrafiło wykrzesać z siebie Konstytucję 3 Maja, która wzbudziła popłoch „oświeconych”, aczkolwiek absolutystycznych władców. „Rzeczpospolita została zniszczona przez ościenne monarchie, ponieważ się odradzała, odnawiała i to zagrażało ich interesom” – podkreślał w radiowym wywiadzie brytyjski badacz prof. Butterwick-Pawlikowski, główny historyk Muzeum Historii Polski.

Przeczytaj także:

Problem z „niechlujnymi Żydami”

Znamienne, że chociaż oficjalnie Fryderyk II skarżył się na „polnische Wirtschaft” i nadwiślańskich „Irokezów”, to w prywatnym liście do brata, pisząc o zabranych Rzeczpospolitej ziemiach, wyznał: „Jest to bardzo dobry nabytek i nadzwyczaj korzystny, zarówno dla sytuacji politycznej państwa, jak i dla finansów; jednak by budzić mniej zazdrości, mówię wszystkim, którzy chcą słuchać, że podczas mej podróży nie widziałem nic ponad piasek, sosny, wrzosowiska i żydów”.

Także w kolejnych pokoleniach pojawi się w pruskich i niemieckich elitach narzekanie na „niechlujnych Żydów” z ziem polskich. „Stereotypowy obraz polsko-litewskich Ostjuden w dziewiętnastowiecznych Niemczech był nieodparcie kojarzony (także przez niemieckich Westjuden) z ich ojczyzną – ziemiami dawnej Rzeczypospolitej oraz cywilizacyjnym zapóźnieniem” – pisze prof. Igor Kąkolewski z Centrum Badań Historycznych PAN w Berlinie w artykule Od polnische Wirtschaft do polskiej gospodarności?.

Były wśród Żydów silne nurty asymilacyjne i emancypacyjne. Co światlejsze umysły wiele zrobiły dla wkomponowania ludności żydowskiej w pruskie i niemieckie społeczeństwo.

A jednak wciąż Żydzi nie mogli robić kariery w wymiarze sprawiedliwości czy w armii. Pastor Adolf Stoecker – kapelan króla (a potem cesarza) Wilhelma I – istniejący od dawien dawna antysemityzm zaprzągł do polityki. W 1878 roku założył Chrześcijańsko-Społeczną Partię Robotniczą, która domagała się wyrugowania Żydów z urzędów publicznych, szkół i uniwersytetów.

Pastor publicznie obwiniał ich także o mordy rytualne na chrześcijanach. W 1882 roku zorganizował w Dreźnie pierwszy Międzynarodowy Kongres Antyżydowski, a po nim kolejne. Mógł cieszyć się poparciem Wilhelma I, a także części konserwatystów z partii kierowanej przez kanclerza Otto von Bismarcka. Później te antysemickie stereotypy i manipulacje – podobnie jak antypolskie – znajdą oddźwięk w zbrodniczej ideologii Hitlera.

Polacy do odstrzału, jak wilki

Bismarck, zwany Żelaznym Kanclerzem, pochodził z bogatego pruskiego ziemiaństwa i nie przepadał za obcymi. Już za młodu mówił, że „beztroska polskiego charakteru uczyniła z Polski eldorado dla Żydów”. Jeszcze jako poseł w Sankt Petersburgu pisał do siostry w liście z 1861 roku: „Bijcie Polaków tak długo, dopóki nie utracą wiary w sens życia; współczuję im ich sytuacji, ale jeśli chcemy przetrwać, nie możemy zrobić nic innego, jak tylko ich wytępić”. Porównywał, że wilki także nie mogą nic poradzić na to, jakimi zostały stworzone przez Boga, a ludzie, jeśli mogą, to je odstrzeliwują.

Otto von Bismarck. Obraz Christopha Wetzla. Reprodukcja GodeNehler Na licencji CC BY-SA, via Wikimedia Commons via Wikimedia Commons

Rok później Bismarck został premierem i ministrem spraw zagranicznych Prus. Twardym, makiawelicznym, konsekwentnym i upartym, co zapewniło mu miano Żelaznego Kanclerza. Postawił sobie za cel zjednoczenie Niemiec i uczynienie z nich światowej potęgi. Zamierzał to osiągnąć „nie przez mowy i uchwały (...), lecz krwią i żelazem”. Szły za tym czyny: wojny, powołanie Cesarstwa Niemieckiego, ekspansja kolonialna, Kulturkampf i walka z Kościołem katolickim, germanizacja i rugowanie Polaków.

Paradoksalnie jednak – jak podkreślają historycy – polityka Żelaznego Kanclerza wobec ludności polskiej przyczyniła się do szybkiego wzrostu świadomości narodowej wśród chłopów w Wielkopolsce, na Śląsku, Pomorzu i Warmii. Sam Bismarck, zapytany po latach o swoją politykę i skonfrontowany z tym, że nad Wisłą i Wartą uważany jest za polakożercę, odpowiedział z oburzeniem: „Jak można coś podobnego przypuścić? Jestem mężem stanu i tylko mężem stanu i nie nienawidzę nikogo”.

Chociaż uważał się za „męża stanu” i nie brakuje historyków, dla których był największym mężem stanu swojego stulecia – skutecznym, zarazem ambitnym i znającym swoje ograniczenia – nie cofał się przed grubymi manipulacjami.

Najlepszym tego dowodem jest tzw. depesza emska z 1870 roku.

Depesza, przez którą wybuchła wojna

Zaczęło się od tego, że po detronizacji hiszpańskiej królowej Izabeli II przez zrewoltowanych wojskowych-reformatorów, tamtejszy tron stał pusty. Rosnące w siłę na europejskiej arenie Prusy zaproponowały kandydaturę Leopolda Hohenzollerna, krewnego ich króla Wilhelma I. Spotkało się to z protestami Francji, rządzonej przez cesarza Napoleona III. Naturalnie obawiał się wzrostu wpływów Berlina i pruskiej dynastii panującej. Ostatecznie Leopold wycofał się z wyścigu o koronę, jednak na tym awantura się nie skończyła – a dopiero się zaczęła.

Francuzi poprzez swojego ambasadora hrabiego Benedettiego zażądali bowiem od Wilhelma I nie tylko zaaprobowania rezygnacji krewnego, ale też publicznego zapewnienia, że Hohenzollernowie nigdy w przyszłości nie będą się ubiegać o tron hiszpański. Ten drugi warunek był dla króla nie do przyjęcia. Poinformował o tym – z kurortu w Ems – kanclerza Bismarcka.

Ów od dłuższego czasu szukał zwady z Francją, lecz po zwycięskich wojnach z Danią i Austrią chciał uniknąć opinii podżegacza. Król pozostawił mu decyzję, czy należy poinformować prasę o żądaniu ambasadora oraz o jego odrzuceniu. Kanclerz tylko na to czekał.

„Znalazł tak długo wyczekiwany pretekst. Na podstawie depeszy od króla napisał informację dla prasy o tym, że monarcha spotkał w Ems ambasadora Francji i odrzucił jego żądanie zobowiązania się do niewysuwania w przyszłości kandydatury Hohenzollerna na tron Hiszpanii. Zaznaczył przy tym, że Wilhelm I przekazał ambasadorowi Francji przez swego adiutanta, że więcej przyjmować go nie będzie, gdyż nie ma mu nic więcej do powiedzenia” – opisuje w książce dyplomata Andrzej Byrt, były polski ambasador w Niemczech i Francji (w: Piotr Plebaniak, Wizje mistrzów wojowania Zachodu i Wschodu).

Bismarck przekazał swoją podrasowaną wersję depeszy niemieckiej agencji prasowej Wolff, a ta przesłała ją dalej. „Nazajutrz francuska agencja prasowa Havas podała informację do wiadomości, podgrzewając cały świat polityczny Francji. Bismarck użył słowa adiutant, określającego wysokiego rangą oficera, Francuzi wydrukowali l'adjutant de service, co oznacza ordynansa, niższego pomocnika oficera, a nie człowieka bezpośredniej ekipy z dworu. W oczach dumnych Francuzów stanowiło to obelgę pod adresem cesarza Napoleona III.

Napoleon III, fotografia Mayer & Pierson. Na wolnej licencji CCA 4.0

Był to błąd tłumaczenia z niemieckiego na francuski, o który Francuzi oskarżyli agencję niemiecką Wolff, Niemcy natomiast – francuską Havas. Czyja ręka to sprawiła i czy w ogóle czyjaś – nie dowiemy się nigdy. Niewiarygodne, ale po sześciu dniach medialno-politycznego rozgardiaszu, który wybuchł w całej Francji, jej parlament wypowiedział Prusom wojnę 19 lipca 1870 roku”.

Ktokolwiek do tego najbardziej się przyczynił, dzięki takiemu rozwojowi wydarzeń podżegacz Bismarck zrealizował swój pierwotny cel. „To Francja zaatakowała Prusy, a nie one Francję, więc Prusy rozpoczęły szykowaną od dawna ofensywę przeciwko Francji... w roli napadniętego”, podkreśla Byrt.

Prusacy pokonali Francuzów. Cesarstwo we Francji upadło, za to władze Prus – w glorii zjednoczyciela Niemiec i pogromcy odwiecznych wrogów – proklamowały utworzenie Cesarstwa Niemieckiego. Na dodatek zrobiły to w Sali Lustrzanej w Wersalu, żeby jeszcze bardziej upokorzyć Francuzów i poniżyć Paryż, uważany dotąd za symbol potęgi kulturalnej, politycznej i militarnej.

Cesarstwo – tak, kiełbasa – nie

Tak powstała Druga Rzesza z Wilhelmem I Hohenzollernem jako cesarzem. Pierwsza Rzesza istniała od średniowiecza do czasów napoleońskich. Lepiej była znana jako Święte Cesarstwo Rzymskie. Przez długi czas panowali tam Habsburgowie. Napoleon zniszczył ten porządek rzeczy w 1806 roku. Habsburgowie zostali już tylko cesarzami Austrii. W XIX wieku wciąż jednak marzyli w Wiedniu o ponownej dominacji nad ziemiami niemieckimi. Przegrali jednak walkę z Hohenzollernami: to pruscy władcy zaczęli rządzić Drugą Rzeszą – z Berlina.

Kanclerz z żelaza długo triumfował także w polityce wewnętrznej.

„Bismarck nie był przewidywalny. Potrafił współdziałać z siłami liberalnymi przeciwko konserwatystom (i vice versa), umiał wykorzystywać demokratyczne prawo wyborcze jako broń przeciwko elitarnemu liberalizmowi, neutralizował roszczenia nacjonalistów, przybierając pozę lidera sprawy narodowej” – pisze Christopher M. Clark w książce Prusy. Powstanie i upadek 1600-1947. – „Lekceważył teorię i zasady jako wzorniki życia politycznego: »Polityka nie jest nauką, jest sztuką, i jeśli ktoś nie ma do niej talentu, nie powinien się nią zajmować«, »Jeśli mam postępować przez życie w oparciu o zasady, to tak, jakbym miał iść wąską leśną ścieżką, trzymając w zębach długi kij«”.

Bismarck był bezwzględnym politykiem, cechowała go jednak także pewna powściągliwość. Dlatego mówił – cytując słynnego francuskiego dyplomatę Talleyranda – że „za pomocą bagnetów można zrobić wszystko; nie można tylko na nich siedzieć”.

Bywał brutalnie szczery, zwłaszcza w listach. Dziś po cytaty z Bismarcka chętnie sięgają politycy. Robią to jednak dość nieostrożnie. Na przykład nie ma dowodów, by kiedykolwiek powiedział „Dajcie Polakom rządzić, to sami się wykończą”.

Nie jest prawdziwy najsłynniejszy cytat mu przypisywany: „Ludzie nie powinni wiedzieć, jak się robi kiełbasę i politykę”.

Kto więc to powiedział? Podobną złotą myślą błysnął jako pierwszy amerykański poeta o niemieckich korzeniach John Godfrey Saxe. W 1869 roku napisał na łamach Daily Cleveland Herald: „Z prawami jest jak z kiełbaskami: przestajemy je poważać, gdy widzimy, jak są robione”.

Bismarck złożył dymisję ze stanowiska kanclerza 20 marca 1890 roku. Po wyborach jego konserwatyści stracili bowiem większość w Reichstagu, a nowy cesarz Wilhelm II Hohenzollern nie chciał pozwolić na polityczne machlojki i de facto zamach stanu proponowany przez Żelaznego Kanclerza.

Cesarz Wilhelm II, fotografia wykonana przez nadwornego fotografa T. H. Voigta z Frankfurtu w 1902 roku. W domenie publicznej

Jak Hunowie stali się wzorem dla Niemców

Nie oznaczało to wcale, że cesarz jest człowiekiem światłym. Już kilka miesięcy później, 27 lipca, wygłosił tyradę uzasadniającą wysłanie niemieckich żołnierzy do Chin. Pretekstem było powstanie bokserów przeciw dominacji obcych mocarstw w Państwie Środka oraz śmierć niemieckiego posła tamże Clemensa von Kettelera.

Żegnając kontyngent wojskowy, Wilhelm II polecił żołnierzom: „Tępić bez pardonu, nie brać jeńców, kto wpadł w ręce wam, ten niech ginie. Podobnie jak tysiąc lat temu pod wodzą swojego króla Attyli Hunowie zostawili po sobie imię, które po dziś dzień w podaniach i opowieściach stwierdza ich wielkość, tak też imię Niemców w Chinach będzie przez was wyniesione tak wysoko, aby i po upływie tysiąca lat żaden Chińczyk nie ośmielił się nigdy więcej spojrzeć krzywo na Niemca”.

Szokująca wypowiedź okrzyknięta została „huńską mową”. Oto kajzer stawiał za wzór niemieckiej „misji cywilizacyjnej” Hunów, którzy wsławili się w Europie barbarzyństwem i bezmyślnym okrucieństwem. Na dodatek władca wzywał do łamania przyjętej w 1899 roku konwencji haskiej, nakazującej humanitarnie traktować jeńców. Mowa kajzera wskazywała, że militaryzm i imperializm Drugiej Rzeszy wchodzi w skrajnie niebezpieczną fazę.

Kilka lat później potwierdziła to szowinistyczna i ludobójcza polityka w Niemieckiej Afryce Południowo-Zachodniej. Niemcy wyzywali Afrykańczyków z plemion Herero i Namaqua od małp, dzikusów i podludzi. Okradali ich, wywłaszczali, a za bunt srogo karali. Skończyło się to obozami koncentracyjnymi i wygnaniem miejscowych na pustynię.

Wilhelmowi II i kolejnym kanclerzom brakowało talentów Bismarcka. Cesarz zazdrościł potęgi Imperium Brytyjskiemu – nienawidził Brytyjczyków, choć sam był wnukiem królowej Wiktorii. Owładnięty był wielkimi ambicjami militarnymi. Nie wystarczały mu zdobycze kolonialne, parł do światowego konfliktu. To doprowadziło do hekatomby I wojny światowej.

Po przegranej i rozpadzie cesarstwa przyszły gniew, frustracja i żądza rewanżu w niemieckim społeczeństwie. To z nich wyłonił się Adolf Hitler. Ale też z poczucia wyższości wobec obcych, symbolizowanego przez „polnische Wirtschaft”, „niechlujnych Żydów”, „huńską mowę”, upokorzenie Francji w Wersalu i ludobójstwo w Afryce.

W hitleryzmie dawało się też wyczuć sentyment do polityki „krwi i żelaza”. Nie na darmo wieże na cześć Bismarcka, postawione w latach 1869-1934, w czasach nazizmu wykorzystywano nie tylko w trakcie parad i uroczystości, lecz także podczas palenia „wrogich” książek…

Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.

;
Na zdjęciu Adam Węgłowski
Adam Węgłowski

Dziennikarz i autor książek. Był redaktorem naczelnym magazynu „Focus Historia”, zajmował się m.in. historycznymi śledztwami. Publikował artykuły m.in. w „Przekroju”, „Ciekawostkach historycznych” i „Tygodniku Powszechnym”. Autor kryminałów retro, powieści z dreszczykiem i książek popularyzujących historię.

Komentarze