"Nie ma możliwości, aby dziś państwo polskie rekompensowało w pełni wszystkie krzywdy" - mówi współautor projektu ustawy reprywatyzacyjnej prof. Kamil Zaradkiewicz. Projekt zakłada koniec zwrotu nieruchomości w naturze i wypłatę rekompensat w wysokości 20 proc. wartości nieruchomości. "Presja ma sens" - komentują aktywiści walczący z dziką reprywatyzacją
W III RP prób uchwalenia ustawy reprywatyzacyjnej było 20. Siedem projektów zostało odrzuconych w pierwszym czytaniu sejmowym, osiem nie wyszło poza prace w komisjach. Cztery zostały wycofane, zanim posłowie zdążyli się nimi zająć. W 2001 roku zawetował ustawę prezydent Aleksander Kwaśniewski uznając, że państwa na nią nie stać.
Spora część polskiej klasy politycznej wolała z troską pochylać się nad krzywdą dawnych właścicieli lub interesem ich prawdziwych lub rzekomych spadkobierców, niż nad tragedią lokatorów wyrzucanych z domów, w których mieszkali od urodzenia.
Ta próżnia prawna służyła reprywatyzacyjnej mafii, która handlowała roszczeniami i bezwzględnie usuwała lokatorów z ich mieszkań. Według szacunków stowarzyszenia Miasto Jest Nasze w samej Warszawie (najbardziej dotkniętej problemem reprywatyzacji ze względu na powojenne wywłaszczenia związane z odbudową stolicy) w wyniku działań reprywatyzacyjnych ucierpiało 50 tys. lokatorów.
Jest szansa, że ten ponury proceder się wreszcie zakończy.
W tej chwili dużym aktem prawnym regulującym reprywatyzację jest jedynie przygotowana przez warszawski ratusz i uchwalona przez Sejm w 2015 roku tzw. mała ustawa reprywatyzacyjna. Obejmuje ona wyłącznie stolicę. W założeniu miała chronić przede wszystkim nieruchomości wykorzystywane na cele publiczne. Chronione są także budynki mieszkalne powstałe po wojnie za publiczne pieniądze. Jednak wiele kamienic z lokatorami nadal może być reprywatyzowanych, a problem dzikiej reprywatyzacji nie dotyczy wyłącznie Warszawy.
Ma to zmienić duża ustawa reprywatyzacyjna. Na konferencji prasowej 11 października 2017 wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki i prawnik prof. Kamil Zaradkiewicz przedstawili założenia tzw. dużej ustawy reprywatyzacyjnej. Co jest w projekcie?
"Nie ma możliwości, aby dziś państwo polskie rekompensowało w pełni wszystkie krzywdy, jakie władze komunistyczne w PRL obywatelom czyniły. To po prostu niemożliwe" - skomentował ostatni z wymienionych punktów Zaradkiewicz. "Musimy uwzględnić obecne realia społeczne, ekonomiczne, stan prawny i faktyczny nieruchomości".
Ile to będzie kosztować? Patryk Jaki twierdzi, że kilkanaście miliardów złotych, choć trudno to w tej chwili oszacować. "Nikt nie wie, jaka będzie skala tych roszczeń. Dlatego zaproponowaliśmy, żeby państwo mogło trzymać lejce. Mówimy: rok na zgłoszenie roszczeń. Wtedy podliczymy wartość rekompensat, a w następnym roku minister finansów przeznaczy pierwszą kwotę na wypłatę odszkodowań".
Projekt mówi, że rekompensaty będą wypłacane "w ramach możliwości finansowych państwa". W 2011 roku rządowa ustawa zakładająca rekompensatę w wysokości 20 proc. wartości została zatrzymana. Według Donalda Tuska miała być nie do udźwignięcia dla budżetu państwa, bo chodziło o "dziesiątki miliardów złotych". Można zakładać, że wypłata kompensat znacząco rozciągnie się w czasie.
Projekt ustawy uwzględnia niemal wszystkie najważniejsze postulaty wypracowane przez ruchy miejskie i lokatorskie. "Zaprezentowane założenia ustawy reprywatyzacyjnej realizują nasze postulaty, które zgłaszaliśmy już ponad rok temu!" - pisze warszawskie Miasto jest Nasze.
Jednak partnerzy społeczni nie brali udziału w pracach nad projektem, co nie jest najlepszym standardem tworzenia prawa. "Szkoda, że tych konsultacji nie było, choć trochę jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Tak samo jak poprzedni rząd, tak i ten jest na bakier z pytaniem lokatorów o zdanie" - mówił Piotr Ciszewski z Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów.
Postulaty, które znalazły się projekcie, były zresztą zgłaszane nie tylko przez lokatorów i ruchy miejskie. O wprowadzeniu kompensaty na poziomie 20 proc. mówił np. Adam Bodnar.
"Nie może być tak, że obecne pokolenia ponoszą koszt tego wszystkiego, co było wcześniej" - przekonywał Rzecznik Praw Obywatelskich.
"Należy to w jakiś sposób ograniczać. Europejski Trybunał Praw Człowieka przyjął, że prawo własności oczywiście jest istotne, ale ze względów historycznych może ulegać pewnemu ograniczeniu co do wysokości kompensaty. To co zaakceptował, to 20 proc. wartości nieruchomości pozostawionej za rzeką Bug".
Bodnar mówił też o spłacie kompensaty w obligacjach, aby nie obciążać kosztami reprywatyzacji tylko jednego pokolenia.
Podobne zapisy znalazły się projekcie ustawy reprywatyzacyjnej złożonej w Sejmie przez PO w 2016 roku, gdy partia ta znalazła się w opozycji.
Ministerstwo sprawiedliwości obiecuje, że po konsultacjach międzyresortowych projekt trafi do konsultacji społecznych (dotychczas MS regularnie łamało tę zasadę tworzenia prawa).
"Będziemy wreszcie żyć w normalnym mieście, w którym grunty nie trafiają nagle z rąk do rąk, a garstka ludzi nie bogaci się na dziurawych przepisach kosztem innych" - pisze stowarzyszenie Miasto Jest Nasze, które nagłośniało przekręty warszawskiej reprywatyzacji. - "Presja ma sens!"
"To jest niesamowita satysfakcja, gdy nagle te racjonalne pomysły zostają uwzględnione" - mówi w rozmowie z Krytyką Polityczną dr Tomasz Luterek, biegły sądowy z zakresu wyceny znacjonalizowanych nieruchomości, autor książki "Reprywatyzacja. Źródła problemu".
"Zawsze słyszeliśmy, że nie stać nas na ustawę reprywatyzacyjną. Jest odwrotnie, nie stać nas na ten model, który mieliśmy dotychczas. Ten model, który kosztował ludzi zdrowie czy nawet życie" - mówił.
"To koniec gehenny lokatorów ze zreprywatyzowanych kamienic" - skomentowała na Facebooku Agata Nosal-Ikonowicz, od lat działająca w obronie eksmitowanych. "Tę radość zatruwa jednak świadomość, że w zamian trzeba będzie zapłacić okup za prawo do spokojnego życia i mieszkania dla tysięcy lokatorów, potomkom tych, którzy wiedli wygodne życie dorabiając się bez pracy, gnębiąc wysokimi czynszami żyjące w nędzy rodziny pracownicze".
"Kierunek rozwiązań mi się podoba. Trzeba skończyć z oddawaniem w naturze, nie stać nas na wypłaty odszkodowań w wysokości 100 proc. wartości, do tego w gotówce, więc częściowe odszkodowanie w wieloletnich obligacjach ma sens" - komentował dla OKO.press Marek Borowski jeszcze przed ujawnieniem szczegółów projektu.
Borowski pilotował projekt małej ustawy reprywatyzacyjnej z 2015 roku, która m.in. zablokowała możliwość reprywatyzacji budynków użyteczności publicznej i domów zbudowanych po wojnie. Weszła w życie dopiero we wrześniu 2016 roku., bo prezydent Komorowski odesłał ją do TK pod koniec swojego urzędowania.
Wiceminister Jaki przedstawił na razie założenia do ustawy. Teraz musi powstać projekt ustawy, który zatwierdzi rząd, potem zajmie się tym Sejm. Po jej uchwaleniu i wejściu w życie nie będzie już możliwości ubiegania się o zwrot nieruchomości na drodze innej niż określona w ustawie.
Redaktor OKO.press. Współkieruje działem społeczno-ekonomicznym. Czasem pisze: o pracy, podatkach i polityce społecznej.
Redaktor OKO.press. Współkieruje działem społeczno-ekonomicznym. Czasem pisze: o pracy, podatkach i polityce społecznej.
Komentarze