Ministerstwo Finansów podało, że kwota wolna od podatku w wysokości 60 tys. zł to 48 mld zł mniej w budżecie w skali roku. To ogromny koszt, a Lewica nie chce tego projektu poprzeć. Przed KO trudne decyzje, co zrobić ze swoją sztandarową obietnicą
Wiemy, że w tym roku nie uda się wprowadzić jednej ze sztandarowych propozycji Koalicji Obywatelskiej – kwoty wolnej od podatku w wysokości 60 tys. złotych. Rząd może się przez to spodziewać presji ze strony opozycji. Na konferencji prasowej 3 stycznia Jarosław Kaczyński wskazał właśnie ten projekt jako przykład niespełnionej obietnicy nowego rządu. Choćby z tego powodu niełatwo będzie o tym projekcie zapomnieć.
4 stycznia dowiedzieliśmy się, jak Ministerstwo Finansów ocenia koszt tego rozwiązania.
„Szacuje się, że podwyższenie kwoty wolnej od podatku z 30 tys. zł do 60 tys. zł mogłoby w warunkach 2024 roku spowodować zmniejszenie obciążeń podatkowych z tytułu podatku dochodowego od osób fizycznych o ok. 48 mld zł” – czytamy w odpowiedzi wiceministra finansów Jarosława Nenemana.
To ogromna kwota. To więcej niż kosztował program 500+ (około 40 mld zł). I ogromny koszt w kontekście planowanych dochodów budżetowych.
W projekcie budżetu na 2024 rok rząd zapisał 604 mld zł dochodów podatkowych. Ale ponad połowa tej kwoty (316 mld zł) to dochody z podatku VAT. Dochody z PIT prognozowane są na 109,2 mld zł. Po zmniejszeniu dochodów o koszt zwiększenia kwoty wolnej od podatku zostaje tylko 61,2 mld zł. To mniej niż w 2019 roku, gdy było to 65,4 mld zł. I spadek aż o 44 proc.
Skąd więc w ogóle pomysł, by tak radykalnie obniżyć dochody państwa z podatku PIT?
Była to prosta odpowiedź na to, co PiS zaproponowało w maju 2021 roku i wprowadziło od stycznia 2022 roku: kwota wolna od podatku w wysokości 30 tys. zł. Nie jest to część przemyślanej strategii na reformę polskiego systemu podatkowego. W kampanii wyborczej przed zeszłorocznymi wyborami parlamentarnymi Donald Tusk pomnożył 30 przez dwa i tak powstała obietnica KO. Uproszczenie? Być może. Ale w trakcie długiej kampanii, a pomysł ten poznaliśmy już wiosną 2023, nie usłyszeliśmy nic więcej na temat tego, dlaczego kwota wolna ma wynosić akurat tyle. Ani dlaczego w tak krótkim czasie powinniśmy kwotę wolną podnieść tak mocno.
Z ust Tuska padały raczej ogólniki w rodzaju: „Potrzebujemy niższych podatków, praca w Polsce musi się znowu opłacać”.
Według dotychczasowych wyliczeń Centrum Analiz Ekonomicznych CenEA koszt tej obietnicy dla finansów publicznych to 39,4 mld zł. Skąd taka różnica między wcześniejszymi wyliczeniami ekspertów a najnowszym szacunkiem Ministerstwa Finansów?
„Szacunki kosztów podniesienia kwoty wolnej od podatku są bardzo wrażliwe względem przyjętej nominalnej bazy dochodów, a w szczególności od dynamiki dochodów wśród podatników z dochodami do opodatkowania pomiędzy obecną wartością kwoty wolnej i tą podwyższoną” – wyjaśnia dla OKO.press szef CenEA dr hab. Michał Myck. Dodaje: „Nominalny ogólny wzrost płac, wyższa płaca minimalna, wyższe płace w sektorze publicznym, wyższe emerytury i renty w 2024 roku to zmiany, które z pewnością podniosą koszty wprowadzenia wyższej kwoty wolnej względem wcześniejszych szacunków”.
Według ekonomistów CenEA korzyści z podniesienia kwoty wolnej dla gospodarstw domowych o niskich dochodach byłyby „bardzo ograniczone”. Gospodarstwa domowe z pierwszej, drugiej i trzeciej grupy decylowej (każda kolejna grupa decylowa to kolejne 10 proc. gospodarstw domowych w rozkładzie dochodu, pierwsza grupa to 10 proc. najuboższych, dziesiąta – 10 proc. najbogatszych) zyskiwałyby mniej niż 100 zł, pierwsza nie zyskuje prawie nic.
Im więcej się zarabia, tym więcej na kwocie wolnej 60 tys. zł się zyskuje.
W przypadku dziewiątej grupy decylowej zysk przekracza 500 zł.
Czyli podniesienie kwoty wolnej od podatku do 60 tys. zł w praktyce oznacza transfer pieniędzy do lepiej zarabiających. Ale wysokość tych transferów nie zmieni życia dobrze zarabiających gospodarstw domowych. Zyski są rozproszone, koszty dla państwa – ogromne.
Dr hab. Michał Myck mówi nam, że wyższy szacunek Ministerstwa Finansów przypomina, jak kosztowna dla sektora finansów publicznych byłaby taka reforma.
Uważa jednak, że wyższa kwota nie zmienia jego oceny tej propozycji:
„To poważne uszczuplenie dochodów zarówno budżetu centralnego jak i budżetów samorządowych, a jednocześnie reforma, którą trudno uzasadnić z punktu widzenia wsparcia podatników o najniższych dochodach i tym samym z punktu widzenia motywacji do pracy dla osób niepracujących, których potencjalne płace najczęściej nie należą do najwyższych.
W przypadku dyskusji takich propozycji powinno pojawić się pytanie, jakimi obciążeniami podatkowymi rząd planuje uzupełnić uszczuplenie dochodów wynikające z wprowadzenia wyższej kwoty wolnej lub kosztem jakich wydatków zostałoby ono wprowadzone”.
To kluczowe pytanie. Zabranie z państwowego budżetu prawie 50 mld zł oznacza albo dotkliwe cięcia wydatków, albo konieczność uzupełnienia dochodów. Na to sposoby są dwa – albo nowe lub podwyższone podatki, albo wyższe zadłużenie.
A pamiętajmy jeszcze, że jak zwrócił uwagę dr hab. Michał Myck, wyższa baza podatkowa to wyższy koszt takiej reformy. A to oznacza, że w 2025 roku takie zmiany będą jeszcze bardziej kosztowne.
„Wyższa kwota od podatku to bardzo zły pomysł: nie stać nas na dodatkowe zubożenie państwa o 48 mld zł rocznie – tym bardziej kiedy trzeba wydać kilkaset mld zł na armię. Nie stać nas również na dalsze zwiększanie nierówności dochodowych, które już teraz należą do najwyższych w Europie” – napisał w mediach społecznościowych prof. Marcin Piątkowski.
Znacząco wyższe podatki są dziś politycznie niemożliwe do przeprowadzenia. Jest możliwość dalszego zadłużania się, ale robienie tego tylko po to, by zwiększyć kwotę wolną od podatku (czyli odpuścić część opodatkowania dobrze i bardzo dobrze zarabiających) po prostu nie jest dobrym pomysłem.
Potrzeby pożyczkowe państwa netto w projekcie budżetu na 2024 rok to 250 mld zł. Kolejne 50 mld to sporo. Ministerstwo Finansów powinno zastanawiać się dziś, jak w długim okresie finansować konieczność zbrojenia się, czy ważne projekty infrastrukturalne, a nie jak dalej obniżać i tak stosunkowo niskie podatki dochodowe.
Koalicja Obywatelska musi w tym roku odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego właściwie obiecała tak słabo przemyślany projekt. I jak silnie zależy jej na przeprowadzeniu go oraz jak duży będzie koszt wycofania się z kolejnej radykalnej podwyżki kwoty wolnej od podatku. Na dziś wszystko wskazuje, że rezygnacja będzie dla polskiego państwa korzystna.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze