0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

OKO.press opisało 22 października 2019 przypadek wstrzymywania w Kancelarii Prezydenta nadania tytułu profesorskiego psychologowi społecznemu dr. hab. Michałowi Bilewiczowi z Uniwersytetu Warszawskiego. Prezydent, przypomnijmy - bo to ważne - nie bada nominacji i nie może odmówić ich podpisania. Jego rola jest wyłącznie formalna. Dr hab. Bilewicz dostał jednak oficjalną informację, że kancelaria w jego sprawie nie jest zobowiązana żadnymi terminami.

Bilewicz czeka prawie rok. Tymczasem blisko dwa lata - 19 miesięcy - na podpis prezydenta czeka postanowienie o nadaniu tytułu profesorskiego dla dr hab. Waltera Żelaznego, profesora Uniwersytetu w Białymstoku. We wrześniu 2019 roku prof. Żelazny wystąpił do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego ze skargą na przewlekłe postępowanie.

Kancelarii nie obowiązują żadne terminy

"Podejrzewam, że w tzw. zamrażarce musi być więcej tych spraw" - mówi Małgorzata Necel-Gizowska, radca prawny z Kancelarii Precedens z Gdyni.

Od lipca 2019 radca Necel-Gizowska jest pełnomocniczką prawną prof. Waltera Żelaznego. Wniosek z Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów o nominację wpłynął w kwietniu 2018 roku, czyli 19 miesięcy temu. Prof. Żelazny najpierw czekał cierpliwie. W kwietniu 2019 napisał pismo do ministra Andrzeja Dery z Kancelarii Prezydenta z pytaniem, co się dzieje z jego sprawą. Kiedy nie dostał żadnej odpowiedzi, zwrócił się do prawnika.

W marcu 2017 roku, jeszcze zanim wniosek trafił z Centralnej Komisji do Kancelarii Prezydenta, profesor Żelazny się dowiedział, że do Kancelarii wpłynął na niego donos. Nie wiemy, czy był anonimowy, czy nie.

Prezydent wystąpił z pismem do Centralnej Komisji o informację, na jakim etapie jest sprawa. Komisja odpowiedziała, że jest już bliska końca.

"Do tej pory nie wiemy, czego dotyczył ten donos. Można się tylko domyślać, jaki jest powód przetrzymywania wniosku. Tego nikt nie powie. Cokolwiek w nim było, to nie może być podstawa do odmowy nadania tytułu. Prawo nie daje prezydentowi takiej możliwości. Przepisy są tak interpretowane przez Kancelarię Prezydenta, że jest to nie do przyjęcia"

- mówi Małgorzata Necel-Gizowska.

Kontakt z Biurem Odznaczeń i Nominacji nie był łatwy. W lipcu 2019 prawniczka profesora złożyła wniosek o udostępnienie akt sprawy. Gdy była z pierwszą wizytą nie została nawet wpuszczona do kancelarii. Po upływie dwudziestu kilku dni dostała odpowiedź: Kancelaria uważa, iż nie działa na podstawie Kodeksu Postępowania Administracyjnego. W związku z tym tempo rozpatrywania procedur, udostępnianie akt i wydawanie postanowień pozostaje całkowicie do ich uznania.

"Sprawa jest zupełnie kuriozalna. Nie udało mi się do tych akt dotrzeć" - mówi OKO.press prawniczka.

Aby można było złożyć skargę na przewlekłe prowadzenie postępowania, trzeba wystąpić do właściwego organu z dodatkowym wnioskiem o załatwienie sprawy. Dlatego sprawa dopiero we wrześniu trafiła do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.

Według kancelarii z ustawy o stopniach i tytule naukowym nie wynika żaden termin na załatwienie tej sprawy. Zazwyczaj procedura w Kancelarii trwa kilka miesięcy.

Może KOD, może zarzut współpracy z SB

Czym mógł się narazić prof. Żelazny, socjolog z Uniwersytetu w Białymstoku, były emigrant polityczny i działacz opozycji w PRL?

Brał aktywny udział w marszach i demonstracjach KOD, na których przemawiał. 23 stycznia 2016 wygłosił przemówienie, za które złożono na niego doniesienie do prokuratury.

W trakcie manifestacji mówił o rządach PiS: "Boję się, że rządzą nami nawiedzeni wariaci, którym się wydaje, że są w stanie zmienić losy świata i sprawić, żeby wrak samolotu zaczął latać. Na takie rzeczy nie możemy się dać nabrać. Nie możemy się dać nabrać na ich język. (...) W czarnych kolorach to wszystko widzę. Z jedną nadzieją, że tej hydrze da się łeb ukręcić i zachęcam gorąco, by rozpocząć ćwiczenia w tym kierunku".

Za słowa o "ukręcaniu łba hydrze" został oskarżony o nawoływanie do ludobójstwa. Prokuratura przesłuchiwała naukowca, potem umorzyła sprawę.

Przypomniano wówczas także naukowcowi, że był w czasach PRL zarejestrowany przez 15 lat jako tajny współpracownik SB o pseudonimie "Janusz".

"Sprawa sprzed 40 lat. Faktycznie wpadłem przy kolportowaniu paryskiej <<Kultury>> w Polsce. To było w Rzeszowie, nie w Warszawie, nie miałem żadnego środowiska, na którym mógłbym się oprzeć. Przyrzekłem im, że będę grzeczny. Wyszukali coś na mnie w tych swoich kwitach"

— mówi OKO.press prof. Żelazny.

Co może prezydent?

Ustawa o stopniach i tytule naukowym daje prezydentowi możliwość interwencji tylko w jednej sytuacji. Wszystkie kwestie merytoryczne i formalne bada Centralna Komisja (dziś, po zmianach wprowadzonych przez wicepremiera Jarosława Gowina, jest to Rada Doskonałości Naukowej).

"Prezydent nie ma uprawnień do badania czegokolwiek" - mówi Małgorzata Necel-Gizowska.

W ustawie jest tylko jeden wyjątek - jeśli prezydent ma informacje, że kandydat do tytułu mógłby naruszyć prawa autorskie, może zwrócić się do Centralnej Komisji z prośbą o skierowanie sprawy do Komisji ds. Etyki w Nauce działającej przy Polskiej Akademii Nauk. Jeśli naruszenie - np. plagiat - zostanie potwierdzony, procedura wraca do punktu startu.

Nawet gdyby prezydent uważał, ze tytuł się nie należy danej osobie - z dowolnego powodu - głowa państwa ma obowiązek wydać postanowienie.

"To nie jest tzw. prerogatywa prezydenta" - tłumaczy prawniczka.

Bat na niepokornych naukowców

Wstrzymywanie nadania tytułu profesorskiego było nagminną praktyką stosowaną wobec niewygodnych politycznie naukowców w PRL (tytuł nadawała wówczas Rada Państwa, kolektywny odpowiednik prezydenta). Naukowcy opowiadają, że po konflikcie ze środowiskiem akademickim o lustrację w 2005 roku - wielu naukowców protestowało przeciwko wprowadzonemu przez PiS obowiązkowi lustracyjnemu - prezydent Lech Kaczyński przez prawie dwa lata karał środowisko, nie podpisując nominacji. Niektórzy naukowcy mieli wówczas czekać po dwa lata na podpis.

"Zupełnie mnie zniszczono. To końcówka mojego życia naukowego. Mam 70 lat. Rada Wydziału zgodziła się w 64. roku życia sfinansować mi procedurę profesorską. Za profesurę ma pan 500 zł wyższą pensję. W związku z tym wyższą emeryturę. Jestem frankofonem. W Kanadzie do niektórych wykładów trzeba być profesorem tytularnym. Rezygnowałem z wyjazdów. Nie napisałem książki, ponieważ żyłem w ciągłym stresie".

- mówi naukowiec.

Prof. Żelazny czeka długo na tytuł. Centralna Komisja procedowała wniosek w jego sprawie ponad 4 lata - w tym dwa lata czekała na jedną spóźnioną recenzję.

"Po prostu zniszczono mnie jako naukowca. Na co prezydent może liczyć? Chyba tylko na to, że umrę"

- mówi prof. Żelazny.

OKO.press zwróciło się z prośbą o komentarz w tej sprawie do Kancelarii Prezydenta.

;

Udostępnij:

Adam Leszczyński

Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.

Komentarze