Regionalne rozgłośnie publicznego radia protestują przeciwko blokowaniu wpływów z abonamentu. Kierujący stacjami likwidatorzy mówią wprost: to dla nas być albo nie być. Wypłaty wstrzymała kierowana przez Macieja Świrskiego Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji
Cztery sekundy ciszy w radiu to bardzo dużo. Taka przerwa w transmisji może skłonić wielu słuchaczy do zmiany stacji. Dlatego decyzja publicznych rozgłośni regionalnych może wyglądać na gest desperacji – ale jest łatwa do zrozumienia.
Słuchacze lokalnych stacji (a od początku czerwca również głównych anten Polskiego Radia) cztery sekundy ciszy w eterze mogą usłyszeć cztery razy dziennie. Przerwę w nadawaniu poprzedza komunikat: „Cztery sekundy ciszy potrafią zabić najlepszy program radiowy. Zabija także... brak pieniędzy”.
To znak protestu przeciwko decyzjom prezesa Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Marcina Świrskiego. Spółki kontrolujące regionalne rozgłośnie (są one odrębne od nadającego ogólnopolsko Polskiego Radia) nie mają dostępu do pieniędzy z abonamentu. A te stanowią znaczną część wpływów stacji z siedzibami w miastach wojewódzkich.
Krajowa Rada blokuje również środki dla TVP i Polskiego Radia w Warszawie, jednak to dla lokalnych stacji decyzja o ich wstrzymaniu jest szczególnie bolesna.
Dlaczego? Rozgłośnie, poza środkami abonamentowymi, utrzymują się z lokalnego rynku reklamowego. Tam pula dostępnych pieniędzy jest ograniczona, a budżety kampanii niewysokie. Rzadziej mogą liczyć na środki od ogólnopolskich czy międzynarodowych marek, które częściej stawiają na reklamowanie się w większych mediach.
Według komunikatu publicznych stacji Krajowa Rada zalega z wypłatą należnych 80 mln złotych.
KRRiT zablokowała środki decyzją z lutego. Zamiast przekazywać je bezpośrednio spółkom, chciałaby kierować je do depozytu sądowego. Taką decyzję Rada Świrskiego podjęła po pierwotnym orzeczeniu sądu rejestrowego. Ten sprzeciwił się wpisaniu do rejestru spółek kontrolujących regionalne rozgłośnie w stan likwidacji.
Likwidacja publicznych mediów decyzją byłego ministra kultury Bartłomieja Sienkiewicza paradoksalnie miała zapewnić im finansowanie. To było zagrożone po zawetowaniu nowelizacji ustawy medialnej przez Andrzeja Dudę. Prezydent sprzeciwił się przekazaniu mediom 3 mld złotych z budżetu po wymianie kard pełnych PiS-owskich nominatów.
Krytycy decyzji Krajowej Rady twierdzą, że Świrski chce zaszkodzić radiu publicznemu, które po zmianie kierownictwa nie sprzyja już PiS. Szef KRRiT nie uznaje stanu likwidacji mediów publicznych, mimo że ostatecznie został on wpisany do rejestru. Postanowienia sądu w tej sprawie czekają na uprawomocnienie po rozpatrzeniu skarg.
Co na to Świrski? Radzi likwidatorom, żeby radzili sobie sami.
Krajowa Rada w odpowiedzi na kampanię regionalnych stacji zaprotestowała przeciwko „fake newsom” płynącym z eteru. ”Rozgłośnie regionalne nie zostały pozbawione pieniędzy na funkcjonowanie. Utrzymują się z reklam, sponsoringu, grantów i własnych wydawnictw. Środki z abonamentu są jedynie uzupełnieniem kosztów nadawania, z przeznaczeniem wyłącznie na realizację misji publicznej” – czytamy w oświadczeniu KRRiT.
Jednocześnie kierowana przez Świrskiego Rada przekonuje, że pieniądze nie są zablokowane, a likwidatorzy spółek rozgłośni lokalnych mogą je podjąć z sądowych depozytów na własny wniosek.
Porada Świrskiego jednak na niewiele się zdaje. Po pierwsze, stacje mogą zgłosić się po pieniądze z depozytu dopiero po uprawomocnieniu się decyzji o ich wpisie do rejestru – co, przypomnijmy, do tej pory nie nastąpiło. Poza tym kolejne sądy odmawiają ustanowienia depozytu, przekonując, że stacje powinny otrzymywać pieniądze w regularnym trybie.
Podsumowując: kierownictwa stacji mimo szczerych chęci nie mają prawnych możliwości otrzymania pieniędzy z depozytów, które w rzeczywistości nie zostały utworzone.
Rządzący w lokalnych rozgłośniach likwidatorzy dają do zrozumienia, że nie mogą dłużej czekać. W objętych przez siebie spółkach zastali pustki w kasie. Najciężej pod tym względem jest w Radiu Kraków – mówi likwidator stacji i jej prezes przed czasami PiS-owskiej miotły kadrowej, Marcin Pulit.
”Sytuacja finansowa Radia Kraków jest najgorsza ze wszystkich rozgłośni, bo jako jedyna spółka mediów publicznych na koniec zeszłego roku nie miała na koncie ani złotówki, a jednocześnie miała zaciągnięty kredyt na kwotę blisko 1,2 mln złotych. W sumie do tej pory powinniśmy już dostać ponad 5 mln 300 tys. zł – nie dostaliśmy ani złotówki. Nie jest prawdą to, co mówi przewodniczący KRRiT, że te pieniądze moglibyśmy podjąć z depozytu sądowego. Nie możemy ich podjąć, ponieważ formalnie faktycznie tych depozytów nie ma” – podkreśla Pulit.
“Maciej Świrski niszczy demokrację. Wolne, niezależne media to gwarancja praw i wolności obywateli. Dlatego mówimy jednym, wspólnym głosem, i dlatego wzywamy pana do dymisji. Niech pan w końcu zachowa się honorowo” – mówił Cezary Wojtczak, redaktor naczelny i likwidator spółki Radia PiK z województwa kujawsko-pomorskiego.
Blokowaniu pieniędzy dla mediów sprzeciwiła się również nowa ministra kultury Hanna Wróblewska. “Środki z abonamentu nie są prywatnymi pieniędzmi KRRiT ani przewodniczącego Macieja Świrskiego”.
W końcu działaniom szefa Krajowej Rady przyglądają się śledczy. Prokuratura Rejonowa Warszawa-Mokotów wszczęła śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków i przekroczenia uprawnień przez Świrskiego.
Świrskiego mogą czekać też o wiele większe problemy. Na głosowanie w Sejmie czeka wniosek o postawienie go przed Trybunałem Stanu, co jednak nie będzie możliwe bez głosów części Prawa i Sprawiedliwości.
W zeszłym roku działaniom szefostwa publicznych rozgłośni przyjrzała się Najwyższa Izba Kontroli. Jak ujawnia jej raport, poprzednie władze stacji w wielu przypadkach prowadziły je nad finansową przepaść.
Przykłady? W związku z działaniem kierownictwa Radio Merkury (dziś Radio Poznań) miało stracić 3,1 mln złotych. Tyle rozgłośnia przeznaczyła na niewłaściwie wyceniony rebranding (zmianę nazwy i identyfikacji wizualnej) oraz obchody swojego 90-lecia.
“W przypadku Radia Poznań doszło do sytuacji, w której rozgłośnia straciła płynność finansową, a mimo to zarząd nie zrezygnował ze zbędnych wydatków i nadal podejmował ryzyko, balansując na granicy wypłacalności” – czytamy w raporcie NIK.
Zarząd Radia Opole zdecydował o wydaniu 256 tys. złotych na usługi doradcze, mimo że pokrywały się one z obowiązkami pracowników stacji. Chodziło między innymi o monitoring konkurencji i organizację studia przy opolskim festiwalu piosenki.
“W latach 2017-2021 tylko cztery rozgłośnie regionalne zanotowały nieprzerwanie dodatnie wyniki finansowe brutto, w pozostałych naprzemiennie uzyskiwano zysk lub ponoszono stratę” – podają kontrolerzy NIK.
Brak pieniędzy z abonamentu jeszcze pogorszy sytuację finansową regionalnych anten. W końcu może się też przełożyć na redukcję etatów. Byłaby to ogromna strata dla lokalnych społeczności. Regionalne radio często dociera tam, gdzie nie opłaca się utrzymywać redakcji ogólnopolskich mediów.
Reporterzy publicznych stacji działają między innymi w miastach powiatowych, donoszą o problemach niewielkich miejscowości – często jako jedyni obecni tam dziennikarze. Ich mieszkańcy bez środków z abonamentu mogą stracić swój głos w eterze.
Media
Maciej Świrski
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji
Polskie Radio
radio publiczne
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.
Komentarze