Mięso z komórek mięśni pobranych od zwierząt, a potem namnożonych w laboratorium jest dopuszczone do spożycia w USA i w Singapurze. W taką produkcję inwestują już giganci na rynku spożywczym. Również w Polsce są już firmy pracujące nad tym.
Od trzech lat mięso hodowane z komórek mogą kupić mieszkańcy Singapuru. Nie bez znaczenia zapewne jest to, że to miasto-państwo położone na niewielkiej i ciasno zabudowanej wyspie. Nie ma tam miejsca na hodowanie krów czy nawet kurczaków.
Niebawem takie mięso z hodowli komórkowych trafi także do sklepów w Stanach Zjednoczonych. Departament Rolnictwa dopuścił do sprzedaży takie produkty dwóch firm (Upside Foods i Good Meat).
Pozytywną decyzję amerykańska Agencja Żywności i Leków (FDA) wydała już rok temu – nie miała żadnych zastrzeżeń do bezpieczeństwa tej żywności. USA będą więc drugim krajem na świecie, gdzie będzie można kupić “mięso z próbówki”.
Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.
Pierwsza porcja tak wyhodowanego w 2013 roku mięsa kosztowała oszałamiające ponad 300 tysięcy dolarów. Z początku snobistyczny pomysł chwycił, przyciągnął inwestorów i miliardy dolarów. Dziś na świecie jest kilkadziesiąt firm, które zamierzają produkować takie mięso z hodowli tkankowych (lub się do tego przymierzają).
W Polsce planuje to firma LabFarm.
Sam pomysł jest jeszcze starszy, bo pierwszą naukowe rozważania o możliwości takiej hodowli opublikowano już w roku 2005. Choć w zasadzie powinniśmy się cofnąć o ponad 90 lat. Wtedy bowiem, w 1932 roku (w eseju opublikowanym w magazynie „Popular Mechanics”), Winston Churchill napisał: „Powinniśmy porzucić absurdalną hodowlę żywych kurczaków prowadzoną tylko po to, by zjeść skrzydełko czy pierś, na korzyść osobnej hodowli tych części w specjalnej pożywce”.
Mięso hodowane z komórek mięśni w laboratoriach jest bezpieczniejsze. Paradoksalnie dlatego, że powstaje bez zwierząt. Nie może zachorować, nie podaje mu się zapobiegawczo antybiotyków. Oczywiście, jak każdy produkt spożywczy teoretycznie może ulec zanieczyszczeniu bakteriami. Jednak ryzyko to jest mniejsze w sterylnym laboratorium niż w najbardziej higienicznej hodowli i uboju (Departament Rolnictwa będzie kontrolował fabryki mięsa tak samo, jak rzeźnie).
Jest też dużo mniej szkodliwe dla środowiska. Według zapewnień jednego z producentów (firmy Future Meat)
produkcja mięsa w laboratorium wytwarza o 80 procent mniej gazów cieplarnianych, wykorzystuje o 96 procent mniej wody i zajmuje o 99 procent mniej powierzchni niż hodowle drobiu.
Szacunki ekspertów są podobne.
Nie zapominajmy o tym, że hodowla zwierząt to nie tylko emisje dwutlenku węgla, a w przypadku krów także metanu. Fermy drobiu emitują do tego tlenek węgla oraz szereg innych związków organicznych, w tym amoniak, siarkowodór i merkaptany. Te ostatnie trzy związki nie tylko są trujące – przede wszystkim potwornie cuchną.
Wreszcie ważny jest też aspekt etyczny. Mięso z tkankowych hodowli powstaje bez cierpienia i zabijania zwierząt. Wszyscy mięsożercy to wypierają, ale zróbmy eksperyment myślowy: czy poszlibyśmy do restauracji, gdzie za szybą jest ubojnia? Laboratorium z hodowlą mięsa z komórek pobranych od zwierząt nikomu by raczej nie wadziło.
Z końcem 2021 roku Future Meat wyliczał, że hodowane „piersi z kurczaka” kosztują 7,70 dolara za funt (co daje mniej więcej 15 dolarów za kilogram). Było to dwa do trzech razy drożej niż mięso z przemysłowych hodowli kurcząt.
Good Food Institute wyliczał jednak, że w 2030 roku koszty produkcji mięsa ze zwierzęcych tkanek mogą zrównać się z kosztem hodowli i uboju. Potem „mięso z probówki” będzie prawdopodobnie tanieć.
Po roku 2030 może być już tańsze od pochodzącego ze zwierząt z przemysłowych hodowli.
Najpewniej dlatego w technologie produkcji mięsa z hodowli tkankowych inwestują już i wielcy gracze na światowym rynku produkcji i dystrybucji mięsa, firmy takie jak JBS, Tyson, Cargill, czy PHW. I raczej nie robią tego z powodów etycznych czy troski o środowisko, skoro do tej pory te kwestie ich nie zastanawiały.
Na całym świecie wycinane są tropikalne lasy pod uprawę soi. Większość z niej nie trafia wcale na stoły, jest składnikiem paszy dla zwierząt.
Żeby wyprodukować kilogram wołowiny, potrzebne jest ponad 3,5 tysiąca litrów wody.
Hodowla zwierząt zajmuje dziś aż 80 procent powierzchni rolnych na całej planecie. Ale mięso dostarcza zaledwie 20 procent spożywanych przez ludzkość kalorii.
Winston Churchill miał rację – to jednak dość absurdalne.
Wiele wskazuje na to, że już za kilka lat może się okazać, że my nic nie tracimy, zwierzęta zyskują życie, a Ziemia odzyskuje tysiące hektarów zajmowanych dziś przez fermy drobiu, pastwiska krów oraz uprawy roślin na pasze.
Mięso z próbówki to kaprys dla bogatych. Jest za drogie i nie da się nim zastąpić mięsa z wielkich hodowli drobiu, bydła czy świń, którym żywi się cały świat
Rocznik 1976. Od dziecka przeglądał encyklopedie i już mu tak zostało. Skończył anglistykę, a o naukowych odkryciach pisał w "Gazecie Wyborczej", internetowym wydaniu tygodnika "Polityka", portalu sztucznainteligencja.org.pl, miesięczniku "Focus" oraz serwisie Interii, GeekWeeku oraz obecnie w OKO.press
Rocznik 1976. Od dziecka przeglądał encyklopedie i już mu tak zostało. Skończył anglistykę, a o naukowych odkryciach pisał w "Gazecie Wyborczej", internetowym wydaniu tygodnika "Polityka", portalu sztucznainteligencja.org.pl, miesięczniku "Focus" oraz serwisie Interii, GeekWeeku oraz obecnie w OKO.press
Komentarze