Jacek Kurski w wywiadzie dla „Sieci" oskarża media piszące o jego bezprawnym zwolnieniu z izolacji z powodu zakażenia koronawirusem: „Ich metodą jest kłamstwo, a celem, jak w przypadku kłamstwa w sprawie mojego koronawirusa, jest obrzydzenie mnie ludziom." A czy sam mówi prawdę?
W drugiej połowie grudnia Onet napisał, że Kurski mimo dwóch dodatnich wyników testu PCR poleciał do Paryża na Eurowizję Junior. W najnowszym wydaniu tygodnika „Sieci" prezes TVP, jak to się ładnie mówi, „odpiera te zarzuty z całą mocą". „Oszustwo Onetu, »Gazety Wyborczej« i innych strumieni kłamstwa polega na tym, że mój test PCR z 13 grudnia traktują jako początek choroby, w sytuacji, kiedy to był już jej koniec" - mówi.
Kurski twierdzi, że zachorował 27-28 listopada - nie zrobił jednak testu, bo myślał, że to zwykłe przeziębienie. Na wszelki wypadek izolował się w tym czasie w domu. 12 grudnia wraz z żoną wykonał „rutynowy, przesiewowy test antygenowy" - ujemny. Dzień później zrobił jednak test PCR, jak twierdzi dlatego, że myślał, iż będzie on potrzebny przy wjeździe do Francji. Test przyniósł wynik pozytywny.
14 grudnia Kurski poprosił więc lekarzy z MSWiA, żeby wykonali badanie, które potwierdzi lub wykluczy zakażenie. „Na tej podstawie i zgodnie z obowiązującym rozporządzeniem ministra zdrowia lekarz złożył do sanepidu wniosek o zdjęcie izolacji". Niestety potem badanie zostało „wykradzione i w bezmyślny, antynaukowy sposób zinterpretowane przez Onet".
Wywiad zilustrowany jest wynikami trzech testów antygenowych, przeprowadzonych u Kurskiego w dniach 15, 18 i 21 grudnia. Wszystkie przyniosły wynik negatywny.
Prezes Kurski przyznaje, że procedura była „niestandardowa", ale jego zdaniem całkowicie zgodna z prawem.
„Każdy ozdrowieniec z mylnym, dodatnim wynikiem PCR może pogłębić analizę swojego stanu zdrowia i skorzystać z przepisów rozporządzenia ministra zdrowia, które właśnie w tym celu zostało wydane."
Onet twierdzi, że Kurski zgłosił się na test PCR po kontakcie z osobą zakażoną. Załóżmy jednak, że mówi prawdę i przechorował COVID-19 na przełomie listopada i grudnia - czego udowodnić się nie da, bo wtedy nie zrobił testu. Potwierdzałyby to jednak trzy negatywne wyniki testów antygenowych, które najprawdopodobniej wykryłyby aktywne zakażenie mające miejsce po kontakcie przed 13 grudnia.
Po otrzymaniu dodatniego wyniku RT-PCR prezes TVP zdaje sobie sprawę, że nie będzie mógł pojechać do Paryża - zgodnie z rozporządzeniem ministra zdrowia powinien bowiem pozostawać w izolacji co najmniej przez 10 dni. A impreza w Paryżu jest za niespełna tydzień.
W tym momencie Polacy, którzy nie są Jackiem Kurskim - np. Jan Kowalski lub Janina Kowalska - są uziemieni, bo rządowe rozporządzenie mówi wyraźnie: dodatni wynik tekstu jest wpisywany do bazy EWP i zwolnienie z izolacji może nastąpić po 10 dniach oraz minimum 24 godziny po ustąpieniu gorączki. Jeśli objawy trwają, lekarz pierwszego kontaktu może izolację przedłużyć.
Ani w rozporządzeniu o chorobach zakaźnych powodujących powstanie obowiązku hospitalizacji, izolacji lub izolacji w warunkach domowych oraz obowiązku kwarantanny lub nadzoru epidemiologicznego, ani w jego nowelizacjach,
nie ma mowy o tym, żeby nadać komuś status ozdrowieńca wcześniej na mocy procedury takiej, o jakiej mówi Kurski.
Rozporządzenie mówi tylko, że w szczególnych przypadkach, także uzasadnionych klinicznie, można zwolnić kogoś wcześniej z izolacji, ale po uzyskaniu co najmniej dwukrotnie negatywnych wyników testu diagnostycznego z próbek pobranych w odstępach co najmniej 24-godzinnych.
Jacek Kurski o takich testach milczy. Test z 14 grudnia, który miał być podstawą zwolnienia go z izolacji, jest za to kuriozalnym przypadkiem. Centralny Szpital Kliniczny MSWiA w Warszawie wydał oświadczenie, w którym pisze, że to badanie zostało przeprowadzone „w celu potwierdzenia statusu ozdrowieńca". Szpital przyznaje, że wynik testu był pozytywny, ale wskazuje na późny okres po infekcji COVID-19, tj. wykrycie genomu wirusa pomiędzy 30 a 35 cyklem badania. Na tej podstawie zwrócił się więc do sanepidu z wnioskiem o zakończenie izolacji pacjenta.
Rzeczywiście im wcześniej w badaniu RT-PCR w wielokrotnie powtarzanych cyklach wykryje się geny specyficzne dla wirusa SARS-CoV-2, tym większa pewność, że trwa infekcja.
Test jest bardzo czuły, więc zdarza się, że wykrywa też fragmenty nieaktywnego już patogenu, którego organizm jeszcze nie usunął.
Ale jak pisze „Gazeta Wyborcza", w testach stosowanych przez szpital MSWiA ten próg, powyżej którego wynik można uznać za negatywny, wynosi 41 w przypadku jednego z testów i 43 w przypadku drugiego. To rzeczywiście dużo - zalecenia NIZP-PZH mówią o 35 cyklach, ale każą się również odwoływać do zaleceń producenta, jeśli próg zostanie przekroczony.
Zapytany o to przez Onet dr hab Tomasz Dzieciątkowski, wirusolog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, stwierdził: „Owszem, im wyższy jest numer cyklu PCR, przy którym nastąpi oderwanie krzywej fluorescencji od poziomu tła, tym mniej jest wirusa w próbce, ale to może wynikać z bardzo wielu czynników: ze sposobu pobrania, transportu materiału czy jego izolacji. W związku z tym żadne wiarygodne laboratorium ani odpowiedzialny diagnosta laboratoryjny nie podpisałby się pod czymś takim. Ja powiem szczerze, że jako diagnosta laboratoryjny z kilkunastoletnim stażem nie podpisałbym się pod tym, że taka osoba jest ozdrowieńcem, bo nie wiadomo czy jest.
Generalnie, jeśli jest wykryty materiał wirusa i jest to wynik poniżej takiego cyklu, jaki wskazał producent testu, jest to wynik dodatni".
Zanim jesienią 2020 roku minister zdrowia nie wprowadził zasady, że zwolnienie z izolacji może nastąpić automatycznie po 10 dniach lub w odpowiednim czasie od ustąpienia objawów, zwalniały z niej dwa ujemne wyniki testu PCR. I dla wielu osób oznaczało to drogę przez mękę, bo wciąż wychodziły im wyniki dodatnie. Głośna była zwłaszcza historia 10-latki z Bydgoszczy, która w izolacji musiała spędzić 50 dni.
Nadal jednak obowiązuje zasada dwóch negatywnych następujących po sobie testów, jeśli ktoś ma być zwolniony z izolacji wcześniej niż po 10 dniach.
Onet tymczasem wyśledził jeszcze, że z bazy EWP... znikały dane Jacka Kurskiego. Niedługo przed publikacją portalu o przyśpieszonym nadaniu mu statusu ozdrowieńca pojawił się drugi jego profil, na którym nie ma już informacji o wynikach testów. Co więcej, wcześniej, kiedy 13 i 14 grudnia wprowadzono do systemu wyniki pozytywnych testów Kurskiego, ktoś wykasował stamtąd dwa razy jego prawdziwy numer telefonu - do którego ma również dostęp policja, mogąca sprawdzić, czy osoba w izolacji rzeczywiście przebywa w domu. Z tego numeru korzysta również aplikacja Kwarantanna Domowa, która automatyzuje sprawdzanie przestrzegania izolacji i kwarantanny - trzeba robić sobie w niej selfie na żądanie, a aplikacja wykrywa dzięki lokalizacji smartfona, czy dana osoba rzeczywiście znajduje się pod wskazanym adresem.
Jacek Kurski tymczasem zapowiedział, że złoży pozew przeciwko Onetowi za wykradzenie danych zdrowotnych i „zbudowanie na nich kłamstwa". Przy okazji prezentując skany pozwu, ujawnił swój prawdziwy numer telefonu.
Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".
Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".
Komentarze