0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Porzycki / Agencja GazetaJakub Porzycki / Age...

Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie orzekł wczoraj (12 lutego), że odmówienie mi wstępu na posiedzenie Sejmu 10 maja 2018 roku było bezprawne.

Tamtego dnia Sejm obradował nad projektem ustawy dotyczącej osób z niepełnosprawnościami, a na sejmowym korytarzu trwał protest osób z niepełnosprawnościami i ich opiekunów.

Kancelaria Sejmu nie zgodziła się wtedy na wydanie mi jednorazowej przepustki, z której korzystają na co dzień dziennikarze i inni obywatele. Centrum Informacyjne Sejmu powołało się na decyzję Komendanta Straży Marszałkowskiej, który w związku z protestem zawiesił wydawanie przepustek “z przyczyn organizacyjnych i bezpieczeństwa”. Komunikat nie tłumaczył, o jakiego rodzaju niebezpieczeństwo chodzi.

Zakaz był tym bardziej enigmatyczny, że do Sejmu mogli wtedy wchodzić i wchodzili reporterzy sejmowi ze stałymi przepustkami oraz goście zaproszeni przez posłów PiS. Nie wpuszczono za to m.in. Janiny Ochojskiej, szefowej Polskiej Akcji Humanitarnej i Wandy Traczyk-Stawskiej, uczestniczki powstania warszawskiego.

Marszałek naruszył konstytucję

Sąd zgodził się z zarzutami zawartymi w skardze, którą pro bono przygotował dla mnie Artur Pietryka z kancelarii Wardyński i wspólnicy, oraz w piśmie Rzecznika Praw Obywatelskich, który przyłączył się do sprawy.

W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Joanna Borkowska podkreśliła, że wbrew stanowisku Marszałka Sejmu dobrze zaadresowałem swoją skargę. Choć decyzję o zawieszeniu wydawania jednorazowych przepustek wydał komendant Straży Marszałkowskiej, “był jedynie wykonawcą zapisów zarządzenia marszałka”.

Chodzi o paragraf 6 punkt 4 zarządzenia nr 1 Marszałka Sejmu, dopisany przez Marka Kuchcińskiego. Pozwala on na komendantowi Straży Marszałkowskiej na “ograniczenie albo wyłączenie prawa wstępu na tereny i do budynków Sejmu” “w wyjątkowych przypadkach, uzasadnionych względami bezpieczeństwa lub względami organizacyjnymi”.

W wyjątkowych przypadkach, uzasadnionych względami bezpieczeństwa lub względami organizacyjnymi, Komendant Straży Marszałkowskiej, po powiadomieniu odpowiednio Szefa Kancelarii Sejmu i Szefa Kancelarii Senatu, może:

1) określić inny rodzaj dokumentów uprawniających do wstępu na tereny i do budynków;

2) określić odmienne zasady korzystania z wejść i wyjść;

3) określić zasady poruszania się w wyznaczonych rejonach budynków, w tym wydzielić specjalnie oznaczone strefy zamknięte lub strefy ograniczonego poruszania się;

4) ograniczyć albo wyłączyć prawo wstępu na tereny i do budynków.

Sąd stwierdził, że Marszałek Sejmu nie mógł w ten sposób ograniczyć konstytucyjnego prawa do informacji publicznej (art. 61), które obejmuje także wstęp na posiedzenia Sejmu wraz z możliwością ich nagrywania.

Zarządzenie Marszałka nie może być podstawą do zakazywania wstępu na obrady Sejmu, ponieważ konstytucja jasno stwierdza (art. 61 ust. 3, art. 31 ust. 3), że prawo dostępu do informacji publicznej w tym przypadku może być ograniczone jedynie ustawą lub regulaminem Sejmu, czyli sejmową uchwałą. Tymczasem zarządzenie Marszałka Sejmu jest aktem prawa niższego stopnia. Do zmiany uchwały potrzebna jest większość sejmowa, do zmiany ustawy zgoda parlamentu i prezydenta, a zarządzenie marszałka samodzielnie może zmienić Marek Kuchciński.

Przepis uchylony

Sędzia Borkowska w ustnym uzasadnieniu wyroku wspomniała, że WSA w Warszawie tego samego dnia wydał orzeczenie, w którym uchylono ten przepis zarządzenia Marszałka Sejmu nr 1, pozwalający na zakazywanie wstępu do Sejmu. Rzeczywiście, według strony sądu kilka godzin wcześniej odbyła się inna rozprawa, dotycząca odmowy wstępu na posiedzenie Sejmu, w której także skarżony był Marszałek Sejmu.

Nie wiemy, kto był w tej sprawie skarżącym i czego dokładnie dotyczyła. Strona sądu informuje jednak, że zaskarżony akt został “uchylony w części”. Domyślamy się więc, że sąd uchylił par. 6 pkt 4 zarządzenia marszałka, mówiący o możliwości “ograniczenia albo wyłączenia prawa wstępu na tereny i do budynków” Sejmu. Dokładny zakres uchylenia zarządzenia Marszałka Sejmu poznamy jednak zapewne dopiero z pisemnych uzasadnień wyroków.

Aktualizacja: Potwierdziliśmy, że WSA w Warszawie na wcześniejszej rozprawie uchylił par. 6 pkt 4 zarządzenia nr 1 Marszałka Sejmu. Skarżącą w tamtej sprawie była Ewa Siedlecka, publicystka "Polityki" i współpracowniczka OKO.press. Reprezentował ją pro bono Paweł Osik z Kancelarii Pietrzak Sidor & Wspólnicy.

"Nikomu nie wolno odcinać obywateli od Sejmu. Nawet marszałkowi. To my jesteśmy suwerenem i mamy prawo kontrolować Sejm, który wybraliśmy" - skomentowała orzeczenie Siedlecka w rozmowie z OKO.press.

A właściwie z jakiego powodu?

Nawet gdyby zakaz wstępu na posiedzenie Sejmu miał odpowiednią podstawę prawną, musiałby być dobrze uzasadniony. Zgodnie z konstytucją, prawo dostępu do informacji publicznej (w tym wstęp na posiedzenie Sejmu), może być ograniczony m.in. ze względu na ochronę porządku publicznego lub bezpieczeństwa. To ograniczenie musiałoby być jednak uzasadnione i proporcjonalne do ewentualnego zagrożenia.

Sędzia Borkowska wyjaśniła, że Marszałek Sejmu powinien był uzasadnić, dlaczego moja obecność w Sejmie mogłaby zagrażać czyjemuś bezpieczeństwu i dlaczego miałbym być groźniejszy niż reporterzy sejmowi ze stałymi przepustkami. Co więcej, Marszałek musiałby wykazać, że zagrożone przeze mnie bezpieczeństwo jest dobrem większym niż prawo do informacji publicznej, które mi odebrał. Marszałek nawet nie podjął się takich wyjaśnień.

Dzisiejszy wyrok jest nieprawomocny i prawdopodobnie Marszałek Sejmu odwoła się od niego do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Zasugerował to na Twitterze Andrzej Grzegrzółka, dyrektor Centrum Informacyjnego Sejmu, pisząc: “w sądzie jak w piłce nożnej, zatem Kancelaria Sejmu nie komentuje wyniku po zakończeniu pierwszej połowy”.

Do NSA odwoła się także Patryk Wachowiec z Forum Obywatelskiego Rozwoju, który także złożył skargę na niewpuszczenie go do Sejmu w trakcie protestu RON. W wyroku z grudnia 2018 r. WSA w Warszawie stwierdził, że nie doszło w tym przypadku do naruszenia prawa do informacji publicznej, ponieważ wydanie zakazu wstępu przez Straż Marszałkowską mieściło się w ramach jej uprawnień. Od tego orzeczenia zdanie odrębne zgłosiła sędzia Anna Sękowska.

Przeczytaj także:

Prokuratura nie widzi przestępstwa

W sprawie niewpuszczenia mnie do Sejmu w maju 2018 r. złożyłem także doniesienie do prokuratury, podobnie jak Ewa Siedlecka, publicystka “Polityki”, oraz Fundacja Press Club Polska. W zawiadomieniu, które przygotowałem z pomocą Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska, Marszałkowi Sejmu Markowi Kuchcińskiemu i Komendantowi Straży Marszałkowskiej Piotrowi Rękosiewiczowi zarzucałem popełnienie trzech przestępstw:

  • nieudostępnienia informacji publicznej wbrew ciążącemu obowiązkowi,
  • utrudniania krytyki prasowej,
  • niedopełnienia obowiązków służbowych.

Prokuratura odmówiła jednak wszczęcia śledztwa, uzasadniając, że marszałek Sejmu może dowolnie ograniczać wstęp do niego dziennikarzom i innym obywatelom. Na decyzję prokuratury złożyliśmy zażalenia do sądu, ale przyznał jej rację. Jak pisała Ewa Siedlecka, sędzia Marcin Kosowski z Sądu Okręgowego w Warszawie stwierdził, że marszałek ma „blankietowe” (czyli dowolne) upoważnienie do wydawania zarządzeń związanych z porządkiem i bezpieczeństwem na terenie Sejmu. Postanowienie jest ostateczne.

;

Udostępnij:

Daniel Flis

Dziennikarz OKO.press. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Wcześniej pisał dla "Gazety Wyborczej". Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Komentarze