0:000:00

0:00

Komisja do spraw "badania wszystkich przypadków pedofilii" zapowiadana była już w maju przez premiera Mateusza Morawieckiego i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Miała być prawicową alternatywą dla komisji do spraw pedofilii w Kościele, o której zaczęto dużo mówić po premierze filmu Sekielskich "Tylko nie mów nikomu".

Projekt PiS od początku budził poważne wątpliwości, głównie ze względu na populistyczne hasła o tym, że nie uchroni przed nią "żaden Oscar, ani żaden Nobel".

Projekt rządowy trafił właśnie do Sejmu. Procedowany jest bez wymaganych konsultacji. Jak zaznaczają autorzy w uzasadnieniu - przyczyną jest chęć jak najszybszej pomocy dzieciom. Analiza przepisów projektu stawia jednak pod znakiem zapytania efektywność i sensowność formy pomocy proponowanej przez rząd.

Co właściwie robić będzie "Państwowa Komisja do spraw wyjaśniania przypadków czynności skierowanych przeciwko wolności seksualnej i obyczajności, wobec małoletniego poniżej lat 15"?

Zaczyna się od błędów, potem tylko gorzej

Przede wszystkim - w projekcie nagminnie używane jest określenie "przestępstwo pedofilii", które w polskim prawie karnym po prostu nie istnieje. Pedofilia to zaburzenie, a karane są m.in. czyny pedofilne.

Potocznie mówi się o komisji ds. pedofilii i karaniu pedofilów, ale używanie takich zwrotów w ustawie jest dla legislatorów kompromitujące.

W uzasadnieniu autorzy projektu twierdzą, że wzorowali się na podobnych komisjach działających w innych krajach. Przywołują między innymi Niemcy i Australię. W obu przypadkach podstawą było zachęcanie ofiar do kontaktu z pracownikami komisji. W tym celu organizowano specjalne telefony zaufania i infolinie.

W Australii na przykład podczas kilkuletniej pracy komisji przesłuchano ponad 8 tysięcy ofiar. Szczegółowo opisywaliśmy działania i efekty obu komisji w tekście: Komisja do spraw ścigania noblistów, reżyserów i murarzy. Jak PiS robi cyrk z walki z pedofilią

Polska Komisja ma również zachęcać do kontaktu ofiary i osoby, które mają wiedzę o przestępstwie. Ale rzeczy takie zgłasza się mailowo, listownie lub ustnie do protokołu. Czyli jak na policji lub w prokuraturze.

Komisja ma obowiązek powiadomienia odpowiednich organów o podejrzeniu popełnienia przestępstwa lub o niezawiadomieniu o przestępstwie przez kogoś, na kim taki obowiązek spoczywał.

Można spytać - po co Komisja ma dublować, czy też pośredniczyć w pracy prokuratury? Otóż, najważniejszym zadaniem i powołaniem Komisji nie jest wykrywanie nowych spraw, ale stworzenie pewnego rejestru.

Przeczytaj także:

Dodatkowy rejestr

Z projektu ustawy wynika, że Komisja rozszerzy istniejący od 2016 roku Rejestr Sprawców Przestępstw na Tle Seksualnym. W dotychczasowym Rejestrze umieszczano dane osoby prawomocnie skazanej za przestępstwa na tle seksualnym, a także osób, przeciwko którym w sprawach o takie przestępstwa prawomocnie warunkowo umorzono postępowanie karne lub orzeczono środki zabezpieczające.

Istnieją dwie części tego rejestru - jawna, w której znajdują się dane osób skazanych za gwałty i inne brutalne przestępstwa na osobach poniżej 15 roku życia. W tej chwili to ok. 800 sprawców. Jest też rejestr niejawny, wzbudzający mniejsze kontrowersje wśród prawników. Tam trafiają osoby skazane za "lżejsze" przestępstwa, na przykład za molestowanie seksualne osoby poniżej 15 roku życia.

Co się zmienia? Dokładny zapis w ustawie o komisji brzmi:

"Komisja wydaje postanowienia o wpisie w Rejestrze osób, w stosunku do których Komisja wydała postanowienie o wpisie w Rejestrze, który stanowi część Rejestru Sprawców Przestępstw na Tle Seksualnym".

Oznacza to, że komisja stworzy w istniejącym już rejestrze swój podrejestr. Ale katalog osób, które mogą tam trafić jest o wiele szerszy i arbitralny.

Jak wygląda procedura?

Procedura wygląda bowiem tak: Komisja dostaje wiadomość o tym, że mogło dojść do przypadku "przestępstwa pedofilii". Zgłasza sprawę do prokuratury, ale może tego nie zrobić gdy "uzna to za bezzasadne" (art. 23). Jeśli okazuje się, że w sprawie zapadł już wyrok, to Komisja zwraca się do prokuratury i sądu o udostępnienie akt. Do tego przesłuchuje osobę poszkodowaną oraz sprawcę. Ale to nie wszystko.

Komisja może toczyć takie postępowanie również w przypadku, gdy w sprawie doszło wcześniej do umorzenia lub odmowy wszczęcia postępowania ze względu na przedawnienie czynu. Wtedy przesłuchuje osobę poszkodowaną i - tu nowość w nomenklaturze prawniczej - "osobę uznawaną za sprawcę".

Komisja może także wezwać świadków i biegłych. Może, ale nie musi.

Po takim para-śledztwie członkowie Komisji przystępują do głosowania i większością w obecności co najmniej pięciu członków i przewodniczącego Komisji decydują o wpisie do rejestru.

Postanowienie o takim wpisie Komisja wręcza osobie poszkodowanej oraz osobie "wskazanej jako sprawca". "Sprawca" ma 30 dni na złożenie odwołania do cywilnego sądu okręgowego w obronie swoich dóbr osobistych. Zdaniem autorów projektu w ten sposób "sprawca" ma zapewnione prawo do sądu. Po upływie tego terminu Komisja dokonuje wpisu.

A co jeśli sąd uzna, że naruszone zostały dobra osobiste "osoby uznanej za sprawcę"? Nie wiadomo, ustawa nie reguluje takiego przypadku. Mowa jest jedynie o zawieszeniu wykonania wpisu do rejestru do czasu rozwiązania sądowego. Ustawa (art. 39) przewiduje jednak tylko sytuację, w której po orzeczeniu sądu Komisja i tak dokonuje wpisu.

Rejestr prowadzony przez komisję jest jawny. Każdy będzie mógł sprawdzić dane osób w nim zamieszczonych.

Bardzo niebezpieczne uprawnienie

Podsumowując:

  • Komisja będzie mogła do swojego rejestru wpisać osoby, które ani nie zostały skazane, ani nie orzeczono wobec nich warunkowego umorzenia;
  • Komisja nie działa z urzędu, więc w swojej części rejestru (jawnego!) wpisuje tylko tych sprawców, których ktoś jej zgłosi - zatem jej rejestr jest całkowicie arbitralny i niekoniecznie trafią tam sprawcy przestępstw, których sprawy rozpatrywał sąd i prokuratura bez pośrednictwa Komisji;
  • Komisja operuje środkiem prewencyjnym, który w rzeczywistości przypomina środek karny, w dodatku niezwykle represyjny;
  • prawo do obrony tak zwanej "osoby uznanej za sprawcę" realizuje się dopiero (i to w niejasnej formie) w momencie postanowienia o wpisie do rejestru;
  • postępowanie przed Komisją przypomina para-proces, w którym sama Komisja jest jednocześnie oskarżycielem i sądem.

Jak to może wyglądać w praktyce?

Sytuacja A

Pani Irena z Siemianowic Śląskich wysyła list do Komisji i powiadamia ją, że Roman Polański jest pedofilem. Zaniepokojona Komisja występuje do prokuratury o akta sprawy. Prokuratura lub sąd udostępniają akta związane na przykład z procesem ekstradycyjnym Polańskiego.

Wynika z nich, że reżyser dopuścił się kilkadziesiąt lat temu gwałtu na trzynastolatce. Taka informacja wystarcza Komisji do wszczęcia całej procedury. Komisja wzywa na przesłuchanie Samanthę Geimer i Romana Polańskiego, którego to następnie "uznaje za sprawcę". Komisja przeprowadza głosowanie i wydaje postanowienie o wpisaniu Polańskiego do swojego nowego rejestru jawnego.

Sytuacja B

Do Komisji zgłasza się ofiara molestowania. Sprawa dotyczy księdza, który naruszył jej nietykalność cielesną 30 lat temu. We właściwej prokuraturze istnieją dokumenty w tej sprawie, bo na przykład doszło do jej warunkowego umorzenia.

Zgodnie z ustawą Komisja może wystąpić o te dokumenty i rozpocząć postępowanie wyjaśniające. Ale tego nie robi, bo na podstawie art. 23 uznaje zgłoszenie ofiary za bezzasadne. Ofiara nadal chce, żeby Komisja zajęła się jej sprawą, ale... ustawa nie przewiduje żadnego trybu odwołania od decyzji Komisji. Żadnego zaskarżenia, żadnego zażalenia. Żadnego wpisu do rejestru nie będzie.

To jednak sytuacja dotycząca sprawy przedawnionej. Możliwa jest bowiem także sytuacja C, w której przestępstwo jest aktualne.

Sytuacja C

Do Komisji zgłasza się ofiara molestowania. Nie była wcześniej na policji ani w prokuraturze. Komisja wysłuchuje zgłoszenia i uznaje, że jest ono bezzasadne. Ofiara nie ma drogi odwołania od decyzji Komisji, nie poinstruowano jej, że i tak może sprawę zgłosić innym organom. Rezygnuje z dochodzenia sprawiedliwości.

Załóżmy, że po jakimś czasie sprawa powraca i okazuje się, że Komisja podjęła złą decyzję w sprawie ofiary. Czy jej członków spotkają jakieś konsekwencje? Nie, ponieważ zgodnie z art. 14:

"członkowie Komisji nie mogą być pociągnięci do odpowiedzialności za swoją działalność wchodzącą w zakres sprawowania funkcji w Komisji".

Co oprócz rejestru? Dostęp do akt, działalność edukacyjna

Z ustawy wynika, że postępowanie mające na celu wpis do rejestru przestępców seksualnych to główne zadanie Komisji. Jest to najbardziej szczegółowo opisana procedura. Oprócz tego Komisja będzie mogła włączać się do postępowań sądowych w sprawach dotyczących przestępstw przeciwko wolności seksualnej osób poniżej 15. roku życia w charakterze oskarżyciela posiłkowego.

To nie wszystko - będzie również monitorować czynności organów we wszystkich postępowaniach przygotowawczych w takich sprawach, będzie miała również dostęp do akt takich spraw w postępowaniach sądowych. To bardzo szerokie uprawnienia, ale pamiętajmy, że takie same uprawnienia ma Minister Sprawiedliwości.

Wszystkie te narzędzia mają Komisji pomóc w identyfikowaniu "zaniedbań i zaniechań organów państwa, organizacji pozarządowych, podmiotów i instytucji prowadzących działalność edukacyjną, wychowawczą, opiekuńczą, kulturalną i związaną z kulturą fizyczną, wypoczynkiem oraz leczeniem, a także samorządów zawodowych, kościołów oraz związków wyznaniowych, w tym kościelnych osób prawnych oraz osób prywatnych, jeśli chodzi o wyjaśnianie przypadków nadużyć seksualnych".

Cała ta wiedza Komisji ma materializować się następnie w postaci różnych raportów, zaleceń i rekomendacji dla różnych instytucji. Porównajmy jednak proporcje tych działalności. Na pięćdziesiąt kilka artykułów - w projekcie znajduje się tylko jeden (!) artykuł, który reguluje jej działalność edukacyjno-prewencyjną oraz dwa (!) artykuły określające sposób, w jaki przygotowywane będą raporty Komisji.

12 milionów rocznie

Kolejną zdumiewającą rzeczą jest budżet Komisji. W roku wejścia w życie ustawy, czyli obecnym, budżet Komisji wyniesie 8 milionów złotych. W kolejnych latach będzie to 12 milionów rocznie. Roczny koszt wynagrodzeń siedmiu członków Komisji wyniesie milion złotych.

Koszt wynajmu siedziby Komisji i Urzędu Komisji w Warszawie oszacowano na 1,5 miliona złotych rocznie. Miesięcznie to ponad 100 tysięcy złotych. Kolejne 1,5 miliona kosztować ma początkowy remont i urządzenie siedziby.

Komisja i Urząd Komisji zatrudniać ma 44 pracowników - w tym pracownicy merytoryczni, sekretariat, dyrektorzy. Koszt ich pensji oszacowano na 4,6 miliona złotych. Jednocześnie przewiduje się milion złotych na system motywowania pracowników oraz różnego rodzaju dodatki do pensji.

Roczne usługi biegłych wyceniono na kolejny milion złotych. Zaznaczono, że tendencja będzie rosnąca.

Działalność edukacyjno-promocyjna, którą określono "najważniejszych zadaniem Komisji i Urzędu Komisji", kosztować ma 1,5 miliona złotych rocznie. W tej kwocie ma się zmieścić finansowanie m.in.:

  • opracowanie i przedstawianie raportów z działalności Komisji zawierających wnioski i rekomendacje dla organów państwa, organizacji i podmiotów w zakresie zapobiegania i zwalczania nadużyć seksualnych, a także podejmowania działań umożliwiających pociągnięcie do odpowiedzialności sprawców tych nadużyć;
  • prowadzenie działań uświadamiających w zakresie pojęcia nadużycia seksualnego i przestępstwa pedofilii, sposobów reagowania na nie oraz oceny symptomów świadczących o tym, że małoletni poniżej lat 15 może być ofiarą nadużycia seksualnego lub przestępstwa pedofilii;
  • występowanie do właściwych organów z wnioskami o podjęcie inicjatywy ustawodawczej albo wydanie lub zmianę innych aktów normatywnych.

Czy 1,5 miliona złotych na tak szeroko zakrojone działania to wystarczająca kwota? Dla porównania w 2018 roku Ministerstwo Rodziny wydało 240 tysięcy złotych na wydrukowanie ulotek o programie "Dobry start" i rozesłanie ich do wszystkich szkół. Finansowanie odpowiednich szkoleń dla opiekunów, wychowawców, opracowanie obszerniejszych podręczników jest z pewnością kosztowniejszym przedsięwzięciem.

Komisję wybierze PiS

Komisja składać się będzie z 7 członków: trzech – powołanych przez Sejm większością 3/5 głosów; jednego – powołanego przez Senat większością 3/5 głosów, a także po jednym członku powołanym przez prezydenta, premiera i Rzecznika Praw Dziecka.

Większość 3/5 oznacza 276 z 460 posłów Sejmu. W tej chwili PiS ma 237 posłów, Kukiz'15 ma 25 posłów, niezrzeszonych posłów, którzy byli na listach PiS, Kukiz'15 lub Porozumienia Jarosława Gowina jest siedmiu (Pięta, Andruszkiewicz itd.), w klubie Wolni i Solidarni jest trzech, Konfederacja ma z kolei 6 posłów (Liroy, Winnicki, Wilk itd.). Jeśli się dogadają mają trzech członków Komisji w kieszeni.

Nawet jeśli ci trzej członkowie wybrani zostaną w wyniku "konsensusu sejmowego" z PO-KO i PSL, to istnieje dodatkowy haczyk. Przewodniczącego Komisji wybierać będzie spośród jej członków Sejm zwykłą większością głosów. Przewodniczący ten, zgodnie z ustawą ma decydujący głos w przypadku równego rozkładu głosów w trakcie głosowania. By głosować - potrzeba zaledwie pięciu członków. Wystarczy nieobecność podczas głosowania jednego z trzech sejmowych członków, by cała decyzja leżała w rękach nominatów polityków PiS.

Kadencja członków Komisji trwać będzie siedem lat. Jej członkami mają zostać "osoby o najwyższym stopniu wiedzy merytorycznej oraz bogatym doświadczeniu zawodowym". Kandydaci zgłaszani będą przez: Naczelną Radę Adwokacką, Krajową Radę Radców Prawnych, Krajową Radę Sądownictwa, Krajową Radę Prokuratorów, Naczelną Izbę Lekarską, Krajową Izbę Psychologów oraz organizacje pozarządowe, których zadania statutowe przez co najmniej 2 lata obejmowały działania związane z prawami dzieci, w szczególności związane z ochroną i przeciwdziałaniem przemocy, w tym seksualnej.

W pracach Komisji będzie mógł brać udział z głosem doradczym przedstawiciel Rzecznika Praw Obywatelskich. Ale tylko na zaproszenie przewodniczącego Komisji. Tego samego przewodniczącego, którego wybiera Sejm zwykłą większością.

Projekt przeszedł pierwsze czytanie w Sejmie w nocy 18 lipca. Część posłów Kukiz'15 wyraziła już swoją aprobatę dla rozwiązań zaproponowanych przez rząd w ustawie.

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Przeczytaj także:

Komentarze