0:00
0:00

0:00

Sędzia Sądu Okręgowego w Warszawie Dariusz Łubowski 21 września 2020 orzekł, że niedopuszczalne jest wydanie z Polski do Holandii Ekateriny i Conrada Hertog na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania.

26 czerwca wystąpił o to Sąd Zeeland-West-Brabant, który chce przeprowadzić wobec nich postępowanie karne. To delikatna sprawa rodzinna, dotycząca opieki i praw rodzicielskich nad dzieckiem z autyzmem.

Sędzia Łubowski w uzasadnieniu decyzji najpierw powołał się na argumenty moralne. Dokonał też obszernej krytyki dopuszczalności eutanazji w Holandii. Nie wskazując na konkretne przesłanki stwierdził, że w wypadku prawdopodobnego odebrania praw rodzicielskich rodzicom chłopca, ten po ukończeniu 12 lat może zostać w Holandii poddany eutanazji.

Następnie sędzia Łubowski podważył niezależność sądów w Holandii i w ostrych słowach skrytykował współpracę Sądu Okręgowego w Amsterdamie z Warszawskim Sądem Okręgowym, oskarżając holenderski sąd i prokuraturę o obstrukcje w sprawach Europejskiego Nakazu Aresztowania.

To ewidentna reakcja na decyzję Sądu Okręgowego w Amsterdamie, który zadał dwa pytania prejudycjalne Trybunałowi Sprawiedliwości UE i do czasu uzyskania odpowiedzi zawiesił wykonywanie Europejskiego Nakazu Aresztowania z Holandii do Polski. Była to pierwsza taka systemowa decyzja sądu w państwach UE.

Działania holenderskiego sądu wynikają z pragmatycznych pobudek: konieczności zapewnienia obywatelom UE ochrony prawnej i prawa do sprawiedliwego procesu, które gwarantuje prawo unijne. Jest też wynikiem obawy, że erozja niezawisłości sędziowskiej, praworządności i demokracji jak toksyna rozniesie się po całym organizmie prawa unijnego.

Przeczytaj także:

Polityczna krytyka rządu i sądów w Holandii dokonana przez sędziego Łubowskiego w uzasadnieniu postanowienia dalece wykracza poza zwyczajową rolę sędziego, który w orzeczeniach wypowiada się o przedmiocie rozstrzyganej sprawy.

Wcześniej na decyzję holenderskiego sądu ostro zareagował poseł PiS Przemysław Czarnek, wymieniany jako potencjalny następca ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Dla OKO.press postanowienie Sądu Okręgowego w Amsterdamie szczegółowo objaśniał prof. John Morijn z Uniwersytetu w Groningen.

Filipika wobec sądów i rządu Holandii

Dariusz Łubowski jest sędzią od 1995 roku, od 2010 roku w sekcji karnej Sądu Okręgowego w Warszawie. Ma bogate doświadczenie zawodowe w sprawach dotyczących międzynarodowego prawa karnego i współpracy międzynarodowej. W latach 1997-2013 był delegowany do Ministerstwa Sprawiedliwości.

Od 2018 roku kieruje sekcją postępowania międzynarodowego do spraw z zakresu prawa karnego ze stosunków międzynarodowych a od 2019 koordynuje sekcję do spraw współpracy międzynarodowej i praw człowieka w sprawach karnych w Sądzie Okręgowym w Warszawie.

Jako kierownik sekcji, co do zasady sam rozstrzyga wnioski dotyczące Europejskiego Nakazu Aresztowania.

Wydał dwa postanowienia o niedopuszczalności ENA z Polski do Holandii w stosunku do matki i ojca chłopca (sygn. akt: VIII Kop 180/20 i VIII Kop 181/200).

W uzasadnieniu postanowień sędzia Łubowski wskazuje na "poważne wątpliwości co do niezależności holenderskich organów władzy sądowniczej wydających Europejskie Nakazy Aresztowania i podejrzenie działania przez nie z przyczyn motywowanych politycznie oraz ideologicznie".

Ocenił, że "obstrukcja" dokonuje się według "stałego scenariusza przez działające niewątpliwie wspólnie i w porozumieniu dwa holenderskie organy tj. Openbaar Ministerie (odpowiednik prokuratury) oraz Sąd Okręgowy w Amsterdamie (właściwy w Holandii dla obrotu prawnego z zagranicą)."

Zarzucił, że strona holenderska nie wysyła do Warszawy pełnych postanowień, a jedynie treść pytań zadawanych przez Sąd Okręgowy w Amsterdamie, który jako jedyny w Holandii rozpatruje sprawy ENA. "Nie jest znana zatem argumentacja sądu holenderskiego w zakresie ewentualnych wątpliwości co do niezawisłości polskich sędziów".

Sędzia Łubowski wskazuje też na asymetrię wysiłków: strona holenderska nie tłumaczy maili na polski, a z warszawskiego sądu do Holandii wysyłane pocztą lub faksem są dokumenty tłumaczone na angielski lub niderlandzki z poświadczeniem notarialnym. Skarży się też na wymienianie maili z kolejnymi pytaniami - i wreszcie na milczenie strony holenderskiej w sprawach ENA. Wyraża również wątpliwości co do udziału Openbaar Ministerie w procedurze ENA.

Było to jednak tylko preludium przed prawdziwą filipiką. Sędzia Łubowski zarzuca holenderskim sądom upolitycznienie, a władzom Holandii doprowadzanie do rozwoju międzynarodowej przestępczości - handlu narkotykami - i utrudnianie jej zwalczania. Politykę narkotykową Holandii określa jako patogenną.

"Nieformalnie (jedynie z mediów) wiadomo, że w ramach procedury prejudycjalnej (o czym strona holenderska Sądu Okręgowego w Warszawie także nie powiadomiła) podnoszone są wobec polskich sędziów absurdalne i nie poparte jakimikolwiek faktami ani przykładami konkretnych spraw czy orzeczeń zarzuty rzekomego braku niezawisłości.

Co należy z całą mocą podkreślić dzieje się tak w odniesieniu nade wszystko do przestępców ściganych za poważne przestępstwa narkotykowe, które w znacznej mierze generuje państwo holenderskie i za które państwo to ponosi w znacznej mierze odpowiedzialność.

Jeżeli politycznym celem takiego postępowania strony władz holenderskich, w tym Sądu Okręgowego w Amsterdamie, jest - choćby pośrednio - ograniczenie skutecznego zwalczania przez polski wymiar sprawiedliwości a konkretnie przez Sąd Okręgowy w Warszawie najgroźniejszej przestępczości międzynarodowej, to cel ten został osiągnięty".

Sędzia Łubowski oskarża holenderski sąd o wikłanie się w polityczny spór o praworządność w Polsce toczony przez instytucje unijne i rządy państw członkowskich, w tym Holandii. W jego ocenie:

"Tego rodzaju aktywność całkowicie dyskredytuje każdy sąd państwa członkowskiego Unii Europejskiej jako organ niezależny od władzy wykonawczej. Czynienie polskiego wymiaru sprawiedliwości zakładnikiem politycznej gry na poziomie Unii Europejskiej (której żaden sąd polski nie jest i nigdy nie może stać się stroną) i faktyczne uniemożliwianie polskiemu sądowi ścigania sprawców najpoważniejszych przestępstw, za których zaistnienie obciążać należy m.in. patogenne podejście państwa holenderskiego do dostępu do narkotyków, jest głęboko nieprofesjonalne i nieuczciwe, a dla porządku prawnego UE w najwyższym stopniu destrukcyjne".

Strona holenderska od ponad dwóch lat nie wykonała żadnego ENA (w tym dotyczących zbrodni) wydawanego przez Sąd Okręgowy w Warszawie. Obstrukcja orzeczeń tutejszego sądu jest realizowana przez stronę holenderską według stałego scenariusza przez działające niewątpliwie wspólnie i w porozumieniu dwa holenderskie organy tj. Openbaar Ministerie (odpowiednik prokuratury) oraz Sąd Okręgowy w Amsterdamie (właściwy w Holandii dla obrotu prawnego z zagranicą). Sąd Okręgowy w Amsterdamie (prawdopodobnie) wydaje postanowienia o zadaniu polskiemu sądowi dodatkowych pytań w przedmiocie wykonania ENA (o charakterze pozamerytorycznym np. czy rząd obniżył sędziom wynagrodzenia itp.). Następnie niskiego rzędu urzędnicy Openbaar Ministerie, których tożsamości nie można zweryfikować (brak podpisu elektronicznego), przesyłają pocztą elektroniczną do Sądu Okręgowego w Warszawie samą treść pytań. W żadnej sprawie nie zostały przesłane stronie polskiej pełne urzędowe odpisy postanowień, nie jest znana zatem argumentacja sądu holenderskiego w zakresie ewentualnych wątpliwości co do niezawisłości polskich sędziów. Natomiast Sąd Okręgowy w Warszawie nieustannie w każdej sprawie przesyła faksem kopie oraz pocztą tradycyjną poświadczone za zgodność urzędowe odpisy swoich pism i orzeczeń zawsze załączając tłumaczenia przysięgłe na języki urzędowe obowiązujące w Holandii (niderlandzki lub angielski). Jest to powszechnie przyjęta praktyka w obrocie prawnym ze wszystkimi innymi państwami członkowskimi Unii Europejskiej.

W przeciwieństwie do strony polskiej maile pochodzące z Openbaar Ministerie są nie tylko formalnie nie podpisane, ale nie są także tłumaczone na język polski. Następnie strona holenderska po uzyskaniu odpowiedzi na dodatkowe pytania z tutejszego sądu formułuje dodatkowe pytania do odpowiedzi na dodatkowe pytania. Po udzieleniu kolejnych odpowiedzi na dodatkowe pytania do odpowiedzi na dodatkowe pytania strona holenderska milczy i nie wydaje żadnej decyzji ani o wykonaniu ENA ani o odmowie wykonania ENA. Jak już wskazano taka sytuacja trwa od co najmniej dwóch lat.

Wątpliwości strony polskiej budzi także status Openbaar Ministerie, tzn. czy nie jest to organ władzy wykonawczej (politycznej) i czy spełnia kryteria organu władzy sądowniczej w rozumieniu Decyzji Ramowej Rady z dnia 13 czerwca 2002 r. w sprawie europejskiego nakazu aresztowania i procedury wydawania osób między Państwami Członkowskimi (2002/584/WSiSW) uprawnionego do występowania w procedurze wykonywania ENA

Sąd Okręgowy w Warszawie przed kilkoma miesiącami zwrócił się do strony holenderskiej z prośbą o objaśnienie pozycji ustrojowej Openbaar Ministerie. Strona holenderska nie udzieliła żadnej odpowiedzi.

Nieformalnie (jedynie z mediów) wiadomo, że w ramach procedury prejudycjalnej (o czym strona holenderska Sądu Okręgowego w Warszawie także nie powiadomiła) podnoszone są wobec polskich sędziów absurdalne i nie poparte jakimikolwiek faktami ani przykładami konkretnych spraw czy orzeczeń zarzuty rzekomego braku niezawisłości. Co należy z całą mocą podkreślić dzieje się tak w odniesieniu nade wszystko do przestępców ściganych za poważne przestępstwa narkotykowe, które w znacznej mierze generuje państwo holenderskie i za które państwo to ponosi w znacznej mierze odpowiedzialność.

Jeżeli politycznym celem takiego postępowania strony władz holenderskich, w tym Sądu Okręgowego w Amsterdamie, jest - choćby pośrednio - ograniczenie skutecznego zwalczania przez polski wymiar sprawiedliwości a konkretnie przez Sąd Okręgowy w Warszawie najgroźniejszej przestępczości międzynarodowej, to cel ten został osiągnięty.

Sądy holenderskie stają się stroną i wpisują się w polityczny spór toczony z polskim rządem (nie z polskimi sędziami) na poziomie Unii Europejskiej przez instytucje unijne, ale także rządy kilku państw członkowskich w tym Holandii. Tego rodzaju aktywność całkowicie dyskredytuje każdy sąd państwa członkowskiego Unii Europejskiej jako organ niezależny od władzy wykonawczej. Czynienie polskiego wymiaru sprawiedliwości zakładnikiem politycznej gry na poziomie Unii Europejskiej (której żaden sąd polski nie jest i nigdy nie może stać się stroną) i faktyczne uniemożliwianie polskiemu sądowi ścigania sprawców najpoważniejszych przestępstw, za których zaistnienie obciążać należy m.in. patogenne podejście państwa holenderskiego do dostępu do narkotyków, jest głęboko nieprofesjonalne i nieuczciwe, a dla porządku prawnego UE w najwyższym stopniu destrukcyjne. Mechanizm wzajemnego uznawania ENA nadal w obrocie z pozostałymi - poza Holandią- państwami członkowskimi pozostaje bezwzględnie najskuteczniejszym środkiem zwalczania przestępczości w Unii Europejskiej. Jego kwestionowanie z pobudek, które mogą mieć charakter polityczny i ideologiczny, musi prowadzić i już prowadzi do ciężkich następstw w zakresie ścigania najpoważniejszych przestępstw na obszarze całej Unii Europejskiej.

Odmowa wykonania ENA - tak jak choćby w sprawie niniejszej - musi opierać się na konkretnych podstawach prawnych, dowiedzionych faktach dotyczących indywidualnie określonej sprawy, a nie na domniemaniach potencjalnego, przyszłego acz niepewnego zagrożenia dla dotychczas niezdefiniowanego w europejskich traktatach pojęcia praworządności. Także i te poważne braki w zakresie niezależności i bezstronności holenderskiego wymiaru sprawiedliwości poprzez upolitycznienie decyzji procesowych stanowią naruszenie standardów niezależnego wymiaru sprawiedliwości w rozumieniu art. 6 Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności oraz jej odpowiednika - art. 47 Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej8 a w tej konkretnej sprawie muszą stanowić kolejną podstawę odmowy wykonania przedmiotowego ENA. W kontekście powyższych okoliczności istnieje poważna obaw, że małżonkowie E. i D. d. H.w przypadku wydania ich do Holandii nie mieli by zapewnionego uczciwego procesu.

Reasumując stwierdzić należy, że wobec rażącego i systemowego naruszania przez stronę holenderską wyżej wskazanych przepisów Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności oraz Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej w sprawie niniejszej wystąpiła stypizowana w dyspozycji art. 607p § 1 pkt 5 kpk obligatoryjna przesłanka odmowy przekazania E. d. H. władzom holenderskim.

Z tych wszystkich względów Sąd orzekł jak w części dyspozytywnej niniejszego postanowienia.

Delikatna sprawa rodzinna

Sprawa, którą rozstrzygał sędzia Łubowski, dotyczy delikatnych kwestii rodzinnych. Od 2018 roku syn państwa Hertog Martin przebywał w zakładzie diagnostyczno-opiekuńczym w Holandii. W lutym 2020 roku Sąd Noord-Holland orzekł o ograniczeniu pieczy rodzicielskiej i umieszczeniu dziecka w placówce opiekuńczej do lutego 2021 roku.

Holenderski sąd orzekł, że „w razie utrzymywania władzy rodzicielskiej przez rodziców rozwój M. byłby poważnie zagrożony (…), rodzice są pedagogicznie nieprzygotowani i niezdolni do właściwego wychowania M. i nie są w stanie wziąć na siebie odpowiedzialności za opiekę i wychowanie M.(…) ”, a powody, dla których chłopca objęto opieką nie ustąpiły.

24 czerwca rodzice, wbrew woli opiekunów placówki opiekuńczej, przewieźli syna do Polski. Mają odpowiadać za uprowadzenie z artykułów 279 i 282 holenderskiego kodeksu karnego. Grozi za to kara do 9 lat pozbawienia wolności.

Rodzice uważają, że w czasie pobytu w ośrodku opiekuńczym stan dziecka się pogorszył i nie podlegał terapii w zakresie autyzmu. Wskazali, że chcą "zapewnić mu dalszy rozwój i otoczyć go opieką w państwie dającym gwarancje przestrzegania wartości rodzinnych". Złożyli wniosek o przyznanie azylu w Polsce i o nieuznawanie postanowień sądów holenderskich w Polsce.

Sędzia Sądu Okręgowego postanowił, że nie wyda Hertogów do Holandii na podstawie ENA, poddając argumenty moralne i oceniając, że przebywanie dziecka z autyzmem poza "domowym zaciszem", zwłaszcza bez matki, jest "skrajnie nieludzkie i barbarzyńskie."

"Nie wymaga nawet żadnej specjalistycznej wiedzy psychologicznej czy medycznej stwierdzenie, że każde dziecko a w szczególności dziecko autystyczne wymaga przede wszystkim miłości rodzicielskiej, spokoju i poczucia bezpieczeństwa, które zapewnić mu mogą rodzice a w szczególności matka przebywając wspólnie w domowym zaciszu. Tego rodzaju postępowanie ocenić należy jako skrajne nieludzkie i barbarzyńskie. W konsekwencji uznać należało, że w sprawie niniejszej istnieje poważna, realna i bezpośrednia obawa naruszenia przez władze holenderskie praw człowieka przysługujących małżonkom d. H. i ich dziecku M., a konkretnie art. 8 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i Obywatela" - ocenił sędzia Łubowski.

Nie wydamy dziecka, bo w Holandii mogą je zabić

Obszerna część uzasadnienia zawiera ocenę prawnie dopuszczalnej eutanazji w Holandii.

"Przerażające jest jednak, że możliwość zabijania ludzi chorych przez lekarzy odnosi się także do osób chorych psychicznie, w tym na demencję (najczęściej w formie choroby Alzheimera) a nawet depresję. Przy tym decyzja o zabiciu psychicznie chorych może zapaść także wobec dzieci po ukończeniu 12. roku życia. Powyższe sytuacje nie są niestety teoretyczne.

W Holandii rokrocznie ponad 6 tys. ludzi zabijanych jest przez lekarzy w ramach tzw. eutanazji czynnej a bliżej nieznana liczba istnień ludzkich jest unicestwianych w ramach tzw. eutanazji biernej (pomocy ludziom chorym w samobójstwie).

W 2016 roku zabite zostało w ramach eutanazji jedno dziecko, a w 2017 roku już troje dzieci (brak danych za kolejne lata). W przypadku, kiedy osoby chore są samotne (lub pozostające pod opieką państwa) w praktyce wyłączna decyzja o zabiciu takiego chorego należy do lekarzy".

Sąd uzasadnił decyzję o niewydaniu Holendrów do Holandii w ramach ENA prawdopodobieństwem, że zostaną im sądowo odebrane prawa rodzicielskie, a stan dziecka znacznie pogorszy się, co w ocenie polskiego sądu niesie wysokie ryzyko, że "po ukończeniu 12. roku życia może zostać pozbawione życia przez lekarzy bez zgody, a nawet bez wiedzy swoich rodziców".

"Zatem kwestią najistotniejszą rozstrzyganą w sprawie niniejszej jest nie tylko kwestia naruszania przez Holandię praw człowieka przysługujących rodzicom, dobro, czy zdrowie dziecka, ale życie - biologiczne przetrwanie tego konkretnego dziecka. Sąd Okręgowy w Warszawie, nie mogąc wykluczyć takiego biegu wydarzeń, nie weźmie na swoje sumienie życia tego dziecka już pokrzywdzonego przez los i władze holenderskie" - uzasadnił sędzia Łubowski.

Holandia jako ostrzeżenie i zagrożenie

Holandia odgrywa istotną rolę w imaginarium polskich konserwatystów, jako kraj uosabiający zagrożenia z wolnościowego podejścia do aborcji, eutanazji, legalizacji związków partnerskich i małżeństw osób tej samej płci, czy polityki narkotykowej.

Ma być przestrogą dla Polski i motywacją dla obrony "tradycyjnej polskiej rodziny" w obliczu zagrożeń moralnych i egzystencjalnych płynących z Zachodu - choć w głośnym raporcie agencji ONZ UNICEF o dobrostanie dzieci w najbardziej rozwiniętych krajach świata, dzieci w Holandii wypadają najlepiej, podobnie jak prowadzona w tym zakresie przez Holandię polityka.

Od początku forsowania przez Zjednoczoną Prawicę zmian w sądownictwie i wymiarze sprawiedliwości po 2015 roku, holenderscy politycy, zarówno krajowi, jak i unijni - zwłaszcza wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Frans Timmermans - w wypowiedziach polityków ZP i prorządowych mediów odgrywali rolę "złych policjantów", czy wręcz wrogów Polski.

Odmawiano Holendrom - i szerzej, osobom z krajów Europy Zachodniej, które nie doświadczyły komunizmu - możliwości oceny zmian dokonywanych w sądach w Polsce. Absurdy tej argumentacji pokazywaliśmy w OKO.press.

Holenderski rząd, w przeciwieństwie na przykład do niemieckiego, głośno i stanowczo wypowiada się przeciwko erozji państwa prawa, demokracji i praw człowieka w państwa Unii Europejskiej, zwłaszcza na Węgrzech i w Polsce.

Premier Holandii Mark Rutte w czasie dyskusji w holenderskim parlamencie poddał pomysł utworzenia nowej Unii Europejskiej, bez Węgier i Polski. Prawo unijne nie przewiduje możliwości wyrzucenia państwa członkowskiego z UE. Jedynym wyjściem byłoby wystąpienie wszystkich pozostałych państw z UE na podstawie artykułu 50 Traktatu o UE, co zrobiła Wielka Brytania, i powołanie nowej wspólnoty.

Pojawienie się takiego pomysłu w krajowej debacie publicznej jest symptomem niezadowolenia wielu holenderskich polityków z obecnego stanu i kierunku integracji w UE. Wynika ono w dużej mierze z tradycyjnie sceptycznego podejścia holenderskich elit politycznych do projektu integracji europejskiej i pragnienie zachowania autonomii w obrębie wspólnoty.

W tym celu Holendrzy przewodzili "oszczędnej" grupie państw UE w czasie negocjacji unijnego budżetu, domagając się twardych mechanizmów powiązania wypłaty funduszy unijnych z przestrzeganiem unijnych wartości (z myślą o Węgrzech, Polsce, Rumunii) oraz kontroli wydatkowania unijnych środków (z myślą o Włoszech czy Grecji).

Problemem filipiki sędziego Łubowskiego jest pomieszanie kwestii, które należy rozpatrywać osobno: działań holenderskiego rządu, wypowiedzi holenderskich polityków, orzeczeń wydawanych przez niezależne holenderskie sądy i działań instytucji unijnych wobec polskiego rządu. A także losu dziecka z niepełnoprawnością.
;

Udostępnij:

Anna Wójcik

Pisze o praworządności, demokracji, prawie praw człowieka. Współzałożycielka Archiwum Osiatyńskiego i Rule of Law in Poland. Doktor nauk prawnych. Pracuje w Instytucie Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk. Stypendystka Fundacji Humboldta, prowadzi badania w Instytucie Maxa Plancka Porównawczego Prawa Publicznego i Międzynarodowego w Heidelbergu.

Komentarze