0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Ociepa / Agencja GazetaJakub Ociepa / Agenc...

O amantadynie, leku na grypę i Parkinsona, jest głośno z powodu twierdzeń pediatry i pulmonologa z Przemyśla, dr. Włodzimierza Bodnara. Twierdzi on, że skutecznie leczy tym znanym od dawna preparatem pacjentów z koronawirusem.

Jest o tym tak bardzo przekonany, że gdy Okręgowa Izba Lekarska w Krakowie zagroziła mu postępowaniem dyscyplinarnym w związku z podawaniem pacjentom leku, który nie jest na oficjalnej liście leków leczących COVID-19, napisał: „Jeśli ktoś będzie mnie dalej szykanował czy straszył, to w mojej opinii występuje przeciw ludzkości, zasłaniając się tylko i wyłącznie procedurami”.

Środowisko medyczne zareagowało na dr. Bodnara i jego terapię jednoznacznie negatywnie.

Nie doszło co prawda do postępowania dyscyplinarnego, bo rzecznik dyscyplinarny OIL nie ma tutaj kompetencji, jednak eksperci prawie jednogłośnie twierdzą, że nie ma podstaw do twierdzenia, iż amantadyna może być skuteczna w terapii COVID-19.

Innego zdania jest prof. Konrad Rejdak, szef Kliniki Neurologii tamtejszego Samodzielnego Publicznego Szpitala Klinicznego Nr 4 Uniwersytetu Medycznego w Lublinie, podaje ją swoim pacjentom z racji tego, że jest stosowana jako lek pomocniczy w leczeniu choroby Parkinsona. To jej działanie odkryto zresztą przypadkiem.

Profesor zauważył, że jego chorzy zakażeni koronawirusem przechodzą zakażenie łagodnie. Przygotował projekt badawczy, ale nie dostał na niego finansowania w Agencji Badań Medycznych.

Prof. Pakulski: konieczne badanie kliniczne

Głos w sprawie amantadyny na łamach OKO.press zabrał jednak dr hab. Cezary Pakulski, anestezjolog i specjalista intensywnej terapii ze Szczecina. Pakulski zarzucił specjalistom chorób zakaźnych i wirusologom, iż „można odnieść wrażenie, że sama nazwa leku wywołuje u nich silną odpowiedź alergiczną”. Lekarz uważa też, że środowisko medyczne stosuje wobec dr. Bodnara podwójne standardy – sami rekomendują niesprawdzone terapie jako „krzyk rozpaczy” z powodu braku leku na COVID-19.

Przeczytaj także:

Dr Pakulski wezwał do przeprowadzenia badania klinicznego skuteczności terapii COVID-19 amantadyną, sugerując, że jej działanie terapeutyczne może być skutkiem mechanizmu blokowania receptorów NMDA w układzie glutaminergicznym – czego inni eksperci nie brali dotychczas pod uwagę.

Jego tekst spotkał się z natychmiastowym odzewem. Wirusolog prof. Krzysztof Pyrć zareagował na Twitterze, pisząc: „amantadyna była i jest w badaniach klinicznych... tylko na razie niestety nie udało się wykazać, że działa. Dodatkowo brak dowodów naukowych. Nie zaklinajmy rzeczywistości”.

Polemikę z prof. Pakulskim przysłał również dr hab. Filip Mejza z Pracowni Podejmowania Decyzji Klinicznych Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Publikujemy ją poniżej:

Dr Mejza: nie znajduję argumentów naukowych

Przeczytałem z zainteresowaniem artykuł Pana Profesora Cezarego Pakulskiego, postulujący rozpoczęcie dużych badań dotyczących stosowania amantadyny w leczeniu chorych na COVID-19. Niestety, informacje zawarte w artykule, a przede wszystkim sposób ich przedstawiania i wyciągnięte wnioski, wymagają polemiki, gdyż są szkodliwe społecznie.

Artykuł miejscami sprawia wrażenie wspierającego bliżej nieokreśloną teorię spiskową środowiska naukowego, sprzeciwiającą się prowadzeniu badań klinicznych z amantadyną (cyt.: „Pomysły zbadania skuteczności amantadyny w leczeniu COVID-19 były skutecznie blokowane przez lobby naukowe, w tym lekarzy chorób zakaźnych na całym świecie”).

Niestety, prof. Pakulski nie przedstawia żadnych dowodów na ten śmiały zarzut, pomijając oczywistą możliwość, że dużych badań nad amantadyną nie prowadzono, bo nikt (w tym producent leku) nie uznał tego za uzasadnione naukowo.

Budzi moje zdziwienie, dlaczego Pan Profesor (może wespół z dr. Bodnarem) samodzielnie nie podjął próby przeprowadzenia badania z randomizacją, oceniającego skuteczność amantadyny.

Biorąc pod uwagę postulowaną przez dr. Bodnara skuteczność leku, wystarczyło by przebadanie nie 1000, a 100 osób.

Proste badanie z randomizacją, nawet metodą otwartej próby, nawet bez użycia placebo, przyniosłoby ważne dane. Skoro autor jest tak przekonany o skuteczności amantadyny, to byłby logiczny pierwszy krok, przed ogólnopolskim apelem w prasie.

Niepokojący jest fakt, że autor, naukowiec i profesor wyższej uczelni, zdaje się nie sprzeciwiać działaniom lekarza, który jednoznacznie łamie zasady dobrej praktyki klinicznej i zalecenia WHO oraz renomowanych towarzystw naukowych - niestosowania poza badaniami naukowymi leków o nieustalonej skuteczności.

Ten problem powraca od początku pandemii – brak ewidentnie skutecznego leku na COVID-19, nie stanowi uzasadnienia do własnoręcznego prowadzenia eksperymentów na chorych i ustanawiania własnych standardów leczenia na podstawie swojego widzimisię.

Informacje przedstawione na stronie przychodni OPTIMA wprowadzają chorych w błąd i niepokojąco przypominają strony służące sprzedaży cudownych leków i ziół.

Jakie są konsekwencje tego artykułu? Nie znajduję w nim argumentów naukowych uzasadniających poświęcenie sił i środków na przeprowadzenie dużego badania klinicznego z amantadyną.

Natomiast głos autorytetu naukowego, którym jest Pan Profesor Pakulski, wyrażony w opiniotwórczym medium, nakłoni wielu lekarzy i chorych do stosowania amantadyny. Czy o to autorowi chodziło? Mam nadzieję, że nie.

Z wyrazami szacunku

Filip Mejza

Przeczytaj także:

Komentarze