„Gdyby ten projekt był robiony kilka lat temu, gdy rządziła Platforma czy PSL, to nikt by nie zwrócił na niego uwagi. To, że prawa obywatelskie zostaną ograniczone, to całkowita nieprawda. Projekt nawiązuje do systemu, który funkcjonuje dzisiaj. Mówienie, że mamy do czynienia z naruszeniem praw konstytucyjnych, jest naprawdę dużym nadużyciem”
– tak minister w Kancelarii Premiera i wiceszef Solidarnej Polski Michał Wójcik bronił projektu zmian w kodeksie postępowania w sprawach o wykroczenia w radiowej „Trójce” 19 stycznia 2021.
Chodzi o projekt złożony w Sejmie 8 stycznia 2021 przez grupę posłów PiS. Wprowadza on dwie kluczowe zmiany:
- Przyznaje referendarzom sądowym kompetencje do wydawania nakazów karnych w sprawach o wykroczenia. Referendarze – czyli osoby, które mogą wykonywać niektóre funkcje sędziów – zgodnie z nowym art. 94a k.p.w. będą mogli wydawać nakazy karne (czyli quasi-wyroki) takie jak nagana lub grzywna.
- Znosi instytucję odmowy przyjęcia mandatu (uchylenie art. 97 § 2 k.p.w.), który ma być automatycznie wykonalny. Osoba ukarana będzie mogła odwołać się od niego w ciągu siedmiu dni. Będzie musiała sprecyzować, czy zaskarża mandat co do winy czy co do kary (projektowany art. 99a § 2) i od razu podać sądowi wszelkie znane dowody.
W uzasadnieniu projektodawcy tłumaczą, że chodzi o odciążenie sądów i funkcjonariuszy policji. Zdaniem mec. Marcina Wolnego z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka może się to jednak nie udać.
„Do sądu będą trafiały nieprzygotowane sprawy, bez dowodów, ew. tylko z dowodami, które wskazała strona, bo najprawdopodobniej zabraknie postępowania wyjaśniającego prowadzonego przez policję. To może nie wystarczyć do wydawania nakazów karnych i wyroków nakazowych. Sądy oraz referendarze będą musieli zwracać się do policji z prośbą o wyjaśnienie sytuacji. To może przysporzyć pracy, zamiast jej zaoszczędzić” – mówi Wolny w rozmowie z OKO.press.
O projekcie krytycznie wypowiedziało się gros uznanych autorytetów prawniczych. W zapewnienia ministra Wójcika nie wierzy też część koalicji Zjednoczonej Prawicy.
Niekonstytucyjne, groźne przepisy
„Proponowana w tym projekcie zmiana modelu postępowania mandatowego stanowi zaprzeczenie podstawowych, konstytucyjnie chronionych wartości, jakie powinny obowiązywać w demokratycznym państwie prawa. Sprawowanie wymiaru sprawiedliwości należy do władzy sądowniczej, a nie Policji. Dlatego podstawowym prawem każdego obywatela jest prawo do odmowy przyjęcia mandatu, zaś mandat nie może stanowić namiastki wyroku w postępowaniu represyjnym, jakim jest postępowanie w sprawach o wykroczenia” – pisze Naczelna Rada Adwokacka w przyjętej jednomyślnie opinii do projektu.
NRA apeluje do sejmowej większości o nieuchwalanie propozycji. „Najwłaściwszą formą oceny tego projektu byłoby jego odrzucenie w pierwszym czytaniu” – podkreślają prawnicy.
W stanowisku z 12 stycznia 2021Rzecznik Praw Obywatelskich wskazuje, że zmiany w ustawie mogą naruszać gwarantowane konstytucyjnie prawa człowieka i obywatela, takie jak:
- domniemanie niewinności (art. 42 ust. 3 Konstytucji);
- prawo do sądu (ar. 45 Konstytucji, art. 77 ust. 2 Konstytucji);
- prawo do obrony (art. art. 42 ust. 2 Konstytucji);
- oraz statuowaną art. 2 Konstytucji RP zasadę demokratycznego państwa prawnego.
„Regulacja prawna zakładająca brak możliwości odmowy przyjęcia mandatu karnego stwarza faktycznie sytuację, w której arbitralne podejście funkcjonariusza organu uprawnionego do ścigania wykroczeń może zrodzić nieodwracalne konsekwencje prawne dla obywatela” – pisze Bodnar.
Ograniczenie praw obywateli
Poważne wątpliwości prawników budzi tryb odwoływania się od wymierzonego mandatu.
„Przy wnoszeniu odwołania, w ciągu tych pierwszych siedmiu dni, dana osoba będzie musiała podać wszystkie okoliczności, które są jej znane i wszystkie dowody, które mogłyby być podstawą jej twierdzeń. To nie jest dobre rozwiązanie. Termin siedmiu dni jest bardzo krótki, zbyt krótki, by przemyśleć sprawę, znaleźć pomoc prawną i zastanowić się nad środkami dowodowymi” – mówi OKO.press mec. Marcin Wolny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
Projekt podobnie oceniają eksperci prawni Fundacji Batorego w stanowisku z 18 stycznia 2021.
„Przyjęte w projekcie tak istotne ograniczenie inicjatywy dowodowej obwinionego narusza nie tylko założenie dążenia do ustalenia prawdy materialnej, ale i prawo do obrony oraz domniemanie niewinności; wedle projektodawców to obwiniony ma udowadniać swoją niewinność, nie zaś – jak wymagają tego standardy postępowania karnego – organy ścigania są obowiązane udowadniać sprawstwo i winę” – piszą.
Fundacja Batorego i RPO wskazują także, że w postępowaniu przed sądem pierwszej instancji nie obowiązywałby zakaz reformationis in peius. Sąd mógłby wymierzyć karę surowszą lub surowszego rodzaju, jak również orzec środek karny.
„Ukarany mandatem, składając odwołanie, ryzykować będzie, że oprócz ewentualnych kosztów sądowych będzie musiał ponieść jeszcze surowszą karę. Skonstatować trzeba, że propozycja ta zmierza do zniechęcenia ukaranych obywateli do kwestionowania zasadności mandatu” – pisze Adam Bodnar.
Projekt podpisany in blanco
„Chcę podkreślić, że nie jest to projekt resortu sprawiedliwości tylko posłów. Trudno ograniczać posłów, mają prawo składać taką inicjatywę. Przedstawicielem wnioskodawców jest pan poseł Kanthak. Ale to nie znaczy, że projekt powstawał w resorcie sprawiedliwości” – zapewniał słuchaczy „Trójki” minister Wójcik.
Projekt rzeczywiście złożyła w Sejmie grupa posłów PiS. Ich reprezentantem został Jan Kanthak – przedstawiciel Solidarnej Polski i były rzecznik prasowy Ministerstwa Sprawiedliwości.
O tym, że zmiany w ustawie najpewniej jednak były efektem pracy resortu Zbigniewa Ziobry, mówił m.in. RPO Adam Bodnar. Rządząca koalicja wielokrotnie zgłaszała swoje pomysły jako poselskie, by ominąć etap konsultacji publicznych wymagany dla projektów rządowych. A tym samym maksymalnie skrócić czas prac.
„Pojawia się projekt poselski, żaden z posłów w zasadzie przez weekend na jego temat się nie wypowiada, rozpoczyna się debata, a od poniedziałku następuje szturm medialny ze strony Ministerstwa Sprawiedliwości łącznie z ministrem Marcinem Warchołem i nagle wychodzi, kto tak naprawdę jest autorem tego projektu” – wskazywał Bodnar w wywiadzie z „Gazetą Wyborczą” 13 stycznia 2021.
To, że projekt był inicjatywą partii Zbigniewa Ziobry, ustalił także w nieoficjalnych rozmowach z politykami PiS i Porozumienia Jarosława Gowina dziennikarz RMF FM Patryk Michalski. Ziobro miał osobiście przekonywać do tego pomysłu Jarosława Kaczyńskiego.
Co więcej, jeden z wnioskodawców z PiS miał przyznać, że podpisał się pod projektem in blanco, nie znając jego treści. Teraz jest „załamany i wściekły”.
Posłowie Porozumienia Gowina zapowiadają już, że będą głosować przeciwko projektowi. Przekonania brakuje także wśród niektórych polityków PiS. Rzeczniczka partii Anita Czerwińska poinformowała 19 stycznia 2021, że Sejm nie zajmie się ustawą na posiedzeniu 20 i 21 stycznia, bo jest ona wciąż konsultowana. Kolejne obrady Sejmu odbędą się pod koniec lutego.
Sposób, by zamrozić kobiece protesty
Projekt może rodzić konsekwencje dla uczestników i uczestniczek protestów po wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 ograniczającym prawo do legalnej aborcji. Protestujący wielokrotnie byli karani mandatami, część z nich korzystała z prawa do odmowy ich przyjęcia i dochodzenia swoich praw przed sądem.
„Później okazuje się, że te sprawy wygrywają, i że policja się kompromituje tym, że te sprawy przegrywa, a ludzie święcą swoje zwycięstwa w obronie praw konstytucyjnych. Wygląda na to, że władza chciałaby obywatelom także to odebrać i absolutnie to będzie oznaczało przejście do kolejnego etapu, właśnie takiego twardego budowania państwa policyjnego” – komentował RPO.
Antyaborcyjny wyrok TK wraz z uzasadnieniem wciąż nie został jeszcze opublikowany. Niewykluczone, że przyjmując takie rozwiązania, rządzący będą chcieli powstrzymać spodziewaną falę protestów po ew. publikacji.
„Ustawa jest nacelowana na wywołanie efektu mrożącego, zniechęcenie ludzi do protestów. Choćby dlatego, że nieprawomocny mandat będzie już egzekwowalny. Co więc z tego, że ja się odwołam, skoro komornik, urząd skarbowy wejdzie na moje konto i zabezpieczy te 1000 czy 500 złotych, którymi zostałem ukarany? Nie będę mógł korzystać z tych pieniędzy. Co mi z tego, że po dwóch latach sąd przyzna mi rację? Skoro przez cały ten czas nie będę mógł skorzystać z moich pieniędzy?” – komentuje Marcin Wolny.
„Z całą pewnością jest to jedno z najgroźniejszych rozwiązań, jakie proponuje się w tym projekcie” – dodaje.
Zagrożenie podobnie widzi RPO Adam Bodnar.
„Czy tak mamy żyć, że cała władza będzie w rękach policjantów i policjant będzie tym arbitrem, który będzie rozstrzygał – tobie zabierzemy stypendium, tobie wkroczymy na wynagrodzenie, na emeryturę, bo taką ma władzę w ręku? Czy też jednak taką władzę zostawimy tylko i wyłącznie w rękach sądów, tak jak powinno być w państwie opierającym się na trójpodziale władzy?” – mówił Bodnar.
Argument Wójcika: "a bo za peło…".
śmieć prawno ludzki ,były lewicowiec po prawicowym dokształcie
O motyla noga. Same głąby prawnicze. Dyplom ukończenia studiów nie gwarantuje posiadania wiedzy na odpowiednim poziomie. Tej "wadzy" nie są potrzebni dobrzy specjaliści. A ten broni sprawy, której obronić się nie da.
Myśl przewodnia Wójcika: bo nikt nam nie wmówi, że białe jest białe.
Tak to jest jak prawa tworzą niedouczeni magistrowie. Tacy co parę razy podchodzili do egzamin ów końcowych jak pani Przyłębska.
Prawo jest dla obywateli a nie dla wygody Solidarnej Polski, kanapowej partyjki co fuksem dostała się do parlamentu.
Wy koniecznie chcecie mieć znowu tłumy na ulicach. I tak aż do strajku generalnego i pożegnania ze stołkami.
Tylko gdzie są wydziały prawa, których absolwenci wręcz jawnie w ramach wysługiwania się partii sprzeniewierzają się prawu i konstytucji?
Argumenty godne prawniczego geniuszu. Macie ciule wszystko w garści i jeszcze się szczypiecie. Odpowiada się panie Wójcik: "chu… was to obchodzi, co robimy z prawem (bezprawiem)", zgodnie z tym, jak pan myśli. Bo zawsze ma pan nieszczery wyraz twarzy. Ale skoro reprezentuje pan Ministerstwo Bezprawia i Kłamstwa…
"Za PO nikt by się nie przyczepił". Tak, nikt by się nie przyczepił. A wiesz, dlaczego, durniu? Bo za PO nigdy taki chamski pomysł nie przyszedł nikomu do głowy!
Minister Wójcik: "Gdyby rządziła PO, to tutaj by się dziś odbywały targi dzieci, gdzie chłopczyk mógł był oddany na wychowanie parze homoseksualistów. Tak samo jak się dzieje w wielu krajach zachodnioeuropejskich."
Czy tak to właśnie szło panie Wójcik?
PS Te targi dzieci to z pewnością na terenie dworca kolejowego w Czeladzi, gdzie pan wiceminister mieszka?
Jeżeli jakimś cudem ta ustawa zostałaby uchwalona, to by znaczyło tylko, że Państwo Polskie to twór historyczny, a ja żyję w jakiejś dżungli i naturalnym będzie stosować się do jej praw, czyli dbać wyłącznie o swój interes i nie dać się innym dzikusom złapać.