W pierwszych dniach lutego świat obiegły zdjęcia ludności cywilnej, w tym starszych kobiet, szkolonych z podstaw walki miejskiej przez weteranów walk w Donbasie. Grupa ta, ochrzczona mianem „batalionu babuszek”, miała być symbolem zdecydowanego oporu mieszkańców Mariupola
Z Mariupola pisze dla OKO.press Paweł Jędral, współpracownik organizacji III sektora, który zbiera materiały do reportażu o sytuacji w Ukrainie.
Mariupol, 22 lutego 2022
Mariupol znajduje się w Donbasie, około 20 kilometrów od granic separatystycznej Donieckiej Republiki Ludowej. Jest obecnie stolicą kontrolowanej przez Ukrainę pozostałej części obwodu donieckiego - to drugie co do wielkości miasto w regionie i drugi co do wielkości port na Ukrainie.
Najważniejszym pytaniem po wczorajszym wieczornym orędziu prezydenta Putina - i następującym po nim rozkazie wkroczenia wojsk na teren republik - było to, jak Rosjanie rozumieją teren republik separatystycznych.
Czy chodzi o zabezpieczenie obszarów, które obecnie są kontrolowane przez separatystów? Czy może mają na myśli granice republik separatystycznych z 2014 czy 2015 roku? Te, które separatyści objęli pseudoreferendum w 2014? A może chodzi im o całe obwody: ługański i doniecki?
To istotne pytanie dla mieszkańców Mariupola, który wiosną 2014 roku został zdobyty przez separatystów, a następnie odbity przez siły rządowe. Kolejna próba zdobycia miasta miała miejsce we wrześniu 2014 roku.
W minionych tygodniach separatystyczne ostrzały zdarzały się na przedmieściach Mariupola i otaczających go wioskach – w Sartanie, Wodiane czy Pawłopilu. Nie pociągnęły za sobą większych strat. Mieszkańcy pamiętają jednak ciągle separatystyczne ataki rakietowe z 2015 roku, które uderzyły w osiedla cywilne, zabijając ponad 30 osób i raniąc ponad setkę.
We wtorek 22 lutego wiceprzewodniczący parlamentu Ługańskiej Republiki Ludowej Dimitrii Choroszyłow oświadczył, że granicami ŁRL są granice obwodu ługańskiego. Można spodziewać się, że podobne roszczenia w najbliższych godzinach wysuną przedstawiciele Donieckiej Republiki Ludowej.
Rosyjski przekaz nie jest jednak spójny z przekazem separatystycznym. O ile wcześniej Rosjanie wyrażali gotowość uznania republik w obszarze szerszym niż obecnie kontrolowany, to wtorkowe oświadczenie Swietłany Żukowej, wiceszefowej komisji spraw zagranicznych rosyjskiej Dumy Państwowej, odeszło od tego trendu. Żukowa oświadczyła, że Rosja uzna granice republik separatystycznych na obszarach obecnie kontrolowanych przez separatystów.
Podobne zapewnienie padło z ust Dmitrija Pieskowa, rzecznika Kremla.
Mariupol, z półmilionową populacją, przemysłem i portem ma istotne znaczenie strategiczne. Zdobyty przez Rosjan byłby istotną częścią korytarza lądowego, łączącego „republiki” separatystyczne z Krymem.
W większości analiz i prognoz konfliktu jest przedstawiany jako jedno z najbardziej zagrożonych zajęciem miast ukraińskich.
W pierwszych dniach lutego świat obiegły zdjęcia ludności cywilnej, w tym starszych kobiet, szkolonych z podstaw walki miejskiej przez weteranów walk w Donbasie. Grupa ta, ochrzczona w mediach mianem „batalionu babuszek” miała być symbolem zdecydowanego oporu mieszkańców miasta.
Moje mieszkanie mieści się przy jednej z głównych arterii Mariupola, nazwanej jak na ironię - Prospektem Mira - Aleją Pokoju. To ulica biegnąca przez wiele kilometrów od wschodniego krańca miasta, niedaleko przybrzeżnego kombinatu Azovstali - największego zakładu przemysłowego w mieście - na zachód, aż do jego krańca. Na zachodzie przechodzi w dwie drogi wylotowe z miasta. Jedną jest autostrada międzynarodowa nr 14, łącząca dwa najważniejsze ukraińskie porty - Mariupol i Odessę. Drugą jest autostrada N08 prowadząca na północny zachód – przez Zaporoże, Dniepr (miasto) aż do podkijowskiego Boryspola, gdzie znajduje się największe stołeczne lotnisko.
W poniedziałek, po wieczornym wystąpieniu prezydenta Putina, ogłaszającym uznanie niepodległości „republik” separatystycznych oraz decyzji o oficjalnym wkroczeniu wojsk rosyjskich na ich teren, ruch na Alei Pokoju, mimo późnej pory, wzmógł się i trwał na poziomie zbliżonym do dziennego do pierwszej w nocy. Na nocny autobus, wyjeżdżający z Mariupola o 02:00 w nocy i przejeżdżający przez Kijów i Warszawę, przed przemówieniem Putina było jeszcze ponad 20 biletów. O 01:00 w nocy, godzinę przed wyjazdem, było ich już tylko 9.
Wszystkie przejazdy prywatne dostępne w aplikacjach takich jak BlaBlaCar zostały wykupione aż do środy.
Wtorkowe pociągi z wagonami sypialnymi, jadące przez północny zachód do Kijowa miały też ponadprzeciętnie duży procent wykupionych biletów, w okolicach ¾ miejsc. W poprzednich dniach rzadko przekraczał połowę.
Wtorkowy ranek, 22 lutego 2022 roku, był w Mariupolu inny niż zwykle. Na ulicach pojawiło się dużo policjantów i od rana słychać było syreny radiowozów. Przez ostatnie dni, które spędziłem w mieście, nie widziałem jeszcze takiego poruszenia, nawet w dniach, kiedy ostrzelano okolice miasta.
Andriej, trzydziestoparolatek, inżynier w jednej z firm przetwórczych, uspokaja mnie.
„Chodzi Ci o te wczorajsze wiadomości? To wszystko bzdura. Czuję się tu bezpiecznie, ja i cała moja rodzina. Ty też jesteś tu bezpieczny. Wojska Rosjan mają zabezpieczyć tereny, na których już są separatyści”.
Kiedy pytam, czy wierzy w możliwość ataku Rosjan lub separatystów na Mariupol, odpowiada, że nie.
„To tylko sensacje dla mediów. Separatyści w mediach twierdzą, że to my atakujemy ich i potrzebują ochrony, w naszych mediach ciągle piszą o ich agresji. To wszystko jest przesadzone”.
Wspominam, że widziałem wzmożony ruch na ulicach oraz znikające bilety na pociągi i autobusy na zachód Ukrainy.
„Niektórzy zawsze za bardzo panikują. Nikt nie zaatakuje Mariupola”.
Analityk Fundacji Kaleckiego, absolwent MISH, realizował projekty badawcze m.in. związane z Partnerstwem Wschodnim
Analityk Fundacji Kaleckiego, absolwent MISH, realizował projekty badawcze m.in. związane z Partnerstwem Wschodnim
Komentarze