0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Photo by Omar AL-QATTAA / AFPPhoto by Omar AL-QAT...

Od 2012 roku Palestyna ma w ONZ status nieczłonkowskiego państwa-obserwatora. Jedynym innym krajem o tym statusie jest Watykan. Jednak na dziś aż 157 spośród 196 członków ONZ uznaje Palestynę za państwo. To największa liczba spośród państw aspirujących do uznania przez wspólnotę międzynarodową i bycia członkiem ONZ. Kosowo uznaje na dziś 108 państw, a np. Tajwan zaledwie 11 (to wynik nacisku Chin i ich polityki „jednych Chin”, do 1971 roku to Republika Chińska na Tajwanie była członkiem ONZ).

Najnowsze kraje, które dopisały się do listy uznających Palestynę, to jednak istotne gesty. To m.in. Wielka Brytania, Francja, Australia, Portugalia. Szczególnie dwa pierwsze mają dla międzynarodowego systemu spore znaczenie: są to stali członkowie Rady Bezpieczeństwa ONZ z prawem weta. Palestynę uznaje więc już czterech z pięciu stałych członków Rady – razem z Rosją i Chinami.

Proces uznania Palestyny przez społeczność międzynarodową reprezentowaną przez ONZ przyspieszył w obliczu działań Izraela w Gazie. Między 2012 a 2023 rokiem Palestynę uznało tylko siedem państw.

Każde kolejne państwo, które uznaje Palestynę, trafia do tysięcy nagłówków medialnych. Warto jednak zatrzymać się na chwilę i zdać sobie sprawę, że od uznania Palestyny nawet przez niemal wszystkie państwa, droga do faktycznej państwowości i równości na scenie międzynarodowej jest jeszcze daleka.

Co bowiem faktycznie uznają dzisiaj kolejne państwa?

Palestyna nie ma dzisiaj spójnego terytorium. W najprostszym ujęciu dzieli się na dwie niepołączone ze sobą części: Strefę Gazy i Zachodni Brzeg. Ale faktycznie sprawa jest jeszcze bardziej skomplikowana. Zachodni Brzeg nie jest bowiem w pełni kontrolowany przez Palestyńczyków. A z roku na rok jest kontrolowany w coraz mniejszym stopniu.

Spróbujmy w jak największym skrócie podsumować, jak do tego doszło.

Przeczytaj także:

Nakba

Na dzisiejszych ziemiach Izraela i Palestyny pod koniec XIX wieku mieszkała przede wszystkim ludność arabska. W Europie wśród tamtejszej ludności żydowskiej rozwinęła się nowa ideologia narodowa – syjonizm – która nawoływała do zasiedlania i kolonizacji Palestyny, by w przyszłości stworzyć tam niezależne państwo żydowskie.

Odsetek ludności żydowskiej rósł przez dobrze zorganizowanych emigrantów. Na początku lat 20. XX wieku w Palestynie mieszkało około 10 proc. ludności żydowskiej, w momencie wybuchu II wojny światowej – około 30 proc.

Po II wojnie światowej Brytyjczycy ogłosili, że wycofują się z przyznanego im w 1922 roku przez Ligę Narodów mandatu sprawowania władzy w Palestynie. W listopadzie 1947 roku ONZ przegłosowało rezolucję z proponowanym podziałem mandatowej Palestyny na państwa żydowskie, arabskie i niewielką strefę międzynarodową.

Strona żydowska taktycznie zaakceptowała plan, widząc w nim krok ku dalszej ekspansji terytorialnej. Palestyńscy Arabowie uznali plan za niesprawiedliwy, faworyzujący państwo żydowskie i niezgodny z zasadą samostanowienia narodów. W efekcie tej niezgody państwa członkowskie Ligi Arabskiej nie uznały podziału Palestyny i postanowiły zniszczyć nowo powstałe państwo żydowskie. Oficjalnym powodem arabskiej inwazji była obrona cywilnej ludności arabskiej przed działalnością żydowskich bojówek. Wybuchła wojna.

Jej wynikiem było proklamowanie Izraela w maju 1948 roku, jednoznaczne izraelskie zwycięstwo. I czystka etniczna – Izraelczycy wysiedlili setki tysięcy Palestyńczyków tak, by odsetek ludności żydowskiej w Izraelu był większy. Dokonywano masakr na ludności cywilnej, niszczono całe wioski. Palestyńczycy do dziś nazywają ówczesne wydarzenia Nakbą, czyli katastrofą.

Okupacja

Zachodni Brzeg został włączony do Jordanii, dzisiejsza Strefa Gazy do Egiptu. W wyniku Wojny Sześciodniowej z 1967 między Izraelem a Egiptem, Jordanią i Syrią, oba terytoria dostały się pod izraelską okupację.

Po palestyńskim powstaniu z przełomu lat 80. i 90. odżyły nadzieje na pokojowe rozwiązanie okupacji. W wyniku porozumień z Oslo z lat 1993-1995 utworzona została Autonomia Palestyńska. Według ramowych ustaleń teren Zachodniego Brzegu podzielono na trzy strefy o różnym poziomie kontroli władz palestyńskich. Strefa C, będąca pod pełną kontrolą Izraela, stanowi około 60 proc. ziemi Zachodniego Brzegu.

W wyniku kolejnych porozumień Izrael miał stopniowo oddawać kontrolę nad kolejnymi strefami Autonomii Palestyńskiej. Nigdy się to nie stało.

Jednocześnie Izrael nieustannie – również w kluczowych dla porozumień w Oslo latach 90. – kontynuował budowę nowych żydowskich osiedli, co de facto jest konsekwentnie realizowanym planem kolonizacji Zachodniego Brzegu.

Kolonizacja

Nazwa „osiedla” nie do końca oddają charakter tych miejsc. Największe z nich mają po kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców (dwa największe to Beitar Illit – ok. 70 tys. mieszkańców i Modi'in Illit – niemal 90 tys. mieszkańców). Łącznie w takich osiedlach mieszka dziś już około 700 tys. osób. Według prawa międzynarodowego miejscowości, w których żyją, są zbudowane nielegalnie. Nie powstrzymuje to ludzi przed przenoszeniem się na ziemię, która teoretycznie jest częścią państwa Palestyńskiego.

Spora część izraelskiego społeczeństwa nie uznaje istnienia palestyńskiego Zachodniego Brzegu. Wiele środowisk – szczególnie nacjonalistycznych i religijnych – nazywa tę ziemie Judeą i Samarią. I uważa, że są to ziemie, które Bóg przyznał Izraelowi, więc ich oddanie Arabom nie wchodzi w grę.

To bardzo istotne w kontekście uznania Palestyny przez kolejne państwa. Bo oznacza to, że mamy do czynienia z państwem o wyjątkowym statusie i sytuacji.

Dzisiejsza Palestyna to głęboko poszatkowane terytorium, na którym mamy do czynienia z polityką apartheidu – obok siebie żyją dwie społeczności o różnych prawach; istnieją drogi, po których poruszać może się tylko jedna lub druga społeczność. To Izrael decyduje o kluczowych sprawach dla ewentualnego państwa – sprawach obronności, bezpieczeństwa, mobilności Palestyńczyków.

Konflikt wewnątrz palestyński

Do tego dochodzi status Strefy Gazy. Ta, choć de jure jest częścią Autonomii Palestyńskiej, władze w jej stolicy w Ramallah de facto od 2007 roku nie mają wiele do powiedzenia na temat tego, co dzieje się na terytorium Strefy. Wybory w Strefie Gazy w 2006 roku wygrał Hamas. Władze Autonomii na Zachodnim Brzegu pochodziły z Fatahu (partii Jasira Arafata). W wyniku konfliktu między oboma siłami Hamas w 2007 roku przejął pełną władzę w Strefie Gazy. Od tego momentu na terenie enklawy nie przeprowadzano demokratycznych wyborów.

Ale problem z demokratyczną legitymacją mają też Fatah i Autonomia Palestyńska oraz jej prezydent Mahmud Abbas. Na Zachodnim Brzegu ostatnie wybory również odbyły się w 2006 roku. Abbas konsekwentnie twierdzi, że nie przeprowadzi nowych wyborów, jeśli nie da się ich zorganizować jednocześnie na Zachodnim Brzegu, w Strefie Gazy i we Wschodniej Jerozolimie. Krytycy uważają jednak, że można zorganizować wybory na samym Zachodnim Brzegu, ale Abbas boi się porażki i utraty władzy, którą sprawuje już dwie dekady.

Samo w sobie nie jest to problemem dla uznania takiej poszatkowanej Palestyny jako pełnoprawnego członka społeczności międzynarodowej. Legalnymi członkami ONZ są bowiem kraje, gdzie władca ma wątpliwą legitymację demokratyczną (jak choćby Rosja), czy w ogóle jej nie ma i nie próbuje zachować nawet pozorów (jak Korea Północna).

Faktem jednak jest, że Mahmud Abbas w niskim stopniu kontroluje to, co dzieje się na terenie państwa, które uznała właśnie Francja i Wielka Brytania.

„Nigdy nie powstanie palestyńskie państwo”

Uznanie Palestyny przez kolejne państwa na pewno jest dyplomatycznym sygnałem dla Izraela, że na świecie coraz mniej państw podziela jego spojrzenie na sprawę palestyńską. Może być to więc kolejny krok ku faktycznej, pełnoprawnej państwowości palestyńskiej w przyszłości.

Nie sprawia to jednak, że z dnia na dzień sytuacja Palestyńczyków się poprawi. A przede wszystkim: nie ma to zbyt wielkiego znaczenia dla obecnych działań Izraela wobec Palestyny w Gazie i poza nią.

W krótkim okresie może to nawet pogorszyć sytuację.

Izrael może przyspieszyć prześladowania i wsparcie dla kolonizacji Zachodniego Brzegu, by stawiać świat przed faktem dokonanym. W Ma’ale Adummim, kolejnym sporym osiedlu izraelskim na Zachodnim Brzegu mieszka dziś nieco poniżej 40 tys. osób. Netanjahu w pierwszej połowie września ogłosił, że zamierza w krótkim czasie podwoić jego populację.

„Zamierzamy wypełnić obietnicę, zgodnie z którą nigdy nie powstanie palestyńskie państwo. To miejsce należy do nas” – mówił izraelski premier na wydarzeniu organizowanym w Ma’ale Adummim.

Nowe osiedla mieszkalne w miejscowości są zaprojektowane tak, by jeszcze głębiej pociąć terytorium palestyńskie i utrudnić Palestyńczykom dostęp do Wschodniej Jerozolimy.

Sponsor – USA

Izrael doskonale wie, że według prawa międzynarodowego są to nielegalne działania. Tak jak wie doskonale, że coraz większa część świata uznaje jego działania w Strefie Gazy za ludobójstwo. I nic sobie z tego nie robi, bo ma przekonanie, że stoi za nim jego najważniejszy partner i sponsor – Stany Zjednoczone.

Dopóki Amerykanie stoją murem za Netanjahu, działaniami jego rządu i izraelskiej armii, niewiele się zmieni. Dla wielu osób w Palestynie, a szczególnie tych w Strefie Gazy, uznanie Palestyny za państwo przez Francję czy Wielką Brytanię nie zmienia nic. Dla tych ludzi kluczem jest powstrzymanie izraelskich zbrodni w Strefie Gazy, a następnie odbudowa ich domów, a w dalszej perspektywie próba powrotu do normalnego życia. Globalna dyplomatyczna ofensywa tego nie gwarantuje.

Priorytet

„Uznajecie Palestynę w trakcie ludobójstwa? Nie jest dla was priorytetem zatrzymanie ludobójstwa? Ludzie nie potrzebują teraz państwa. Potrzebują żywności; potrzebują, by skończyło się zabijanie, głodzenie. A potem ok, warto wrócić do uznania Palestyny. Ale tak naprawdę trzeba było to zrobić w latach 90., gdy popchnięto Palestyńczyków ku zaakceptowaniu porozumień z Oslo, a nie teraz, gdy rozwiązanie dwupaństwowe zostało unicestwione” – powiedział Basel Adra, współreżyser nagrodzonego Oscarem filmu dokumentalnego „Nie chcemy innej ziemi”.

Film, który w tym roku wygrał kategorię dokumentalną na najbardziej znanej gali filmowej na świecie, opowiada o mieszkańcach Masafer Jatta, grupy wiosek w okolicach Hebronu, którzy prowadzą walkę o pozostanie na swojej ziemi. Ich miejscowości znajdują się w strefie C. A to według izraelskiej praktyki oznacza, że Izraelczycy mogą takim ludziom w dowolnym momencie nakazać wyniesienie się z ich miejscowości. To codzienne zmagania, które muszą zostać sprawiedliwie rozwiązane, jeżeli kiedykolwiek na tej ziemi ma powstać spójne i sprawne państwo palestyńskie.

Działania Izraela w Strefie Gazy mogą być impulsem, który w dłuższym okresie okaże się krokiem ku palestyńskiej państwowości. Bo kolejne państwa uznają dziś Palestynę właśnie z powodu Gazy. Dochodzą do wniosku, że takie działanie Izraela jest nieakceptowalne. W zatrzymaniu zbrodni w Gazie kluczowa jest jednak postawa jednego państwa – Stanów Zjednoczonych.

Nawet tutaj pojawia się jednak pewna iskierka nadziei.

Nowa inicjatywa

Trump nie lubi bowiem, gdy się go zwodzi. A może poczuć się tak, gdy Netanjahu kolejny raz zapewnia go, że Izrael jest już blisko obiecywanego ostatecznego zwycięstwa i pełnego pokonania Hamasu. Podczas trwającego właśnie Zgromadzenia Ogólnego ONZ w Nowym Jorku Trump spotkał się za zamkniętymi drzwiami z przedstawicielami państw muzułmańskich, w tym prezydentem Turcji i z Emirem Kataru.

Rozmowy dyplomatyczne między Izraelem a Hamasem za pośrednictwem Kataru od miesięcy nie przynosiły żadnych efektów. A zachowanie Izraela sugerowało, że są one pozorowane. Po nieudanym ataku Izraela na kluczowych członków Hamasu w Katarze ta ścieżka na dłuższy czas się zamknęła. Katarczycy zerwali na razie wszelkie kontakty z Izraelczykami. Działają jednak dalej. A Trump chce się pochwalić, że załatwił pokój.

Na spotkaniu, z którego nie wyciekły żadne szczegóły, Trump miał przedstawić regionalnym liderom plan na zatrzymanie przelewu krwi. Amerykański plan ma poza uwolnieniem przez Hamas izraelskich zakładników, zakładać także przyszły rząd w Gazie bez Hamasu.

Państwa muzułmańskie mają zagwarantować, że plan ten się powiedzie. A jeśli Trump poczuje się przekonany, że to możliwe, jego zadaniem będzie zmusić Izrael do jego zaakceptowania.

Parias Netanjahu

Pytanie, jak długo prezydent Donald Trump wytrwa w przekonaniu, że to dobre wyjście. W poniedziałek 29 września spotka się z Netanjahu w Białym Domu. Izraelski premier – na którym ciąży nakaz aresztowania nałożony przez Międzynarodowy Trybunał Karny – będzie przemawiał na Zgromadzeniu Ogólnym ONZ w piątek 26 września (Amerykanie nie są stroną traktatu o MTK i nie zamierzają Netanjahu aresztować).

Będzie on jednak mówił do w dużej mierze pustej sali – najważniejsze głowy państw przemawiały 23 i 24 września. Netanjahu staje się międzynarodowym pariasem. Trudno powiedzieć, jak dalece zdaje on sobie dziś sprawę z tego, że historia zapamięta go jako sprawcę ludobójstwa w Gazie i zbrodniarza, a także osobę, która zniszczyła pozycję Izraela na scenie międzynarodowej. Najdłużej urzędujący premier Izraela należy do osób, które się nie wycofują i nie przepraszają, zna tylko ucieczkę do przodu.

Możliwe jednak, że tak zapomniał się w tej ucieczce, że nie zauważył, że jest już coraz bliżej ściany. Rosnące międzynarodowe uznanie Palestyny, nawet tej rozczłonkowanej i podzielonej, dokłada do tej ściany kolejną cegiełkę.

;
Na zdjęciu Jakub Szymczak
Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press od 2018 roku. Publikował też m.in. w Res Publice Nowej, Miesięczniku ZNAK i magazynie „Kontakt”. Absolwent Polskiej Szkoły Reportażu, arabistyki na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu i historii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Autor reportażu historycznego "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022) o powojennych rozliczeniach wewnątrz polskiej społeczności żydowskiej. W OKO.press pisze głównie o gospodarce i polityce międzynarodowej oraz Bliskim Wschodzie.

Komentarze