0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: AFPAFP

Nim w pierwszych dniach stycznia 1964 roku samolot z papieżem Pawłem VI na rzymskim lotnisku wzbił się w górę, eksperci po obydwu stronach, katolickiej i żydowskiej, wyrokowali, że 12-godzinny dziewiczy pobyt Głowy Kościoła w Izraelu oznacza odwołanie kolektywnego oskarżenia, jakim przez 2 tysiące lat chrześcijaństwo obarczało Żydów za morderstwo Chrystusa.

Postawienie przez papieża stopy na ziemi nowego izraelskiego państwa, powstałego po zbrodni Holocaustu, było uwerturą do zdjęcia przez toczący się równolegle II sobór watykański (1962-65) odium przekleństwa i wykluczenia.

Odpowiedni dokument z polecenia Pawła VI wypracował niemiecki kardynał Augustyn Bea, który wielokrotnie konsultował go z rabinem Abrahamem Joshuą Heschelem i dwoma katolikami żydowskiego pochodzenia, Johnem Oesterrecherem z USA i Gregory'm Baumem z Kanady. Ten drugi jako niewierzący Żyd wyemigrował z Niemiec i w Kanadzie wstąpił do zakonu augustianów.

Dokument „Nostra Aetate” zakończył dyskryminację Żydów w Kościele.

Przez 2 tysiące lat chrześcijańskie autorytety skompletowały kolekcję nienawistnych oskarżeń, które Żydów wypchnęły na margines europejskich społeczności. Kiedy między II a IV wiekiem chrześcijaństwo wykształciło swój dogmatyczny szkielet, w tym dogmat o dwóch naturach Chrystusa, boskiej i ludzkiej, nienawiść przeciwko Żydom tylko rosła.

Wczesny Kościół, w istocie odrośl judaizmu, uczynił Żydów celem nienawiści, skoro ci Zbawiciela ludzkości odrzucili, wysłali na śmierć i uparcie odmawiali przyjęcia nowej Ewangelii w miejsce prawa mojżeszowego. Była to absolutna zniewaga dla nowo powstałego Kościoła.

Flagowe jego postacie, Hilary z Poitiers, czy Euzebiusz z Cezarei dostrzegli w Żydach ucieleśnienie zła, ponadczasowy alians z diabłem. Jeden z pierwszych oskarżycieli, patriarcha Antiochii Jan Chryzostom, jak sam zresztą przyznał w jednej ze swoich tyrad, synagogi uznał za „burdele i schronienia dla zwierząt, wyłącznie dzikich”. Odmówił Żydom godności i szacunku.

Jego kolega z Mediolanu, tak jak i on przez Kościół uznany za świętego, biskup Ambroży, błogosławił rabunek synagog i ich podpalanie. Argument Ambrożego? Żydom jako wrogom Chrystusa nie przysługuje odwoływanie się do ziemskiej sprawiedliwości.

Uczony biskup Hieronim przypisał Żydom seksualną obsesyjność, co więcej mówi o samym Hieronimie, zafiksowanym na chrześcijańskiej wstrzemięźliwości. Niczym w tenisie, wysunął piłkę smeczową dwóm arcybiskupom z Lyonu w IX wieku, Agobardowi i Amulowi, którzy puścili w obieg wyobrażenie o rozpustnej kobiecie żydowskiej i jej męskim odpowiedniku, uwodzącym cnotliwe chrześcijańskie niewiasty.

Stereotyp o hiperaktywnym seksualnie Żydzie przetrwa do XX wieku, kiedy podmieni go inny stereotyp „żydokomuny”.

Uczeń Hieronima, uznany za Ojca Kościoła św. Augustyn ostatecznie zasznuruje dogmatyczny gorset. W jego wykładni skazał on Żydów na niewolniczy żywot, by swoją nędzą aż do końca świata zaświadczali o prawdziwości historii zbawienia. Ich wolność i dobrobyt kułyby bowiem w oczy i obrażały pobożnych chrześcijan. By prawda Chrystusa, władcy świata, jaśniała jeszcze większym blaskiem, musi się im wieść źle, brzmiała logiczna argumentacja.

Przeczytaj także:

Skazani na wieczne niewolnictwo

Antysemityzm swoją legitymację otrzymywał więc „z samej góry”. Kolejne edykty kościelne odseparowywały Żydów od społeczności chrześcijańskiej i pozbawiały praw cywilnych, gdy tylko chrześcijaństwo w IV wieku stało się religią państwową. Od 418 roku Żydzi w zachodniej części cesarstwa rzymskiego nie mogli sprawować urzędów publicznych. Ich zabójstwa i podpalanie synagog nie podlegało karze, odmiennie niż zawieranie przez nich małżeństw z chrześcijanami. Zostali oni społecznie zdeformowani do karykaturalnego obrazu, który w umysłach chrześcijańskich przetrwa stulecia. Pozostaną zamknięci w swojej społeczności, w której Talmud urósł do szczelnego Muru Chińskiego. Największy teolog średniowiecza św. Tomasz z Akwinu przypieczętował ten wyrok, gdyż „odpowiednio do rangi swojej winy skazani zostali na wieczne niewolnictwo”.

Jeszcze większe przełożenie na los wyznawców judaizmu w zdominowanym przez chrześcijan świecie miały decyzje papieży. Leon VII (936-939) nakazał biskupowi Moguncji wszystkich Żydów wypędzić z granic swojej jurysdykcji. Innocenty III (1198-1216) nie nazywał Żydów inaczej niż „przeklętymi przez Boga niewolnikami”. Ten sam papież ogłosił doktrynę, że Żydzi zostali skazani na wieczne poddaństwo za zabójstwo Chrystusa (1205). Pius V (1566-1572) zakazał żydowskim konwertytom utrzymywania kontaktu z nieochrzczonymi krewnymi. Za zignorowanie dekretu groziły mężczyznom kary tortur, kobietom – kary chłosty. Dlatego papież Grzegorz IX utyskiwał w liście do niemieckich biskupów, kiedy się dowiedział, że tamtejsi Żydzi nie wiodą tak nędznego życia, na jakie skazał ich Pan.

Przekonanie o splamionych mordem Chrystusa Żydach flankowało inne, o atakach żydowskich na Kościół. W palecie fantasmagorycznych oskarżeń szczególne miejsce znalazło jedno: o porywaniu chrześcijańskich dzieci, ich mordowaniu i wykorzystaniu ich krwi do wypieku żydowskiej macy.

Teza o nieusuwalnej winie Żydów płynęła nie tylko ust papieży i świętych, ale i z ksiąg mszalnych i publikacji Kościoła.

W IX wieku wprowadzono do liturgii wielkopiątkowej sławetną formułę o „przewrotnych Żydach”. Tuż przed wybuchem II wojny światowej Agostino Gemelli, prezydent papieskiej akademii nauk, uzasadniał, że morderstwo Chrystusa skutkuje prześladowaniami Żydów „wszędzie i po wszystkie czasy”.

Mszał, który wydano w 1940 roku w Minnesocie, chwilę przed tym, jak kominy Auschwitz zaczęły kopcić pełną parą, określał Żydów jako „rasę morderców Boga”. W katechizmach na katolickim kontynencie południowoamerykańskim podobne sformułowania usunął dopiero II sobór watykański. W publikacji z 1949 r. renomowany francuski historyk monsignore Adrien Bressolles pod niebiosa wychwalał polemiczne przemyślenia arcybiskupa Agobarda, „nacechowane mądrością i chrześcijańską miłością”.

Przez stulecia skrzydlate słowa hierarchów i uczonych Kościoła animowały szeregi jego wyznawców do przekucia słów w „święte” czyny. III Rzesza Hitlera nie wymyśliła gett, skoro od czasów średniowiecza biskupi zamykali w nich lokalne społeczności żydowskie.

Od wielkiego Soboru Laterańskiego (1215) Żydzi, już od wieku 7-14 lat, musieli na ubraniu nosić żółtą łątkę z filcu w kształcie koła, wyobrażającą złotą monetę, a w papieskim Rzymie specjalne kapelusze ze szpicem w kształcie rogu, symbolem diabła.

Z kolei konwertyci wyznania mojżeszowego, którzy powrócili do religii ojców, kończyli gremialnie na stosach lub galerach. Nagminne pogłoski o profanacji hostii, porywaniu chrześcijańskich dzieci, zatruwaniu wody w studniach i roznoszeniu chorób wywoływały w chrześcijańskich społeczeństwach religijny furor. Przybierał on najczęściej formę pogromów.

Wrogość ludzka ujawniła się w pełni w okresie „czarnej śmierci”, grasującej w XIV wieku po Europie pandemii dżumy. Pod zarzutem, że Żydzi zatruwają studnie, by „zabić i zniszczyć chrześcijaństwo i przejąć panowanie nad światem”, wierni wyładowywali swój gniew, dokonując samosądów. Żydów wyciągano z domów i wrzucano żywcem na stosy. Wcześniej, w czasie procesów, torturami wymuszano na nich zeznania. Te ujawniały np., że Żydzi, tym razem w Hiszpanii, truciznę przenoszą w małych, skórzanych woreczkach i wrzucają do studni i innych źródeł wody. W okresie „czarnej śmierci” w Bazylei całą gminę żydowską, czyli kilkaset osób, spalono w drewnianym budynku, specjalne w tym celu zbudowanym na Renie. W Strasburgu mieszkańcy odwołali radę miejską, która sprzeciwiła się prześladowaniom, i wybrali nową, która tym razem Żydów zawiodła na cmentarz i w komplecie spaliła.

Owszem, nie brakowało papieży, od samego Grzegorza Wielkiego (590-604) począwszy, którzy starali się powściągnąć zapędy gorliwych wiernych. Nie brakowało też chrześcijańskich władców, zwłaszcza między VI a XIII wiekiem, którzy nie tylko nie dyskryminowali Żydów, ale ich forowali. Jak choćby na dworze frankońskim, szczególnie Ludwika Pobożnego, a także hiszpańskim, portugalskim czy niemieckich Hohenstaufów, zwłaszcza za Fryderyka II. Przyznawali oni Żydom prawo kupowania i sprzedawania niewolników z krajów islamu, na czym ci nieźle zarabiali. Kościół z kolei chronił Żydów prawnie, zapewniając im przed skazaniem prawo do procesu, zabraniając profanowania żydowskich cmentarzy i synagog, czy zakazując rabunku żydowskiego mienia.

Miało to jednak w praktyce niewielkie znaczenie.

Nie będąc obywatelami chrześcijańskimi, Żydzi nie mogli wnosić oskarżeń przeciwko chrześcijanom, a żydowskie zeznanie nie mogło przecież przeważać nad chrześcijańskim. Pod presją powszechnej presji pospólstwa lokalne władze, świeckie i kościelne, kapitulowały i wydawały Żydów na pastwę ich oprawców. Ale nawet masakry Żydów, jak przykładowo w angielskim Yorku (1190), nie były dziełem religijnego zapału, co bezczelnych i chciwych ludzki, którzy – jak pisze kronikarz William z Newburgh – „stworzyli sobie interes ze swojej chciwości”.

W cieniu chrystusowego krzyża chrześcijańscy władcy i biskupi na masową skalę praktykowali przymusowe chrzty, wypędzenia, konfiskatę mienia, wyrywanie włosów wszystkim Żydom opornym na konwersję.

Na początku XI w. w dobie wypraw krzyżowych z religijnego antyjudaizmu zrodził się ludowy antysemityzm z krwawym ostrzem. Rycerstwo, które z całej Europy ruszyło do walki z mahometańskimi Turkami, by odzyskać dla chrześcijaństwa grób Zbawiciela, jak zaświadcza kronikarz Ekkehard z Aura, „kładło trupem wszystkich napotkanych Żydów lub nawracało ich siłą na chrześcijańską wiarę”.

Drogę przemarszu krzyżowców do Palestyny znaczyły masakry gmin żydowskich.

Godefroy de Bouillon, naczelny krzyżowiec pierwszej krucjaty, zaprzysiągł „pomścić na Izraelu krew Chrystusa i nie zachować przy życiu ani jednego Żyda". To właśnie wtedy w oszołomionej duchem krucjat Europie narodziły się legendy o rytualnych mordach żydowskich, morderstwach dzieci chrześcijańskich i profanacji hostii. U podstaw tego ostatniego oskarżenia legło przekonanie o sekretnej wiedzy Żydów o obrzędzie, za pomocą którego pozbawiają oni hostię świętej mocy. Szerzona natomiast przez prostych kaznodziei mitologia krwi wrosła w zwierciadlany obraz chrześcijańskiego obrzędu picia krwi Zbawiciela. Hołdowano wszak przekonaniu, że Żydzi porywają i torturują dzieci chrześcijańskie i piją ich krew dla różnych zbrodniczych celów, od sadyzmu i czarów po konieczność, ponieważ jako istoty anormalne muszą zasilać własną krew krwią chrześcijańską dla uzyskania ludzkiego wyglądu.

Religijny żywioł, także ten fantasmagoryczny, znajdował ujście w sztuce religijnej. Wiele świątyń w Europie zdobiło swoje ściany motywem przedstawiającym żydowską maciorę, która oprócz swoich prosiaków karmi żydowskiego niemowlaka. Do 1961 roku w bawarskim sanktuarium w Deggendorf pątnicy na 12 obrazach mogli kontemplować mord wszystkich miejscowych Żydów, którzy „słuszną karę” ponieśli za zbezczeszczenie ociekającej krwią hostii. Dopiero w 1961 roku, w przededniu II Soboru Watykańskiego, obrazy zasłoniono.

Teologiczna weryfikacja postawy Kościoła wobec Żydów nastąpiła dopiero wtedy, kiedy nowożytny antysemityzm, wsparty na XIX-wiecznym nacjonalizmie, wielkimi haustami wchłaniał chrześcijański antyjudaizm. W 1928 papież Pius XI (1922-1939) z ambony potępił antysemityzm. Ale encyklikę ostro wymierzoną w rasizm i antysemityzm, którą zamierzał ogłosić 11 lutego 1939, jego następca Pius XII (1939-1958) schował głęboko do szuflady, kiedy dzień wcześniej Pius XI zakończył życie. Dopiero kiedy Hitler runął pod gruzami „tysiącletniej” III Rzeszy na konsystorzu w dniu 2 czerwca 1945 roku Pius XII orzekł, że „nazizm jest szatańskim upiorem, butnym odstępstwem od Jezusa Chrystusa, zaprzeczeniem Jego nauki i dzieła odkupienia, kultem przemocy, bałwochwalstwem wobec rasy i krwi, klęską ludzkiej godności i wolności”.

Właśnie ta koincydencja: Hitler – Pius XII, oprócz samej wątpliwej roli papieża, który publicznie milczał wobec zbrodni Holokaustu, zawiera w sobie kulminację historycznego sprzężenia między chrześcijańskim antyjudaizmem a niemieckim nazizmem.

I do dziś stanowi oś sporu: Czy rasowo podbudowany nazizm z Holokaustem i dymiącymi kominami w Auschwitz był naturalną konsekwencją religijnego antyjudaizmu? Czy austriacki katolik Adolf Hitler stanowił kolejne ogniwo w przebiegającej łańcuchowo i podyktowanej religijnie dyskryminacji Żydów? W wymiarze światopoglądowym niewielkie znaczenie odgrywa fakt, że rasistowska koncepcja Alfreda Rosenberga, głównego ideologa III Rzeszy, nawet nie historyka czy filozofa, a architekta, bez minimalnego wykształcenia historycznego, wspierała się na pseudonaukowych filarach, była niespójna, a nawet w wulgarny sposób kłóciła się z założeniami religii chrześcijańskiej. Kluczowa relewancja przypadała jednak praktyce politycznej. A brukowy przekaz Rosenberga trafiał do niewykształconych mas w Rzeszy, „zwykłych katów Hitlera”, (Daniel Goldhagen) zapładniał ich wyobraźnię, podbudowaną religijnym antyjudaizmem.

Przeciwnicy ideowego zespolenia religijnego antyjudaizmu z rasistowskim antysemityzmem wskazują jednak na to, że program eksterminacji Żydów nie powstał w najbardziej katolickich krajach Europy, takich jak Hiszpania, Portugalia, Włochy, czy Polska. Tylko czy III Rzesza, w połowie nie-katolicka, bo protestancka, nie wspierała się na pełnych nienawiści filipikach Marcina Lutra, który w niczym nie ustępował katolickim podżegaczom?

Dwa lata użerania się z konserwą

Tymczasem nawet po zakończeniu II wojny światowej i hekatombie Holocaustu katoliccy teolodzy zwlekali, by raz na zawsze usunąć antysemityzm z chrześcijańskiej doktryny. Dopiero jako pierwszy zreflektował się papież Jan XXIII (1958-1963) i usunął z wielkopiątkowej modlitwy przymiotnik „niewierny” (perfidny), który odnosił się do Żydów zdrajców Chrystusa. I ten to właśnie papież zobowiązał niemieckiego kardynała Bea do sporządzenia dekretu soborowego o Żydach.

Bea razem z Baumem przewertowali Nowy Testament i zweryfikowali tezę o wrogich wobec Żydów oskarżeniach, które przez 2 tysiące lat stanowiły podstawę dla nienawiści chrześcijan. Argumentacja kardynała Bei podpierała się tym, że Chrystus, podobnie jak wszyscy apostołowie, przyznawał się do swojego żydowskiego pochodzenia, żaden z apostołów nie propagował kolektywnej winy żydowskiej za śmierć Chrystusa, a „prawdziwy Izrael” ucieleśniał się w „prostych ludziach” jak Maryja, Józef czy Zachariasz. Wreszcie, filar chrześcijańskiej nienawiści, zdanie z ewangelii Mateusza „krew na nas i potomstwo nasze” nie może być tłumaczone opuszczeniem przez Boga narodu wybranego. To ostatnie stwierdzenie rozjuszyło konserwatywnych biskupów na soborze tak bardzo, że przepadało podczas obrad. Rękę do tego najbardziej przełożył ultrakonserwatywny kardynał Ernesto Ruffini z Sycylii, który niekatolickie małżeństwo zrównywał z prostytucją, i patriarchowie wczesnochrześcijańskich kościołów z krajów arabskich, jak choćby syryjsko-katolicki kardynał Ignacy Gabriel Tappouni.

Dopiero dwuletnie modyfikacje tekstu uratowały jego sens.

Przez ten czas papież Paweł VI nie ingerował w soborowe kłótnie. Kres położył im nie słowem, a niespodziewaną decyzją podroży do Izraela. Ale dopiero Jan Paweł II (1978-2005) dialog chrześcijańsko-żydowski przeniósł na wyższy poziom. Utrata kolegów ze szkolnej ławy w latach II wojny światowej wywarła na nim niezatarte piętno. Nie przeszkodziło to jednak jego następcy Benedyktowi XVI (2005-13) w próbach rewaloryzacji przedpoborowej modlitwy wielkopiątkowej w duchu nawiązującej do pasażu o „niewiernych Żydach”. Na kanwie dopuszczenia trydenckiej mszy (2007) w wersji sprzed II Soboru Watykańskiego z roku 1962 do użytku kompromisowa wprawdzie formuła Benedykta XVI zawierała wezwanie do „nawrócenia Żydów”. Z kolei próba wyciągnięcia ręki do antysemickiego lidera Bractwa Św. Piusa, biskupa Richarda Williamsona, ze względu na gremialny sprzeciw światowej opinii publicznej zakończyła się fiaskiem w świetle jupiterów. Odprawiania mszy trydenckiej z tekstem Benedykta XVI o nawrócenie Żydów zabronił natomiast obecny papież Franciszek.

Z historycznej optyki nic nie zaprzecza ostatecznej konkluzji, że dopiero doświadczenie zbrodniczego Holocaustu zmusiło Kościół katolicki do odżegnania się od dwutysięcznej dyskryminacji Żydów i uznania w nich „starszych braci w wierze”.

Na zdjęciu: Papież Paweł VI jest w jerozolimskim ratuszu przez burmistrza Mordechaja Isz-Szaloma chlebem i solą, 5 stycznia 1964. Fot. AFP

„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY„ to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, zaskakują właśnie.

;
Na zdjęciu Arkadiusz Andrzej Stempin
Arkadiusz Andrzej Stempin

Historyk, politolog i watykanista, prof. na Uczelni Korczaka w Warszawie i Uniwersytecie we Freiburgu.

Komentarze