0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Agata Grzybowska / Agencja GazetaAgata Grzybowska / A...

Bruksela straciła cierpliwość do polskiego rządu: ponieważ trwająca od ponad roku procedura kontroli praworządności została już wyczerpana, następnym krokiem będzie decyzja o tym, czy uruchomić procedurę Artykułu 7 Traktatu o UE. Artykuł 7 mówi o ochronie podstawowych wartości Unii Europejskiej – szacunku dla ludzkiej godności, wolności, demokracji, równości, poszanowania praworządności, praw człowieka oraz praw mniejszości, i o tym, co robić, jeśli państwo członkowskie je narusza.

"Jeśli Komisja Europejska zdecyduje się iść do przodu, będzie uważała, że to konieczne, będziemy to wspierać - powiedziała Merkel" - podaje TVN24. "Będę wspierał inicjatywy podejmowane przez Komisję Europejską za każdym razem, gdy broni ona spójności naszych zasad - wtórował jej Macron. Przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk wyraził z kolei nadzieję, że Komisja Europejska nie zdecyduje się na uruchomienie artykułu 7".

Komisja Europejska zarzuca Polsce, że zmiany w Trybunale Konstytucyjnym i ustawy sądowe – dotyczące Krajowej Rady Sądownictwa, sądów powszechnych i Sądu Najwyższego – naruszają praworządność, a więc jedną z podstawowych wartości UE. Komisja domaga się od Polski wycofania tych ustaw, albo ich zmiany – tak, by były zgodne z Konstytucją RP i europejskimi standardami ochrony sędziowskiej niezawisłości.

Grunt pod użycie artykułu 7 przygotowały:

Komisja Wenecka to organ Rady Europy. W swojej opinii stwierdziła m.in., że "zaproponowana przez prezydenta [Andrzeja Dudę] ustawa o sądach powszechnych, ustawa o Krajowej Radzie Sądownictwa i ustawa o Sądzie Najwyższym, w kontekście ustawy o prokuratorze generalnym z 2016 roku, umożliwiają władzy ustawodawczej i wykonawczej w znaczący i poważny sposób ingerować w wymiar sprawiedliwości, a więc stanowią niebezpieczne zagrożenie niezawisłości sądownictwa, które jest kluczową częścią praworządności".

Rezolucja wzywa polski rząd do wdrożenia europejskich rekomendacji w sprawie Puszczy Białowieskiej, sądownictwa, Narodowego Instytutu Wolności i blokowania polsko-białoruskiej granicy dla uchodźców. Zgodnie z wolą posłów Komisja Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych (LIBE) przygotowuje raport, który będzie podstawą dla Rady Unii Europejskiej do uruchomienia art. 7 wobec Polski.

Przeczytaj także:

Na czym polega artykuł 7 i jakie będą konsekwencje dla Polski?

Żeby rozpocząć procedurę art. 7, potrzebny jest wniosek Komisji Europejskiej, 1/3 krajów UE albo Parlamentu Europejskiego

Sama procedura składa się z dwóch etapów.

  1. Pierwszy to tzw. mechanizm prewencyjny, czyli stwierdzenie "wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia" przez Polskę podstawowych wartości UE. Do jego uruchomienia potrzeba zgody 4/5 Rady Unii Europejskiej (czyli 22 spośród 28 głów państw, bez Polski) i 2/3 Parlamentu Europejskiego. Polega on na wystosowaniu oficjalnego ostrzeżenia dla Polski (krok ten został dodany po wycofaniu się Komisji z sankcji nałożonych na Austrię, w traktacie lizbońskim UE w 2009 roku).
  2. Drugi to tzw. mechanizm sankcyjny – jeśli polski rząd nie zareagowałby na ostrzeżenie. Może oznaczać zawieszenie praw Polski w Unii, m.in. prawa głosu. Do jego uruchomienia potrzeba jednak jednomyślności wszystkich członków UE. Sankcje wobec Polski prawdopodobnie zostałyby zawetowane przez Węgry Viktora Orbána.

Artykuł 7 miał chronić obywateli krajów unijnych przed konsekwencjami rządów populistycznej prawicy, która w późnych latach 90. zaktywizowała się w Europie. Unia Europejska zastosowała „sankcje dyplomatyczne” wobec Austrii w lutym 2000 roku, kiedy Partia Wolności (FPÖ) weszła do koalicji rządowej. Nie było to zastosowanie artykułu 7, ale dużo osób – w tym Austriaków – do tej pory tak uważa. W związku z sankcjami antyeuropejskie nastroje i popularność prawicy w Austrii tylko się wzmocniły, dlatego w czerwcu 2000 roku Unia się z nich wycofała. Od tego czasu Komisja Europejska ma alergię na sankcje – artykuł 7 jeszcze nigdy nie został zastosowany. W październiku 2015 roku Parlament Europejski odrzucił wniosek, by uruchomić art. 7 w sprawie Węgier. Reakcja polskiego rządu być może zmusi Komisję do zmiany kursu – byłby to precedens.

Brak chęci dialogu zaostrza reakcję Komisji

Reakcje ze strony polskiego rządu – zbywanie zarzutów Komisji, brak chęci dialogu i brak merytorycznej argumentacji, w połączeniu z nonszalancką krytyką KE i inwektywami pod adresem jej pierwszego wiceprzewodniczącego Fransa Timmermansa – z pewnością zaostrzają reakcję unijną.

Polski rząd uparcie powtarza, że Komisja Europejska nie rozumie sytuacji w Polsce, a zarzuty nie są oparte na faktach.

Jak mówi OKO.press dr Maciej Taborowski z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, ze strony rządu polskiego to błąd. Artykuł 7 nie bez przyczyny nazywany jest bronią atomową – to zapis, który miał odstraszać kraje członkowskie od łamania fundamentalnych zasad UE, ale który nie miał być użyty w praktyce.

Uruchomienie procedury kontroli praworządności to sposób Komisji na rozwiązanie problemów bez konieczności nakładania sankcji zgodnie z art. 7. Bruksela robiła, co mogła, żeby wciągnąć polski rząd do dialogu. Ale czas na rozmowy się skończył.

;

Udostępnij:

Monika Prończuk

Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.

Komentarze