0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Dawid Zuchowicz / Agencja Wyborcza.plDawid Zuchowicz / Ag...

„Trochę robocze, trochę świąteczne” - mówił o spotkaniu klubu Koalicji Obywatelskiej Borys Budka. Parlamentarzyści KO spotkali się w Sejmie w czwartek 16 grudnia, czyli dzień przed głosowaniem budżetu i - jak się okazało - lex TVN. Opowiadali później mediom, że tematem były planowane przez Platformę na rok 2022 kongresy programowe oraz zmiany w kolegium klubu.

Ale to nie wszystko. Na klubie działo się dużo więcej. Największe emocje wzbudziło bowiem wystąpienie Donalda Tuska, który postanowił zdyscyplinować posłów Koalicji Obywatelskiej: „Kto nie głosuje, ten nie kandyduje” - zapowiedział Tusk.

„Ma zostać wprowadzony system punktacji aktywność posłów. Na tej podstawie będą przyznawane miejsca na listach” - relacjonuje nam pomysły Tuska posłanka Koalicji Obywatelskiej obecna na spotkaniu.

„Tylko jedna osoba mnie popiera”

Kiedy Tusk zapowiedział wprowadzenie „punktacji”, na sali zapadła cisza. Obecni patrzyli po sobie. Posłanka w jednym z pierwszych rzędów zaczęła klaskać.

„Tylko jedna osoba mnie popiera” - zareagował Tusk. „Wszyscy zaczęliśmy się śmiać” - opowiadają zgodnie nasi rozmówcy.

Za co posłowie mieliby dostawać punkty? Za obecność i dyscyplinę podczas głosowań (czyli trzymanie się linii klubu), a także za aktywność w mediach społecznościowych, uprawianie tam konsekwentnej polityki - również zgodnej z linią klubu.

„Może będą jeszcze punkty ujemne? Za nieobecność?” - kpi posłanka Koalicji Obywatelskiej. „To brzmi jak szkoła, korporacja, albo system lojalnościowy na stacji benzynowej. Próba dyscyplinowania wszystkich” - komentuje.

„Czy są powody, żeby wprowadzać dyscyplinę? Uważam, że nie” – stwierdza poseł Krzysztof Mieszkowski (Nowoczesna/KO). „Nie podoba mi się pomysł trzymania posła za gardło. Parlament złożony z niewolników to jest totalna porażka. Jeśli chcemy budować demokratyczne państwo, to nie można tego robić niedemokratycznymi metodami”.

Posłanka KO: „Dobrze, że jest chęć zachęcania wszystkich do aktywności, ale system punktów brzmi dość dziwnie. Świadczy o braku zaufania i traktowaniu posłów patriarchalnie. Nie wiem, czy groźba jest najlepszym sposobem, żeby utrzymać mobilizację”. Nasza rozmówczyni dodaje, że punktowanie za trzymanie się linii klubu to „narzucanie dyscypliny bez dyscypliny”.

Bo opozycja mogłaby wygrywać. Głosowania

Skąd pomysł z dyscyplinowaniem klubu i dlaczego teraz? Trzeba się cofnąć o dwa tygodnie.

2 grudnia 2021 Sejm głosował ustawę o „prokuraturze demograficznej”, czyli ustawie o Polskim Instytucie Rodziny i Demografii. Ustawa przeszła przewagą jednego głosu - wystarczyłoby, żeby dwie osoby z opozycji były obecne, a projekt trafiłby do kosza.

Przeczytaj także:

Tego dnia nieobecnych było wyjątkowo wielu posłów obozu władzy. A PiS jest najbardziej zdyscyplinowanym klubem w Sejmie. W tym jednym głosowaniu brakowało 10 osób z PiS, w innych tego dnia po siedem, osiem. Z Koalicji Obywatelskiej w głosowaniu nie wzięło udziału osiem osób.

Choć nieobecni opozycyjni posłowie KO byli usprawiedliwieni chorobami lub pobytami w szpitalach, powróciło pytanie, czy opozycja wykorzystuje szansę, jaką jest krusząca się większość rządowa.

14 grudnia 2021 portal Polityka Insight opublikował analizę, w której pokazuje, że opozycja miała w tej kadencji szansę w kluczowych głosowaniach wygrać z PiS-em 30 razy (jeśli wliczać posłów Konfederacji) lub 10 razy (bez Konfederacji).

Co więcej, „wśród posłów najrzadziej głosujących przeważają przedstawiciele opozycji” - pisała Polityka Insight. Zaś „wśród posłów najczęściej głosujących, dominują posłowie PiS. W pierwszej dziesiątce nie ma nikogo z opozycji”.

Kilka tygodni temu mobilizację sejmową miał ogłosić Jarosław Kaczyński. 1 grudnia podczas spotkania klub PiS miał mówić: „Wszystkie ręce na pokład, nie możemy sobie pozwolić na przegrane głosowania, bo musimy udowodnić, że mamy większość”.

Teraz swoich zmobilizować chce Tusk. Jednak jak wyjaśnił później posłowi Mieszkowskiemu, system punktacji miałby dotyczyć tylko członków Platformy Obywatelskiej, a nie wszystkich parlamentarzystów KO. „Nie śmiałbym czegoś narzucać innym partiom” - relacjonują nam słowa Tuska posłowie KO.

Klubowe spowolnienie

„Atmosfera jest zła” - tak relacje w klubie ocenia posłanka KO. „Ludzie się spóźniają na głosowania, bo im nie zależy. Nikt ich nie szanuje. To jest grupa 130 osób, z którymi trzeba mieć kontakt, dawać im zadania. A jest improwizacja. Nie ma podziału na zespoły. Nie jest tak, że Tusk albo Budka mówi: «Teraz ta grupa osób przygotuje ustawę w tym temacie, bo to jest dla nas bardzo ważne». Tak to nie działa”.

Jeszcze rok temu media, w tym OKO.press, pisały o „inflacji konferencji prasowych”.

Politycy KO zwoływali je z każdej okazji, czasem po kilka razy dziennie. Wraz z powrotem Donalda Tuska to się skończyło. Posłowie, nie tylko z partii satelickich, ale też z PO, opowiadają, że prace klubu zwolniły. „Jest stan zawieszenia” - przyznaje jeden z polityków Platformy.

Co z mniejszymi koalicjantami?

Podczas spotkania klubu KO pojawił się jeszcze jeden temat, który podnosi posłom ciśnienie: relacja Platformy z mniejszymi koalicjantami. Z Donaldem Tuskiem starł się o to poseł Nowoczesnej Krzysztof Mieszkowski.

Mieszkowski zwrócił Tuskowi uwagę, że ten tylko raz wypowiedział słowo „koalicja” w wystąpieniu otwierającym posiedzenie. Można było odnieść wrażenie, że mówi wyłącznie o Platformie Obywatelskiej.

„Z Adamem Szłapką spędzam więcej czasu niż z własną żoną” - bronił się Tusk.

Szłapka to przewodniczący Nowoczesnej. Nowoczesna ma sześcioro posłów, w tym osoby bardzo aktywne i rozpoznawalne jak Monika Rosa, Katarzyna Lubnauer czy sam Szłapka.

„Widać, że Tusk pracuje wyłącznie na Platformę Obywatelską. KO staje się formułą drugorzędną” – mówi OKO.press Mieszkowski.

Tusk odpowiedział jednak, że nie podważa sensu istnienia Koalicji Obywatelskiej.

„Jest sprzeczność między tym, że Tusk w praktyce działa na rzecz Platformy, a deklaruje co innego i te deklaracje brzmią dobrze” - komentuje Mieszkowski. Jego zdaniem strategią Tuska jest oddzielenie środowisk politycznych wyraźną linią: „Chce spolaryzować scenę polityczną, polaryzacja daje wyraźne obiekty polityczne”. Jednak według posła to błędna kalkulacja, bo w wyborach o wyniku mogą decydować minimalne różnice procentowe.

„Są ludzie, którzy nie akceptują Platformy, ale są gotowi współpracować z Nowoczesną, Inicjatywą Polską czy Zielonymi. Te różnice są istotne, trzeba budować na tych różnicach i szukać formuły współpracy”.

Szeroka koalicja z udziałem wielu mniejszych partii i mniejszą rolą Platformy Obywatelskiej to był pomysł Rafała Trzaskowskiego. Na pomyśle tym traciliby mniej rozpoznawali posłowie i posłanki PO. Byłaby większa konkurencja o lepsze miejsca na listach, część z nich musieliby dostać koalicjanci. Teraz część posłów Platformy odetchnęła z ulgą. Jednak Tusk, zapowiadając „system punktowy”, dba o to, żeby oni też nie czuli się zbyt pewnie.

;

Udostępnij:

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze