Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga umorzyła śledztwo w sprawie nieopublikowania wyroków Trybunału Konstytucyjnego. Poziom merytoryczny uzasadnienia tej decyzji to kompromitacja prokuratury, świadcząca o całkowitym podporządkowaniu śledczych rządowi Prawa i Sprawiedliwości
Prokuratura od początku robiła wiele, aby nie zająć się łamaniem prawa w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, gdzie zdecydowano o blokadzie publikacji wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 9 marca 2016 roku ws. ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, którą PiS przegłosowało w grudniu 2015 roku.
W kwietniu 2016 roku prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie możliwości popełnienia przestępstwa polegającego na niedopełnieniu obowiązków lub przekroczenie uprawnień przez funkcjonariuszy publicznych (art. 231 Kodeksu Karnego) przez:
Na tę odmowę zażalenie złożyła Helsińska Fundacja Praw Człowieka, a 13 października 2016 sąd uchylił decyzję prokuratury i nakazał wszczęcie śledztwa w tej sprawie.
Złamanie prawa jest bowiem oczywiste. Art. 190 ust. 1. Konstytucji RP stanowi, że "orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego mają moc powszechnie obowiązującą i są ostateczne", a ust. 2 tego artykułu, że "podlegają niezwłocznemu ogłoszeniu w organie urzędowym, w którym akt normatywny był ogłoszony".
10 lutego 2017 prokuratura ogłosiła, że "wobec braku znamion czynu zabronionego" umarza śledztwo. Komunikat podpisany przez rzecznika praskiej prokuratury, Łukasza Łapczyńskiego, to kompilacja tez z prorządowych mediów, w której aż roi się od błędów.
Jak ustalono, zaniechanie publikacji w/w orzeczeń, było działaniem podyktowanym ochroną interesu publicznego, wyrażającym się w niedopuszczeniu do wprowadzenia do obrotu prawnego rozstrzygnięć sprzecznych z obowiązującym porządkiem prawnym.
Trudno uwierzyć, że polska prokuratura wygenerowała z siebie tak spektakularną bzdurę. Najważniejsze zdanie komunikatu głosi bowiem, że według śledczych łamanie konstytucji przez władzę to forma ochrony interesu publicznego. Tymczasem polska konstytucja nie uprawnia żadnej instytucji do oceny prawidłowości wydania oraz zgodności z porządkiem prawnym wyroków Trybunału Konstytucyjnego.
W komunikacie prokuratury to bezprawie zresztą widać, ponieważ nie podano żadnej podstawy prawnej blokowania publikacji wyroków Trybunału przez urzędników Beaty Szydło. I nic w tym dziwnego - podstawa prawna do takich działań po prostu nie istnieje, a konstytucja wprost nakazuje niezwłoczną publikację wyroków.
Prokuratura słowo w słowo powtarza argumenty Prawa i Sprawiedliwości. Po publikacji niewygodnych dla siebie wyroków PiS najpierw zablokowało ich publikację wykorzystując fakt, że Rządowe Centrum Legislacji, w którym są redakcje Dziennika Ustaw i Monitora Polskiego podlega Kancelarii Premiera podlega, a potem próbowało przekonywać, że Trybunał Konstytucyjny nie mógł wydać wyroku bo nie stosował się do ustawy z grudnia 2015 roku.
To kolejny nonsens - w sytuacji konfliktu między przepisami ustaw a konstytucją, sędziów TK obowiązują przepisy konstytucji. Art. 195 ust. 1 ustawy zasadniczej stanowi wprost, że "sędziowie Trybunału Konstytucyjnego w sprawowaniu swojego urzędu są niezawiśli i podlegają tylko Konstytucji". Dla porównania art 178 ust. 1 dotyczący sędziów sądów powszechnych brzmi inaczej: "Sędziowie w sprawowaniu swojego urzędu są niezawiśli i podlegają tylko Konstytucji oraz ustawom".
Działanie z takiej motywacji, poparte określonymi, ustalonymi w toku śledztwa racjami oraz poglądami części środowiska naukowego, wyrażonymi w załączonych do akt opiniach, nie może być uznane za intencjonalne działanie na szkodę interesu publicznego.
Wobec braku podstawy prawnej blokowania publikacji orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego śledczy powołują się na zamówione przez PiS "ekspertyzy", w których przychylni władzy prawnicy powtórzyli tezy o wadliwości wyroków Trybunału Konstytucyjnego. Pominięto w nich oczywisty, wynikający z konstytucji fakt, że w państwie prawa funkcjonariusze publiczni mogą działać tylko w granicach i na podstawie prawa - twierdzenie, że interes polityczny partii rządzącej jest formą interesu publicznego to absurd. Ekspertyza nie ma żadnej mocy prawnej.
Nie można jednoznacznie rozstrzygnąć, które działanie było działaniem w interesie, a które na szkodę interesu publicznego. (...) To opublikowanie orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego mogłoby zostać uznane za działanie na szkodę interesu publicznego.
Decyzję prokuratury tłumaczą zamieszczone pod koniec rozważania wskazujące na to, że obecnie to PiS, ręcznie sterując prokuraturą może decydować o tym, co jest a co nie jest chronionym prawem interesem publicznym. Czytany wprost, komunikat prokuratora informuje, że gdyby urzędnicy podlegający Kancelarii Premiera wbrew woli władzy opublikowali niewygodne dla PiS wyroki, to dziś prokuratora oskarżałaby ich właśnie o działanie na szkodę interesu publicznego.
To największa wartość dokumentu opublikowanego przez prokuraturę - jak na dłoni widać w nim strach urzędników państwowych przed władzą i przyznanie się przez nich do bezsilności, skoro podlegają ludziom, którzy nie boją się łamać prawa i kręgosłupów swoich podwładnych.
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Socjolog, publicysta. Publikuje na łamach Gazety Wyborczej. Doktorant w ISNS UW.
Komentarze