Komisja Europejska nie potwierdziła żadnej „konieczności budowy” przekopu, jak jeszcze wczoraj informował resort żeglugi. Wręcz przeciwnie – Polska powinna się wstrzymać z pracami, dopóki KE nie zajmie stanowiska w sprawie zgodności inwestycji z prawem środowiskowym UE. Ministerstwo kłamało o poparciu KE dla inwestycji, która budzi sprzeciw wielu naukowców
„Po piątkowym spotkaniu w Brukseli przedstawiciele Komisji Europejskiej (KE) potwierdzili konieczność budowy kanału żeglugowego przez Mierzeję Wiślaną” – taki komunikat po południu w piątek 1 marca 2019 przesłał do PAP Michał Kania, dyrektor biura prasowego Ministerstwa Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej. Dodał w nim też, że przedstawiciele KE „poprosili o kontynuację rozmów celem omówienia kwestii technicznych”, których terminy mają zostać wyznaczone w najbliższym czasie.
Komunikat był dość zaskakujący, ponieważ wcześniej KE artykułowała wątpliwości pod adresem tej inwestycji. 10 lutego 2019 roku zaapelowała do Polski o powstrzymanie prac do czasu sprawdzenia, czy decyzja środowiskowa jest zgodna z przepisami UE. Rząd PiS to wezwanie zignorował – 15 lutego zaczęła się wycinka. W kilka dni wycięto wszystkie drzewa od brzegu Bałtyku do brzegu Zalewu Wiślanego w miejscowości Nowy Świat. Spieszono się, by zdążyć przed 1 marca — początkiem sezonu lęgowego ptaków, gdy tego rodzaju prace nie byłyby już możliwe.
Nie trzeba było długo czekać na sprostowanie tej informacji, choć – niestety – nie ze strony ministerstwa i polskiego rządu. Jeszcze wieczorem 1 marca PAP aktualizował swoją depeszę. „Służby Komisji nie potwierdziły potrzeby realizacji tego projektu” – zaprzeczyło agencyjne źródło w Brukseli. A na dodatek
„Służby Komisji przypomniały, że w oczekiwaniu na ostateczną decyzję Komisji [dot. polskiego projektu przekopu – red.] nie należy podejmować żadnych prac”.
Również reporterka RMF24 dowiedziała się na miejscu, że Komisja Europejska nie potwierdziła żadnej „konieczności budowy” przekopu. Z nieoficjalnych informacji o przebiegu spotkania wynika, że „strona polska obstawała przy swoim”, a „przedstawiciele KE tłumaczyli obowiązujące w Unii zasady, które trzeba stosować w takich przypadkach”.
KE nie jest z założenia przeciwna przekopaniu Mierzei i budowie toru wodnego między przyszłym kanałem żeglownym w Nowym Świecie a portem w Elblągu. Naciska tylko na to, by wszystko odbyło się zgodnie z unijnym prawem środowiskowym. A właśnie co do tego są wątpliwości.
Jak informuje RMF24, KE zależy na tym, by Polska zmieniła decyzję środowiskową i uznała, że inwestycja ma wpływ na środowisko.
Nic dziwnego, że to właśnie kwestie związane z ochroną przyrody niepokoją KE w tej sprawie. Przypomnijmy, że Danuta Makowska, szefowa gdańskiej Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, 13 lipca straciła stanowisko właśnie dlatego, że wydała miażdżącą opinię dla przygotowanego przez Urząd Morski w Gdyni raportu o oddziaływaniu na środowisko całej inwestycji. Wskazywała m.in. na:
Nowy dyrektor posadzony na stanowisku przez PiS – Radosław Iwiński – nie miał już podobnych wątpliwości i w październiku 2018 roku wydał już „właściwą” opinię w sprawie przekopu.
Problem polega bowiem na tym, że decyzja o rozpoczęciu wycinki pod przekop zapadła bezprawnie, bo przed wydaniem ostatecznej zgody środowiskowej na budowę kanału. Uwagę na to zwróciło przeciwne inwestycji Stowarzyszenie EKO-UNIA.
Przekop Mierzei Wiślanej ma kosztować 880 mln zł. To nie tylko sam przekop przez Mierzeję Wiślaną o długości 1260 m, głębokości 5 m i szerokości od 100 do 25 metrów. Ale również biegnący przez Zalew Wiślany tor wodny łączący przekop z Elblągiem o długości 22 km, głębokości 5 m (przy średniej głębokości zalewu 2,7 m) i szerokości od 60 do 120 m. Do tego port postojowy dla statków i kotwicowisko.
Wpływ tej inwestycji na przyrodę będzie ogromny. I jak przekonują eksperci – wbrew zapewnieniom rządu – szkodliwy. Przekop i tor wodny przetną obszary Natura 2000: specjalne obszary ochrony siedlisk Zalew Wiślany i Mierzeja Wiślana, a także obszar specjalnej ochrony ptaków Zalew Wiślany.
Krytyka inwestycji płynie również ze środowiska naukowego. I nie tylko od przyrodników, ale również od ekonomistów, czy specjalistów od transportu.
„Elbląg, […] nie ma wielkiego potencjału gospodarczego jako port morski, i wobec łatwo dostępnych wielkich i rozbudowujących się portów w Gdańsku i Gdyni dalej nie będzie miał znaczenia. […] Planowane nakłady finansowe są gigantyczne, […] możliwe skutki gospodarcze bardzo mizerne […], a straty w środowisku naturalnym bardzo istotne”
– napisali prof. dr hab. Jan Marcin Węsławski, dr Michał Goc i prof. dr hab. Lech Stempniewicz w artykule „Przekop Mierzei: jak za jednym zamachem zaszkodzić Przyrodzie, stracić dużo pieniędzy i nie uzyskać nic w zamian” na stronie kolektywu naukowego Nauka dla Przyrody, który wczoraj (1 marca) republikowało również OKO.press.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Komentarze