Lider KOD wydaje się nie dostrzegać, gdzie leży problem jego afery z fakturami. Broniąc się, kluczy bez sensu i przedstawia nowe interpretacje sytuacji, które nic nie zmieniają
Mateusz Kijowski mocno zaplątał się w tłumaczeniu kwestii faktur, które wystawiał Komitetowi Obrony Demokracji. W Radiu Zet 24 stycznia 2017 r. twierdził, że nie zarabiał w KOD. Później doprecyzował, że nie miał tam żadnej umowy i nie był pracownikiem KOD. Że pieniądze dostawał za „świadczenie usług w KODzie, a nie za bycie liderem”.
Nie zarabiałem w KOD. Nie byłem na żadnej umowie, na której bym zarabiał w KOD ja, jako ja.
Jest inaczej: Mateusz Kijowski zarabiał w KOD. Media pokazały faktury, które są tego dowodem. Samej prawdziwości tych faktur Kijowski nigdy nie zakwestionował. Zamiast tego kluczył.
Po tym, jak Onet i „Rzeczpospolita” 4 stycznia 2017 ujawniły sześć faktur na kwotę nieco ponad 90 tys. zł, lider KOD powiedział OKO.press, że to wszystkie pieniądze, jakie przyjęła jego firma. Zapytaliśmy: „Czy pobierał Pan wynagrodzenie za jakiekolwiek inne prace na rzecz Komitetu Społecznego KOD?”. Mateusz Kijowski odpowiedział: „Nie. Nie wystawiałem żadnych innych faktur, ani nie zarabiałem jako osoba fizyczna”.
Jednak już 8 dni później (13 stycznia) „Rzeczpospolita” poinformowała o kolejnych dwóch fakturach. 17 stycznia Wyborcza napisała, że według informacji gazety zarząd KOD zablokował opłacenie kolejnej, dziewiątej już faktury.
Mateusz Kijowski nie zarabiał za bycie liderem, ale będąc liderem. I być może prawdą jest, że nie zarabiał jako Mateusz Kijowski, ale jako firma, której był współwłaścicielem wraz z żoną. Efekt jest jednak ten sam, a zaprzeczanie temu lub udawanie, że pozycja lidera ruchu pozostawała bez wpływu na to, że pieniądze otrzymywał, jest, delikatnie mówiąc, nieco niezręczna.
Tym bardziej niezręczne jest to, że nie był to fakt znany opinii publicznej i nawet w KOD prawie nikt o tym nie wiedział.
Sprawa zarobków Kijowskiego nie wzbudziłaby takiej dyskusji, gdyby lider KOD pobierał pieniądze właśnie za wypełnianie funkcji przewodniczącego i koordynatora. To przecież pełnowymiarowe zajęcie, wymagające dużo pracy i wysiłku.
Ta afera jest w pewnym stopniu efektem niskiej kultury politycznej w Polsce.
Przekonania wielu osób, że działacze społeczni muszą pracować charytatywnie. I przekonaniu tychże, że jeśli ktoś się dowie, że wynagrodzenie pobierają, to wyjdzie z tego skandal. Okazuje się, że wystawianie faktur na firmę za nieweryfikowalne usługi, do tego w tajemnicy przed wszystkimi, powoduje skandal jeszcze większy.
Socjolog, absolwent Uniwersytetu Cambridge, analityk Fundacji Kaleckiego. Publikował m.in. w „Res Publice Nowej”, „Polska The Times”, „Dzienniku Gazecie Prawnej” i „Dzienniku Opinii”.
Socjolog, absolwent Uniwersytetu Cambridge, analityk Fundacji Kaleckiego. Publikował m.in. w „Res Publice Nowej”, „Polska The Times”, „Dzienniku Gazecie Prawnej” i „Dzienniku Opinii”.
Komentarze