Nadleśniczy z Włoszczowy odmówił postawienia na terenie nadleśnictwa pomnika Narodowych Sił Zbrojnych, skrajnie prawicowej partyzantki kolaborującej z Niemcami w czasie II wojny. Ustąpił pod presją ministerstwa środowiska. W odpowiedzi na propagandę przypominamy, czym były NSZ
Użytkownik Twittera o nazwie “NarodoweSilyZbrojne” (@nsz_1942) opublikował 27 lipca zdjęcie pisma od nadleśnictwa Włoszczowa. Nadleśniczy Artur Ratusznik odpowiadał w nim stowarzyszeniu “Lokalni Patrioci” z Małogoszczy, które chciało na terenie nadleśnictwa postawić pomnik upamiętniający potyczkę oddziału NSZ z “oddziałem Armii Ludowej i grupą radzieckich skoczków spadochronowych”.
Nadleśniczy pisał, że “bardzo istotny jest aspekt środowiskowy” oraz że budowa pomnika może budzić “różne emocje ze względu na to, że żyją potomkowie osób, które zginęły w wydarzeniach, które pomnik będzie upamiętniał”.
Odmowa wywołała komentarze ze strony prorządowych publicystów i polityków rządzącej prawicy.
“Czytam i oczom nie wierzę. Nadleśnictwo Włoszczowa nie zgadza się na budowę pomnika upamiętniającego Brygadę Świętokrzyską, bo żyją potomkowie sowieckich okupantów, z którymi Brygada walczyła, a to mogłoby ich urażać…”
- pisał Wojciech Wybranowski (niegdyś “Nasz Dziennik”, potem “Do Rzeczy”). Minister środowiska, a niegdyś wiceminister sprawiedliwości Michał Woś komunikował:
“W Rząbcu w miejscu bitwy #BrygadaŚwiętokrzyskaNSZ z sowietami i ich pachołkami pomnik powstanie, a dla naprawienia błędu nadleśnictwo będzie współfinansować jego budowę”. Dodał również, że w sprawie prowadzone jest “postępowanie wyjaśniające”, co naturalnie trzeba odczytać jako pogróżkę pod adresem tych funkcjonariuszy Lasów Państwowych, którzy odmówili postawienia pomnika.
W ostatnich dniach pojawiły się spekulacje, że Michał Woś jest jednym z ministrów, którzy pożegnają się ze stanowiskiem w ramach rekonstrukcji rządu. Być może gorliwość jego interwencji w sprawie pomnika to forma obrony - minister chce zabłysnąć i pokazać nacjonalistom, że jest ich człowiekiem w rządzie.
Ten kult NSZ uprawiany przez rządzących nie jest jednak niczym nowym. OKO.press już parokrotnie z nim polemizowało.
Informowanie jego prawdziwej historii - kolaboracji i antysemityzmie - traktujemy jako nasz obywatelski obowiązek.
Publikowaliśmy dokumenty, w których dowódcy AK m.in. skarżyli się na współpracę NSZ z Gestapo oraz ataki na oddziały AK (czyli właściwej armii państwa podziemnego). Przypominaliśmy - i przypominamy raz jeszcze - że:
Wszystko to nie przeszkadza rządzącym rozwijać kultu NSZ. 15 września 2017 Sejm RP przyjął uchwałę gloryfikującą Narodowe Siły Zbrojne z okazji 75. rocznicy ich powstania. Przez aklamację, bez głosu sprzeciwu. Posłowie oklaskiwali ją na stojąco, a ówczesny poseł Nowoczesnej Zbigniew Gryglas na sejmowej trybunie występował z opaską NSZ na ramieniu.
OKO.press odnotowywało przypadki wybielania NSZ - czy to w oficjalnym liście prezydenta Dudy z 16 września 2017 roku, czy to w wypowiedziach senatora PiS, historyka prof. Jana Żaryna oraz historyka dr. Mariusza Bechty z IPN.
W oficjalnej polityce historycznej rządu NSZ zajmuje dziś miejsce Armii Krajowej - prawdziwej armii państwa polskiego, walczącej o Polskę demokratyczną (a nie o narodowo-katolicką dyktaturę). O AK rządzący mówią mało.
NSZ powstały pod koniec 1942 roku z połączenia Związku Jaszczurczego oraz części Narodowej Organizacji Wojskowej, dwóch organizacji konspiracyjnych wywodzących się z przedwojennej radykalnej prawicy. W 1944 roku jeden z przywódców NSZ podpisał w imieniu organizacji umowę scaleniową z AK, podporządkowując NSZ rozkazom rządu RP w Londynie. Część organizacji nie chciała się temu podporządkować.
Prof. Rafał Wnuk, specjalista od dziejów podziemia, pisze:
„W kwietniu 1944 r. osoby z tego kręgu postanowiły siłą przejąć władzę nad NSZ (...). Wykorzystali śmierć komendanta głównego NSZ płk. Tadeusza Kurcyusza i wydali kilka antydatowanych i fałszywych rozkazów podpisanych rzekomo przez zmarłego. Ustanawiały one nowym dowódcą NSZ rotmistrza Stanisława Nakoniecznikowa (na którym ciążył wydany przez AK wyrok śmierci za dezercję) i przekazywały organizację pod kontrolę osób ze Związku Jaszczurczego. Co więcej, rozłamowcy porwali płk. Albina Raka, którego komendant główny AK wyznaczył na dowódcę NSZ i pełnomocnika ds. scalenia. Przystawili mu pistolet do głowy i zmusili do podpisania zrzeczenia się dowództwa nad NSZ, odwołania rozkazów scaleniowych i złożenia samokrytyki. Wypuszczony na wolność natychmiast unieważnił wymuszone decyzje”.
Ciągiem dalszym tej historii były skrytobójcze mordy popełniane przez radykałów z NSZ na kolegach, którzy przeszli do AK.
Od 1943 roku narodowcy skupili się przede wszystkim na walce z komunistami oraz ich „agenturą” na okupowanych ziemiach polskich. Nie mieli dużych jednostek partyzanckich, powołali więc 11 sierpnia Brygadę Świętokrzyską (liczącą 850 żołnierzy). Brygada unikała walk z Niemcami, skupiając się przede wszystkim na komunistycznej partyzantce - Armii Ludowej, działaczach komunistycznej Polskiej Partii Robotniczej - oraz partyzantach sowieckich. 8 września 1944 roku pod Rząbcem na Kielecczyźnie zastrzelili 67 wziętych do niewoli radzieckich partyzantów.
Szef wywiadu Inspektoratu Kieleckiego AK pisał wtedy:
„Współpraca [NSZ] z gestapo [policja polityczna hitlerowskich Niemiec] była w zasadzie jawna i poszczególni dowódcy nie kryli się z tym, że otrzymują broń i amunicję do walki z komuną od władz okupacyjnych. Znany jest przypadek (styczeń lub luty 1944), gdzie oficerowie NSZ z bronią przyjeżdżali na gestapo w Ostrowcu [Świętokrzyskim], tam omawiali obławy na PPR i przekazywali gestapo materiał odnośnie komórek PPR. (…)
Niemcy już wówczas uważali NSZ za polski »narodowy socjalizm« prowadzący jawną walkę z Rosją, robiący dywersję w ugrupowaniach politycznych Polski podziemnej i rozbijający spoistość Armii Krajowej. (…) Jawna współpraca z gestapo, lekkomyślne wyskoki poszczególnych dowódców, zwłaszcza po pijanemu, poderwały zaufanie społeczeństwa do NSZ”.
Dzięki współpracy z kolaborantem Gestapo, niejakim Hubertem Jurą, ps. „Tom”, narodowcy z Brygady Świętokrzyskiej rozpoczęli współpracę z Niemcami.
Pod koniec 1944 roku popełnili szereg mordów na oficerach podziemia podporządkowanego rządowi w Londynie.
W styczniu 1945 roku Brygada wyruszyła w kierunku Czech, cofając się u boku oddziałów Wehrmachtu. Od końca stycznia - pisze prof. Wnuk - żołnierze Brygady zaczęli otrzymywać niemieckie racje żywnościowe i przyjęli oficerów łącznikowych. W Czechach około 100 członków Brygady przeszło szkolenie z wywiadu i dywersji pod kierunkiem Niemców.
Antysemityzm był głównym elementem programu narodowego przed wojną. Nie zniknął także w obliczu popełnianych przez Niemców zbrodni na Żydach. Dowodów jest pełno w narodowej prasie konspiracyjnej - dzisiaj już w dużej części dostępnej w cyfrowych bibliotekach. Oto jeden z wielu przykładów, z dwutygodnika NSZ „Szaniec” nr 12 z 1941 roku. Można go w całości przeczytać tutaj.
O uwięzionych i umierających z głodu w warszawskim getcie Żydach anonimowy autor pisał z satysfakcją:
"»Oderwani« (jak pijawki) od Polaków ci »najpierwsi obywatele« nie tylko zza murów getta, lecz nawet spod kamieni nagrobnych na kirkucie - wciąż jeszcze są źródłem natchnień dla tych, niestety, polskich serc i umysłów, które zdeprawowała i wyjałowiła wieloletnią tresurą »płomienna dusza« żydowska".
Programem politycznym NSZ było zbudowanie „Wielkiej Polski Katolickiej”, totalitarnego państwa podporządkowanego „misji dziejowej” Polski. Jeszcze w lipcu 1944 „Szaniec” pisał o tym, że ukrywający się Żydzi to „tuzy brzuchate i syte”, a brakuje pieniędzy na pomoc dla Polaków.
Wieści o planach budowy nowego pomnika NSZ skomentowali historycy.
“Przypomnę, że jednostka ta nie była częścią wojska polskiego, ale wojskiem partyjnym, które jako jedyne splamiło się kolaboracją z niemieckim okupantem, na co są liczne dowody” - napisał na Facebooku prof. Dariusz Stola, historyk, b. dyrektor Muzeum II Wojny Światowej.
“Ostatni bodaj meldunek AK o Brygadzie S, z pierwszych dni stycznia 1945, wzmiankuje o zaopatrzeniu się przez jej członków przed podróżą w buty u okolicznych rolników. Niestety, rolnicy owi nie mieli świadomości historycznego wymiaru tej akcji i byli mocno niezadowoleni. W związku z tym należałoby postawić pomnik w miejscu tych doniosłych wydarzeń” - pisał ironicznie w komentarzu pod wpisem prof. Stoli inny historyk, prof. Dariusz Libionka, specjalista od historii Zagłady.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze