0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Agencja GazetaENCJA GAZETAAgencja GazetaENCJA ...

Polityka gospodarcza i społeczna PiS w 2021 to dwa wielkie tematy. Pierwszą połowę roku zdominował Polski Ład, czyli pomysły PiS na zreformowanie systemu podatkowego tak, by zniwelować niesprawiedliwości. Zamiast tego dostaliśmy ogromną, dziurawą i łataną wiele razy ustawę, która rozwiązuje część problemów, ale generuje masę innych. O tym, jaką straconą szansą jest Polski Ład możecie przeczytać w wywiadzie z października z ekonomistą, dr hab. Michałem Myckiem.

Drugi temat to oczywiście inflacja.

W drugiej połowie roku rytm mojej pracy wyznaczały komunikaty z GUS o wskaźniku wzrostu cen (dwa razy w miesiącu) i posiedzenia Rady Polityki Pieniężnej (raz w miesiącu). Podnoszenie stóp procentowych i komunikacja NBP to dobry obraz tego, jak w trudnych czasach działa państwo PiS. Zamiast spokoju i rzeczowości, które w burzliwych gospodarczo czasach są tutaj niezbędne, mamy dziwne wpisy na Twitterze i prezesa Glapińskiego, który walczy o drugą kadencję i popisuje się przed Jarosławem Kaczyńskim.

Tekst z 12 listopada podsumowywał sytuację w NBP w obliczu coraz wyższej inflacji.

„Kierownik polowania zagrał na trąbce i ogary poszły w las” – 4 listopada 2021 napisało konto biura prasowego NBP.

Dla suspensu, pracownicy odpowiedzialni za komunikację trzy dni potrzymali nas w niepewności. 7 listopada opublikowali sondę:

W ten sposób NBP podejmuje dialog z krytykami swoich działań. 3 listopada nasz bank centralny podniósł referencyjną stopę procentową o 0,75 pkt proc., a prezes Glapiński przez godzinę na konferencji prasowej opowiadał o swoich sukcesach, czasem zaprzeczał samemu sobie i opowiadał dziwne anegdoty.

Łubu dubu, łubu dubu

Przed konferencją na profilach twitterowych NBP i biura prasowego NBP przez wiele godzin trwał mało poważny festiwal pieśni pochwalnych na cześć prezesa. Konto NBP opublikowało 3 listopada cytaty z artykułu prezesa Glapińskiego z czerwca we francuskim dzienniku „L’Opinion” (artykuł w ramach projektu „Opowiadamy Polskę światu” – nie był to pomysł redakcji, a artykuł sponsorowany), wspomniało o nagrodzie magazynu „cfi.co” dla NBP jako najlepiej zarządzanego banku centralnego w Europie, miejscu pierwszym w kwietniowym rankingu „Dziennika Gazety Prawnej” na najbardziej wpływową osobę w polskiej gospodarce w 2020 roku.

Dzień wcześniej magazyn „Global Finance” opublikował ranking banków centralnych, gdzie prezes Glapiński trzymał notę C (w systemie anglosaskim, gdzie A to nota najwyższa). To nic nowego – otrzymuje tę samą notę co roku. Konto NBP napisało jednak:

„Nagłe zainteresowanie nic nieznaczącym rankingiem, w którym nieprzerwanie od początku kadencji, Prezes Glapiński przedstawiany jest jako niesprzyjający kapitałowi spekulacyjnemu, podobnie jak Balcerowicz w 2005”.

Dlaczego więc tak poważna instytucja musi zajmować się „nic nieznaczącym rankingiem” i budować narrację w stylu TVP Info?

Komunikacja to część polityki

Narodowy Bank Polski jest najważniejszą instytucją, która może prowadzić politykę monetarną i wpływać na inflację. Stąd w tym roku, gdy wzrost cen jest najwyższy od dwóch dekad, na tej instytucji spoczywa wyjątkowa odpowiedzialność.

Z komunikacją, jaką uprawia NBP w ostatnich tygodniach, są dwa problemy.

Po pierwsze, Bank centralny to nie miejsce, by bawić się w złośliwości i prywatne wojenki. Wygląda to po prostu niepoważnie.

Gorsze jest jednak to, że komunikacja jest narzędziem polityki monetarnej. Rynek, konsumenci, inwestorzy reagują na posunięcia NBP.

W momencie, gdy komunikacja jest niepoważna, bank uważany jest za nieprzewidywalny. A to może niekorzystnie wpłynąć na inflację.

Będzie spadać

Wróćmy do wspomnianej już konferencji i spójrzmy na inny aspekt komunikacji prezesa Glapińskiego. Pomijając samo tempo konferencji i przydługie dygresje, jedną rzecz prezes NBP zarysował jasno: według niego szczyt inflacja osiągnie w styczniu i dalej będzie spadać. „Prawie wszystkie czynniki na niebie i ziemi na to wskazują” – podkreślał.

W piątek 5 listopada Glapiński udzielił wypowiedzi telewizji TVN24:

„Wszystko wskazuje na to, że inflacja będzie spadać, nie trzeba będzie dalej podnosić stóp procentowych. Żaden proces nie jest zagrożony, nic tragicznego, dramatycznego się nie dzieje, niektórzy straszą hiperinflacją, zapaścią gospodarczą. Sytuacja jest trudna w tym sensie, że po pandemii jest wielka anarchia handlu międzynarodowego, wymiany towarowej, kooperacji produkcyjnej, ale nic złego się nie dzieje”.

Z tej wypowiedzi również wywiązała się niepotrzebna awantura. Biuro prasowe NBP ogłosiło:

„Okazuje się ponownie, że udzielanie wypowiedzi stacji TVN nie ma sensu, bo są one wykorzystywane jedynie do manipulacji i utrwalania fałszywego przekazu o rzekomo chaotycznej komunikacji NBP”.

W rzeczywistości to Polska Agencja Prasowa źle zacytowała wypowiedź z TVN. Telewizja opublikowała kilka wersji nagrania, również z pełną wypowiedzią prezesa. W ten sposób rozniosła się wersja, że inflacja będzie już tylko spadać, a biuro prasowe NBP zareagowało gorączkowo.

Ostatecznie w tej wypowiedzi mamy jednak zdanie prezesa, że po styczniu podnoszenie stóp procentowych nie będzie już potrzebne. NBP prognozuje też, że w 2022 roku inflacja zmieści się w górnej granicy celu inflacyjnego, czyli spadnie poniżej 3,5 proc.

Problem w tym, że może to być nieprawda.

Ekonomiści zgodnie: nie zmieścimy się w celu na 2022

Ekonomiści przepytani przez Panel Ekonomistów Polskich są zgodni, że inflacja poniżej 3,5 proc. w 2022 roku nie spadnie. Spośród 25 osób tylko jedna odpowiedziała „nie wiem”, reszta uważa, że tak nie będzie.

Przytoczmy parę opinii z Panelu:

Zofia Łapniewska: „Choć obecny poziom inflacji nie jest alarmujący, to niezależne od NBP światowe procesy wywołają dalszy wzrost cen podstawowych dóbr (koszyka inflacyjnego), wyniknie on m.in. ze wzrostu cen paliw i energii, wzrostu cen transportu z Chin, a także z nie w pełni przywróconych łańcuchów dostaw (tu także COVID-19 nie powiedział jeszcze ostatniego słowa)”.

Sławomir Dudek: „Do końca roku inflacja nie powróci do poziomów poniżej 3,5% r/r. Przy splocie kilku niekorzystnych czynników inflacja może przebić poziom dwucyfrowy. Taki scenariusz jest mało prawdopodobny, ale nie niemożliwy. Pod koniec roku inflacja może nieco spowolnić, jednak pozostanie na podwyższonym poziomie pod presją płac, cen energii, wzrostu podatków. Cykl wyborczy będzie dodatkowo podbijał inflację”.

Ignacy Morawski: „Średnia inflacja będzie ok. 6-7 proc. Ale na koniec roku kto wie, może coś ją sprowadzi w dół. Jakiś globalny spadek cen surowców, odblokowanie łańcuchów dostaw, efekty bazy. Na razie nic nie wskazuje na to, by się zmieściła [w paśmie dopuszczalnych odchyleń od celu inflacyjnego NBP, czyli pomiędzy 1.5 proc. a 3.5 proc. – przyp red.]”.

Przeczytaj także:

Ekspert: NBP próbuje wygasić inflację chaotycznie i z zaskoczenia

Jeszcze 29 października dr Wojciech Paczos z Cardiff University mówił nam:

„Oczekiwaniami można zarządzać tylko poprzez dobra komunikacje i budowanie zaufania do niezależności i kompetencji banku centralnego. Podwyżki mają na celu te pętle powstrzymać. Tutaj bardzo poprawiła się komunikacja NBP i myślę, że stale się będzie poprawiać. Po ostatniej podwyżce prezes Glapiński powiedział, że ona nie ma na celu obniżenia bieżących odczytów tylko właśnie obniżenie oczekiwań inflacyjnych”.

Niecałe dwa tygodnie później rewiduje swój pogląd.

„Jestem bardzo zawiedziony, a nawet czuje się trochę oszukany.

Komunikacja wokół ostatniej podwyżki to był niestety poziom niekompetencji i nieprofesjonalizmu, jakiego chyba nikt się nie spodziewał.

Wycofuje się, straciłem nadzieję na poprawę komunikacji”.

Ekonomista zwraca uwagę, że dobra komunikacja może wpływać na oczekiwania inflacyjne.

„Wtedy, mówiąc obrazowo, możliwe jest uspokojenie inflacji bez większych kosztów dla gospodarki. Ale NBP próbuje wygasić inflację chaotycznie i z zaskoczenia. Mówiąc obrazowo – pomysł jest taki, żeby z zaskoczenia uderzać nas po portfelach, tak aby zmieniały się nasze decyzje wydatkowe. Teoria ekonomii wskazuje, że taka polityka jest mniej skuteczna i może być bardziej kosztowna”.

Nie ma ścieżki

Banki centralne w Europie stosują czasem „foreward guidence”. To jasne zasygnalizowanie przyszłej ścieżki ewentualnej zmiany stóp procentowych. Na stronie Europejskiego Banku Centralnego czytamy:

„Do utrzymania inflacji w strefie euro na poziomie zgodnym ze swoim celem inflacyjnym EBC stosuje konwencjonalne instrumenty polityki pieniężnej, czyli podstawowe stopy procentowe. Jeśli inflacja nadmiernie spadnie, EBC może obniżyć stopy procentowe, żeby ją podnieść. Ale kiedy te stopy są już bardzo niskie, ich dalsze obniżanie nie przyniosłoby pożądanego efektu. Potrzebne są wtedy inne narzędzia polityki pieniężnej – jednym z nich jest właśnie forward guidance.

W takiej sytuacji jasne zasygnalizowanie zamiarów co do przyszłej polityki pieniężnej pomaga bankom komercyjnym, uczestnikom rynków finansowych, przedsiębiorcom i konsumentom przewidzieć prawdopodobne przyszłe koszty kredytów i stanowi impuls rozwojowy dla gospodarki”.

Można inaczej

Dzień po polskiej podwyżce, kolejny krok podjęli Czesi. W komunikacie czeskiego banku centralnego czytamy:

„Ta silna podwyżka stóp procentowych ma na celu przywrócenie inflacji do celu w horyzoncie polityki pieniężnej, tj. 12-18 miesięcy, oraz wsparcie zakotwiczenia oczekiwań inflacyjnych firm i gospodarstw domowych. Oczekiwania te zostały ostatnio skonfrontowane ze znacznie podwyższoną inflacją i Narodowy Bank Czech nie zamierza pozwolić im na mocniejsze odkotwiczenie się od 2-procentowego celu. Rada Banku jest gotowa do kontynuacji podwyżek stóp procentowych zgodnie z jesienną prognozą”.

Dr Paczos: „Inne banki publikują prognozy scenariuszowe: co się wydarzy przy niezmienionych stopach, a co się wydarzy, gdy stopy wzrosną o określoną liczbę punktów procentowych. Tak ostatnio zrobił Bank Anglii – to pokazuje rynkom nie tylko, jak Bank Centralny widzi rzeczywistość gospodarczą, ale jak ocenia transmisję swojej polityki. To nie jest forward guidance, bo nie wiąże się z przywiązaniem do określonej ścieżki, ale pozwala „sterować” oczekiwaniami rynków”.

U nas ścieżki podwyżek nie ma. Mamy jedynie słowa prezesa, że od stycznia podwyżki potrzebne nie będą. Najnowsze prognozy gospodarcze NBP są wykonywane dla założenia, że podwyżek nie będzie. Tymczasem i inwestorzy i ekonomiści zgodnie przewidują, że czekają nas dalsze podwyżki. Ale w obecnym klimacie w NBP bardzo trudno coś realnie przewidzieć. I to właśnie jest problem.

;
Na zdjęciu Jakub Szymczak
Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze