0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Daniel Gnap +48509566510Daniel Gnap +4850956...

Na warszawskim kongresie PiS wszystko poszło zgodnie z planem, choć ten do końca się zmieniał. Przed wprowadzeniem śmielszych zmian w partii powstrzymał prezesa Jarosława Kaczyńskiego niespodziewany zwrot akcji, czyli spełnienie zapowiedzi powrotu do polskiej polityki Donalda Tuska. Były premier i szef Rady Europejskiej od wczoraj stanął na czele Platformy Obywatelskiej, po tym, jak miejsca ustąpił mu dotychczasowy przewodniczący Borys Budka.

Przeczytaj także:

Kongres odbył się w sobotę, a w niedzielę nowo wybrana Rada Polityczna wybierała Sekretarza Generalnego i wiceprezesów partii. Prezes zachował status quo, a jedyną zmianą było dokooptowanie do kierownictwa premiera Mateusza Morawieckiego jako wiceprezesa.

Mimo że w partii rządzącej nie da się ukryć nerwowości, nowe okoliczności próbuje się przedstawiać jako szansę. Oficjalnie politycy PiS podchodzą do powrotu Tuska z lekceważeniem. Powtarzają, że Tusk jest leniwy, że zostawił swoją partię dla kariery i jest politycznym emerytem. Gdy mikrofony są wyłączone, próbują przekonać, że choć Platforma pod wodzą Tuska będzie najpoważniejszym konkurentem PiS, przynajmniej łatwiej będzie odpierać ataki. Rozmówcy OKO.press ze Zjednoczonej Prawicy są przekonani, że teraz wróci stary podział sprzed 2015 roku.

„Znów wraca święta wojna POPiS, ale my mamy znacznie więcej atutów. Sam Tusk budzi niechęć u mniej więcej połowy Polaków, my mamy media i władzę. Gdyby nowy-stary przewodniczący PO był tak pewien, że może nas pokonać wystartowałby w wyborach prezydenckich. Co się niby zmieniło dla niego na lepsze przez ostatni rok?” - mówi nam jedna z posłanek PiS.

Prezes postanowił ograniczyć się do kosmetycznej zmiany we władzach partii. Fakt, że wiceprezesem PiS został Morawiecki, nie zmienia niczego w układzie sił wewnątrz ugrupowania. Posady nie stracił nawet skreślany od wielu miesięcy Antoni Macierewicz. Już rano wicerzecznik partii Radosław Fogiel przekazywał, że rewolucji nie będzie. Tuż przed godziną 15:00 poinformowano, że decyzją Rady Politycznej premier dostanie się do ścisłego kierownictwa partii.

View post on Twitter

Ostatnia kadencja i porządki wiosną?

W sobotę prezes PiS znów został prezesem. Zagłosowało za nim 1245 delegatów, przeciwko jego kandydaturze, jedynej zgłoszonej, było 18 delegatów, pięciu wstrzymało się od głosu. Tak jak przewidywaliśmy w naszym tekście przed kongresem, prezes skoncentrował się na mobilizowaniu do pracy w terenie.

Zgodnie z zapowiedziami Kaczyński zaproponował likwidację komitetu wykonawczego, którego szefem był dotąd Krzysztof Sobolewski i skierował go na nowo utworzoną funkcje sekretarza generalnego partii. Podobne rozwiązanie funkcjonowało do 2009 roku. Sekretarz ma wysyłać swoich pełnomocników do poszczególnych regionów, ale na razie tylko w formie pilotażu. To, jakie będą ostatecznie ich prerogatywy i obowiązki ma według słów samego Sobolewskiego zostać określone na kolejnym Kongresie, planowanym za 8-9 miesięcy, czyli na wiosnę 2022 roku.

„To powtórka z rozrywki. Prezes już raz przeprowadził podobną operację przed wyborami samorządowymi. Wysłał do regionów swoich pełnomocników, którzy teoretycznie mieli odpowiadać za kampanię. W praktyce patrzyli lokalnym liderom na ręce, a potem zdarzało się, że zajmowali ich miejsce” - mówi nasz rozmówca ze Zjednoczonej Prawicy.

Naród nie docenia sukcesów. Nie tylko przez media

Podczas sobotniego przemówienia, jeszcze zanim odbyło się głosowanie nad jego kandydaturą, prezes przedstawił podsumowanie sześcioletnich rządów swojej partii. W swoim stylu opowiadał o wzmocnieniu pozycji ekonomicznej i politycznej Polski na arenie międzynarodowej.

„Muszę postawić inne pytanie, które niektórych zaskoczy, albo nawet zasmuci: skoro jest tak dobrze, to czemu nasze sondaże są niższe niż wynik, który uzyskaliśmy w wyborach? - pytał Kaczyński, mącąc entuzjazm słuchaczy.

Jak zwykle prezes jako główną przyczynę niesatysfakcjonujących sondaży wskazał "kwestię przewagi w mediach naszych przeciwników", która trwa, chociaż - jak przyznał - "wprowadziliśmy elementy pluralizmu medialnego".

Wśród innych czynników powodujących, że Polacy nie popierają PiS w zadowalającym prezesa stopniu, wymieniał też:

  • epidemię COVID,
  • "piątkę dla zwierząt",
  • wyrok Trybunału Julii Przyłębskiej w sprawie aborcji.

Temu ostatniemu poświęcił kilka zdań więcej, żeby przekonywać, że wyrok w obecnym stanie prawny musiał być właśnie taki, jak zapadł. Niezgrabnie próbował odrzucić zarzuty, że Trybunał pod wodzą Julii Przyłębskiej spełnił oczekiwania Kościoła i naciskającego na zaostrzenie ustawy ojca Tadeusza Rydzyka. Jako argument podał, że w partii są też ludzie, którzy są niewierzący.

„Nie wycofamy się z naszych zasad moralnych, które są głęboko osadzone w chrześcijaństwie. Są wśród nas także niewierzący, ale oni podzielają nasz pogląd, to nas łączy” - powiedział lider PiS.

Opowieść o tym, że wyrok TK ws. aborcji był rzekomo nieunikniony, prezes Kaczyński powtarza od października 2020 roku. W OKO.press wielokrotnie pokazywaliśmy, że to bzdura, a uzasadnienie wyroku jest pełne nadużyć, wad formalnych i merytorycznych.

Dla samych uczestników Kongresu najważniejszym przesłaniem było wezwanie do mobilizacji i cięższej pracy. Wskazuje to na zawód prezesa aktywnością struktur lokalnych, których niezborność obnażyły m.in. ostatnie wybory na prezydenta Rzeszowa. Zjednoczona Prawica wystawiła dwóch kandydatów, a i tak w wyborach w I turze wygrał Konrad Fijołek - kandydat z poparciem wszystkich najważniejszych stronnictw demokratycznej opozycji.

Domowe lekarstwo na nepotyzm

Uwagę członków i zwolenników PiS zwróciła szczególnie uchwała o nepotyzmie, którą przyjęto na Kongresie. Już wcześniej, w tygodniu uprzedzającym zjazd polityków PiS, mediom przekazywano nieoficjalnie zapowiedzi, że prezes w wystąpieniu ostro skrytykuje zatrudnianie w spółkach Skarbu Państwa dzieci, żon i krewnych polityków partii rządzącej. Kaczyński poświęcił tej kwestii kilka zdań, ale jednocześnie przekonywał, że problem jest ledwie kroplą w morzu sukcesów partii. Po sobotnim Kongresie na konferencji prasowej rzeczniczka partii Anita Czerwińska z dumą pokazywała uchwałę, którą przedstawiała jako lekarstwo na nepotyzm. Jednak już samo poruszenie tematu ucieszyło opozycję.

View post on Twitter

Rzeczniczka nie miała przygotowanych materiałów do rozdania dziennikarzom, ale pozwoliła sfotografować mediom tekst uchwały. Szybko okazało się, że trudno mówić o uchwale jako kategorycznym zakazie. Uwagę zwraca ostatnie zdanie, w którym od tej nowej reguły dopuszczono wyjątki.

„Powyższe nie obejmuje osób zatrudnionych w SSP ze względu na swoje kompetencje, doświadczenie zawodowe, w przypadku których doszło do nadzwyczajnej sytuacji życiowej” - czytamy w uchwale. Zapis krótko skomentowała Agnieszka Kołacz Leszczyńska, senatorka Koalicji Obywatelskiej.

„Degrengolada w wydaniu #PiS. Na kolanie napisana uchwała - nepotyzm zabroniony! No chyba, że jakiś syn/córka/mama/tata jest w - nadzwyczejnej sytuacji (pisownia oryginalna). I to jak znamy życie - klucz, który otworzy każde drzwi spółki, spółeczki i rady. #nepotyzmPiS” - napisała polityczka opozycji. Podobnych komentarzy nie brakowało.

View post on Twitter

Prezes nie chciał szczegółowo omawiać spraw, które uważa za błędy PiS-u, ale w pamięci działaczy na pewno wyryją się szczególnie słowa o walkach wewnętrznych. Według uczestników Kongresu prezesowi nie chodziło o zmiany w ramach koalicji Zjednoczonej Opozycji, ale przede wszystkim członków partii i ich nominatów w urzędach centralnych.

„Część najbardziej gorzka to są nasze słabości. Nasze słabości, których niestety nie brakuje. To jest słabość wynikająca z nieustannych walk, jakie toczą się wewnątrz naszej organizacji, wewnątrz poszczególnych okręgów partyjnych, które są na ogół tożsame z okręgami wyborczymi, a także niżej” - mówił prezes i wskazywał, że chodzi mu o „częste wypychanie ludzi dobrze przygotowanych, jako potencjalnych konkurentów”.

„To jest zamykanie się partii, to jest syndrom »tłustych kotów«, niechęć do pracy, chęć walki tylko o różnego rodzaju stanowiska. W administracji jest wielu ludzi, którzy nam źle życzą. Jest też wielu, którzy życzą nam dobrze, ale strasznie się boją, boją się podejmować decyzje. Trzeba się z tymi ludźmi rozstać” - groził lub zapowiadał prezes PiS.

„Te błędy wytyka nam opozycja na zasadzie: łyżeczka prawdy w beczce kłamstw" - mówił prezes, który obok nepotyzmu wymienił też zahamowanie zmian w wymiarze sprawiedliwości i program „Mieszkanie Plus”. Nazywał „niepowodzeniami, które niekoniecznie muszą być związane z błędami. „Czasem wynikają z powodów obiektywnych, ale to są już sprawy poważniejsze” - mówił podczas sobotniego Kongresu Kaczyński.

Prezes docenia Witek

Jak pisaliśmy już w OKO.press w partii prezesa najbardziej uwiera działalność byłej premier Beaty Szydło. To wokół obecnej europosłanki zbierają się niezadowoleni z forowania Mateusza Morawieckiego na wiceprezesa, a w przyszłości możliwego następcę w fotelu prezesa partii. W partii od wielu tygodni powtarza się nazwisko obecnej marszałkini Sejmu Elżbiety Witek, jako tej, której rola w partii ma się znacząco zwiększyć.

„Prezes ma nadzieję, że wysunięcie jej do pierwszego szeregu da podobny efekt, jak niespodziewane wskazanie Beaty Szydło na funkcję premiera” - mówił nam jeden z liderów PiS przed Kongresem. Nie wykluczał, że może ona nawet sięgnąć po stanowisko wiceprezesa, gdyby prezes odważył się na bardziej radykalne zmiany w kierownictwie. Prezes wzmacnia jej pozycję, o czym świadczyć miało zaproszenie jej do złożenia podpisu na konferencji ogłaszającej Polski Ład.

„Szydło starała się załatwić, że to ona będzie jedną z sygnatariuszy, z racji na to, że jest wiceprezeską partii i byłą premier, ale jej tego odmówiono. Zasugerowano wtedy, że Witek też wkrótce może zostać wiceprezeską, co odbiło się szerokim echem w partii” - mówi nam polityk Porozumienia Jarosława Gowina, który uczestniczył w przygotowywaniu inauguracji Ładu.

Jarosław Kaczyński na Kongresie akcentował, że w ciągu ostatnich lat kobiety w partii sięgają po najwyższe stanowiska. Niektórzy odebrali to jako zarzewie konfliktu między uznawanymi za przyjaciółki Szydło i Witek. Dotąd to byłą premier najczęściej wymieniano jako możliwą kandydatkę na urząd prezydenta. Ostatnio mówi się tak w partii o marszałkini.

„W ostatnich PO ze swojego prezydium kasuje kobiety. Ostatni przykład to Ewa Kopacz, która ustąpiła z funkcji wiceprezeski. A w PiS zupełnie na odwrót, bo w sobotę Kaczyński, dziękując, wymienił z nazwiska cztery kobiety - m.in. Elżbietę Witek i Szydło - i dwóch mężczyzn. To bardzo wyraźna wskazówka na przyszłość, że kobiety mogą i powinny odgrywać większą rolę w partii" - mówi nam jeden z polityków Zjednoczonej Prawicy z kilkunastoletnim stażem w PiS.

Ale w tym wątku przemówienia prezesa jest ukryte coś jeszcze. „To kolejna zapowiedź, która może prowadzić do wewnętrznej rywalizacji między Szydło i Witek. Takie wewnętrzne napięcia prezes generuje konsekwentnie od lat, bo uważa, że to przeciwdziała zbytnim ambicjom, które mogą mu zaszkodzić. Nie zawsze przynosi to zamierzony skutek” - mówi nam jedna z posłanek PiS kibicująca Szydło.

;

Udostępnij:

Radosław Gruca

Pisał m.in. dla "Gazety Wyborczej", "Dziennika" i "Faktu"; współpracuje z kanałem Reset Obywatelski. Autor książki "Hipokryzja. Pedofilia wśród księży i układ, który ją kryje". Od sierpnia 2020 w OKO.press.

Komentarze