Samo kupno biletu kolejowego za granicę to męka, ceny bywają zaporowe, a podróże – skomplikowane. Komisja Europejska będzie próbowała coś z tym zrobić. Podpowiadamy, w jakim kierunku powinny iść zmiany
Wspólna strona internetowa, spójna polityka ustalania cen, brak absurdalnych stawek za przekroczenie granicy, sprawna współpraca przy ustalaniu rozkładów jazdy, regularne i szybkie kursy do sąsiadujących krajów. Wiele osób pewnie zgodziłoby się, że to minimum, którego oczekiwalibyśmy od europejskiej kolei. Tak, by przynajmniej na części tras kolej stanowiła konkurencję dla samolotu.
Sporo osób oczekiwałoby pewnie alternatywy na torach. W końcu nie każdy lubi latać, niektórych stresuje zwykle dość daleki dojazd na lotnisko wylotu i z lotniska docelowego do miasta. Pociąg daje też możliwość przewiezienia większego bagażu bez konieczności dodatkowych opłat. Nie trzeba być kolejowym zapaleńcem, by dostrzec zalety tego sposobu poruszania się.
Korzystanie z międzynarodowej kolei w 2024 roku przypomina jednak rozplątywanie kołtuna kabli w poszukiwania tego, którego naprawdę potrzebujemy. Zanim podłączymy go do sprzętu, z którego potrzebujemy skorzystać, zwykle musimy przejść przez frustrujący proces rozplątywania kolejnych supełków – i to jeszcze tak, by nie uszkodzić żadnego z przewodów.
Podobny wysiłek trzeba włożyć w zaplanowanie dłuższej podróży pociągami dalej, niż do stolicy sąsiedniego kraju (choć nawet to bywa problematyczne, a w końcu i nietanie).
Zmianę tej sytuacji zapowiada Ursula von der Leyen. Wiadomo, że Komisja Europejska przygotowuje się do pracy nad wspólnym systemem zakupu biletów. KE pracuje nad regulacją multimodalnych usług cyfrowej mobilności – w praktyce będzie ona prowadziła do powołania platformy biletowej, a być może również otwarcia sprzedaży biletów na innych, niezależnych od UE platformach internetowych. W planie było dopięcie tego planu jeszcze w poprzedniej kadencji Europarlamentu. Okazało się to jednak zbyt trudnym zadaniem.
W wielu tekstach przekonywaliśmy, że warto przedrzeć się przez gęstwinę europejskiej kolei, by odkryć nowy sposób sprawnego poruszania się po kontynencie. Z pociągu zdecydowanie łatwiej jest przyjrzeć się Europie z bliska. Jazda pociągiem poza granice własnego kraju nie powinna być jednak zarezerwowana jedynie dla pasjonatów i tych, którzy chcą jednorazowo przeżyć przygodę życia. Nie zmieni się to jednak, póki na samym wstępie podróżnemu rzuca się kłody pod nogi.
Lista problemów, które czekają nas już na etapie planowania podróży, jest bardzo długa. W Polsce w przypadku niektórych połączeń bilet trzeba kupić w kasie, i to międzynarodowej. Nie we wszystkich miastach takie działają. Systemy sprzedaży poszczególnych przewoźników znacząco się między sobą różnią. Nie wszystkie ze stron internetowych są w całości przetłumaczone na angielski. Czasami absurdalnie różne są też taryfy – za bilet na taką samą relację na stronie Kolei Czeskich (České dráhy) zapłacimy często albo dużo mniej, albo dużo więcej, niż przez system PKP Intercity. Opłaty za przejechanie granicznych odcinków wynoszą nawet kilkadziesiąt euro (jak do niedawna było pomiędzy Rzepinem a niemieckim Frankfurtem nad Odrą – od sierpnia obowiązuje tam promocja).
Absurdów nie brakuje też na podziurawionej sieci europejskich torów. Pomiędzy Szwecją a Danią pociągi są regularnie odwoływane na odcinku z Malmo do Kopenhagi bez podania powodu. Podróż z Madrytu do Lizbony lub Porto to cały dzień i kilka niewygodnych przesiadek. Pomiędzy Włochami a Słowenią najłatwiej jest przejść pomiędzy dwiema stacjami, znajdującymi się w dwóch sklejonych ze sobą, przygranicznych miastach (Gorizia i Nova Gorica) – tory urywają się kilka kilometrów w głąb Włoch i zaraz za słoweńską granicą. Trudno poruszać się również pomiędzy miastami byłej Jugosławii, mimo niegdyś gęstej sieci torów. Od międzynarodowej kolei jest odcięta Grecja. Naprawdę – nic tam nie jeździ ani stamtąd nie wyjeżdża.
W 2024 roku nie mamy więc nawet minimum spójnej sieci kolejowej w Unii Europejskiej. Oczywiście, mogą cieszyć sukcesy niektórych z przewoźników – na przykład České dráhy uruchamiają kursy z Pragi do Trójmiasta, obiecują też pociągi do Kopenhagi. Austriacki przewoźnik ÖBB rozwija sieć połączeń nocnych. Od tego roku wznowiono też kursy pomiędzy Berlinem a Paryżem. Turyści mogą też skorzystać ze wspólnego okresowego biletu, honorowanego przez większość przewoźników – czyli oferty Interrail.
To jednak wciąż za mało, by umasowić podróże pociągami. Podróżny, zanim kupi bilet na pociąg, często z bezradności zarezerwuje bilet lotniczy, a jeśli będzie chciał wybrać opcję przyjaźniejszą klimatowi – przejazd autokarem, na przykład obecnym w wielu krajach Flixbusem.
Dlatego cieszyć powinny słowa Ursuli von der Leyen, która zapowiedziała, że kierowana przez nią Komisja Europejska nowej kadencji na poważnie zajmie się koleją. "Aby osiągnąć nasze cele klimatyczne, musimy również ułatwić ludziom przejście na bardziej zrównoważone opcje. Dotyczy to w szczególności mobilności. Transgraniczne podróże pociągiem są wciąż zbyt trudne dla wielu obywateli.
Podróżni powinni mieć możliwość korzystania z otwartych systemów rezerwacji w celu zakupu przejazdów transeuropejskich u kilku dostawców, bez utraty prawa do zwrotu kosztów lub rekompensaty za podróż. W tym celu zaproponujemy rozporządzenie w sprawie jednolitej cyfrowej rezerwacji i sprzedaży biletów, aby zapewnić Europejczykom możliwość zakupu jednego biletu na jednej platformie i uzyskania praw pasażera na całą podróż" – napisała szefowa Komisji w dokumencie podsumowującym jej cele na kolejne lata.
Nie dowiedzieliśmy się więc zbyt wiele – dwa akapity w 30-stronicowym dokumencie nie stanowią imponującego wsadu w dyskusję o europejskiej kolei. Jednak od czasu, gdy (z niewielkim skutkiem) sprawą zajął się kilka lat temu Frans Timmermans, od brukselskich oficjeli nie usłyszeliśmy nic, co dawałoby nadzieję na nowe otwarcie na torach. Rok 2021 został ogłoszony w UE rokiem kolei, a w drogę po torach wielu krajów ruszył specjalny pociąg w unijnych barwach. Nie wszędzie dojechał – między innymi przez problemy z dostawieniem lokomotywy zasilanej prądem o odpowiednim dla danego kraju napięciu.
Miejmy nadzieję, że szefowa Komisji Europejskiej rzeczywiście pochyli się nad ułatwieniami dla ponadnarodowej kolei. Poniżej – dla ułatwienia – dajemy jej gotową listę spraw do załatwienia:
To lista życzeń o różnym charakterze – niektóre są pobożne, inne dotyczą absolutnego minimum. Na pewno wszystkie wymagają wciągnięcia w rozmowy bardzo wielu podmiotów. Do stołu trzeba zaprosić przewoźników, ministrów do spraw transportu, ekspertów, a być może – na przykład w formacie panelu obywatelskiego – samych mieszkańców Wspólnoty.
Unia Europejska pokazała już, że potrafi sprostać wielu trudnym zadaniom, często ułatwiając zadanie konsumentom. Powoli zapominamy już na przykład o opłatach roamingowych. Życzmy sobie, by organizacja kolei po nowemu była kolejnym sukcesem Brukseli, Ursuli von der Leyen i komisarz ds. transportu Adiny Vălean.
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.
Komentarze