0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja: Mateusz Mirys / OKO.pressIlustracja: Mateusz ...
  • Dyskryminacja kobiet w służbach specjalnych jest cicha i nigdzie niezapisana. Nie znajdzie pan dokumentu, że nie przyjmujemy do służby kobiet albo że wolimy, by ich było mniej. Ale taka dyskryminacja jest faktem.
  • Kobiety posiadają atuty, których nie mają mężczyźni, jak na przykład możliwość działania w środowiskach przestępczych kobiecych. Nie wszystko zrobi facet, nie wszędzie się dostanie i jest wiele zadań, które panie mogą lepiej zrealizować.
  • Wprowadzenie jasnych regulacji antymobbingowych i antydyskryminacyjnych oraz szkolenie funkcjonariuszy z tego, jakie zachowania są poprawne, a jakie nie, powinno być standardem w służbach polskich. A nie jest.

– o sytuacji kobiet w służbach specjalnych, o tym, jak są dyskryminowane i jak na tym traci bezpieczeństwo państwa, rozmawiamy z Anną Grabowską-Siwiec, emerytowaną major kontrwywiadu ABW, ekspertką do spraw bezpieczeństwa i badaczką historii kontrwywiadu.

„Zostałyśmy wytresowane”

Krzysztof Boczek, OKO.press: Czy bardziej czuje się pani kobietą, czy oficerem służb?

Mjr Anna Grabowska-Siwiec*: Ja tych rzeczy nie rozdzielam, czuję się kobietą ze służb. I dlatego – mimo że jestem już poza służbą – sytuacja kobiet w służbach specjalnych jest dla mnie nadal istotna. A to, że jestem już emerytowaną funkcjonariuszką, to mój atut, bo mogę mówić o tych służbach. Żadna kobieta w czynnej służbie o tym panu nie opowie.

Czemu?

Badam sytuację kobiet w służbach w PRL-u i obecnie. Bardzo trudno jest mi porozmawiać z emerytowanymi funkcjonariuszkami. Część kobiet mi odmówiła. Nawet po odejściu ze służby nie chcą opowiadać o swoich emocjach i trudnych sytuacjach, jakich doświadczyły. Czy czuły się w służbie molestowane, czy miały równość awansu. Mają poważny problem, by o tym mówić, bo zostałyśmy tak wytresowane.

„Wytresowane”? To brzmi upiornie.

Nie tylko my – wszyscy funkcjonariusze są ukierunkowywani, jak mówić o służbie. Mają ograniczone prawa obywatelskie i na to się zgadzają. Służba może nam zakazać m.in. mówienia o naszej pracy, bo pracujemy z tajemnicą państwową.

Problemem jest też utrzymywanie kontaktów z tymi, którzy odeszli ze służby. Byli funkcjonariusze traktowani są jako potencjalne zagrożenie dla służby. Dlatego aktywni funkcjonariusze są okresowo odpytywani, gdy przedłużają poświadczenie bezpieczeństwa, czy utrzymują kontakty z byłymi funkcjonariuszami.

By się z tego nie tłumaczyć, lepiej nie utrzymywać kontaktów z byłymi.

Dlatego te kobiety nie chciały z panią rozmawiać?

Być może. Ludzie często odchodzą ze służb, bo czują się skrzywdzeni i odcinają się od tego życia, nie chcą do niego wracać. Albo się boją, że coś powiedzą i będą mieli z tego powodu problemy.

Przez lata pracy jesteśmy poddawani różnego rodzaju presji – nie możemy mówić nie tylko o tym, co jest tajemnicą państwową, ale np. także o atmosferze w służbie czy sytuacji kobiet.

To z iloma emerytkami po służbach specjalnych udało się pani porozmawiać, a od ilu się pani odbiła?

Udało mi się porozmawiać z 5-6 kobietami, dwie mi odmówiły. Ale to jest wąskie grono, do którego niełatwo dotrzeć.

Elitarna służba, która zawłaszcza

Policjanci na emeryturze spotykają się z tymi czynnymi, podobnie jest z wojskowymi czy funcjonariuszami służby więziennej. Dlaczego byli oficerowie z ABW czy CBA nie utrzymują ze sobą kontaktów?

Służba to organizacja, która nas totalnie zawłaszcza. Różnie się odnajdujemy na tej emeryturze.

Bardzo wiele osób odchodzi ze służby w poczuciu skrzywdzenia. Ktoś ich zmusił, ktoś ich naciskał. Jest mnóstwo sytuacji, w których zmusza się funkcjonariusza do przejścia na stanowisko nieatrakcyjne, proponuje mu się obniżenie uposażenia. Bywa, że ktoś przez lata nie był dobrze traktowany. Trzeba wiedzieć, że ścieżka kariery zawodowej w służbach jest totalnie nieprzejrzysta, uznaniowa. Tego nie można zweryfikować, więc nie ma się komu poskarżyć.

Tacy ludzie odchodzą i chcą się odciąć.

Po odejściu z czynnej służby w życiu brakuje też poczucia elitarności pracy. Dlatego też często byłym funkcjonariuszom towarzyszy syndrom izolacji i samotności. By sobie z tym radzić, całkowicie odcinają się od tematów związanych ze służbami.

Czym się pani zajmowała?

Pracowałam w pionie operacyjno-rozpoznawczym kontrwywiadu, który szuka znamion działalności obcego wywiadu na terenie naszego kraju. Miałam swoją wąską specjalizację.

Biorąc pod uwagę powtarzane przez wielu ekspertów hasło: „Rosja już tu jest”, miałaby pani teraz pełne ręce roboty.

Kontrwywiad i wywiad to nie tylko Rosja. To się dobrze sprzedaje politycznie, ale zagrożenia nie są tylko rosyjskie. Zresztą nie jestem specjalistką od wywiadu rosyjskiego.

Rosjanie działali tu zawsze, a szczególnie, gdy zmieniliśmy sojusze ze wschodnich na zachodnie. Od tego czasu aktywność rosyjskiego wywiadu była, jest i będzie wysoka.

Pełnoskalowa inwazja na Ukrainę nie zwiększyła jeszcze intensywności działań rosyjskiego wywiadu w Polsce?

Mogła ją zdynamizować, a także wprowadzić nowe narzędzia. Wywiad ze swej natury jest rozwojowy, dynamiczny, kreatywny i ciągle szuka nowych metod działań. W latach 90. podstawową metodą pracy był wywiad osobowy, czyli praca z ludźmi. Dzisiaj takim narzędziem jest dezinformacja. Do tego wystarczą boty i działanie z terenu Rosji. Wprowadzenie narzędzi elektronicznych i przestrzeni cyfrowej do pracy wywiadu wymogło na służbach kontrwywiadowczych objęcie ochroną i kontrolą dodatkowych obszarów.

Przeczytaj także:

Cicha dyskryminacja kobiet

Ile jest kobiet w służbach?

Nikt tego nie wie. Nie znajdzie pan takich danych. Były próby badawcze i na razie się nie udały.

A z pani obserwacji co wynika?

Na pewno nie jest to połowa – nie ma parytetów. Są w służbach piony, które są tradycyjnie kobiece: kadry, finanse, ewidencja i archiwa, działy analityczne. Zdarza się, że w nich panie są naczelnikami albo dyrektorami. To są jednak jednostki pomocnicze, a nie clue służby.

W pionach operacyjno-rozpoznawczych – najbardziej elitarnych i stanowiących o jakości i potencjale służby – mało jest kobiet, sądzę, że może ok. 30 proc.

Zmiany następują, ale ewolucyjnie – w PRL-u w służbach specjalnych było mało kobiet. Pracowały wówczas tylko w pionach pomocniczych np. perlustracji korespondencji…

Czego?

Przeglądania korespondencji. Tego się już teraz nie robi, bo ludzie nie piszą na papierze.

Kobiety były też tłumaczkami, ale w Służbie Bezpieczeństwa panie nie mogły pracować operacyjnie. A jeśli już, to tylko wykonywać podstawowe czynności, np. w obserwacji – by dwie osoby wyglądały naturalnie, to najlepiej, aby to była para. Do końca PRL-u była formalna blokada kobiet przed aktywnym udziałem w pracy operacyjnej.

Te zasady przeszły automatycznie do Urzędu Ochrony Państwa. I wtedy też niechętnie przyjmowano panie – znalazłam to w dokumentach. „Kobiety rodzą dzieci i chodzą na zwolnienia, to przeciwwskazania, by zatrudniać je w operacyjno-rozpoznawczym pionie” – to cytat z regulacji wewnętrznych MSW dotyczących zatrudniania kobiet w resorcie z 1971 roku.

W ogóle nie przyjmowano kobiet na kursy dla oficerów wywiadu w Kiejkutach.

To się zaczęło ewolucyjnie zmieniać w latach 90. Dlaczego? Krążą anegdoty. Odbywało się przyjęcie z okazji szkolenia oficerskiego, przyjechał jakiś minister i mówi: „A co tu u was tak smutno – żadnej kobiety nie macie?”.

Wiele zmieniło się na początku lat dwutysięcznych, kiedy zlikwidowano Wojskowe Służby Informacyjne – tam też kobiety nie pracowały operacyjnie, może z jakimiś wyjątkami. Wtedy powstały Służba Kontrwywiadu Wojskowego i Służba Wywiadu Wojskowego. W tym czasie bardzo wielu funkcjonariuszy m.in. z ABW przeszło do służb wojskowych.

Macierewicz twierdził, że WSI to organizacja przestępcza. Większość żołnierzy w WSI odsunięto od pracy albo zwolniono, więc zrobiono gigantyczny zaciąg z ABW. To największa służba i stamtąd w pierwszej kolejności drenuje się ludzi. Dlatego w życiorysach wielu osób pełniących wysokie funkcje w służbach, ABW się przewija jako miejsce wcześniejszej służby.

Wtedy też miał miejsce dynamiczny nabór do ABW i wówczas pojawiło się dużo kobiet, które, z braku kadr, wprowadzono do wydziałów operacyjnych.

Gdy zaczynałam pracę w 2004 roku, w moim wydziale operacyjnym były dwie kobiety, a mężczyzn kilkunastu. O sytuacji kobiet w służbach robiłam wywiad m.in. z Magdą Ejsmont – razem z gen. Piotrem Pytlem i płk. Krzysztofem Duszą wyrzucono ją z Centrum Kontrwywiadu NATO. Oskarżono ją wtedy o działanie na szkodę państwa, odebrano stopień – straszne rzeczy. Teraz jest szefową Straży Miejskiej w Warszawie. Nie lubi mówić o służbach, bo nadal jest w sporze sądowym z Macierewiczem. Ale powiedziała mi, że gdy przyszła w 2006 do służby w SKW, była jedyną kobietą w wydziale operacyjnym w kontrwywiadzie.

Dyskryminacja w kontekście pracy operacyjnej jest cicha i nigdzie nie jest zapisana. Nie znajdzie pan dokumentu, że nie przyjmujemy do służby kobiet albo że wolimy, by ich było mniej. Ale taka dyskryminacja jest faktem. W ostatnich 3 latach służby pełniłam funkcję kierowniczą jako zastępca naczelnika wydziału i miałam kolegów, którzy byli naczelnikami wydziałów operacyjnych – czyli elitarnych. Mówili mi to prosto w oczy, że uprzedzają kadry, aby nie kierowały do nich kobiet, chcą mieć w wydziale mężczyzn. Prawie każdy dyrektor woli pracować z facetami niż kobietami – wielokrotnie to słyszałam.

Ale nie powiedzą kobiecie otwarcie: nie dostaniesz pracy w wydziale, bo możesz urodzić dziecko, albo będziesz brała zwolnienia na dziecko – a działania operacyjno-rozpoznawcze trwają po kilka lat. Ciągle żyjemy w kraju, w którym to kobieta sprawuje wiodącą opiekę nad dzieckiem, gdy jest chore.

Nie mamy w Polsce wypracowanego systemu współpracy z kobietą, która chce działać w wydziale operacyjnym.

Atuty kobiet w służbach

To co należałoby zrobić?

Chodzi mi o metodę, stosowaną w niektórych państwach na świecie – jasnego kontraktu z kobietą, która jest funkcjonariuszem i chce wypełniać ważne zadania. Jeżeli wiemy, że kobieta się do tego nadaje – została przeszkolona, sprawdzona, przebadana itd. – to dlaczego nie rozmawiamy z nią w sposób otwarty? W Izraelu kobiety biorą udział w zadaniach ofensywnych. Szef Mosadu publicznie powiedział, że z kandydatkami na misje przeprowadzane są takie rozmowy. Czy planują mieć dzieci, czy mają kogoś, kto je wesprze.

To by kobiecie dawało jasność rozwoju ścieżki kariery w służbie.

Ale istnieje cicha dyskryminacja, która powoduje, że kobiety nie osiągają wyższych stopni w służbie. Bo faceci są bardziej dyspozycyjni. Kobiety często nawet nie wiedzą, czemu ich ścieżka zawodowa przebiega w taki, a nie inny sposób. Bardzo często traktowane są jako funkcjonariusze drugiej kategorii.

A w czym kobiety są lepsze w pracy operacyjno-rozpoznawczej?

W emocjach – lepiej sobie radzą ze stresem, są wrażliwe na różne ich rodzaje, a to ważne. Kobiety przez bardziej rozwiniętą inteligencję emocjonalną szybko wyczuwają nastroje i bardzo dobrze się sprawdzają w pracy z osobowymi źródłami informacji. I nie chodzi o to, że facet woli rozmawiać z atrakcyjną kobietą. Atrakcyjność to element zupełnie dziesięciorzędny w tej pracy. Są też bardziej zdyscyplinowane, poukładane – a w służbach prowadzi się bardzo dużo dokumentacji.

Są atuty kobiet, których nie będą mieli mężczyźni, jak choćby możliwość działania w środowiskach przestępczych kobiecych, czyli na przykład terroryzm kobiecy – szachidki. Nie wszystko zrobi facet, nie wszędzie się dostanie i jest wiele zadań, które panie mogą lepiej zrealizować.

Istotne są te miękkie umiejętności. Tam, gdzie trzeba u odbiorcy wzbudzić emocje, do czegoś przekonać, albo dać mu poczucie bezpieczeństwa. Mam sporo takich doświadczeń – musiałam najpierw przełamać lęk u mojego rozmówcy. Wiem, że w tym jestem dobra i mam do tego naturalne kompetencje.

Nikt dotychczas nie przeprowadził badań w Polsce, by sprawdzić, w których zadaniach w służbach kobiety są lepsze. Badanie tych kompetencji odbywa się „w akcji”, metodą prób i błędów. FBI, Mosad to przebadały, stwierdzono, że są sytuacje, w których kobiety są niezastąpione. Przykład? Służba realizuje działania pod legendą – czyli fikcyjną historią – gdzie potrzebna jest para i nadal lepiej sprawdza się para damsko-męska niż dwóch facetów. Dwóch obejmujących się mężczyzn to w Polsce nie jest norma, która nie wzbudzałaby niezdrowej sensacji. Wprowadzenie kobiety do pracy operacyjnej bezdyskusyjnie poszerza możliwości służby.

Cyber dziewczyny w wywiadzie

Mamy w Polsce sytuację dotychczas niespotykaną – w marcu premier powołał dwie kobiety na szefowe służb specjalnych: szefową Centralnego Biura Antykorupcyjnego została Agnieszka Kwiatkowska-Gurdak, a na czele Służby Wywiadu Wojskowego stanęła płk Dorota Kawecka. Do tej pory żadnej polskiej służbie specjalnej nie przewodziła kobieta.

To bardzo dobra decyzja, zręczny ruch polityczny i wizerunkowy przełom. Ale nie jest to oznaka większej pozycji kobiet w służbach specjalnych.

A może to wynik tego, że kobiety w większości głosowały na opozycję i trzeba je wynagrodzić?

No, może… Ale to wizerunkowo bardzo ważne dla obecnego rządu, bo służby kojarzą się Polakom wyłącznie źle. A służby, które nie kojarzą się dobrze, nie będą efektywne. Bo obywatel nie będzie im ufał, będzie się ich bał, nie będzie im pomagał.

I jest wartość dodana – obie panie wywodzą się ze służb, którymi dowodzą. Bo w Polsce nominacje na szefów służb specjalnych były dotąd czysto polityczne, a nie merytoryczne. W Polsce można było zostać szefem służby, nigdy w niej nie pracując.

Na przykład?

Nieżyjący już Andrzej Ananicz, szef Agencji Wywiadu, był dyplomatą. Choć on akurat był potem bardzo dobrze wspominany, bo to był mądry facet. Minister Zbigniew Siemiątkowski też nie był wcześniej w służbie, a został szefem Agencji Wywiadu. Bez doświadczenia byli też Bogdan Święczkowski (szef ABW) czy Witold Marczuk (szef ABW, a potem SWW). Wśród wymogów na szefów służb nie ma nic o tym, że ma mieć doświadczenie w agencji, którą zarządza.

Teraz zaś zdecydowano się na kobiety, które miały doświadczenie w tej służbie. To dobrze. Ale to nadal nie jest przełom.

To co może być przełomem w kwestii pozycji kobiet w służbach?

Nabór kobiet do służb powinien zostać zdynamizowany – jest bardzo mało chętnych i służby powinny się bardziej świadomie ukierunkować na kobiety. Mogą to zrobić wywołując emocje związane z misją ochrony państwa, które powinny tej służbie towarzyszyć. Pytanie, czy minister koordynator podejmie jakiekolwiek działania, by sytuację kobiet w służbach zmienić.

Jedyną służbą, jaka prowadzi kampanię medialną związaną z naborem, jest Agencja Wywiadu. Mają teraz taką akcję „Szyfrodziewczyny” – pokazują rolę, jaką odegrały w historii służb specjalnych kobiety. Po drugie, trzeba podkreślać, że kobieta ma szanse rozwoju w służbie. Słyszał pan kiedyś o kobiecie w służbie specjalnej? Jakiejkolwiek?

Musiałbym pogrzebać w pamięci.

To ja panu powiem. Jakby chciał pan posłuchać ekspertki od służb specjalnych, to jej pan nie znajdzie. Bo ich właściwie nie ma. Ale są faceci: Severski, Faliński, Cheda, Dukaczewski, Czempiński… A słyszał pan kiedyś wywiad z kobietą, która służyła w wywiadzie lub kontrwywiadzie?

Nie przypominam sobie.

Właśnie. To nie jest przypadek, że kojarzy pan Czempińskiego, Pytla, Duszę itd., a kobiet nie. Skoro w polskiej przestrzeni publicznej ich nie ma, to co to pokazuje? Albo ich jest mało, albo nie dopuszcza się ich do głosu.

A pani chce to zmienić?

To moja misja. Uważam, że to ważne i dlatego prowadzę te badania. Kobiety w służbach specjalnych są potrzebne, mogą wzmocnić polskie bezpieczeństwo, ale trzeba do tego racjonalnie podejść.

Polecam książkę „Amazonki Mosadu” o kobietach, które realizowały bardzo poważne zadania operacyjne dla jednego z najlepszych wywiadów na świecie.

Należałoby też zmienić system wyboru szefa. Bo – jak już mówiłam – w służbach nie ma jasnej ścieżki kariery.

Można wskoczyć na szefa z trzeciej ławki?

Tak – jeśli jesteś w dobrym układzie osobisto-politycznym z kimś, kto ma władzę lub przełożenie na kogoś, kto ma władzę. Jestem zwolenniczką tego, by awanse wynikały z osiągnięć merytorycznych, a nie ze znajomości.

Jak walczyć z mobbingiem w służbach?

W służbach mundurowych mamy wysoki poziom mobbingu i molestowania seksualnego, bodaj największy. Nie spotkałem się z danymi na temat służb specjalnych, ale domyślam się, że jest też ogromny. Mam rację?

Służby dotąd nie miały regulacji, które by pozwoliły reagować na takie sytuacje i zapobiegać im. Nie ma szkoleń związanych ani z mobbingiem, ani molestowaniem.

Dopiero teraz w niektórych służbach na podstawowym poziomie wprowadza się ogólne regulacje. Za moich czasów ich nie było. Nigdy nie zostałam przeszkolona, nawet jako przełożona – co zrobić, gdyby wśród podwładnych takie sytuacje miały miejsce. Funkcjonariusz jest pozostawiony sam sobie. Nikt tego nie bada, nie zajmuje się tym, bo wszystko jest objęte tajemnicą. Poszkodowani nie wychodzą z tym na zewnątrz.

Znam sytuację, gdy kobieta mobbingowała swoich podwładnych przez lata, a oni nie mieli się do kogo z tym zgłosić. I bali się, że jak to zgłoszą, to będą mieli problemy w pracy, nie będą dostawali premii, awansów… Bo ona była ściśle związana z dyrektorem departamentu, w którym pracowała.

Wiem, że są organizacje kobiecie, które świadczą wsparcie kobietom w takich sytuacjach.

Fundacja „Say Stop”.

Właśnie. Większość kobiet takich sytuacji jednak nigdy nie zgłasza.

Były niedawno historie z Żandarmerii Wojskowej. Ich upublicznienie jest ewenementem [w 2017 roku dwie funkcjonariuszki ŻW ujawniły, że były ofiarami mobbingu i molestowania. Po ujawnieniu sprawy, przełożeni prowadzili wobec nich działania operacyjne i uruchomili kampanię nienawiści. Wojskowe sądy umorzyły postępowania w sprawie nadużyć, żołnierki wygrały dopiero w procesie cywilnym w 2023 roku – red.].

Funkcjonariuszki widzą, że gdy ujawniły patologie, ich życie zamieniono w piekło. To nie jest szara, a czarna strefa, którą nikt się nie zajmuje.

„Do czerwca 2022 r. zgłoszono 525 przypadków mobbingu, dyskryminacji i molestowania na 350 tys. osób w służbach mundurowych” – ujawnia raport z 2022 roku. Zgadnie pani, ile z tych 525 przypadków uznano za uzasadnione?

Pięć – dziesięć?

Bingo! Tylko 5. Inne dane – w 2009 roku MON zrobił badania mobbingu i molestowania. 30 proc. żołnierek spotkała się z pierwszym, 6 proc. doświadczyło drugiego.

Kolejne dane. Kobiety z „Say Stop” mówią, że mają po kilka zgłoszeń dziennie spraw dotyczących mobbingu czy molestowania. Tymczasem Robert Biedroń w 2023 roku uzyskał oficjalne informacje o przypadkach mobbingu i molestowania seksualnego w służbach – 317 zgłoszonych przypadków na 10 lat! Kpina.

No właśnie. W policji mają gorzej – tam tego jest znacznie więcej. Ale funkcjonariuszki policji mogą się zrzeszać w związkach, a my w służbach – już nie. Ale też w służbach specjalnych przypadki molestowania seksualnego to jednak tylko incydenty. Istotniejszym problemem jest ta cicha dyskryminacja.

Mobbing z kolei bardzo trudno udowodnić. Poza tym interes służby zawsze wygra z interesem funkcjonariusza.

Wprowadzenie jasnych regulacji antymobbingowych i antydyskryminacyjnych oraz szkolenie funkcjonariuszy z tego, jakie zachowania są poprawne, a jakie nie, powinno być standardem w służbach polskich. A nie jest.

Za czasów pierwszych rządów Platformy Obywatelskiej były spotkania dla kobiet ze służb. Ogólny panel dyskusyjny. I była formuła pozwalająca na wymianę myśli. Za PiS zostało to wstrzymane i nic się nie działo. Mamy regres w mówieniu sytuacji kobiet w służbach.

Kobiety mogą wzmocnić służby

Sytuacja kobiet w FBI mogłaby być wzorem do naśladowania? To w końcu olbrzymia służba.

Tak. Oni już w latach 70. zaczęli przyjmować kobiety do pracy operacyjnej. Standardy amerykańskie, sposób szkolenia itd. są przykładem, do którego powinniśmy dążyć.

I nie ma współpracy w tym zakresie? Bo przecież współpracujemy z USA na wielu płaszczyznach, także służb.

Nie słyszałam nigdy, by w sprawach kadrowych ABW wzorowało się na FBI. Wymieniamy się tylko wiedzą operacyjną, analizami.

Mamy poczucie zagrożenia ze strony jednego z najbardziej ofensywnych wywiadowczo krajów – Rosji. Wiele się dzieje. W służbach był bałagan przez ostatnie 8 lat, nadużywanie narzędzi operacyjnych i ciągły brak funkcjonariuszy. Teraz jest potrzeba postawienia na kobiety i pokazania, że w służbach ich potrzebujemy, doceniamy je i że mogą coś sensownego zrobić dla państwa. Ten przekaz musi być jasno sformułowany.

Kobiety mają potencjał. Częściej i chętniej się kształcą, rozwijają, mają więcej pasji. To trzeba wykorzystać. Jeśli polskie władze nie zwrócą na to uwagi, stracą możliwość wzmocnienia służb.

*Mjr Anna Grabowska-Siwiec – doktor nauk politycznych, emerytowana major kontrwywiadu ABW, w którym służyła od 2004 do 2020 roku. Autorka pracy badawczej „Kontrwywiad PRL w systemie sprawowania władzy politycznej. Od Departamentu II MSW do Zarządu Kontrwywiadu UOP”. Obecnie niezależny szkoleniowiec, wykładowczyni i badaczka historii kontrwywiadu. Ekspertka ds. bezpieczeństwa wewnętrznego i analizy danych.

„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY” to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, niepokoją, zaskakują właśnie.

;
Krzysztof Boczek

Ślązak, z pierwszego wykształcenia górnik, potem geograf, fotoreporter, szkoleniowiec, a przede wszystkim dziennikarz, od początku piszący o podróżach i rozwoju, a od kilkunastu lat głównie o służbie zdrowia i mediach. Zaczynał w Gazecie Wyborczej w Katowicach, potem autor w kilkudziesięciu tytułach, od lat stały współpracownik PRESS, SENS, Służba Zdrowia. W tym zawodzie ceni niezależność.

Komentarze