PO chce spełniać obietnice wyborcze przed wyborami. Pomysł z 60 tys. kwoty wolnej pewnością upadnie w Sejmie, ale może wrócić jesienią. Podstawowym problemem są potencjalne straty budżetu i samorządów. Partia Tuska obiecuje rekompensaty, ale nie ma ich w ustawie
60 tysięcy kwoty wolnej od podatku – proponuje Platforma Obywatelska.
W trakcie spotkań z wyborcami Donald Tusk wielokrotnie podkreślał, że jego zdaniem w Polsce należy silniej dbać o ludzi pracujących. I ta propozycja jest zdaniem Tuska właśnie wyrazem takiej troski.
Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że pomysł ten jest skonstruowany podobnie, jak 800 plus. Czyli jest przede wszystkim skrojony pod wybory. To prosta propozycja, dwukrotne podwyższenie dotychczasowej kwoty wolnej. Byłoby to bardzo szybkie zwiększenie tej bariery – na początku 2022 roku weszła w życie kwota wolna w wysokości 30 tys. Stało się tak po latach unikania tej reformy, chociaż rządzących do podwyższenia zobligował wyrok Trybunału Konstytucyjnego.
W wyroku z października 2015 roku sędziowie TK argumentowali, że kwota w wysokości niższej niż obowiązujące minimum egzystencji jest sprzeczna z konstytucją. PiS z faktyczną zmianą czekał do 2021 roku, gdy wiosną ogłosił Polski Ład. Kwota wolna w wysokości 30 tys. złotych była jego częścią. Wcześniej wyrok TK, który nakazywał podniesienie kwoty wolnej tak, by była wyższa niż minimum egzystencji, zrealizowano tylko w bardzo ograniczonym zakresie.
Premier Morawiecki na pomysł PO zareagował w swoim stylu: w TVP Info nazwał Donalda Tuska oszustem i wyraził nadzieję, że nikt się na te obietnice nie nabierze.
Szymon Hołownia jest przeciwny podniesieniu kwoty wolnej do 60 tys. zł:
„Polska 2050, w obecnej sytuacji wysokiej inflacji, jest przeciwna zwiększeniu kwoty wolnej od podatku do 60 tysięcy złotych, tak jak proponuje to lider PO Donald Tusk” – mówił szef Polski 2050 w wywiadzie dla PAP.
I dodawał:
„Jest to działanie proinflacyjne, a co za tym idzie, odbije się na kosztach kredytów, cenach towarów i usług w tym edukacji czy zdrowia. Takie rozwiązanie będzie oznaczać też znaczny ubytek dla finansów samorządów, który nie zostanie im zrekompensowany”.
„Nie tylko mówimy o tym, że składamy jutro ustawę, która mówi: waloryzujemy świadczenie 500 plus. Ten projekt będzie zawierał de facto trzy nasze rozwiązania. Drugie rozwiązanie jest dedykowane tym wszystkim, którzy w Polsce pracują. Bez względu na to, czy mają dzieci, czy nie mają dzieci. Ci ludzie, których dochody brutto nie przekraczają 6 tys. zł, będą zwolnieni z podatku dochodowego de facto, bo mówimy, że kwota wolna będzie wynosiła 60 tys., a nie 30 tys. zł” – mówiła we wtorek 16 maja posłanka Izabela Leszczyna.
I rzeczywiście, grupa posłów PO złożyła w środę 17 maja ustawę w Sejmie.
Projektodawcy podają w uzasadnieniu ustawy koszty dla finansów publicznych. Czytamy tam:
„Wejście w życie ustawy będzie miało wpływ na budżet państwa oraz budżety jednostek samorządu terytorialnego w wysokości łącznie 35 mld zł (w tym 18 mld skutek finansowy dla jednostek samorządu terytorialnego)”.
Wiceminister Finansów Artur Soboń podał swoje wyliczenia na Twitterze:
„29,6 mld zł mniej dla budżetu państwa (22,4 mld zł ubytku dochodów PIT i 7,1 mld zł wzrostu wydatków BP na subwencję dla JST) samorządy to ubytek dochodów 15,5 mld zł (spadek PIT o 22,6 mld zł i wzrost subwencji o 7,1 mld zł)”.
To jednak osobliwe, by urzędnik państwowy zajmował się wyliczeniami konsekwencji partyjnych programów. Ostatecznie jednak są to podobne kwoty.
Co w takim razie z ubytkami w dochodach? To szczególnie ważne w przypadku samorządu.
W uzasadnieniu do ustawy czytamy:
„Zmiana wysokość udziału jednostek samorządu terytorialnego we wpływach z podatku dochodowego od osób fizycznych zostanie określona w przepisach o dochodach jednostek samorządu terytorialnego”.
Czyli – planowana jest zmiana udziału samorządu w podatku PIT, ale zostanie ona określona później.
Ustawa ma dziś oczywiście minimalne szanse na przejście przez Sejm i wejście w życie. PiS i Polska 2050 są na nie. Sytuacja mogłaby zmienić się jesienią, gdyby w październiku zmieniła się władza, a najważniejszą partią w rządowej koalicji była właśnie PO. Wówczas ustawa może wrócić i być ekspresowo uchwalona.
O problem z finansami samorządów w kontekście dalszego podnoszenia kwoty wolnej od podatku zapytaliśmy posłankę Izabelę z Leszczynę.
Kwota wolna od podatku dochodowego w wysokości 60 tys. zł, zgodnie z projektem ustawy złożonym przez Klub KO, wejdzie w życie od 1.01.2024 roku” – mówi OKO.press Leszczyna – „W uzasadnieniu do tej ustawy wskazaliśmy, że przepisy, które pozwolą uzupełnić powstałą w ten sposób lukę w dochodach samorządów, wprowadzimy ustawą o dochodach jednostek samorządu terytorialnego. Obie ustawy wejdą w życie jednocześnie. Niedopuszczalne, naszym zdaniem, jest ograbianie samorządów z ich dochodów własnych, a następnie rozdawanie tekturowych czeków według uznania partyjnych działaczy”.
Izabela Leszczyna dodaje, że podobne rozwiązania zastosuje, by ograniczyć straty organizacji pożytku publicznego, które dziś dostają 1,5 proc. podatku PIT.
Wysokość udziału samorządów we wpływach w PIT określa ustawa o dochodach jednostek samorządu terytorialnego.
Artykuł 4 mówi:
„Kwotę rocznego dochodu gminy z tytułu udziału we wpływach z podatku dochodowego od osób fizycznych ustala się, mnożąc ogólną kwotę wpływów z tego podatku przez 0,3934, z zastrzeżeniem art. 89, i wskaźnik równy udziałowi należnego podatku dochodowego od osób fizycznych od podatników zamieszkałych na obszarze gminy, w ogólnej kwocie należnego podatku, ustalony w sposób określony w ust. 4”.
Dla powiatu przelicznik wynosi 0,1025, dla województwa - 0,0160.
W praktyce oznacza to, że w tym roku udział gmin w PIT wyniesie 38,4 proc. Wysokość tego odsetka zmienia się, ale bardzo nieznacznie. W 2022 roku był niższy o 0,06 punktu procentowego. Wpływy z tego podatku to bardzo istotna część dochodów samorządów. W 2019 roku było to 20,2 proc. Ale zmiany w podatkach i ciągłe ich obniżanie oznaczają spadki. W 2022 roku było to już 16,9 proc., w 2023 według szacunków ma wynieść 16,1 proc.
W kwietniu Piotr Polak, koordynator Komisji Unii Metropolii Polskich na kongresie Local Trends zaprezentował dane o dochodach własnych samorządu w ostatnich trzech latach.
Czyli pomimo dynamicznie rosnących pensji (od których odprowadzany jest podatek PIT) wartość wpływów spada. Silne podniesienie kwoty wolnej od podatku oznaczałoby dalsze spadki.
Platforma Obywatelska obiecuje, że ubytki zrekompensuje, ale nie przedstawia konkretnego planu. Obniżając PIT i zwiększając kwotę wolną, PiS również obiecywało, że ubytki zrekompensuje. I samorządy rekompensaty otrzymują, ale są one niewystarczające, przychodzą na konto w ostatniej chwili. Samorządowcy są załamani. "Przewidujemy, że w roku 2023 roku stracimy z dochodów PIT około 30 mld zł. Koszty rosną, a dochody samorządów się zatrzymały. Sytuacja jest fatalna" – mówił w kwietniu dla OKO.press Zbigniew Frankiewicz, prezes Związku Miast Polskich.
To pokazuje, że na tego rodzaju rekompensaty plan musi być gotowy równolegle z obniżaniem podatków, a nie jako uzupełnienie pierwszego pomysłu. Dla PiS priorytetem był Polski Ład, dodatkowe rozwiązania wymyślano później. Analogicznie PO zależy przede wszystkim na pomyśle wyższej kwoty wolnej od podatku. Inne niezbędne rozwiązania – jak rekompensaty dla samorządów – wymyśli się później. Dopóki nie wiemy, jak zostanie to załatwione, nie możemy w pełni ocenić projektu.
Problem z podnoszeniem kwoty wolnej polega na tym, że najwięcej nominalnie zyskują ci, którzy zarabiają więcej. Według wyliczeń Małgorzaty Samborskiej z firmy consultingowej Grant Thorton osoba, która zarabia miesięcznie pensję minimalną (od lipca będzie to 3600 zł brutto) zyska miesięcznie 43 złote na rękę. Osoby, które zarabiają natomiast powyżej 7 tys. zł brutto, zyskują 300 złotych miesięcznie.
W propozycji PO pierwsze 60 tys. zł dochodu nie byłyby obłożone żadnym podatkiem dochodowym. Kolejne 60 tys. to 12 proc. podatku PIT. A powyżej tej kwoty stawka wynosi 32 proc.
Od każdej kwoty, nawet poniżej kwoty wolnej od podatku trzeba zapłacić 9 proc. składki zdrowotnej.
Z tego powodu koszty podniesienia kwoty wolnej dla finansów publicznych będą mniejsze niż w przypadku zmian Polskiego Ładu
„Konsekwencje finansowe podnoszenia kwoty wolnej i tym samym korzyści z tego płynące dla podatników, nie są tak wysokie jak było to w poprzednim systemie” – komentuje dla OKO.press dr hab. Michał Myck, szef think tanku ekonomicznego CenEA. Od razu jednak dodaje, że pomimo tych zastrzeżeń, podwojenie kwoty wolnej byłoby istotnym kosztem dla sektora finansów publicznych.
„Choć zarówno całkowity koszt, jak i zakres korzyści podatników będą zależały od tego, jak dobrane zostaną pozostałe parametry systemu. Wydaje mi się, że ze szczegółowymi analizami należy się jeszcze nieco wstrzymać”.
Dr hab. Michał Myck potwierdza, że dla osób zarabiających niewiele, korzyści z tego rozwiązania nie będzie.
„Wszyscy zarabiający (przeciętnie) mniej niż 3200 zł miesięcznie nie odczują różnicy, a dla tych zarabiających nieco ponad tę kwotę różnica w dochodzie netto będzie niewielka. Podobnie będzie w przypadku dużej części emerytów i rencistów, którzy podatek dochodowy płacą dopiero od poziomu 2500 zł brutto miesięcznie”.
W rozmowie z OKO.press ekonomista podkreśla, że w przypadku planowania zmian systemu podatkowego trzeba zastanawiać się, jakim grupom i w jakim celu zamierza się obciążenia obniżyć lub podnieść.
„Jeśli proponowana reforma miałaby przyjąć wyłącznie postać podniesienia kwoty wolnej, to wysokie korzyści odczują głównie osoby o średnich i wysokich dochodach” – mówi nam ekspert – „Gdybyśmy chcieli skupić korzyści na pracujących osobach o niższych dochodach to, biorąc pod uwagę istniejący dziś system, należałoby wprowadzić mechanizm tzw. negatywnego podatku dochodowego, który można opracować w taki sposób, by np. obniżyć (lub wyzerować) składkę zdrowotną dla osób o niskich dochodach. W ten sposób można w systemie podatkowym »promować« aktywność zawodową, a jednocześnie podnieść korzyści z pracy gospodarstw z niższych grup dochodowych”.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze