0:000:00

0:00

„Jeżeli Borys Budka zrezygnuje, jestem gotów wziąć odpowiedzialność za Platformę Obywatelską" - zapowiedział Rafał Trzaskowski 30 czerwca 2021 w programie „Fakty po faktach" w TVN24. W następnym zdaniu dodał jednak, że „najważniejsze jest porozumienie", później kilka razy do tego wracał.

Okazją do porozumienia ma być spotkanie Tuska i Trzaskowskiego w czwartek 1 lipca, na dwa dni przed Radą Krajową PO. A wywiad Trzaskowskiego można czytać jako ruch wyprzedzający i umacniający jego pozycję przed tym spotkaniem. Jakby odkurzył swój wizerunek z czasu kampanii prezydenckiej i znów zakrzyknął, że chce się bić.

Jak pisało OKO.press i inne media, w sobotę 3 lipca podczas Rady Krajowej PO Borys Budka ma zrezygnować z przewodniczenia PO na rzecz Donalda Tuska.

„Donald Tusk to przeszłość. Rafał Trzaskowski to przyszłość" - słyszymy jednak w Platformie Obywatelskiej od stronników prezydenta Warszawy. Czy więc prezydent Warszawy rzuci wyzwanie byłemu premierowi?

Przez ostatnie miesiące przyszłość samego Trzaskowskiego opisywały trzy scenariusze:

  1. zostanie szefem PO;
  2. stworzy nową partię;
  3. pozostanie w PO i będzie zmieniał ją od środka, nie biorąc pełnej odpowiedzialności.

Część działaczy od dawna chciała wymusić na Trzaskowskim przejęcie władzy w partii. Jednak do niedawna wydawało się, że najbardziej prawdopodobny jest scenariusz trzeci. Trzaskowski podzielił się rolami z Borysem Budką. Budka miał układać na nowo partię, Trzaskowski - przyciągać do niej nowych wyborców i sojuszników.

Deklaracja o starcie w wyborach na przewodniczącego zdaje się jednak realizować scenariusz numer dwa. Ale czy nie skończy się na scenariuszu trzecim? Czy opcja „nowa lepsza Platforma niebędąca Platformą pod przywództwem Trzaskowskiego" jest wykluczona czy wręcz przeciwnie - właśnie teraz dojdzie do starcia, które wypchnie prezydenta Warszawy poza PO?

Przeczytaj także:

Powtórka z przeszłości. Trzaskowski jak Tusk w 2000 roku?

Patrząc dziś na relację Tuska i Trzaskowskiego, trudno uciec od historycznej analogii.

Platformę Obywatelską stworzyła przegrana Donalda Tuska w walce o przywództwo w Unii Wolności. Jesienią 2000 roku z szefowania UW zrezygnował Leszek Balcerowicz. Unię rozdzierał wtedy konflikt pokoleniowy i polityczny. „Starzy” etosowcy wycinali w regionach młodych liberałów. W wyborach na nowego szefa w szranki stanęli: Bronisław Geremek - wielki patron środowiska UW i uczestnik przemian po 1989 roku - oraz lider frakcji liberałów, 43-letni wówczas Tusk. To Tusk reprezentował wtedy ostre wolnorynkowe podejście, Geremek — większą wrażliwość społeczną.

Tusk przegrał. Wielu jednak zaskoczył dobrym wynikiem. Kilka tygodni później ogłosił, że odchodzi i będzie tworzył nową partię - z Andrzejem Olechowskim i Maciejem Płażyńskim. Tłumaczył, że poszło nie tylko o jego ambicje, ale też o skostnienie Unii Wolności:

„Byłem świadkiem marnowania szansy. UW otwartej na środowiska, które zostały wskutek kongresu de facto wyeliminowane z życia wewnątrz-unijnego, i autentycznego otwarcia”

- wyjaśniał Tusk w styczniu 2001 w „Gazecie Wyborczej" w rozmowie, jaką Monika Olejnik przeprowadziła jednocześnie z nim i Tadeuszem Mazowieckim (UW). Tusk wytyka w niej Unii Wolności, że przez sześć lat nie była w stanie sformułować programu i drwi: „Rutyna polskiej polityki polega na powtarzaniu nieustannych banałów, które dla nikogo nie są przekonujące".

Mazowiecki rozżalony odejściem Tuska, ubolewa, że „brak było w Unii Wolności dostatecznego dialogu”. Zarzuca Tuskowi, że ten jest krótkowzroczny. „Jak można mówić o poszerzaniu centrum, destruując centrum? (...) Jeżeli chcecie budować, poszerzać na destruowaniu, to to jest krótkowzroczne, bardzo krótkowzroczne (...) Jak można budować poszerzenie na destruowaniu?”

Jest przekonany, że Unia „ten kryzys przeżyje”. Jak wiemy, nie przeżyła.

Platforma dwóch prędkości

Napięcie narastało od miesięcy, bo Platforma miesiącami traciła poparcie. Wiosną 2021 było już widać wyraźnie: gdyby to opozycja wygrała ewentualne wybory i tworzyła rząd (na co sondaże dawały duże szanse), to nie Platforma rozdawałaby karty. I pewnie nie polityk PO zająłby fotel premiera. Z szeregów PO coraz częściej było słychać, że coś trzeba z tym zrobić, czyli rozprawić się z przewodniczącym Budką.

I wtedy do gry po raz pierwszy wkroczył Trzaskowski.

5 maja 2021 ogłosił start projektu „Campus Polska Przyszłości”. Na przełomie lipca i sierpnia do Olsztyna na tydzień ma przyjechać tysiąc osób do 35. roku życia. Mieszkania, edukacja, kryzys klimatyczny – o tym mają dyskutować.

W sieci pojawiają się spoty Trzaskowskiego z młodzieżą. Na Twitterze i Facebooku wiceprzewodniczący PO udostępnia zdjęcia i nagrania. Dziewczyna w skórzanej kurtce ramonesce, chłopak w morelowej bomberce, zieleń i rozmowy twarzą w twarz. To inny przekaz niż codzienne komunikaty wizualne PO. Tam partyjne igrzyska, sejmowa sceneria, garnitury i garsonki, znana mantra o tym, że PiS niszczy Polskę. Tutaj: niebieskie i różowe leżaki, maseczki z napisem „Campus Polska przyszłości” i hasło „zaprojektujemy lepsze jutro”.

Platformę elektryzują pytania: co właściwie robi Trzaskowski? Buduje partię wewnątrz partii? Odśrodkową konkurencję? Kiedy zabierze swoje zabawki i pójdzie na swoje? Czy to on złoży do grobu panujący na polskiej scenie politycznej od 20 lat PO-PiS, czy wręcz przeciwnie: rewolucja, jakiej dokona, będzie polegała na tym, że da drugie życie Platformie Obywatelskiej? Wielu działaczy wiosną jest przekonanych: Trzaskowski rozpoczął akcję „ewakuacja”.

Zwłaszcza, że w spocie Campusu padają słowa: „Teraz jest nasz czas, czas na nowe pokolenie”. Brzmi, jakby Trzaskowski nie tylko rekrutował młodych, ale też groził swoim kolegom z partii.

Burbonowie czekają na powrót do gry

Koledzy wzywają Trzaskowskiego na dywanik. Na zebraniach i zarządach dopominają się deklaracji lojalności. „Tysiące ludzi ze struktur harowało w kampanii” – jeden z polityków PO denerwuje się, że wynik Trzaskowskiego z 2020 roku jest zaliczany mu jako osobisty sukces. „Platforma wyłożyła pieniądze, a teraz jej logo parzy. Wiceszef partii wszystkie swoje siły angażuje w ruch, który ma nie mieć nic wspólnego z tą partią”.

„Ja się nigdzie nie wybieram” - powtarza w maju Trzaskowski i publicznie, i na wewnętrznych zebraniach. „Ich niepokój jest podszyty inercją intelektualną. To jest nietwórcza opozycja” - podsumowuje strach starszych kolegów jeden z polityków PO.

„Mają syndrom Burbonów” – mówi polityczka Koalicji Obywatelskiej. Jej zdaniem Platforma nie wie, dlaczego przegrała w 2015 roku. Działacze uważają, że wygrana PiS to chwilowy „kaprys ludu”. Niczym Ludwik XVIII powtarzają: „To ja mam prawo do tronu”. Rządy PiS to chwilowe zakłócenia w rzeczywistości, w której wedle wszelkich praw politycznej natury rządzi i rządzić będzie Platforma. „Obserwują świat z dystansu, co rano czytają gazety, jakby to nie ich dotyczyło i ciągle liczą, że lud w końcu powie: «Wróćcie na tron»” - słyszymy.

Ucieleśnieniem tęsknoty - za rządzeniem i dominacją w sferze publicznej - i ukoicielem strachu przed nową falą jest Donald Tusk.

Jeśli ciągnąć to porównanie, trzeba jednak dodać, że Ludwik XVIII doczekał się restauracji. Po okresie rewolucji i rządach Napoleona Burbonowie wrócili na tron.

Kto patrzy w przyszłość

Trzaskowskiemu udała się rzecz dość niezwykła: będąc politykiem PO od ponad dekady i w najlepszym razie przeciętnym prezydentem stolicy, w kampanii prezydenckiej zaprezentował się jako polityk niezużyty i dający szansę na sukces. Na oczach milionów wyborców latem 2020 roku Trzaskowski przeszedł przemianę – od zblazowanego, rozleniwionego polityka drugiego rzędu w "gryzącego trawę trybuna" (nie tak bardzo ludowego) z błyskiem w oku. A wiarygodna przemiana to sól kampanii prezydenckich. Może też być tak, że znużenie nieskutecznością opozycji, chaotycznym tańcem w rytm PiS-owskich przekazów dnia zrobiłoby bohaterem kogokolwiek, kto miałby choć trochę energii i woli. Ale miał je akurat Trzaskowski.

W wywiadzie 30 czerwca w TVN24 Trzaskowski zaznaczył, że z Tuskiem chce rozmawiać o tym, jaki każdy z nich ma pomysł na przyszłość. „Musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy zadowala nas 25 proc., czy walczyć o całą pulę. Trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, czy patrzymy w przyszłość".

Stając naprzeciwko Tuska, Trzaskowski nie jest pozbawiony atutów. To jego, a nie Tuska wielu wyborców pamięta z bezpośredniej walki z PiS-em, takim, jaki jest dziś, a nie tym sprzed dekady. Przebija Andrzeja Dudę w rankingach zaufania. I ma jeszcze jedną właściwość, o której opowiada w rozmowie z Grzegorzem Sroczyńskim w Gazeta.pl Marcin Duma, szef IBRiS-u: „Z obecnymi liderami opozycji jest trochę tak, że jeśli by razem stanęli na scenie, to wszyscy wyborcy patrzą na Hołownię, nawet jeśli nie chcą na niego głosować - z nadzieją i zainteresowaniem. Ale jak na tej scenie pojawia się też Trzaskowski, to od razu wszyscy obracają oczy na niego. Wchodzi cały na biało i dość łatwo umniejsza rywali".

Nie wiesz co robić, zmień przewodniczącego

Zgodnie z tą logiką część działaczy PO od kilku miesięcy chciała wymusić na Trzaskowskim przejęcie władzy w partii. A byli wśród nich zarówno jego zwolennicy, jak i przeciwnicy. Ci drudzy kalkulowali, że oddanie partii Trzaskowskiemu to najlepszy sposób, żeby go zniszczyć.

Ci pierwsi kalkulowali inaczej. Sympatycy PO nie lubią swojej partii - pokazują najróżniejsze partyjne badania. Są wobec niej tak samo krytyczni jak polityczna konkurencja, a czasem bardziej. Wymiana przewodniczącego mogłabym mieć efekt wizerunkowy. To najłatwiejszy sposób, żeby pokazać sympatykom, że sprawy idą w dobrym kierunku.

„Trzaskowski jest ostatnim kołem ratunkowym Platformy” - mówili nam miesiąc temu nawet politycy uznawani za jego przeciwników. Dziś nierzadko ci sami powtarzają: „Tusk jest ostatnim kołem ratunkowym Platformy”.

Bez względu na to, czy przewodniczącym zostanie Trzaskowski, Tusk czy jeszcze ktoś inny, kluczowe może się okazać to, w jaki sposób zostanie przeprowadzona ta zmiana. A w związku z tym: czy wizerunkowy zysk przeważy nad stratą wynikającą z poczucia chaosu?

Są jeszcze inne badania: te, które pokazują, że Trzaskowskiemu najbardziej szkodzi szyld Platformy. Nie przypadkiem uciekał od niego w kampanii wyborczej. I dlatego jego Campus ma odpowiedzieć na dwie tyleż silne, co przeciwstawne potrzeby: zaangażowania i unikania polityki.

Przewodniczenie Platformie zamykałoby Trzaskowskiemu drogę do realizacji innych scenariuszy.

Mąż opatrznościowy opozycji?

„Za rok zorganizuje konferencję prasową wraz z naszymi koalicjantami – Zielonymi, Barbarą Nowacką, Nowoczesną – zaproszą Platformę do współpracy. A Budka zapyta Rafała, czy może dostać 10 jedynek – z 40” - mówił nam kilka tygodni temu temu polityk PO. „Gra się toczy o to, kto będzie układał listy Koalicji Obywatelskiej w następnych wyborach” - uważa polityk KO.

Były obawy, że Trzaskowski idzie zbyt szeroko i jak przyjdzie do wyborów, to pula dla członków PO będzie bardzo skromna. Z przewodniczącym Tuskiem takiego niebezpieczeństwa ma nie być. Ma zapewnić to, że miejsca dostaną przede wszystkim swoi.

„Platforma nie wystarczy, żeby wygrać wybory” – tę diagnozę powtarzają nam politycy z różnych frakcji w PO. Czasem można odnieść wrażenie, że na przetrwaniu szyldu PO najbardziej zależy TVP Info. PO ukrywała się już pod nazwami „Koalicja Europejska”, „Koalicja Obywatelska” i „Pakt senacki”.

Trzaskowski od kilku miesięcy tworzy swój ośrodek władzy. Częściowo osadzony w ratuszu, częściowo w Sejmie, częściowo w samorządach. Campus to „akcja: rekrutacja”. Znaleźć nowych ludzi gotowych wejść do polityki, pracować z nimi przez najbliższe dwa lata, trochę wyszkolić, zapewnić sobie ich lojalność. „On to robi, żeby transformować PO”. Niektórzy nasi rozmówcy mówią, że Trzaskowski nie spodziewał się takiego oporu w partii, inni – że wręcz przeciwnie.

„Platforma wie, że jej liderem jest Trzaskowski, ale nie jako lider partii” – mówi OKO.press polityk Koalicji Obywatelskiej. Uważa, że część członków PO zaklina rzeczywistość. „Zaczął się proces rebrandingu oparty o Trzaskowskiego”.

„Trzaskowski [jest mężem opatrznościowym]. Bez dwóch zdań" - podsumowuje w Gazecie.pl badania focusowe Marcin Duma, szef pracowni IBRiS. „I nieważne, czy rozmawiamy z lewicowym wyborcą, hołowniowym, czy platformianym. Ale jest jeden warunek: on nie może być liderem Platformy, tylko czegoś ponad".

„Moment Tuska”. A może Trzaskowski stworzy nową partię?

Czy Rafał Trzaskowski zafunduje polskiej polityce powtórkę z rozrywki? Czy zrobi Platformie to, co Tusk Unii Wolności – stworzy nową, lepszą, bardziej „ludową” i popularniejszą wersję starej partii? Wtedy też katapultą nowego ugrupowania były wybory prezydenckie, jego kapitałem politycznym – drugi wynik Andrzeja Olechowskiego w 2000 roku. W tle była walka o przywództwo w „starej” partii i przegrana Tuska na tym froncie.

„Nie ma takiego scenariusza" - mówi OKO.press Cezary Tomczyk, przewodniczący klubu parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej i jeden ze stronników Trzaskowskiego. Zaprzeczają też inni współpracownicy prezydenta Warszawy. „Nie jest tak, że przygotowuję sobie jakąś skocznię. I nie tworzę nowej partii" - mówił sam zainteresowany w wywiadzie dla Onetu.

A może powinien?

Pandemia zakrzywiła polityczną czasoprzestrzeń. Z jednej strony wydaje się, że wybory prezydenckie odbyły się dawniej niż rok temu – w innej epoce. Zanim kilkaset osób dziennie umierało na Covid-19, zanim opozycja skonfliktowała się wokół Funduszu Odbudowy. Z drugiej – to jakby wczoraj. Ludzie żyli od lata bardzo prywatnie, wybory prezydenckie są ostatnim ważnym wydarzeniem politycznym, jakie wielu pamięta.

Może więc to ten moment? „Moment Tuska” z 2001 roku? Czas, by pożegnać się ze starszymi kolegami, kilkoro popularniejszych wziąć na pokład, resztę dobrać z młodego narybku (Campus), z Zielonych, stanąć obok Barbary Nowackiej (bo wyłącznie męskie przywództwo to już żenada) i ogłosić program dla Polski przyszłości? Zielony, socjalliberalny. Na początek: 15 procent.

„Elektorat lewicy to potencjalny zasób Trzaskowskiego” – przyznaje polityk sympatyzujący z ruchem prezydenta Warszawy.

„Projekt polityczny nie może się zaczynać od rozbijania” – kontruje polityk Koalicji Obywatelskiej z życzliwością patrzący na to, co robi Trzaskowski. I dodaje:

„Szanujemy struktury, które istnieją, bo wiemy, jak trudno się je tworzy”.

Jak zmienić przewodniczącego w Platformie

Na koniec zerknijmy na formalności. Jak pisaliśmy, Budka i Tusk szykują na sobotę zmiany w statucie PO. Tyle że zmiany uchwala Konwencja Krajowa większością 2/3 głosów. Mogą więc co najwyżej je zaproponować.

Według statutu PO przewodniczący może zmienić się sam, czyli złożyć rezygnację. Można też go odwołać — „uchwałą Konwencji podjętą większością 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy członków uprawnionych do głosowania”.

Co wtedy, gdy przewodniczący odchodzi? „Jego prawa i obowiązki wykonuje wiceprzewodniczący najstarszy wiekiem”.

Taką osobą w obecnej sytuacji nie jest ani Donald Tusk, ani Rafał Trzaskowski, tylko Ewa Kopacz. Jednak Zarząd może też zdecydować, że ktoś inny z grona Zarządu przejmie obowiązki przewodniczącego. I tutaj Trzaskowski wchodziłby w grę, o ile będzie miał większość w zarządzie.

Statut nie precyzuje, jak długo wiceprzewodniczący mógłby pełnić obowiązki przewodniczącego. Żeby wybrać nowego Przewodniczącego, Rada Krajowa (czyli ciało, które zbiera się w sobotę) musi powołać Krajową Komisję Wyborczą Platformy. A ta organizuje wybory powszechne, w których biorą udział wszyscy członkowie PO.

Poza rozpoczęciem procesu wyborczego zbierająca się w sobotę Rada Krajowa ma kilka innych istotnych kompetencji. Między innymi na wniosek Przewodniczącego wybiera wiceprzewodniczących (dziś są nimi: Bartosz Arłukowicz, Ewa Kopacz, Tomasz Siemoniak i Rafał Trzaskowski). W razie potrzeby Rada może utworzyć w partii dodatkowe funkcje (na wniosek Przewodniczącego) i powołać osoby do pełnienia tych funkcji (też na wniosek Przewodniczącego).

Przewodniczący może również wskazać inną osobę, by przez pewien czas wykonywała niektóre jego zadania (a najważniejszym z nich jest kierowanie Platformą) bez zrzekania się funkcji przewodniczącego. Ale musi tę osobę wybrać spośród członków Zarządu Krajowego. Donald Tusk nie jest jego członkiem. Do zarządu należy natomiast Rafał Trzaskowski.

Formalnie i teoretycznie możliwy jest scenariusz: Borys Budka rezygnuje, a jednocześnie występuje o utworzenie funkcji „przewodniczącego bis” i o to, żeby tę nową funkcję obsadzić Donaldem Tuskiem. Jednak możliwe jest również (teoretycznie i formalnie), że powierza kierowanie Platformą Trzaskowskiemu. Odpowiedź na pytanie, co z tego możliwe jest praktycznie, czyli politycznie, dostaniemy w sobotę 3 lipca.

Udostępnij:

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze