0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Maciek Jaźwiecki / Agencja GazetaMaciek Jaźwiecki / A...

W poniedziałek 27 września minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak i minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Kamiński na specjalnie zorganizowanej konferencji prasowej pokazywali materiały, które miały zostać znalezione na telefonach niektórych osób zatrzymanych po przekroczeniu polsko-białoruskiej granicy, a także na karcie SD, której właściciela nie udało się zlokalizować.

Podczas konferencji pokazano m.in. zdjęcia egzekucji (dekapitacji), uzbrojonych mężczyzn, mężczyzny na tle Kremla, broni, sfałszowanych dowodów tożsamości.

„Służby badające tożsamość i wiarygodność osób przebywających w ośrodkach strzeżonych zidentyfikowały dowody na działalność pedofilską oraz dowody zoofilii

– mówił rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn.

"Służby zidentyfikowały również zdjęcia wskazujące na praktyki związane z zaburzeniami seksualnymi. Podjęliśmy decyzję, żeby udokumentować również ten wątek na naszej prezentacji" - dodawał Kamiński.

A na rzutniku obok nich ukazało się zdjęcie mężczyzny kopulującego ze zwierzęciem. Działanie ministrów było przekroczeniem nowych granic — do tej pory urzędnicy państwowi nie pokazywali tego rodzaju materiałów publicznie. Problemem nie była jedynie obsceniczność zdjęcia, ale intencja, która stała za jego publikacją. Trudno nie dostrzec tu bowiem odwołania się do rasistowskiego stereotypu mówiącego o tym, że Arabowie współżyją ze zwierzętami. W oczach opinii publicznej ma to degradować i dehumanizować uchodźców.

Przeczytaj także:

"Zgwałcił krowę, chciał do Polski"

Choć sformułowania, których używali podczas samej konferencji Błaszczak i Kamiński były dosyć dwuznaczne, to przekaz władzy, jaki popłynął za nimi, nie bawił się już w niuanse. "Zabezpieczone materiały wskazują, że wśród nich są narkomani, pedofile i zoofile" - poinformowały wieczorne "Wiadomości" TVP. I opublikowały obsceniczne zdjęcia.

"Pani redaktor, część z tych osób, ogromna większość, są bohaterami tych zdjęć, oni sobie robili te zdjęcia"

- przekonywał we wtorek w Radiu ZET Błażej Poboży, podsekretarz stanu w MSWiA.

Prawicowe media zresztą mówiły zupełnie wprost:

"Zgwałcił krowę, chciał dostać się do Polski? Szczegóły ws. migrantów na granicy" - brzmi tytuł materiału TVP Info o konferencji Kamińskiego i Błaszczaka. W tej chwili jest to najpopularniejszy artykuł na stronie.

"To jest naprawdę szokujące. A jednak dopiero zdjęcia pedofilskie i fotografia uchodźcy gwałcącego krowę były w stanie wytrącić opozycję z błogiego spokoju" - pisze Marcin Wikło na łamach prorządowego portalu wpolityce.pl.

Czytelnik: To screen ze starego nagrania

Z OKO.press skontaktował się czytelnik, który wpisując odpowiednie hasła w wyszukiwarce, odnalazł źródło zoofilskiego materiału pokazanego na konferencji. Okazuje się, że to stare nagranie, a w dodatku nie występuje w nim krowa, ale klacz.

"Ponieważ zdecydowanie zrzut ekranu zaprezentowany na konferencji wyglądał na kadr wycięty z czegoś nagranego może nawet na VHS (jeszcze te czasy pamiętam ;), a na pewno jakiś stary sprzęt, to dodałem "vintage" i "classic". W tle słychać trzeszczenie, które wskazuje na to, że to VHS i nagranie przegrywane ze starego odtwarzacza.

Nie chcę wnikać w to, na ile wiarygodna jest sama informacja o posiadaniu tych treści przez uchodźcę - czyli czy np. nie zostało to video podrzucone - ale jaki ekspert rządowy pomylił krowę z klaczą? I nie zweryfikował tego, co ja z wykorzystaniem wyszukiwarki mogę sprawdzić w 20 minut?" - czytamy w wiadomości.

Nie zamieścimy oczywiście linku do nagrania, opublikujemy jedynie — wzorem Mariuszów Kamińskiego i Błaszczaka — ocenzurowany zrzut ekranu.

mariusz kamiński krowa uchodźcy błaszczak konferencja

Jak wskazał nasz informator, stopklatkę pokazaną przez ministrów można odnaleźć w 1:09 minucie wideo.

Zdjęcia nie są żadnym dowodem

Historia ze "zdjęciem zoofila" pokazuje, jaka jest wiarygodność i prawdziwe intencje kryjące się za przekazem władzy. Jednymi z dowodów na działalność terrorystyczną osób zatrzymanych miały być bowiem podobnej jakości "zdjęcia", które przedstawiają egzekucje. Internet zalany jest tego rodzaju materiałami, a te pokazane przez ministrów podczas konferencji również wyglądają jak zrzuty ze starych nagrań.

„To, że ktoś ma zdjęcie z egzekucji z Iraku, nie oznacza, że był w tę egzekucję uwikłany. Mógł np. być jej świadkiem. Nie oznacza to też, że był autorem zdjęcia. Mógł je po prostu ściągnąć z internetu. To byłoby zachowaniem dziwnym, ale nie przestępstwem" - wyjaśniał w rozmowie z OKO.press były szef Agencji Wywiadu Grzegorz Małecki.

„Nie wiadomo czy to te osoby umieściły zdjęcia, które się na nich znajdują. Te osoby mogły mieć przy sobie telefony, które ktoś im dał. Mogli to być na przykład przemytnicy ludzi, którzy często zabierają migrantom ich telefony (...) Nie możemy wykluczyć, że niektóre z tych telefonów zostały specjalnie wręczone uchodźcom, aby wywołać ferment”.

„Nic nie wynika też z tego, że ktoś ma obsceniczne filmy na telefonie, czy sceny zoofilii. To nie jest dowód, że sam dopuszczał się takich czynów. Epatowanie tego typu zdjęciami jest szkodliwe z punktu widzenia interesu publicznego. Rząd prowadzi katastrofalną narrację, chce stworzyć atmosferę zagrożenia, wywołać szok poznawczy u osób, które nie orientują się w sprawach bezpieczeństwa” - mówi Małecki.

„Zdjęcia pokazywane przez rząd powinny być dla służb jedynie punktem zaczepienia do dalszych działań rozpoznawczych. Powinny być traktowane jako poszlaka, sygnał, że trzeba zweryfikować, sprawdzić daną osobę. Przedstawianie tego typu zdjęć jako dowodów na takim etapie to błąd, który świadczy o tym, że służby specjalne nie znalazły niczego poważnego, że nie mają dowodów”.

;

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze