0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Jedrzej Nowicki / Agencja GazetaJedrzej Nowicki / Ag...

W piątek 26 lipca 2019 Platforma Obywatelska rozpoczęła masową akcję skierowaną do przedsiębiorców, informującą o ryzyku nawet 70-procentowej podwyżki cen energii. Tego dnia upłynął bowiem określony w ustawie ogłoszonej 28 czerwca termin, w którym małe firmy, samorządy i szpitale mogą składać wnioski o zamrożenie cen prądu w II półroczu 2019 roku.

Kto tego nie zrobił, ma ostatnią szansę – spółki obrotu energią otworzą swoje biura również w sobotę i/lub poniedziałek, dają też możliwość przesłania pisma drogą elektroniczną lub pocztą. Inaczej będzie skazany na oferty po rynkowych cenach. Spółki obrotu energią, z którymi kontaktowało się OKO.press nie odniosły się do informacji, czy będzie to rzeczywiście 70 proc.

Przeczytaj także:

Była wiceminister finansów Izabela Leszczyna poinformowała nas, że Platforma opierała się na prognozach z grudnia, kiedy zamrożenie cen w I półroczu 2019 nie było jeszcze pewne, a samorządy i przedsiębiorcy dostawali prognozy i propozycje kontraktów na sumy o kilkadziesiąt, nawet 80 proc. wyższe.

Celowa dezinformacja? Ministerstwo Energii „nie ma czasu” odpowiedzieć na zarzut

Platforma zarzuca Ministerstwu Energii, że celowo nie informowało przedsiębiorców, że muszą złożyć stosowne oświadczenie, by uniknąć płacenia wyższej ceny prądu. „Ludzie są niedoinformowani, to nasze doświadczenie ze spotkań w całej Polsce” – mówi OKO.press Andrzej Czerwiński, były minister skarbu państwa.

OKO.press próbowało dowiedzieć się w Ministerstwie Energii, jak wyglądała kampania informacyjna związana z obowiązkiem składania stosownych oświadczeń przez firmy. 26 lipca rano na stronie ME widniała jedna informacja w tej sprawie, zamieszczona 23 lipca – kto nie zajrzał na stronę ministerstwa w ciągu tych trzech dni, tego strata.

W Biurze Komunikacji Społecznej ministerstwa poprosiliśmy o odniesienie się do zarzutów opozycji i poinformowanie nas o szczegółach komunikacji, w tym zamówionych ogłoszeń czy zorganizowanych konferencji prasowych. Sekretariat nie odbierał telefonu. Jeden z pracowników odparł, że „nie ma czasu” na odpowiedź, a sprawa „nie jest na telefon”, więc poprosił o e-mail (czekamy na odpowiedź). Lakoniczny komunikat z godz. 13:30 nie wyjaśnił wątpliwości, na które zwraca uwagę PO.

Brak oświadczenia to korzyść dla budżetu – koszt podwyżki poniesie wówczas przedsiębiorca. Można mieć żal do Platformy, że swoją akcję rozpoczęła w ostatniej chwili, jednak informowanie o rządowych programach nie leży w obowiązkach partii opozycji. Cel akcji zdaje się raczej polityczny (zwrócenie uwagi, jak bardzo rząd Morawieckiego nie radzi sobie z problemem cen prądu) niż społeczny (obrona interesów małych przedsiębiorców).

Kukułcze jajo dla zwycięzcy wyborów

Cen prądu nie da się zamrażać w nieskończoność. Zdaniem Andrzeja Czerwińskiego decyzję o utrzymaniu cen z 2018 roku rząd podjął, gdyż podwyżka nie mogła nastąpić w roku wyborów. Jednak ze względu na hossę, na światowych rynkach węgiel drożeje, a potrzebne do uzyskania z niego energii uprawnienia do emisji CO2 osiągają na giełdzie rekordowe wysokości. Oznacza to, że dziś odroczona 70-procentowa podwyżka może oznaczać jeszcze wyższą, tyle że w styczniu 2020.

Rząd PiS zamrożenie cen energii w 2019 roku uzyskał za pomocą wpływów ze sprzedaży dodatkowych, zaległych z lat recesji uprawnień, na co po interwencji ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego zgodę wyraziła Komisja Europejska (jak zauważa Czerwiński, te pieniądze powinny były iść na odchodzenie od węgla i unowocześnianie sieci). Pomogło radykalne obniżenie akcyzy i tzw. opłaty przejściowej, resztę mają pokryć rekompensaty dla spółek obrotu energią – całość wyceniano w grudniu 2018 na 8 mld złotych.

W 2020 roku tak różowo już nie będzie. 8 mld to w końcu ok. 2 proc. budżetu państwa, a sprzedać nie ma już czego. Temat nie jest łatwy, bo jakoś trzeba będzie powiedzieć Polakom, że po wyborach będą musieli zapłacić dużo więcej za prąd – albo, że państwo zacznie poważnie się zadłużać. Być może dlatego Koalicja Obywatelska nie wspomina o cenach prądu w „Szóstce Schetyny” zaprezentowanej jako plan wyborczy.

PO obiecuje wiatraki, walkę z monopolem i odpartyjnienie spółek energetycznych

Andrzej Czerwiński przyznaje, że indywidualni odbiorcy i cała gospodarka nie wytrzymają nagłego skoku cen energii. Plan Koalicji zakłada, że nieunikniona uciążliwość będzie rozłożona stopniowo, na pięć lat. W tym czasie rząd wprowadzałby reformy sektora energetycznego:

Decyzje o wiatrakach w ręce samorządów

„Odblokujemy ustawę wysokościową, damy samorządom możliwość podejmowania decyzji w sprawie lokalizacji wiatraków” – mówi OKO.press Czerwiński. W myśl ustawy z 2016 roku, nowe instalacje wiatrowe od zabudowań musi dzielić odległość równa 10-krotności wysokości wiatraka (czyli. jeżeli wiatrak ma 150 metrów, musi być umiejscowiony ponad 1,5 kilometra od zabudowań). W gęsto zabudowanej Polsce to bardzo ogranicza możliwość stawiania nowoczesnych, wysokich wiatraków.

Zniesienie monopolu państwowych spółek

Obecnie na rynku obrotu energią niepodzielnie rządzą kontrolowane przez Skarb Państwa spółki Enea, Energa, PGE i Tauron. Mniejsi dostawcy stanowią margines, a w ostatnim półroczu dodatkowo zabolał ich chaos związany z wypłatami rekompensat za straty związane z zamrożeniem cen. Jak twierdzi Czerwiński, polityka PiS doprowadziła do monopolu państwowych gigantów, a na Towarowej Giełdzie Energii nie ma wolnych zasobów, z których mogliby korzystać mali. „Misternie zbudowany konkurencyjny rynek zniszczono, by transferować pieniądze ze spółek do Polskiej Grupy Górniczej” – mówi Czerwiński. KO deklaruje, że chce odwrócić ten proces.

Decentralizacja produkcji energii i większe uprawnienia odbiorcy

Na konkurencję negatywnie wpływa fakt, że proces zmiany dostawcy jest dla odbiorcy skomplikowany i uciążliwy. „Chcemy upodmiotowić odbiorcę, aby mógł decydować, od kogo w danym momencie kupuje energię” – mówi Czerwiński, zapowiadając wdrożenie odpowiednich technologii. Druga strona tego medalu, to postawienie na prosumentów, czyli konsumentów, którzy jednocześnie wytwarzają energię na własne potrzeby, a nadwyżkę sprzedają do sieci.

Odpartyjnienie firm energetycznych i nowe miejsca pracy

Czerwiński twierdzi, że w spółkach Skarbu Państwa pracuje dziś 40-60 tys. „funkcjonariuszy partyjnych PiS”. „Giełda pokazała, że spółki energetyczne straciły na tym ok. 8 mld złotych” – mówi i zapowiada, że dzisiejsza opozycja chce postawić na fachowców. Nasuwa się pytanie, czy uniknie pokusie przekazania stanowisk „swoim”. „Pokusa jest zawsze, ale jeśli się nie otrząśniemy, to powtórzymy błąd PiS. To jest strzał samobójczy. Wykorzystamy ludzi, którzy stworzą dla innych miejsca pracy przez wzrost gospodarczy” – obiecuje były minister.

;

Udostępnij:

Maciek Piasecki

Maciek Piasecki (1988) – studiował historię sztuki i dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim, praktykował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej w Londynie. W OKO.press relacjonuje na żywo protesty i sprawy sądowe aktywistów. W 2020 r. relacjonował demokratyczny zryw w Białorusi. Stypendysta programu bezpieczeństwa cyfrowego Internews.

Komentarze